Nowe życie - rozdział 1
TOM
Cholera! Siedzę przy tym idiocie, który nieprzytomny leży na swoim łóżku od kilku godzin. Mam szczęście, że moja mama jest lekarzem i zawsze ma w domu rozmaite leki. Inaczej już by zmarł. Kurwa, co on sobie myśli?
-Bill, ty idioto.
-To chyba najmilsze co usłyszałem w przeciągu ostatniego tygodnia.
Usłyszałem słaby głos. Poderwałem głowę i spojrzałem na jego szarą, wychudłą twarz. Patrzył na mnie zmęczonymi oczyma. On żyje! Czemu czuję taką ulgę?
-Mogłeś powiedzieć, że masz uczulenie na orzechy. Dlaczego to zrobiłeś?
Chciałem zrozumieć, ale po co? Dlaczego? Przecież nie jest nikim wyjątkowym. Spojrzał na sufit i chwilę milczał. Nie ponaglałem go, ale zacząłem się niecierpliwić.
-Po co ci tu jestem?
Zapytał cicho, a ja spojrzałem na niego jak na idiotę. Pokręcił głową.
-Nie odpowiadaj, dobrze wiem, po co. Żebym był twoją zabawką.
Zamknąłem usta, które otwarłem chwilę wcześniej, by odpowiedzieć. To by się zgadzało. Uśmiechnął się gorzko.
-Zawsze tak było. Nie chcę znowu być zabawką.
Westchnął, a mnie zamurowało. O czym on mówi?
-Jak to?
Większość ludzi idzie tam, żeby móc dostać pieniądze za seks. Co z nim?
-Nieważne. Mogłeś pozwolić mi umrzeć albo zaruchać mnie na śmierć wczoraj.
Stwierdził i zamknął oczy. Jego oddech był płytki, ale równomierny. Przyglądałem mu się.
-Opowiedz mi. To rozkaz.
Spojrzał na mnie zgaszonymi, orzechowymi oczami. Walczył ze sobą. Westchnął w końcu.
-Moja mama zmarła jak miałem pięć lat. Wtedy tata zaczął pić, a co za tym idzie, bić mnie. Rówieśnicy też, więc nie miałem chwili wytchnienia. W domu brakuje jedzenia i od dawna nic nie jem. A wczoraj tata mnie sprzedał. Skończyły mu się pieniądze na wódkę.
Po bladych policzkach popłynęły łzy. Ścisnął mi się żołądek na ten widok. Zapragnąłem go przytulić, co bardzo mnie zdziwiło, ale nie zrobiłem tego. Zacisnąłem dłonie w pięści a czarnowłosy skulił się na łóżku, wtulając się w pościel. W jakimś dziwnym odruchu, nim zdążyłem pomyśleć, dotknąłem jego włosów i zacząłem przeczesywać je palcami. Zadrżał na ten gest, najwyraźniej w przeszłości dużo razy zapowiadał coś złego. Pewnie pobicie. Płakał rzewnie, starał się stłumić szloch dłonią, którą odciągnąłem od niego i zmusiłem, by spojrzał mi w oczy. Był zaskoczony i przerażony.
-Spokojnie. Już jest dobrze.
Zapewniałem go, ale uzyskałem efekt odwrotny od zamierzonego. Wyrwał się ode mnie i niemal spadł na ziemię po drugiej stronie łóżka.
-Jak?! Jak możesz mówić, że jest dobrze, skoro znów jestem tylko pieprzonym popychadłem?!
Krzyczał, patrząc mi w oczy przez tę chwilę. Zaraz po tym zatkał usta dłonią i spuścił wzrok. Przez chwilę milczał.
-Przepraszam, panie. Nie powinienem krzyczeć.
Słaby głos dotarł do moich uszu. Formułka brzmiała na wyuczoną. Jak...?
-Miałeś już jakiegoś pana?
Zapytałem spokojnie, ale nie odważył się znów spojrzeć mi w twarz. Pokręcił powoli głową.
-Nie w tym sensie. Ojciec kazał mi się tak do siebie zwracać. Ale do wczoraj byłem prawiczkiem.
Odparł, wciąż cicho, ale już spokojniejszy. Skinąłem głową i zamyśliłem się.
-Dam ci nowe życie.
Gdy to powiedziałem, spojrzał mi w twarz a jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Kontynuowałem.
-Nie będziesz moją zabawką ani ja twoim panem. Mów mi po imieniu. Staraj się być sobą. Będziesz mieć wszystko i nie będę cię do niczego zmuszać. Wyjątkiem jest to, że nie możesz opuszczać domu beze mnie. Nauczę cię żyć normalnie. Dobrze?
Zapytałem, chociaż nie chciałem słyszeć sprzeciwu. Pokiwał delikatnie głową ale wciąż na mnie patrzył.
-Mogę... mogę cię o coś prosić?
Spytał niepewnie, jakby jeszcze nie wierzył w to, co chcę mu dać. Uśmiechnąłem się ciepło i skinąłem. Przez chwilę się wahał, ale w końcu spytał.
-Mógłbym dostać coś do jedzenia?
Znów skinąłem i zabrałem go na dół. Szedł niezwykle powoli, pewnie od niejedzenia i od tego, że niemal otarł się o śmierć, nie mógł poruszać się szybciej. Staram się być cierpliwy, w jakiś pokręcony sposób chcę dla niego jak najlepiej. Dla innych też chciałem. Dlatego raniłem ich, żeby więcej nie wracali w takie miejsca, jak tamten burdel. Dlatego pieprzyłem ich, zużywając za jednym zamachem większość prezerwatyw z jednego opakowania... chwila! Cholera! Wczoraj nie użyłem prezerwatywy w seksie z nim! Ale... skoro ja go rozdziewiczyłem, to niemożliwym jest, by był chory na coś. Przyglądałem mu się, jak pałaszuje przygotowane przeze mnie kanapki z dżemem. Nie chciał nic więcej. Gdy postawiłem przed nim talerz i kubek herbaty, ucieszył się jak dziecko. Aż się spytał, czy to wszystko dla niego. Uroczy... Tom, ogarnij się. Nie nazywasz nikogo uroczym!
-Smakowało?
Spytałem, gdy skończył i odstawił pusty kubek. Pokiwał głową , przełykając jeszcze ostatnie łyki napoju. Spojrzał na mnie i przez chwilę patrzył mi w oczy. Potem skinął głową. Domyślam się, że nieźle go gnębili, skoro jego pewność siebie jest zerowa. Sprzątnąłem ze stołu i gdy znów odwróciłem się do niego, wciąż siedział ze wzrokiem utkwionym w blat. Podszedłem do niego i spojrzałem z uśmiechem na ustach, a on naciągnął bardziej rękawy na dłonie. To mi dało do myślenia. Wczoraj coś mnie zaniepokoiło na jego przedramionach, ale nie pamiętam, co. Ująłem jego dłonie w swoje i podwinąłem mu rękawy. Zauważyłem, jak jego spanikowany wzrok pada to na moje dłonie, to na moją twarz. Na lewym przedramieniu zauważyłem nacięcia. Jedne płytkie, inne głębokie. Spojrzałem mu w twarz. Blady strach oblał jego oblicze.
-Tom...
Szepnął drżącym głosem. Wróciłem wzrokiem na jego przedramię. Zdjąłem bransoletkę i schowałem do kieszeni. Pogładziłem jego skórę.
-Nie masz więcej powodu by to robić.
Stwierdziłem, na co skinął głową.
-Chcę kiedyś zrobić na tym tatuaż, żeby zakryć blizny. Freiheit89.
Uśmiechnąłem się i naciągnąłem mu rękawy na nadgarstki.
-Jeśli chcesz, możemy jutro pójść do salonu tatuażu.
Zaproponowałem, a jego orzechowe oczy aż się zaświeciły. Patrzył na mnie jak na kosmitę.
-Na prawdę?
Spytał cicho, jakby nie mógł w to uwierzyć. Skinąłem głową.
-Chcesz zrobić coś jeszcze? Będąc na mieście możemy przy okazji załatwić wszystko.
Po pierwszej, początkowej radości, jego uśmiech przygasł, a moje brwi zmarszczyły się.
-Ale ja... ja nie mam pieniędzy...
Stwierdził, na co aż się roześmiałem. Spojrzał na mnie jak na wariata.
-O to się nie martw.
Poprosiłem. Widać walczył ze sobą, ale skinął głową.
-No, to powiedz, co jeszcze chcesz zrobić ze swoim ciałem?
Spuścił wzrok a ja usiadłem na krześle obok i chwilę czekałem.
-Chciałem przekłuć sobie język i zakryć blizny na biodrze.
Uniosłem brew w górę. Spuścił lekko spodnie i podniósł koszulkę, ukazując srebrne blizny w kształcie gwiazdy.
-Jak byłem młodszy, chciałem zostać kimś wielkim. Chciałem śpiewać. Moi prześladowcy postanowili mi pomóc zostać "gwiazdą".
Wyjaśnił i przetarł oczy. Spojrzał na mnie.
-Tom?
-Hmm?
-Mogę dziś...
-Tak?
-Spać z tobą? Ja, przepraszam, ale boj...
-Jasne.
Urwał zaskoczony moją odpowiedzią. Ej, no co? Czarny jest całkiem fajny a ja wydobędę jego prawdziwe "ja" na światło dzienne.
BILL
Byłem zaskoczony, że Tom zgodził się spać ze mną, ale jednocześnie bardzo szczęśliwy. Nie czułem się pewnie w tym domu a jemu w jakiś sposób zaufałem, mimo, że przecież niemal był jednym z moich oprawców.
Rano obudziłem się, gdy jego już nie było w łóżku. Nie mogłem uwierzyć, że dał mi drugie życie. Drugą szansę. To najwspanialsza rzecz... a on się o mnie troszczy, chociaż w cale nie musi! Ale... co jak się rozmyślił przez noc? Chyba lepiej być ostrożnym...
Przeciągnąłem się i wstałem powoli, a na krześle zauważyłem ubrania. Dla mnie. Wziąłem je do łazienki i ogarnąłem się tak szybko jak mogłem. Gdy zszedłem na dół, w kuchni czekał na mnie Dredziarz przy stole, na którym stał talerz naleśników i sok pomarańczowy. Uśmiechnął się do mnie, gdy wszedłem do pomieszczenia. Odwzajemniłem niepewnie gest.
-Hej. Jak się spało?
Zapytał a ja skinąłem głową i zasiadłem przy stole.
-Dobrze, dzięki.
-Jedz.
Kazał, podsuwając mi pod nos talerz. Spojrzałem na niego, milcząc.
-Jadłem już.
Zrozumiał aluzję i uśmiechnął ciepło. W jakiś sposób jego uśmiech sprawiał, że czułem ciepło na sercu. Nikt się do mnie nie uśmiechał od śmierci mamy. Wszyscy raczej zawsze śmiali się ze mnie. Zjadłem kilka naleśników i odsunąłem od siebie talerz. Wypiłem duszkiem sok i zauważyłem utkwiony we mnie wzrok Dredziarza. Wstał i wyciągnął do mnie rękę a ja chwyciłem jego dłoń i po chwili byliśmy w samochodzie. Nie znam się zbytnio na autach, ale to chyba było BMW. Kilkanaście minut później byliśmy w salonie tatuażu.
-Masz projekt?
Spytał mnie mężczyzna z salonu a ja skinąłem głową. Narysowałem na podanej mi kartce projekt. Mężczyzna chwilę nad nim popracował i podrasowany podał mi. Spodobało mi się. Aż mi się oczy zaświeciły. Widząc to, Tom zaprowadził mnie do fotela i usiadł obok mnie, ściskając moją dłoń. Tatuażysta nakleił projekt na skórę i zaczął pracę. Bolało trochę, ale nie było tak źle. Chwilami jednak bolało jak cholera i ściskałem dłoń Dredziarza, a on gładził kciukiem wierzch mojej dłoni. Po skończonej pracy zabrał się za biodro, a gdy mnie przygotowywał, jego kolega przekłuł mi język. Tom cały czas był przy mnie. To było kochane...
Zerknąłem na niego, gdy już mogłem mówić, a tatuażysta pracował nad gwiazdką. Uśmiechał się do mnie.
-I jak?
Przeczesał palcami moje włosy a ja uśmiechnąłem się delikatnie.
-Boli, ale da się znieść.
Stwierdziłem, po czym ujrzałem rozbawienie w jego oczach.
-Pana chłopak nie powinien jeść nic szczególnie kwaśnego przez jakiś tydzień, bo będzie cierpieć. I musi codziennie przemywać kolczyk i ranę, najlepiej wodą utlenioną. No, chyba, że nie chce pan się z nim całować.
Roześmiał się mężczyzna, który przekłuł mi język, a Tom skinął głową nie tracąc rezonu. Ja z kolei zamyśliłem się. Chłopak? Byłoby fajne. Gdyby nie przykre doświadczenia... Tom jest kochany i w ogóle... Nie, nie mogę. Nawet, jeśli bym go kochał, to on mnie nigdy. Ta myśl zasmuciła mnie i Dredziarz myślał, że to z bólu. Tylko że z innego bólu, niż przypuszczał...
Zdziwiło mnie to, ale co zrobić. W końcu z nas dwóch to ja jestem niedoświadczonym homoseksualistą z zaburzeniami psychicznymi i niestabilnymi uczuciami, który jest zachwycony pierwszą od prawie trzynastu lat osobą, która okazała mi troskę czy chociaż była dla mnie miła.
Gdy wstałem w końcu z fotela, w pierwszym odruchu przytuliłem się do niego, co chyba odrobinę go zaskoczyło, a ja szybko się od niego odsunąłem, po czym spuściłem wzrok. Matko, co ja wyprawiam! Dostałem odrobinę ciepła od drugiego człowieka i od razu domagam się więcej, a nawet na to nie zasługuje. Poczułem, jak silne ramię obejmuje mnie w pasie i wyprowadza z salonu, po czym prowadzi do samochodu. Bałem się spojrzeć mu w twarz. Jak zły jest?
-W porządku?
Zapytał spokojnie, gdy jechaliśmy do centrum handlowego. Skinąłem głową i niepewnie podniosłem wzrok na jego twarz. Nie był zły, wręcz przeciwnie, był uśmiechnięty i zatroskany jednocześnie. Uśmiechnąłem się niepewnie i zerknąłem za okno. Dawno nie byłem w tej okolicy. W ogóle... rzadko gdziekolwiek bywałem. Zwykle siedziałem w domu, zabarykadowany w moim pokoju i skulony w kącie ze łzami w oczach, opatrując świeże rany. Zadrżałem na to wspomnienie. Szczególnie, gdy wysiedliśmy, bo przy drzwiach zauważyłem osobę, której nie chciałem spotkać.
-Chodź tu, suko!
Usłyszałem pijany, nie do końca zrozumiały głos. Zwiesiłem głowę, zakrywając twarz włosami. Poczułem mocne szarpnięcie za ramię i zostałem odwrócony wprost w stronę ojca, który, pijany, najwyraźniej chciał odzyskać swoją własność, by znów mieć z niej korzyści. Na pewno mało nie dostał za mnie, nie wierzę, że już to przepił.
-Uciekłeś im? Jebany gej. Miałeś tam zostać! Za każdego, co cię wyrucha dostaję kasę! Niewdzięczny bękart!
Krzyczał, a ja czułem łzy w oczach. Zobaczyłem, że unosi rękę. Zacisnąłem dłonie w pięści i zamknąłem oczy, czekając na uderzenie, które nie nadeszło. Poczułem oplatające mnie w pasie, ciepłe ramiona, przyciągające mnie do lekko umięśnionego (wyczuwałem przez bluzkę) ciała. Schowany w ramionach Tom'a, czułem, jak zaczyna mi się kręcić w głowie.
-Dostałeś dość. Zostaw Bill'a w spokoju.
Usłyszałem spokojny, głęboki głos. Nie miałem odwagi otworzyć oczu, bałem się, że wtedy zwymiotuję, co mi się już zdarzało. Zadrżałem lekko, jest mi zimno, chociaż dzień jest ciepły. Przez moje niedożywienie mam ciągłe problemy ze zdrowiem i jest mi zimno nawet w upał, przez co moje ciało wiecznie pokrywa gęsia skórka.
-To jest moja dziwka! Utrzymywałem go 18 lat, niech zrobi coś pożytecznego. W końcu to przez tego idiotę moja żona nie żyje!
Gdy to usłyszałem, miałem dość. Wróciłem myślami do tamtego momentu. Do tamtego dnia. Nie mogłem oddychać. Łapałem chaotyczne hausty powietrza, próbując skulić się, ale trzymające mnie w pasie ręce nie pozwalały mi na to. Zasłoniłem uszy dłońmi. Nie chcę znów słyszeć tych krzyków. Nie mogę złapać powietrza, dusi mnie. Łzy płyną mi po policzkach, nie mogę się wyrwać. Mamo, nie idź tu... Nie idź! Zostaw mnie!
-Bill?
Czyiś głos docierał do mnie jakby zza mgły. Mamo, nie! Wróć do domu! Nie możesz zginąć... Czułem ciepły dotyk na policzku i byłem przyciśnięty do czegoś ciepłego. Płakałem i byłem tego świadom, ale nie byłem w stanie wrócić do rzeczywistości. Ktoś coś do mnie mówił, starałem się skupić na tym głosie. Nie rozumiałem słów, ale starałem się wrócić.
-Bill, słyszysz mnie? Już dobrze, Bill.
Spokojny, głęboki, miły, z nutą troski, męski. Skup się, Bill. Skup... nie możesz odpłynąć. Westchnąłem cicho i spróbowałem uspokoić oddech. Wtuliłem się w obejmujące mnie ciepłe ciało.
-Spokojnie...
Słyszałem głos. Czyj to głos? Chłopak... w dredach, prawda? Blond... ciemny blond. I kolczyk... w wardze. Tom...
-Tom...
Szepnąłem mimowolnie. Otworzyłem oczy i spojrzałem na chłopaka. Jestem przyciśnięty do jego klatki, siedzimy w aucie. Zerknąłem mu w twarz. Tylne siedzenie. Nie jechaliśmy nigdzie?
-W porządku?
Spytał, obejmując dłońmi moją twarz i ścierając mi z policzków łzy. Pokiwałem głową i odetchnąłem głęboko, próbując się ogarnąć.
-Przepraszam.
Pokręcił głową i przytulił mnie do siebie.
-Opowiesz, co się stało? Z twoją mamą.
Mój oddech drżał. Słabo mi... skinąłem głową.
-Ja... jak miałem pięć lat, to poszedłem z jakimś kolegą mamy... pamiętam, że często do nas przychodził. Mama bardzo go lubiła, czasem zabierał mnie gdzieś, na lody albo do parku. Wróciliśmy do jego domu z placu zabaw. Tam... zaczął mnie dusić. Płakałem. Mama wpadła do domu i zaczęła go ode mnie odciągać. On... chwycił nóż i...
Nie byłem w stanie skończyć. Objął mnie i przytulił mocno do siebie, a ja nie mogłem się uspokoić. Wpadłem w histerię. Dosłownie. Wczepiłem się w niego jak miś koala. Po dłuższej chwili przestałem w końcu płakać i mogłem już normalnie oddychać, odsunąłem się od niego i wytarłem twarz.
-Spokojnie, Billy. Już dobrze.
Szepnął i odgarnął mi włosy z czoła. Przez moment miałem małe odczucie... takie miłe, że on jednak mnie lubi. To było przyjemne uczucie. Spuściłem wzrok.
-Mogę się przespać?
Uśmiechnął się.
-Jasne. Dobrze ci to zrobi.
Przeczesał mi włosy palcami i zostawił samego z tyłu. Przesiadł się do przodu i po chwili byliśmy już w drodze.
-Tom?
-Hmm?
-Co zrobiłeś z moim tatą?
-Och, z nim? Nic. Chwilę porozmawiałem i zabrałem cię do auta.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za sprawianie kłopotów.
-Głupek. Nie sprawiasz mi kłopotów.
-Dzięki. Za wszystko.
Szepnąłem i ułożyłem się na siedzeniu, po czym odpłynąłem.
Nawet nie wiesz jak ja nie mogłam doczekać się tego rozdziału! Codziennie zaglądałam na bloga, by sprawdzić czy jest coś nowego i jest!!!
OdpowiedzUsuńStrasznie ciekawi mnie jak dalej potoczą się losy chłopaków. Czy Bill zacznie nowe życie razem z Tomem? I co będzie z jego ojcem? Bo mam takie wrażenie, że on się jeszcze pojawi i dużo namiesza w ich życiu...
Czekanie na nowy rozdział to naprawdę tortura :/
No cóż... To do następnego ;)
Pozdrawiam :*
A-ale... ja jestem masochistą a nie sadystą... j-jak mogę Cię torturować?
UsuńNo i znowu Tom bohaterem dla Billa, to wszystko co musi przechodzić jest straszne ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Trochę oklepana fabuła, często się zdarza.
OdpowiedzUsuńLecz cóż, mógłbym się teraz mylić, także... :-)
Kiedy nowy? :D
OdpowiedzUsuńWróciłam! Znowu... Mniej więcej wszystko w szkole ogarnęłam i na spokojnie już wróciłam. Przepraszam bardzo za tą przerwę ale tak samo jak ty potrzebowałam czasu na szkołę no i inne rzeczy przy okazji.
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona nowym opowiadaniem. Jak zawsze fabułą trafisz idealnie. Lubię takie klimaty. Tak bardzo współczuję Billowi jego doświadczeń. Ale mam nadzieję że Tom go ogarnie. No i będą szczęśliwi razem. No ale ojciec Billa im tego pewnie nie ułatwi.
No jeszcze tylko trochę muszę wytrzymać do następnych odcinków ale wytrzymam. Dam radę. Bo wiem że potrzebujesz trochę czasu i całkowicie cię rozumiem. Życzę Ci żebyś wszystkie egzaminy zdała i żeby wszystko się ułożyło. No i dużo weny oczywiście. Mam nadzieję że zobaczysz ten komentarz. Napisałam tutaj bo chciałam trochę podzielić się moimi myślami na temat tego opowiadania.
Tak więc pozdrawiam i całuję cię kochana!