Miłość i nienawiść dzieli cienka granica - rozdział 8


Cała sytuacja była trudna do zaakceptowania przez mężczyznę. Nie mógł uwierzyć, że syn jego najlepszych przyjaciół, wręcz rodziny, miał zapędy samobójcze. Nie on. Nie Harry! On jest nadzieją, Wybrańcem, tylko on może zapobiec apokalipsie jaką przyniesie im z pewnością Czarny Pan. Więc dlaczego chce skazać wszystkich czarodziejów, ludzi i magiczne stworzenia na łaskę panoszących się Śmierciożerców, bezlitosnych Dementorów  i żądnych czystości krwi czarodziejów i inne magiczne stworzenia? Czy on chce zniszczyć ten świat? Ale mniejsza ze światem - dlaczego od sierpnia tak bardzo się zmienił? Dlaczego nie poznaje swojego podopiecznego? Co takiego stało się z tym wesołym, pełnym nadziei chłopakiem?

Nagle wpadł na kogoś. Burza brązowych loków zatańczyła mu przed oczami. Obejrzał się na patrzącą na niego uczennicę. Ta, gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się lekko i przycisnęła mocniej do piersi książkę.

-Hermiona!

Uśmiechnął się na jej widok i podszedł bliżej przyjaciółki jej syna chrzestnego. Jej białe ząbki błysnęły w Słońcu.

-Witaj, Syriuszu. Nie spodziewałam się ciebie w Hogwart'cie.

Objął ją delikatnie ramieniem, dając jej znak, by poszła za nim. Gdy doszli do jeziora, przystanął, patrząc w dal i wdychając przyjemne, wilgotne powietrze wielkimi haustami do płuc.

-O czym chciałeś porozmawiać?

Usłyszał głos czarownicy, która przysiadła na jednej ze skał. Westchnął cicho. Ta dziewczyna z mugolskiej rodziny wciąż jest niebywale inteligentna i spostrzegawcza.

-O Harry'm. Nie wiem, co się z nim dzieje. Liczę, że mnie oświecisz, chyba rozumiesz, że martwię się o mojego chrześniaka.

Odwrócił się do nastolatki i zobaczył konsternację na jej twarzy. Była zagubiona i smutna. Zdziwiło go to.

-Wiesz.. w szkole nie jest najlepiej. Szczerze mówiąc, nie wiem, co mam zrobić. Wszyscy się z niego wyśmiewają, a ci, którzy mu współczują i chcieliby się z nim zadawać, nie chcą narobić sobie wrogów. Po prostu wszyscy się od niego odwrócili, bo wyznał, że jest gejem a wiesz, jak przyjmują to czarodzieje. Ron powiedział, że nie chce go znać. Każdy nakręca każdego...

Wyjaśniła cicho, widząc furię w oczach mężczyzny, który zaraz podszedł do pobliskiego drzewa i uderzył w nie z całą siłą.

-Mój siostrzeniec chce dać się zabić tej szui, bo wszyscy są takimi tchórzami albo idiotami?!

Wrzasnął a dziewczyna aż skuliła się. Obserwowała, jak animag powoli próbuje się uspokoić.

-Jak to... zabić?

Zapytała wystraszonym głosem. Ni nie wie o swoim przyjacielu od kiedy ten zamknął się w sobie i nie okazuje nic oprócz zimnej obojętności, a nie wolno jej się spytać samego poszkodowanego.

-Poprosił o zabranie go do Czarnego Pana, żeby ten mógł zabić Harry'ego.

Serce zabiło jej mocniej a w oczach pojawiły się łzy. Miała nadzieję, że przyjaciel jest na tyle silny, by dotrwać do świąt. Nie spodziewała się, że psychika dręczonego całe życie młodego czarodzieja jest tak krucha.

-Muszę coś z tym zrobić.

Szepnęła, ale przez czułe uszy mężczyzny słowa te były doskonale słyszalne.

Komentarze

  1. Hejka,
    wspaniały rozdział, Ron ty parszywcu aż mam ochotę... chociaż Hermiona wydaje się inna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, Ron ty parszywcu, aż mam ochotę... chociaż Hermiona wydaje się inna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty