Rette mich - rozdział 9

Ohayo, minna~!
I'm here again and c:
Powiedziała słuchając piosenki po japońsku :P
No, ale jak tam u Was misie?
Jak szkoła?
Na niedzielny relaks i dobry poniedziałek - rozdziali~!
Zapraszam~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zastanawiałem się nad tym, co powiedział Izaya. Nad tym, że niepewność może się odbić na naszym związku. Związku? To jest..związek? Niby się pocałowaliśmy. Niby powiedziałem, że go kocham. Ale... nigdy nie kochałem nikogo. Co to znaczy kogoś kochać? Zamyślony wszedłem z powrotem do pokoju, gdzie na łóżku siedział Tsuki i patrzył na mnie z ciekawością w oczach.
-Tsuki? - zacząłem, chcąc się go o to zapytać. Wiedziałem, że on mnie nie okłamie.
-Tak, Roppi-kun? - zapytał z delikatnym wahaniem. Ah, właśnie. Prawie udało mi się wyleczyć go z jąkania się.
-Co to znaczy kochać kogoś? - zapytałem wprost, siadając przed nim i patrząc prosto w czerwone tęczówki. Moje są niby takie same, a jednak inne. Jego mają kolor maku rosnącego latem, a moje krwi płynącej w żyłach.
-Wiesz... kochać kogoś to chęć dzielenia się z nim wszystkim i spędzania jak największej ilości czasu. Chcesz wszystko przeżyć z t-tą osobą i jest Ci jej brak, gdy jej nie ma. Zajmuje wi-większość Twoich myśli i jej dobro jest Twoim priorytetem. Pragniesz by była sz-szczęśliwa. Chyba tak można to najlepiej określić... - odpowiedział. W jego oczach widziałem ukryty głęboko strach. Zamyślony skinąłem głową i trawiłem jego słowa. Czułem cały czas na sobie jego spojrzenie chociaż w cale na niego nie patrzyłem.
-Roppi? - dopiero jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Przeniosłem spojrzenie na niego. - O-o czym myślisz? Jeśli ch-chcesz to sobie pójdę... - zaproponował. Od razu zaoponowałem.
-Nie idź. - wystarczyło bym ujął jego dłoń. został w miejscu. - Analizowałem Twoje słowa. - odparłem zgodnie z prawdą. Nie wiedzieć czemu, zasmucił się.
-I-i do jakich wniosków doszedłeś? - zapytał ciszej. Uniosłem delikatnie kąciki ust.
-Że Cię kocham. - zarumienił się na moje słowa. Przytuliłem się do niego... pierwszy raz to ja go przytuliłem, a nie on mnie. Zaskoczenie, które musiało w tej chwili mieszać się na jego twarzy z zadowoleniem pewnie było wielkie. Aż troszkę żałowałem, że tego nie widziałem.
A potem objął mnie swoimi silnymi ramionami i oparł czoło na moim ramieniu. Ciepły oddech łaskotał mnie w szyję.
-Ko-kocham Roppi'ego. - wyjąkał. To było urocze. I szczere, Byłem zadowolony. W moim sercu wezbrało jakieś nieznane mi wcześniej ciepło. Było przyjemne. W końcu jednak się od niego odsunąłem. Za oknem zegar w jednym z budynków wybił 15. Przesiedzieliśmy tu 5 godzin? Tsuki przyszedł o 10...
-Chcesz coś zjeść? - zapytałem wiedząc, że blondyn zazwyczaj jada o tej porze. Skinął głową. Wstaliśmy i zeszliśmy razem do kuchni, gdzie jak zwykle urzędował Psyche i Tsugaru.
-Hej chłopcy. - rzucił starszy kuzyn blondyna. - Głodni? - zapytał, przygotowując naleśniki. 
-Tak, zrobisz nam też? - zapytał od razu Tsuki na co jego krewniak mruknął z uśmiechem "pewnie" i zabrał się dalej za gotowanie. Po kilku minutach postawił przed nami talerze z parującymi naleśnikami. Spojrzałem zdziwiony na kucharza.
-Ahm, Tsugaru-san, nie chcę Ci robić przykrości, ale ja nie jestem głodny. To Tsuki chciał zjeść. - na twarzy blondyna wymalowało się zdziwienie.
-Powinieneś zjeść. Przynajmniej jednego. Nie możesz się głodzić. - pouczył mnie starszy Heiwajima, a Tsuki patrzył na mnie tym swoim błagalnym wzrokiem. Westchnąłem cicho zrezygnowany i zacząłem jeść. Niechętnie, ale jadłem. Tsuki był z tego wyraźnie zadowolony, nawet Tsugaru się uśmiechnął. 
-I to jest właśnie miłość~! - wyśpiewał zadowolony Psyche przez co Tsuki omal się nie udławił kawałkiem naleśnika. W odpowiedzi chłopak tylko się zaśmiał i pomógł przygotować, dosłownie NAJSŁODSZE naleśniki na świecie. Dodali miód, truskawki, bita śmietanę, czekoladę... aż kręciłem na to głową, ale cóż, taka natura mojego kuzyna. Co zrobić?
Po obiedzie obaj Heiwajima wyszli, a ja zostałem w kuchni z krewniakiem. Podejrzanie się uśmiechał póki nie zadał głupiego pytania.
-Całowałeś go? - zapytał ciekawie.
-A co? - odpowiedź pytaniem na pytanie, najbardziej wkurzająca rzecz. Oczywiście nie dla niego, bo on rzadko się denerwuje.
-Tak pytam~. Chyba, że od razu przeszliście do tego typu rzeczy? - zapytał prosto z mostu.
-Nie. A nawet jeśli to byłbyś ostatnim, kogo bym o tym powiadomił. - warknąłem i zostawiłem go w kuchni ze zmywaniem i niepocieszonym wyrazem twarzy. Jak można być takim wścibskim? Pytając o to sam siebie, wróciłem do pokoju.

Komentarze

Popularne posty