Trust me - rozdział 23

4 kom.
________________________________________________________________________________

Nie mogłem powrócić do rzeczywistości. Wiedziałem, że przytrzymujesz mi głowę, że podajesz mi wodę i robisz okład na czole, że podajesz leki, ale wszystko było jakby za mną. Jakbym mógł tylko patrzeć moimi oczami, ale nie mogłem się ruszyć ani odezwać. Mój oddech był płytki i ciężki, a przed oczami, które mimowolnie same mi się zamykały, widziałem tylko twoje zmartwione spojrzenie. Mówiłeś do mnie, nie wymagając odpowiedzi. Gładziłeś po głowie i przytulałeś, a ja nie mogłem w żaden sposób zareagować.

-Tom...- wyszeptałem w końcu. Siedziałeś obok i trzymałeś mnie za dłoń, pogrążony w swoich myślach. Wyrwany z zamyślenia spojrzałeś na mnie i od razu pochyliłeś się z delikatnym uśmiechem.

-Spokojnie, Billy. Nic nie mów. Leki niedługo zaczną działać, poczujesz się lepiej. - obiecałeś i ścisnąłeś mocniej moją dłoń. Patrzyłem na ciebie błagalnie. Czułem się fatalnie, pragnąłem tylko się do ciebie przytulić i zniknąć w twoich ramionach, zatopić się w tym wspaniałym uczuciu, które ogarnia mnie za każdym razem, gdy tylko czuję twoje ciepło na mojej skórze.

-Nie odchodź. - poprosiłem cicho, słabo. Widziałem, jak w twoich oczach zabłyszczały łzy. Skoro aż płaczesz, nie jest ze mną dobrze. Ile mam stopni gorączki?

-Nigdzie się nie wybieram. Kocham cię. - szepnąłeś i pocałowałeś wierzch mojej dłoni. Byłem bezwładny jak marionetka. Podałeś mi jeszcze wody i zmieniłeś okład na czole. Ile dni minęło, odkąd mama była tu ze swoim chłopakiem? To było wczoraj? Dawniej? Nagle rozdzwonił się twój telefon, jednak widząc mój wzrok nie odszedłeś.

-Tak? - zapytałeś. Słuchałeś przez chwilę czyjegoś głosu. -Przepraszam... Bill jest bardzo chory, zajmuję się nim i nawet nie zerknąłem. - wyjaśniłeś. Znów chwila ciszy. Chciałem wywnioskować z twoich słów, o czym mowa, ale od samej próby odgrzebywania jakiś faktów w pamięci zaczęło kręcić mi się w głowie. -Ma gorączkę... prawie 40 stopni... - głos ci się załamał, gdy to mówiłeś. Widziałem, jak po twoich policzkach zaczęły spływać łzy, pomimo, że odwróciłeś twarz, chcąc to przede mną ukryć. -Miał już tak kiedyś... boję się, że znów trafi do szpitala, że umrze. - mówiłeś nieswoim głosem. Łzy i strach nie pozwalały ci mówić. -Nie mów, proszę, mamie... Zaczęły się już majaki... Podałem mu leki, ale jeśli szybko nie spadnie, będę musiał wezwać karetkę. - powiedziałeś, po czym po prostu upadłeś na kolana, osuwając się z krzesła. Słyszałem, jak próbujesz złapać oddech, ale ci to nie wychodzi. Ocierałeś łzy ręką, jednocześnie musiałeś puścić moją dłoń, ale mnie już prawie tu nie było, od nasilających się zawrotów głowy. -Dzięki... - odparłeś a po chwili rozłączyłeś się i komórka wylądowała na ziemi.

-Błagam, Bill... błagam... - szeptałeś, rękawem bluzy ocierając łzy. Odpływałem, wiedziałem o tym, ale mimo wszystko utrzymywałem się gdzieś pomiędzy. Sięgnąłeś po termometr i zacząłeś mierzyć mi gorączkę. Widziałem twój błagalny wzrok. Szeptałeś słowa, których nie mogłem usłyszeć. -38.6 stopni... spadła. - spojrzałeś na mnie a w twoim spojrzeniu pojawiła się ulga. Pierwszy raz od dłuższego czasu zaczerpnąłeś normalny oddech. -Spadła o cały stopień... jest lepiej. - uśmiechnąłeś się i otarłeś łzy. Spojrzałeś na zegar i podniosłeś się z klęczek. -To już czas na leki. - szepnąłeś i nachyliłeś się, całując mnie w czoło. -Walcz. Dla siebie. Dla mnie. Dla nas. Proszę. - powiedziałeś, po czym wyszedłeś wziąć leki z kuchni.
Będę walczył, Tom. Dla ciebie. Dla nas.

Komentarze

  1. Jest super, ale czekam na ludzką maszynę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś się dzieję droga autorko???
    Widaje mi sie, iz z rozdzialu na rozdzial jest coraz krócej:-(
    Ale za to sposob pisania o wiele sie poprawil!:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ladny opis uczuć. Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekkie opowiadanie, zakończone będzie dobre na nudne wieczory bądź nieprzespane noce XD
    #pandowa

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty