Rozdzieleni - 1



TOM

Stałeś obok mnie. Jak zwykle piękny, księżycowe światło tylko podkreślało twoją urodę. Zahipnotyzowała cię panorama miasta, którą oglądaliśmy, ale mnie o wiele bardziej interesowała twoja cudowna twarz. Nasze dłonie splatały się w silnym uścisku miłości, która nigdy nie powinna między nami zaistnieć. Wiedzieliśmy o tym, ale nie mogliśmy się temu oprzeć, to było silniejsze od nas, szczególnie, że wszystko pchało nas ku sobie. Nawet rodzice, cały czas kazali nam być blisko i razem, a środowisko sprawiało, iż izolowaliśmy się od innych, aż w końcu do tego doszło. Mieliśmy 17 lat, gdy po raz pierwszy wylądowaliśmy w łóżku. Było to po dwóch latach, podczas których już obaj wiedzieliśmy o naszych uczuciach i nie kryliśmy się z nimi, gdy byliśmy sam na sam. To było dokładnie 10 miesięcy temu. Od tamtej pory jesteśmy jeszcze bliżej, nigdy nie mogliśmy się spodziewać takiej bliskości, ale pragnęliśmy więcej, wciąż tego pragniemy. Bez siebie nic nie potrafimy, nic nie znaczymy.
-Tutaj jest pięknie, Tom.
Szepnąłeś. Wiedziałem, że ci się spodoba. Zawsze tu przychodziłem po szkole, gdy jeszcze nie wyznałem ci moich uczuć do ciebie, co do dziś uważam za ogromny błąd, który, niestety, popełniliśmy obaj. To było moje sacrum. Uwielbiam to miejsce. Ale ciebie uwielbiam znacznie bardziej.
-Widzę coś znacznie wspanialszego, niż to.
Powiedziałem, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od twojej szczęśliwej twarzy. Uśmiechnąłeś się, wiedząc, że to o tobie mowa. Po kilku sekundach spojrzałeś mi w oczy i zamarłem. Światło gwiazd, które się odbijało w twoich tęczówkach, było piękne, czarowało niczym zaklęcie. Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Twoje spojrzenie spoczęło na moich ustach. Dobrze wiedziałem, czego chcesz. Zbliżyliśmy się, aż pomiędzy naszymi ustami nie została ani odrobina wolnej przestrzeni. Delikatnie pieściłem twoje wargi, chcąc dać ci maksimum przyjemności z naszej pieszczoty. Nie spieszyłem się, przed nami cała wieczność.
-Kocham cię.
Szepnąłem, odrywając się niechętnie od twoich słodkich warg. Dłonią gładziłem twój gładki policzek, czując strukturę twojej delikatnej skóry. Uśmiechałeś się a długie rzęsy rzucały czarny cień na policzki.
-A ja ciebie, Tom. Obiecasz mi, że to na zawsze?
Zdziwiłem się. Nigdy nie używałeś tak wielkich słów w obietnicach. Nie wierzysz w takie rzeczy, w przeciwieństwie do mnie.
-Bez ciebie umrę.
Wyznałem cicho i trąciłem nosem twój policzek. Objąłeś mnie mocniej.
-Więc mnie nie puszczaj.
Poprosiłeś.
-Nie zamierzam.
Odparłem, splatając dłonie na twojej wąskiej talii i przyciągając cię bliżej. Stykaliśmy się biodrami i patrzyliśmy sobie w oczy. Nie wiedzieliśmy tylko jednego.
Że nasza matka, wyczuwając coś dziwnego między nami, śledziła nas. I widziała, jak siadam na ziemi a ty okrakiem wdrapujesz mi się na kolana. Jak obejmuję mocniej twoje drobne ciało a ty zarzucasz swoje chude ręce na moją szyję. Jak całujemy się z pasją i jak nasze dłonie wpadają pod nasze koszulki, by badać nasze rozpalone ciała. Jak szepczemy miłość w obecności gwiazd i jak obiecujemy sobie wieczność. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tak to się skończy.

Potem wszystko potoczyło się szybko. Dwa dni po naszej wycieczce na skarpę za miastem do naszych drzwi zapukała policja. Zdziwieni najściem, wpuściliśmy ich do mieszkania.
-Panowie Tom i Bill Kaulitz?
Zapytał jeden z mężczyzn, a gdy skinęliśmy głowami, wskazał na mnie.
-Zakuj go.
Rozkazał swojemu kompanowi. Obaj zbledliśmy. Spojrzałem na ciebie.
-O co chodzi, panowie?
Zapytałeś, mając wciąż nadzieję, że zaszła jakaś pomyłka. Z resztą ja też jeszcze trzymałem się tej nadziei.
-Otrzymaliśmy zgłoszenie od waszej matki, że zmusza pan brata do związku kazirodczego.
Wyjaśnił a ja oniemiały dałem się skuć. Nie miałem pojęcia, skąd mogła wiedzieć. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Widziałem łzy w twoich oczach. Płakałeś, a ja zostałem wyprowadzony. Nie mogłem cię nawet przytulić, a nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć.
-Rozprawa odbędzie jutro o godzinie piętnastej. Proszę się stawić.
Słyszałem jeszcze, jak mężczyzna kieruje te słowa do ciebie.
Trafiłem do aresztu tymczasowego. W małej celi myślami byłem przy tobie. Nie potrafiłem myśleć o niczym ani o nikim innym.
Co teraz będzie?
Co się z nami stanie?
Nie chciałem żyć w świecie bez ciebie, bo wiem, że bym nie potrafił. Jesteś dla mnie jak powietrze, jak mam żyć bez powietrza?
Nie dam rady. Mogę lepiej od razu umrzeć. To lepsze, niż życie bez ciebie.

Jakimś cudem przetrwałem do rozprawy. Mieliśmy zasiąść za jednym stołem, wraz z naszym prawnikiem, a naprzeciw nas nasza rodzona matka, patrząca na mnie z obrzydzeniem. Widziałem, jak przed salą rozpraw odepchnąłeś ją od siebie. Gdy tylko mnie zobaczyłeś przy jednym z krzeseł, podbiegłeś i rzuciłeś mi się na szyję, nie zważając na ludzi wokół. Widziałem po twoich oczach, że całą noc płakałeś. Również nie spałem i nie dałem rady nic przełknąć. Na szczęście nie miałem kajdanek, więc objąłem cię mocno i wtuliłem twarz w twoją szyję.
-Wezmę na siebie winę. Nie pójdziesz do więzienia.
Obiecałem, ale ty się wzdrygnąłeś na te słowa. Objąłem cię mocniej.
-To maksymalnie trzy lata, wiesz o tym. Moja miłość do ciebie nie zniknie, jest zbyt silna. A potem uciekniemy.
Wyjaśniłem. Wiedziałem, że niechętnie, ale skinąłeś głową. Obaj doskonale wiemy, że nie wytrzymałbyś w więzieniu. Nie jest to miejsce dla żadnego z nas, ale ja lepiej to zniosę. Weszła sędzia i wszyscy zajęli swoje miejsca. Pierwszym świadkiem była nasza rodzicielka.
-Widziałam ich. Całowali się. Jak para.
Powiedziała z jawnym obrzydzeniem, patrząc mi prosto w oczy. Potem zeznawali Gustav i Georg. Doskonale grali, że nic takiego nie miało według nich miejsca. Nasz manager, Jost także zeznawał, ale on akurat powiedział, że "nie zauważył w naszym zachowaniu nic niepokojącego". Tylko ich trójka o nas wiedziała. W końcu nie wytrzymałem.
-Zmuszałem mojego brata.
Powiedziałem. Wszyscy zamilkli i ich spojrzenia skierowały się na mnie. Wstałem.
-Zmuszałem Bill'a do związku kazirodczego i seksu. Jest moim bliźniakiem, dobrze go znam. Odpowiednio go podszedłem i owinąłem sobie wokół palca. To tylko moja wina, że do tego doszło.
Oznajmiłem. Złapałeś mnie za dłoń. Ścisnąłem ją mocniej.
-Cóż... biorąc to wszystko pod uwagę... fakt, że sam z siebie przyznałeś się do winy działa łagodząco. Tak więc skazuję Toma Kaulitza na półtora roku w zakładzie karnym, do którego jego brat bliźniak, Bill Kaulitz ma zakaz wstępu oraz zakaz widywania się z bratem przez okres odbycia kary.
Wyrok zapadł. Dostałem połowę najwyższej możliwej przewidzianej kary za kazirodztwo. Nie jest źle. Z płaczem rzuciłeś mi się na szyję i po raz ostatni musnąłeś moje usta.
-Przygotuj wszystko... gdy wyjdę... uciekniemy. Tam, gdzie możemy być razem. Znajdź dla nas nowe sacrum. Jeśli za te półtora roku wciąż będziesz mnie kochać.. Będę o tobie myślał każdego dnia.
Wyszeptałem ci do ucha. Dali nam pięć minut na pożegnanie. Starłem ci łzy z policzków.
-Idiota. Zawsze będę cię kochać. Znajdę nam miejsce na Ziemi i wyjedziemy tam zaraz po twoim wyjściu, wszystko będzie gotowe. Będę do ciebie pisać - Georg i Gustav na pewno zgodzą się przekazywać ci listy. Nigdy nie wątp w to, że cię kocham. Pamiętaj, że ja to poczuję.
Położyłeś sobie dłoń na sercu na dowód swoich słów i pocałowałeś mnie raz jeszcze, delikatnie, krótko.
-Uważaj na siebie. Przetrwaj to. Dziękuję, że wziąłeś na siebie winę. Gdybym tylko był silniejszy...
Przerwałem ci. Nie możesz nawet tak myśleć, to cię zniszczy. Musisz pozostać silny, bym miał do kogo wracać.
-Nie, to w porządku. Pamiętasz? Obiecałem, że zawsze będę cię chronić. Kocham cię, najbardziej na świecie.
Szepnąłem po raz ostatni i odszedłem, dając się skuć policjantom. Widziałem, jak mama do ciebie podchodzi, a ty, mimo łez żłobiących drogę na twoich policzkach, ze złością odepchnąłeś ją od siebie. Twój krzyk rozniósł się echem po sali.
-Zabrałaś mi wszystko, co kochałem. Więcej się do mnie nie zbliżaj, nienawidzę cię! Nie chcę cię więcej widzieć na oczy, a jeśli będzie trzeba, zabiję się, byleby tylko nie musieć mieć z tobą kontaktu!
Wrzasnąłeś i skryłeś się w ramionach Geo, który podszedł, by cię pocieszyć. Płakałeś rzewnie, a mi serce się krajało, widząc cię takim. Gus poruszył bezgłośnie ustami, dając znać, że zaopiekują się tobą. Odrobinę mi ulżyło. Wiedziałem, że nie zostajesz sam z tym wszystkim. Dałem się wyprowadzić z sali sądowej i władować do samochodu.

Po pół godzinie byłem już w swojej celi, ubrany w pomarańczą koszulę i spodnie. Miałem tylko jednego współwięźnia - siedzi od trzech lat i pozostało mu jeszcze pięć. Pobił kilka osób i wyłudzał pieniądze. Podobno doszło do tego jeszcze parę spraw, jednak nie zagłębialiśmy się. Mimo wszystko, póki co nie wydawał mi się straszny. Tłumaczył, że żył w biednej rodzinie, ojciec zmarł a matka nie zarabiała wystarczająco dużo. By zapewnić byt matce i młodszemu bratu zaczął wyłudzać pieniądze i zarabiać swoim ciałem. Potem jednak sprawy się skomplikowały i wdał się w kilka bójek. Żadnych okoliczności łagodzących. Z tego, co wie, jego brat trafił go sierocińca, bo ma dopiero dziesięć lat a matka zmarła niedługo potem, na wskutek niewykrytego raka. Opowiedziałem mu swoją historię. Chwilę milczał.
-Wiesz, co ci powiem? W życiu nauczyłem się jednego. Nie ważne, kogo kochamy - ważna jest szczerość tego uczucia. U mnie jesteś czysty, stary.
Powiedział a mnie ulżyło. Dobrze znaleźć kompana w nowym miejscu. Miałem tylko nadzieję, że ty dasz sobie radę. Bo musisz być silny, Bill. Dla nas.

BILL

Chwila, gdy Tom zniknął za tymi ogromnymi, drewnianymi drzwiami, była najgorszą chwilą w całym moim dotychczasowym życiu i wątpię, bym kiedykolwiek jeszcze przeżył coś równie okropnego. Długo stałem przed salą sądową, w której już dawno odbywała się kolejna rozprawa, i płakałem Geo w ramię, a on i Gus cały czas byli przy mnie i nie pozwalali mi rozlecieć się na miliony, miliardy maleńkich kawałeczków, pomimo, że naprawdę miałem na to w tej chwili ochotę. Przyjaciele, jakich teraz potrzebowałem, prawdziwi. Nie wiem, ile tak stałem, ale w końcu poczułem czyiś delikatny dotyk na ramieniu. Znajomy dotyk. Doskonale wiedziałem, kto to jest. Odwróciłem się, momentalnie przestając płakać i spojrzałem w znajome oczy, które kiedyś tak bardzo kochałem, a wystarczyło parę sekund, bym nie chciał ich nigdy więcej widzieć.
-Nie dotykaj mnie! Brzydzi mnie twój dotyk, zdradziecka szmato.
Wyrwałem się. Swoim wybuchem zaskoczyłem nawet chłopaków. Nikt nigdy nie spodziewał się, że kiedykolwiek odezwę się tak do rodzonej matki. Ale teraz w cale nią dla mnie nie była. Stała się dla mnie nic nie wartą mrówką, do której nie potrafię żywić innych uczuć niż nienawiść i złość. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem i rozczarowaniem w oczach.
-Bill, kochanie, chodź, pojedziemy do domu, porozmawiamy. Przygotuję ci twój pokój...
W tym momencie jej przerwałem. Nie będę więcej słuchać słów sączących się z jej zatrutych jadem warg.
-Czy ty postradałaś zmysły, kobieto? Powiedz, normalna jesteś? Pozywasz nas do sądu, odbierasz mi miłość mojego życia, jedyną osobę, bez której nie potrafię normalnie funkcjonować i oczekujesz, że wrócę z tobą do twojego domu i co, może jeszcze ciasto razem upieczemy? Sorry, ale nie. Jesteś dla mnie nikim, słyszysz? Zniszczyłaś moje szczęście, moje życie, nasze życie. Kto ci dał w ogóle prawo wpieprzać się w nieswoje sprawy? Bo co, bo jesteś naszą matką? To jak tak bardzo ci na nas zależy, to nie wypadałoby się wpierw z nami spotkać i porozmawiać, SPRÓBOWAĆ zrozumieć? Nie, bo przecież lepiej od razu założyć, że jest się alfą i omegą i wie się wszystko najlepiej i nie zważając na uczucia swoich synów po prostu zrobić to, co WYDAJE ci się dobre, tak? Święta się znalazła, chciałam ci przypomnieć, zdziro, że ja nie powiedziałem Gordonowi o tym, że jeszcze po ślubie zdradzałaś go z tym swoim fagasem z Anglii. Ale chyba mu o tym powiem, bo właśnie tu idzie.
Widziałem, jak jej twarz pobladła i to był strzał w dziesiątkę. Zniszczę jej życie dokładnie tak, jak ona zniszczyła mnie! W tej chwili nie poznawałem sam siebie.
-Oj, Bill, nie przesadzasz trochę?
Usłyszałem głos perkusisty, ale nie przejąłem się tym. Po prostu szedłem dalej do nadchodzącego ojczyma, z szerokim uśmiechem na twarz, jakbym w cale nie stracił przed momentem najważniejszej osoby w moim życiu.
-Hej, Gordon.
Powiedziałem z uśmiechem. Uściskał mnie na powitanie a ja wciąż uśmiechałem się słodko.
-Hej, Bill. Gdzie twoja połówka? Dowiem się wreszcie, czemu w ogóle byliście w sądzie?
Zapytał. W tym momencie postanowiłem skłamać. Jednak jestem za miękki widząc go, tak szczęśliwego z tą pokraką, która zwie się moją matką.
-Taa, Tom zadarł z prawem. Dostał półtora roku.
Wyśpiewałem jak z nut, ale on uwierzył w moje łgarstwo bez mrugnięcia okiem.
-Oj, ale nie wyglądasz na przejętego.
Zdziwił się.
-Wiesz, nie mogę się załamać, tylko dbać o naszą przyszłość i doczesność. O to mnie poprosił i to zamierzam zrobić, żeby miał do czego wracać.
Wyjaśniłem znów. Pokiwał głową. Już chciał iść dalej, ale go powstrzymałem.
-Ale..! Mam ci coś do powiedzenia.
Zatrzymał się w miejscu i spojrzał na mnie z przyjaznym uśmiechem. Już otwierałem usta, już miałem zniszczyć tej podłej suce życie, gdy... Nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Mój głos nie chciał dać wydźwięku tym zdaniom skierowanym właśnie do niego. Nie potrafiłem zniszczyć życia JEMU.
-Wiesz, coś mi stuka w aucie, Tom nie zdążył zerknąć. Sprawdzisz, co to?
Poprosiłem, robiąc zręczny unik i uśmiechając się tak słodko, że aż sam miałem ochotę zwymiotować. Skinął głową więc podałem mu kluczyki i gdy zniknął podszedłem do matki, mrożąc ją wzrokiem.
-Od dziś się nie znamy. Nie powiedziałem mu tylko dlatego, że nie chcę zniszczyć jego życia tak, jak ty zniszczyłaś nasze. Ale nie waż się jeszcze kiedykolwiek nazwać mnie swoim synem.
Warknąłem i odszedłem a za mną podążyli moi przyjaciele.
-Brawo Bill.
Pochwalił mnie Georg. Westchnąłem.
-Na prawdę chciałem mu powiedzieć, ale nie potrafiłem.
Wyjaśniłem. Poklepali mnie po plecach, aż zacząłem kaszleć.
-Nie lubisz niszczyć innych, wolisz ich budować. Taka twoja natura.
Usłyszałem. Tak... może faktycznie. Po prostu taka natura.

TOM

Minęły pierwsze trzy dni. Geo odwiedzał mnie codziennie, z tego co wiem Gus zostawał z tobą, żeby ktoś przy tobie był i cię wspierał. Nie pisałeś, ale nie zdziwiło mnie to zbytnio. Wiedziałem, że byłeś załamany całą tą sytuacją. Ja za to nie potrafiłem nic przełknąć i nie spałem po nocach, wpatrując się w niebo za oknem. Wolność stała się tak odległa, jak ty w tym momencie. Niby byłeś, a jednak nie mogłem być nawet blisko. Pieniądze do sklepiku więziennego jeszcze nie wpłynęły, ale Andy, bo tak nazywa się mój współwięzień, kupił mi kalendarz i wręczając mi go powiedział "Gdy cały ten zeszyt zapełnisz skreślonymi dniami i przemyśleniami, zostanie ci już tylko połowa tego, co do tej pory przeszedłeś." W jakiś sposób pocieszyło mnie fakt, że nie jestem sam. Widząc wschodzące Słońce, wyjąłem kalendarz formatu a5 spod poduszki i odnalazłem datę 04 czerwca. Rozpoczyna się kolejny dzień mojego wyroku za to, że kocham. Skreśliłem 04 i dopisałem - "czuję się fatalnie" obok skreślonej daty. Westchnąłem i schowałem go z powrotem pod poduszkę. Zszedłem z pryczy i pościeliłem ją, wiedząc, że potem przyjdzie obchód. Niedługo potem, kiedy ja właśnie kończyłem sprzątać moją część sali, zadzwonił dzwonek, oznajmiający, że pora wstać a Andy przetarł leniwie oczy, przyzwyczajony już do tego dźwięku. Westchnąłem. 7:00. Mam nadzieję, że śpisz, Billy. Musisz mieć dużo sił. Oraz nadziei.
-Znów na nogach, stary?
Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i uśmiechnąłem słabo do Andy'ego. Podkrążone zmęczeniem oczy nie wyglądały, jak oczy winnego, a jak dziecka, które ukarano za coś, czego nie zrobiło.
-Jak tak dalej pójdzie, zaczniesz mdleć. Lepiej prześpij się po śniadaniu. Chodź, weźmiemy prysznic.
Powiedział, zbierając swoje rzeczy. Chwyciłem ręcznik i mydło i ruszyłem za nim. Mężczyźni patrzyli na mnie jak na łatwy kąsek i tak, niestety, w tej chwili wyglądałem. Część z nich chciała mnie przelecieć, część zdominować psychicznie a część, bym dołączył do ich bandy. Jednak z nikim oprócz Andy'ego, jak do tej pory nie rozmawiałem. Na szczęście byliśmy pierwsi w łazience. Korzystając z tego wzięliśmy szybki prysznic i już po kwadransie staliśmy w wysprzątanej sali, umyci i ogoleni, każdy obok swojego łóżka. Zaczął się obchód w naszym bloku. Dwóch strażników chodziło i sprawdzało nasze "pokoje". Pokiwali z zadowoleniem przy naszym i przeszli dalej. Na szczęście na naszym bloku mieliśmy miłych strażników, słyszałem, że niektórzy lubią tak po prostu zrobić rozpierdol u kogoś w sali, "bo tak" i potem zmuszają go do sprzątania na klęczkach raz jeszcze. Część strażników wykorzystuje też więźniów seksualnie. Ryzyka ciąży nie ma więc się nie martwią. Nie bałem się na razie, że ktoś mnie zgwałci. Myślami jednak cały czas byłem przy tobie, Bill. Zostaliśmy zaprowadzeni na śniadanie, ale znów siedziałem przed pustą tacą. Nie byłem w stanie niczego przełknąć, mój ściśnięty żołądek nie pozwalał mi na normalne przyjmowanie pokarmów. Westchnąłem i poszedłem po wodę. Gdy wróciłem, czyjaś dłoń huknęła w stolik, który zajmowałem z Andy'm. Spojrzałem na postawnego mężczyznę przede mną. Wpatrywał się we mnie wyzywająco, ale nie przejąłem się tym zbytnio, chociaż chyba powinienem.
-Słuchaj no, nowy. Czemu nie jadasz posiłków. Źle dla was gotuję?!
Wrzasnął mi w twarz. Pokręciłem powoli głową.
-Nie chodzi o to, że mi nie smakują, gotujesz całkiem nieźle. Po prostu nie jestem w stanie nic przełknąć.
Wyjaśniłem. Rysy mężczyzny złagodniały i położył mi dłoń na ramieniu ze współczującym wyrazem twarzy.
-Wiem, co czujesz. Gdy tu trafiłem, zwracałem każdy jeden posiłek. Nie przejmuj się, będzie dobrze.
Powiedział i odszedł. Spojrzałem na Andy'ego.
-No stary, masz szczęście. To Ralph, nasz kucharz. Jak masz jego poparcie to nawet strażnicy cię nie tkną, a jeśli coś ci zrobią to mają przesrane. Dosłownie i w przenośni.
Wyjaśnił, a ja czułem wzrok współwięźniów na sobie. Wróciłem do sączenia wody z butelki, gdy wszedł strażnik.
-Kaulitz!
Wrzasnął na całe gardło. Skrzywiłem się i wstałem, już się nauczyłem, że tak trzeba.
-Chodź, masz widzenie.
Powiedział już łagodniej a ja spojrzałem na zegarek. Widzenie? O 8:00? Coś się stało? Z ciężkim sercem poszedłem ze strażnikiem do sali widzeń, gdzie siedzieli Georg i Gustav. Czekaj! Jak obaj tutaj są, to co z Bill'em?! Chyba zbladłem, ale przyjaciele uśmiechnęli się do mnie i po kolei mnie uściskali.
-Spoko, stary, wszystko w porządku. Czarny się uparł, że mamy przyjechać natychmiast po śniadaniu. Czeka przed drzwiami.
Wyjaśnił perkusista. Spojrzałem tęsknym wzrokiem na wyjście. Jesteś tam, Bill. Bill, Billy, mój mały braciszek, mój ukochany... Spojrzałem znów na chłopaków. Między nami leżała biała koperta.
-Kazał ci to dać.
Wyjaśnili. Uśmiechnąłem się i chwyciłem kopertę.
-Znów nie spałeś i nie jadłeś?
Zapytali, patrząc na mnie. Skinąłem głową.
-Nie mogę... Nie potrafię.
Stwierdziłem, a Geo położył mi rękę na ramieniu.
-Spokojnie, stary. Będzie dobrze.
Pocieszyli mnie. Ścisnąłem kopertę w dłoniach. Kawałek twojej duszy w moich rękach. Porozmawiałem chwilę z chłopakami i gdy zniknęli za drzwiami, od razu skierowałem się do swojej celi. Tam położyłem się na łóżku i otworzyłem kopertę. Zacząłem czytać.

Kochany Tommy,
tęsknię za Tobą, wiesz? Nienawidzę naszej mamy za to, co nam zrobiła i wątpię, bym był w stanie jej to kiedykolwiek wybaczyć. Zniszczyła wszystko... Pewnie chciałbyś usłyszeć, że radzę sobie świetnie, ale dobrze wiesz, że to byłoby kłamstwo. Nie radzę sobie bez Ciebie, nie mogę złożyć myśli. Dziesięć razy pisałem i kreśliłem listy do Ciebie, stwierdzając, że to nie to, co powinienem Ci dać. Pierwsze dwa dni były najgorsze, nawet jeść nie chciałem i coś czuję, że Ty też, nie sypiam po nocach. Tęsknie za Tobą, Twoim głosem, ciepłem, zapachem. Pierwszego dnia wyjąłem pudełko ze zdjęciami i obkleiłem pokój tymi, na których jesteś Ty lub my razem. Zdziwiłem się, jak dużo ich jest. Ale w ten sposób czuję, jakby jakaś cząstka Ciebie była przy mnie, w jakiś niewytłumaczalny sposób. Znalazłem nawet zdjęcie, na którym jesteś przebrany za księżniczkę i masz różową sukienkę. Pamiętasz? Mieliśmy wtedy ze 4 lata i ciocia Mela powiedziała, że ma dla nas niespodziankę. Ja byłem księciem, a Ty w tej uroczej sukience... uporządkowałem też nasze prywatne zdjęcia w albumach - my nago, w wyzywających pozach, my, gdy się całujemy, gdy uprawiamy seks, gdy tańczymy, by wzbudzić w sobie nawzajem pożądanie, gdy zabawiamy się... schowałem je w szafie, by nikt ich nie znalazł. Z nudów uporządkowałem też inne zdjęcia - dzieciństwo, trasy koncertowe, podróże... media huczą od tego, że jesteś w więzieniu, ale Jost przekonał wszystkich, że to przez przypadek. Wszyscy to łyknęli a krzyki naszej matki o naszym kazirodczym związku są zagłuszane przez fanów, którzy Cię wspierają. Nawet nie wiesz, ile listów ze słowami wsparcia dla nas obu przyszło... i kwiaty. Dużo kwiatów, wszelkiego rodzaju. Porozstawiałem je po całym domu a Geo i Gus'a wrzuciłem do pokojów gościnnych, bo uparli się mieszkać ze mną. Ale wiesz, czego najbardziej nie mogę przeboleć? Tego, że odebrano nam kawałek naszej wieczności. Pamiętasz, jak w dzieciństwie chcieliśmy być nieśmiertelni, jak wampiry? Gdyby to było możliwe, zaprzedałbym duszę Diabłu, by zostać wampirem a potem przemieniłbym Ciebie i spędziłbym z Tobą wieczność. To by była wystarczająca nagroda za to, ile muszę przeżyć bez Ciebie. Nie wiem, jak to przetrwam. Gdybym chociaż mógł Cię widywać, byłoby mi łatwiej, a tak zostają mi tylko nasze zdjęcia i filmy, nagrania tras koncertowych i szukanie Ciebie w każdym kącie naszego domu, naszego azylu. Przepraszam, ale jeszcze nie zacząłem szukać nowego, muszę się najpierw pozbierać i wtedy zacznę szukać dla nas nowego miejsca na Ziemi, w którym nikt nie będzie nam groził, Tom. Wiesz... wziąłem trochę Twoich rzeczy do siebie do pokoju, mam nadzieję, że się nie gniewasz. Śpię w Twojej koszulce i chodzę w Twojej bluzie po domu.
Proszę, uważaj na siebie. Śpij i jedz. Wiem, że to przetrwasz, że my to przetrwamy. Wierzę w nas, w naszą wieczność. Musimy tylko jeszcze trochę poczekać, Tom. Jeszcze tylko trochę i nic już nas nie rozdzieli...
Kocham Cię, Tom. Najbardziej na świecie.
Love, 
Bill

No tak, mój bliźniak uwielbia wstawiać angielskie "love" na końcu listów. Uśmiechnąłem się i przycisnąłem na moment kartkę do piersi, a potem sięgnąłem po kopertę. Było tam twoje zdjęcie z naszych 16 urodzin. Wyglądałeś jak milion dolarów a twój uśmiech warty był dwa razy tyle. To wtedy powiedzieliśmy zespołowi o naszym związku a oni dobrze to przyjęli. W głębi duszy chyba zawsze coś podejrzewali. Schowałem list i zdjęcie do kalendarza pod poduszką i położyłem się na pryczy, wpatrując się w sufit.

Kocham cię, Bill.

Po około godzinie od przeczytania listu, otwarty został więzienny sklepik, więc postanowiłem podbiec zapytać, czy pieniądze na moje konto już wpłynęły. Poderwałem się więc czym prędzej i pobiegłem w odpowiednią stronę, pierwszy dopadając okienka. Mężczyzna za blatem uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłem. Był to siwowłosy staruszek, który nie chciał siedzieć bezużytecznie w domu.
-Przepraszam, czy są już pieniądze na moim koncie?
Zapytałem, wiedząc, że zaraz przyjdzie więcej osób i będą się denerwować, jeżeli będę stał przy okienku i nic nie kupował. Staruszek wyklikał moje nazwisko na komputerze i uśmiechnął się.
-Tak. Dokładnie dziesięć tysięcy euro. Ktoś o pana dba.
Rozdziawiłem usta na jego słowa. Dziesięć tysięcy?! Blacky, czyś ty postradał zmysły? Pokręciłem głową i roześmiałem się. Zgaduję, że sam nie byłbym lepszy, gdybyś to ty trafił do więzienia. Przetarłem twarz dłońmi i uśmiechnąłem się szeroko.
-Tak, mój bliźniak się martwi. No więc... na pewno notes, koperty, szczoteczka do zębów, bo ta więzienna mnie boli, blok rysunkowy, ołówki i długopisy i gumy do żucia.
Wyliczyłem, a mężczyzna wszystko notował na komputerze. Skinął głową i podał mi wszystko, o co prosiłem, po czym zaczął wypisywać ceny w notesie, mrucząc je pod nosem tak, żebym usłyszał.
-Notes za półtora euro, koperty za euro, szczoteczka za siedemdziesiąt cent, blok rysunkowy za euro dwadzieścia, zestaw ołówków za dwa euro, zestaw długopisów za dwa euro pięćdziesiąt cent i gumy do żucia za dwa euro. W sumie dziesięć euro i dziewięć cent.
Wywnioskował a ja podałem mu mój identyfikator. Na wyświetlaczu pojawiła się suma, którą miałem zapłacić. Identyfikator jest jednocześnie moją kartą płatniczą. Porwałem moje zakupy a za mną zaczęli się pojawiać kolejni klienci, więc poszedłem czym prędzej do mojej celi i pochowałem wszystko na miejsce. Usiadłem na podłodze przy łóżku z notesem i jednym z długopisów w ręce i chwilę myślałem, po czym zacząłem pisać.

Kochany Blacky, 
nie wiem, co mam Ci powiedzieć, jeśli mam być szczery. Oczywiście nie śpię i nie jadam. W celi mam jedną osobę - chłopak w naszym wieku, Andy. Jest moim kompanem, nie potępia nas za to, że się kochamy. On zostaje tu jeszcze pięć lat... Ale kupił mi kalendarz, żebym mógł odliczać dni do końca i wprowadza mnie we wszystko tutaj. Chyba nawet zyskałem poparcie kucharza - najbardziej wpływowej osoby tutaj, ale nie jestem jeszcze pewien. Tak swoją drogą...
CZYŚ TY ZWARIOWAŁ WPŁACAJĄC MI 10.000 EURO NA KONTO?! 
Ale spoko... ja wiem, że na Twoim miejscu zrobiłbym to samo.
Kupiłem kilka rzeczy, np. ten notes i długopisy...
Ech, Billy. Kocham Cię, wiesz? Nie przestaję o Tobie myśleć. Tęsknię...
Co do zdjęć... pamiętam chyba każdą sytuację, w której je robiliśmy. Te łóżkowe też. Jakoś dziś w nocy mi się przypomniał ten piękny dzień, gdy pierwszy raz robiliśmy zdjęcia w łóżku. Byłeś taki niepewny... Założę się, że gdybyśmy rozmawiali twarzą w twarz, wyparłbyś się wszystkiego a ja bym Ci dokładnie przypomniał to wydarzenie, więc zrobię to teraz.
Zjedliśmy przygotowaną przeze mnie kolację, pięć miesięcy po tym, jak pierwszy raz poszliśmy do łóżka. Obaj byliśmy nakręceni. Twoja opinająca, czarna koszula była tak rozpięta, że niemal widziałem Twoje sutki a czarne spodnie zachęcająco opinały się na Twoich pośladkach i uwypuklały penisa. Nie myśl, że nie pamiętam nic więcej. Miałeś rozpuszczone na ramiona włosy, które wyprostowałeś i delikatny makijaż, który podkreślał szczególnie Twoje piękne, dzikie oczy. Przeszliśmy do mojego pokoju i całowaliśmy się na łóżku. W pewnym momencie podszedłem do szuflady w komodzie i wyjąłem kamerę. Spytałeś, po co mi to, a ja uśmiechnąłem się diabelnie i z szafy wyciągnąłem statyw.
-A teraz podnieć mnie i spraw, bym szalał z pożądania.
 Powiedziałem, wciskając nagrywanie w urządzeniu. Zdziwiłeś się i momentalnie zalałeś rumieńcem. Spoglądałeś naprzemiennie na mnie i na kamerę.
-Tom...
Szepnąłeś przerażony a ja podszedłem do Ciebie i pocałowałem.
-To tylko dla nas, na przyszłość.
Zapewniłem, patrząc Ci w oczy. Niepewnie spojrzałeś znów na kamerę a potem na mnie, gdy stanąłem obok obiektywu. Sięgnąłeś dłonią do swojej koszulki i zacząłeś ją rozpinać, z wypiekami na twarzy. Klęknąłeś na łóżku, zdjąłeś ją i zacząłeś błądzić dłońmi po swoim ciele. Wyginałeś się w moją stronę i pieściłeś ciało dłońmi. W końcu jedną rękę zsunąłeś na swoje krocze i zacząłeś masturbować się przez spodnie. Twój oddech przyspieszył, z resztą mój też. Patrzyłeś na mnie spod wpół przymkniętych powiek aż w końcu rozpiąłeś pasek i zsunąłeś spodnie ze swoich pośladków. Okazało się, że nie miałeś majtek pod spodem. Twój penis już stał prawie na baczność a ja ledwo powstrzymywałem się, by nie zacząć się masturbować. Wyginałeś się i wciąż pieściłeś swoje ciało, dysząc cichutko.
-To... Tom...
Szeptałeś, zsuwając rękami po swoim ciele. Poderwałem się i szybko zrzuciłem ubrania, po czym rzuciłem na Ciebie. Usadowiłem się między Twoimi nogami i zaatakowałem usta. Twoje ręce objęły mnie ciasno za szyję i zacząłeś się o mnie ocierać, jęcząc mi w usta.
-Ach, Tom... Tom, błagam...
Prosiłeś, bym w Ciebie wszedł, bym już Cię posiadł. Zacząłem Cię rozciągać, ale strasznie się niecierpliwiłeś i przewaliłeś mnie pod siebie. Byliśmy przodem do kamery, więc wszystko jest ładnie nagrane. Usiadłeś na mnie i po chwili nabiłeś się na mojego penisa. Jęknęliśmy obaj a Ty zacząłeś się poruszać. Złapałem Cię za biodra i pomagałem Ci zaspokoić nas obu. Twój penis szybko stał na baczność, podniecony do granic możliwości i stał się mokry, z resztą mój też. Byłem w idealnej pozycji, by mój członek cały czas uderzał w Twoją prostatę. Przyciągnąłem Cię za szyję i zacząłem całować, aż w końcu oderwałeś się ode mnie, odrzuciłeś głowę w tył i doszedłeś obficie, brudząc nas obu i zaciskając się na mnie tak mocno, że w ćwierć sekundy wypełniłem Cię swoją spermą. Jednak to nie był koniec. Przeturlałem Cię na plecy i zacząłem od razu się w Tobie poruszać, pieszcząc ustami i dłońmi Twoje ciało - od głowy do brzucha. Obejmowałeś mnie mocno udami i pieściłeś mój kark i plecy, ledwo oddając pocałunki, bo z Twoich ust cały czas wyrywały się jęki i sapnięcia, a wśród nich moje imię. Kilka ostatnich ruchów i obaj doszliśmy, kończąc naszą zabawę na ten dzień.
Nie był to dokładnie taki filmik, jaki chcieliśmy zrobić, ale był pierwszy, a nas tylko bardziej podniecało to, że jesteśmy nagrywani - zupełnie, jakby ktoś nas obserwował.
Dobrze pamiętam ten dzień, Blacky.. szkoda, że nie mogłem zobaczyć Twoich reakcji na zdjęcia, gdzie się kochamy, na niektórych jest pokazany Twój lub mój wytrysk. Zawsze Cię to zawstydzało.
Ale wiesz, czego najbardziej żałuję? Że nie mogę Cię zobaczyć, dotknąć, przytulić, usłyszeć Twojego głosu. I że prędko tego nie zrobię. Przepraszam, Bill. Gdybym wtedy nie wyznał Ci, że Cię kocham, nie bylibyśmy w takiej sytuacji.
Kocham Cię,
Tom

Zakończyłem i złożyłem kartkę, po czym schowałem do koperty i gdy ją zakleiłem napisałem "BILL", dorysowując obok niewielkiego misia. Była to pierwsza rzecz, którą nauczyłem się dobrze rysować i bardzo spodobał Ci się, gdy Ci go pokazałem. Od tej pory często Ci go rysowałem. Lubiłeś go. Narysowałem go więc i tym razem. Odłożyłem list na bok i obiecałem sobie, że rano go wezmę na widzenie. Chłopaki mają przyjść o normalnej porze, więc będę czekać z listem w dłoniach. Położyłem się na pryczy i spojrzałem w sufit.

Będzie dobrze, Bill.

Komentarze

  1. O coś nowego. Super. Zapowiada się bardzo interesująco. Czekam na kolejny odcinek. I super, że taki dłuuuugo.
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka... Po raz pierwszy komentuję choć cztam dość długo...
    Nawet miło się to czyta aczkolwiek milej jest jak nie trzeba skakać między opowiadniami... Wiesz jedno... dwa... ale więcej boli...
    Bardzo ładnie i spójnie piszesz... Życzę weny i czekam na "Umieram w ciszy"

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Coś nowego. Ciekawy pomysł z tym wiezieniem. Czekam na kolejne odcinki! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam to z wypiekami na policzkach. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ;) Cudowna taka miłość.. Bezkresna i silna. Mam nadzieję, że im się wszystko dobrze ułoży i przeżyją tą rozłąkę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie przepuszczałam że mi się zacznie podobać opowiadania twins. Dzięki Tobie polubiłam je. Świetnie je piszesz są super 🙂 kochana.
    Wiola.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty