Rette mich - rozdział 10

Ehh... masakra z tą szkołą. Znacie to uczucie gdy coś sobie planujecie  potem nagle wszystko się wali? Ja tego teraz doświadczam. Planuję sobie całą rozpiskę na październik, wszystko pięknie ładnie i co? I już następnego dnia muszą nam zapowiedzieć kilkanaście kartkówek -,-
Tak, więc bardzo Was przepraszam za nieprzestrzeganie rozpiski z powodu rozmaitych kartkówek i sprawdzianów, myślę że jak mają mi tak robić to rozpisek więcej nie będzie. Ehh... Ani chwili po prostu ;-;
Ale już nie przynudzam więc do dzieła!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po kilku sekundach zastanawiania się nad tym, uderzyło mnie to dokładnie tak, jakbym dostał z liścia w twarz. Przecież taki jest mój kuzyn. I on i Izaya mają to w naturze. Muszą wszystko wiedzieć, bo inaczej wariują. Ale nie da się wiedzieć WSZYSTKIEGO. To po prostu niemożliwe. Idąc do pokoju zerknąłem przez uchylone drzwi do pokoju Izayi. Całował się z Shizuo. Przyciśnięty do ściany brunet obejmował za szyję Bestię Ikebukuro. Kto by pomyślał, że te dwa potwory się kiedyś zejdą? Wtedy pomyślałem o słowach Psyche.

"Chyba, że od razu przeszliście do tego typu rzeczy?"
Niby w książkach czytałem, że zakochani uprawiają seks. Na filmach też to było pokazywane, ale nigdy nie czułem przy Tsukim potrzeby tego typu kontaktu fizycznego. Nie lubię naruszać mojej strefy osobistej. Już samo to, że przebywam tak blisko niego było dla mnie z początku dziwne. W końcu stało się to dla mnie naturalne i tak po prostu zostało. Potem doszły pocałunki, chociaż oczywiście nie takie jak widziałem przed chwilą w pokoju informatora, ale były. Czy Tsuki o tym myślał? Nie wydaje mi się. A nawet jeśli, to nigdy mi się do tego nie przyznał. Może powinienem z nim o tym porozmawiać? Chociaż kto wie? Przyjdzie jutro po pracy więc mam czas na pomyślenie o tym. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Nie patrząc nawet, kto dzwoni, odebrałem. Nie muszę się przejmować, że będę komuś przeszkadzać. Drzwi i ściany w naszym apartamencie są dźwiękoszczelne. Tak, nawet moje, chociaż bali się, że coś sobie zrobię, ale jak widać, póki co, żyję. Przyłożyłem słuchawkę do ucha.
-Halo?
-Roppi?
-Coś się stało, Tsuki? - zapytałem zdziwiony i rozejrzałem się po pokoju, czy czegoś nie zapomniał.
-Nie, nic. Tylko... - zaciął się. Po kilku sekundach spytałem go o co chodzi.
-Zapomniałeś czegoś?
-Nie... a właściwie to tak...  - zaczął, a ja zmarszczyłem brwi.
-Tsuki, wykrztuś wreszcie. O co chodzi? - na moment zapanowała cisza.
-Nie rób sobie krzywdy, dobrze? - poprosił mnie cicho. Popatrzyłem na swoje nadgarstki. Wyjątkowo nie były zabandażowane. Wyjątkowo? Już od kilku tygodni ich nie noszę. Nie ciąłem się. Nie robiłem sobie krzywdy. Miałem dość smutnego wzroku blondyna, gdy na to spoglądał.
-Nie zrobię. Obiecuję. - odparłem spokojnie i spojrzałem za okno.
-I-i... - zaczął, ale nie mógł skończyć.
-Co się stało? Tsuki, spokojnie. - chciałem go ośmielić.
-Mogę być jutro trochę później... - powiedział ciszej, jakby się bał.
-Dlaczego? - zapytałem zaciekawiony. Ale czy to nie normalne, że jesteśmy ciekawi co się dzieje z osobą którą się... kocha.
-Uhm, właśnie zadzwonił do mnie szef. Spytał czy mogę być trochę dłużej bo mój zastępca ma jakiś egzamin językowy i nie da rady być wcześniej. - wyjaśnił.
-Rozumiem. Powodzenia.
-Będziesz czekać? 
-Będę. - obiecałem i położyłem się na łóżku.
-To dobrze. - wyraźnie się ucieszył. - Do jutra.
-Do jutra. - odparłem i rozłączyłem się.
Odłożyłem komórkę i spojrzałem na sufit. Czy tak się zachowuje chłopak? Czy martwi się o swojego przyjaciela? Chociaż Tsuki jest przecież kimś więcej niż przyjacielem. Ale czy mogę go nazwać swoim chłopakiem? Kochankiem? Nie mam pojęcia, jak miałbym go nazywać. Rozmasowałem lekko skronie chcąc to wszystko przemyśleć.
-Tsuki jest moim kochankiem. - spróbowałem jak to smakuje w moich ustach, Uśmiechnąłem się lekko. Tak, podobało mi się to, jak brzmiały te słowa w moich ustach. Chciałbym, żeby tak było. Obróciłem się na bok i zerknąłem na zdjęcie stojące na półce obok łóżka. Jest na nim Tsuki i ja. Poszliśmy razem do parku, gdy kwitła wiśnia. Staliśmy pod jednym drzewem i jakiś fotograf zaproponował zrobienie nam zdjęcia. Zapłaciliśmy mu z nawiązką i wywołaliśmy dwa zdjęcia. Jedno mam ja, drugie oczywiście blondyn. Wziąłem je do ręki i przyjrzałem mu się. Lubię na nie patrzeć, bo przypomina mi o chwili szczęścia, jaką wtedy czułem. Dobrze mi z tym.

Komentarze

Popularne posty