Od początku - rozdział 8

Hejo~!
Jak tam? Długo zajęło mi pisanie nowego rozdziału?
Od razu mówię, że on miał być taki spokojny, może jest troszkę nudny... ale obiecuję że następny będzie lepszy, nie chciałam, żeby akcja zbyt szybko się rozkręciła, bo wszystko by się za szybko potoczyło. :)
Rozumiecie, ne~?
No, to już nie ględzę, zapraszam do czytania i do komentowania~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po szybkim prysznicu i ogarnięciu pokoju swojego i Heiwajimy, czarnowłosy chłopak usiadł na ganku i popijając sok jabłkowy obserwował ze spokojem zamieszanie panujące na terenie ośrodka, czekając jednocześnie na resztę lokatorów ich domki numer 12. Promienie popołudniowego słońca muskały co jakiś czas jego bladą skórę, wywołując mrowienie w tamtych miejscach. Może się uda i pierwszy raz w życiu będzie cieplejszy? Chłodnymi palcami poprawił sobie grzywkę opadającą na oczy i spojrzał na kłócące się dziewczyny. Wylądowały w jednym domku z klasowym wyrzutkiem i teraz nie mogą dojść do porozumienia, kto będzie z nią w pokoju.
Dziewczyna wykluczona spoza klasy ma 160 cm wzrostu, proste blond włosy sięgające do pasa, delikatne rysy i spokojne, błękitne oczy. Rodzice nie raz nie pozwalali dzieciom zadawać się z nią. Nie dla tego, że ma jakąś wadę, co to to nie. Po prostu jest pół Japonką, o czym świadczy jej budowa i skośne oczy, a w połowie Niemką. Ludzie nie zawsze akceptują takie mieszanki krwi, przynajmniej u nas. Niby nic złego, a jednak tyle komplikacji.
Biedna dziewczyna stała obok koleżanek, przysłuchując się ich kłótni i skubiąc ze zdenerwowania rękaw białej bluzeczki, która miała na sobie. Przez to, że nikt nigdy w klasie się z nią nie liczył, zrobiła się bardzo cicha i nieśmiała. 
A gdyby tak wyciągnąć z niej tą prawdziwą Marie? Tą, która będzie krzyczeć gdy coś jej się nie podoba i śmiać się, gdy będzie z czego? Przemknęło brunetowi przez myśl. Rozmyślania przerwał mu wielki cień, odcinający go od przyjemnie łaskoczących promieni. Spojrzał na postać stojącą obok  i natrafił na wyrzeźbiony delikatnie brzuch na wysokości jego oczu. Spojrzał w górę, sunąc wzrokiem po kształtnej i umięśnionej klatce piersiowej, by zatrzymać się na twarzy o ostrych rysach, ze wzrokiem wybitnym w jakiś odległy punkt i zaciśniętymi lekko ustami. Złote włosy zakryte były przez biały ręcznik, od którego Orihara czuł jeszcze zapach proszku do prania. Jednak dużo intensywniej uderzał w jego nozdrza zapach wody kolońskiej blondyna. Z wrażenia na chwilę się zapatrzył i zapomniał o Tym, co robi. Szybko jednak się opamiętał, i jakby nigdy nic pociągnął długi, spokojny łyk soku.
-Biedna ta Maria, nie? Aż mi jej żal. - rozpoczął złotooki, głosem zmienionym lekko od skrywanego smutku. Nie lubił przemocy ani tej fizycznej, ani psychicznej, a w tym wypadku przemoc psychiczna stosowana była zapewne od dawna. Westchnął cicho i usiadł na krześle obok przyjaciela. Nie poczuł, nawet prześlizgującego się po nim wzorku Izayi, który nie mógł oderwać oczu od seksownego ciała potworka.
-Taa... można by jej jakoś pomóc. Ale ludzie nie zawsze lubią mieszkańców. Nasi wynieśli to z domów. W sumie my też powinniśmy, ne? - zapytał z nutką żalu, dalej uważnie obserwując kłótnię. Musiał się na tym skupić, bo jego wzrok co chwile uciekał do obnażonej klatki piersiowej znajdującej się po drugiej stronie stolika.
-W sumie to moi nie mają nic przeciwko. - Heiwajima niedbale wzruszył ramionami i przeniósł wzrok na drobniejsza postać obok - A Twoi?
Izaya słysząc to pytanie, cicho się zaśmiał, nim odpowiedział.
-Moi? Ja i tak ich nie słucham. Uważam że to głupota. - odparł i znów spojrzał na kłócące się dziewczyny. Właśnie biegli do nich nauczyciele, gdyż zaczęły się szarpać. Siedzieli przez chwilę w ciszy, wsłuchując się w odgłosy niesione przez wiatr. Dziewczyny łatwo udało się rozdzielić i doszły do porozumienia dzięki ostatecznej decyzji profesora Kaname. Mężczyzna, odchodząc, rzucił zezłoszczone spojrzenie brunetowi.
-Jesteś pewny że nic mu nie zrobiłeś? - niski głos po raz kolejny zwrócił uwagę Izayi na swojego właściciela.
-Jestem pewien. Byłem grzeczny. Względnie. - stwierdził marszcząc lekko brwi. Czego on mógł od niego chcieć?
Nauczyciel, 43 lata, krążyły plotki że miał romans z jedną z uczennic. Jednak nikt nigdy tego nie zgłosił, a uczennica sama zginęła w kilka dni po zakończeniu tego tajnego związku. Jedna z wersji mówi, że była tak zakochana w Kaname, że nie mogła bez niego żyć, więc postanowiła nie żyć w cale i popełniła samobójstwo. Według drugiej wersji, jej ojciec dowiedział się o wszystkim i w złości ją zabił. Według trzeciej był to nieszczęśliwy wypadek, dziewczyna zginęła 10 lat temu przez przebicie tętnicy szyjnej. Podobno krew była wszędzie.
Jednak co wspólnego ma Orihara z jakąś uczennicą sprzed 10 lat? Nie wiedział. Nie miał przecież siostry ani kuzynki, która mieszkałaby na tyle blisko, by uczęszczać do Akademii Raijin. Westchnął zrezygnowany i oparł głowę na dłoni.  Nic na to teraz najwyraźniej nie poradzi. Zorientował się, że jego butelka z sokiem zniknęła. Znalazł ją przytkniętą do warg blondyna. Wstał bez marudzenia i poszedł do pokoju po nową. Przechodząc korytarzem usłyszał nawet część kłótni Shinry i Kadoty.
-Nie wiem, jak Ty możesz?! I Ty myślisz, że jako lekarz Ci pozwolę?!
-Pragnę zauważyć że nie jesteś lekarzem!
Ah, tak... nie ma to jak dobrze zacząć wycieczkę. Z uśmiechem wymalowanym na ustach wyszedł z powrotem na ganek i otworzył sobie sok. Nie zdążył upić nawet łyka,gdy podbiegła do nich Marie.
-Pan Kaname karze wszystkim przyjść za pięć minut na stołówkę. - wyrzuciła z siebie i już jej nie było. Pobiegła dalej. Z westchnieniem odłożył butelkę na stolik i oparł się o ścianę domu.
-Idź ubierz koszulkę. - zauważył brunet ze śmiechem. W tym momencie z domu wyszli Kishitani i Kadota. Niby uśmiechnięci, a jednak dało się wyczuć to napięcie między nimi. Blondyn minął się z nimi w drzwiach i po chwili wyszedł ubrany w opinającą go koszulkę. Taaa... nawet, jak nie był świadomy tego, co robi, to jest cholernie seksowny. Z takim wyglądem wiele dziewczyn się w nim podkochuje, każdy o tym wiedział. Bały się jednak jego siły i wybuchowości, więc mało, która decydowała się wyznać mu zauroczenie. Te, które się na to decydowały, zawsze zostawały odrzucone.
Niechętnie i powoli, czwórka chłopców wlokła się na stołówkę, gdzie odbywał się apel.
-Więc, plan jest taki. Dzisiaj macie resztę dnia wolnego, jak chcecie to możecie iść do sklepu, ale musicie nam to zgłosić. Jutro rano będzie kolejny apel, więc wtedy wam powiem, co robimy. Jakieś pytania? - głos Kaname rozbrzmiewał ponad szeptami uczniów. Wszyscy zgodnie zawołali "Tak" i chcieli się już zbierać, jednak nauczyciel ich zatrzymał. - Stać! Jeszcze kilka rzeczy. Po pierwsze, po zmroku nie można wychodzić poza teren ośrodka. Jeśli gdzieś chcecie iść, macie nam to bezwzględnie zgłosić. Od 22 do 6 panuje cisza nocna. Pobudka również jest o 6, śniadanie o 7, a zbiórka na wycieczki o 8. Wszystko jasne?! - zapytał jeszcze, podnosząc głos by uciszyć uczniów szczekających w kącie.
-Taaaak! - wszyscy znów zgodnie krzyknęli.
-W takim razie możecie iść. - oznajmiła jedna z nauczycielek i sama jako pierwsza wyszła z pomieszczenia, a wraz za nią wszyscy uczniowie. Na terenie ośrodka wreszcie zapanował spokój. Delikatny wiatr niósł śmiech dziewcząt i krzyki chłopców, którzy od czasu do czasu kłócili się o jakieś błahostki. Wszechogarniający, błogi spokój. Taki też trwał do ciszy nocnej. Jednak w powietrzu dało się wyczuć napięcie i niepokój, który przyniesie następny dzień, albo nawet jeszcze ta noc. Czterej przyjaciele z domku numer 12 kładli się spać z uśmiechem, jednak czując nadchodzące zmiany. Tylko czy będą one pozytywne? Tego się obawiali, zasypiając z niepokojem wymalowanym na twarzy.

Komentarze

Popularne posty