Papieros - rozdział 6-3



Całował mnie długo i namiętnie. Nie było w tym pocałunku ani trochę smutku. Raczej nadziei i szczęścia. Gdy odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa.

-To nie tak, że nie chcę, Mark. Ja jedynie chcę, żebyś był pewien, że tego właśnie chcesz. Że to jest twoja decyzja.

Powiedział, odgarniając mi lekko przydługie już włosy z twarzy i składając pocałunek na moim czole.

-Damian, gdy leżałem w szpitalu, coś zrozumiałem. Ludzkie życie jest niezwykle kruche. O mało tam nie zginąłem. A ja nie chcę się z tobą rozstawać. Nigdy. Chcę być z tobą na zawsze i po kres świata iść przez wieczność u twego boku.

Widziałem, jak jego miękki, przepełniony miłością wzrok patrzy na mnie a ciepły uśmiech, jakim mnie obdarzył, mógłby topić najgrubszy lód, jaki udałoby nam się znaleźć na całym świecie.

-Powiedz tylko, kiedy.

Odpowiedział, trzymając mnie jeszcze mocniej w ramionach, niż chwilę temu. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta. Po prostu musiałem mu to powiedzieć.

-Teraz.

Wiedziałem, że będzie bolało. Doskonale pamiętam to, co powiedział mi, gdy po raz pierwszy o tym rozmawialiśmy. Wziął mnie na ręce i zabrał mnie do sypialni, gdzie położył mnie na miękkim, ogromnym materacu i odszedł kawałek dalej, po chwili wracając do mnie z pięknie zdobionym nożem, którego ostrze lśniło we wpadającym przez okno Słońcu. Usiadł na skraju łóżka i spojrzał na mnie, jak na najcenniejszy skarb, jaki posiada.

-Ostatnia szansa, aby się wycofać.

Mimo że wiedziałem, że mówi to żartobliwie, i tak prychnąłem i podniosłem się do siadu, by po chwili usadowić się między jego nogami i oprzeć o jego klatkę piersiową i móc wygodniej przez to przejść.

-Nie wycofam się.

Zapewniłem. Po chwili ostrze błysnęło i w sekundę przecięło jego nadgarstek, po którym zaczęły od razu płynąć stróżki ciemnej krwi. Przysunąłem swoje usta do jego skóry i po chwili czułem już na języku słodki i lekko metaliczny smak jego krwi. Wolną ręką obejmował mnie w pasie i gładził po brzuchu, podczas gdy ja spijałem jego krew z powstałej rany. Dopiero po jakimś czasie zacząłem czuć, jak szumi mi w głowie i jak krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach, aż w końcu obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać a oddech stał się ciężki. Czując się niezwykle słabo odsunąłem się od jego ręki i oparłem o jego plecy, nie mogąc już dłużej utrzymać swojego ciała w pionie. Jego ciepłe dłonie objęły mnie i zaczęły głaskać moje ciało, co było ukojeniem.

-Kocham cię.

Usłyszałem jego szept, ale nim zdążyłem odpowiedzieć, zalała mnie fala ognia, pochłaniając mnie całego i straciłem przytomność.

Komentarze

Popularne posty