Rozdzieleni - 2
Ile to już minęło, od kiedy mi cię odebrano, Tom? Od kiedy odebrano mi moje wszelkie szczęście? Dzień? Miesiąc? Dwa? Tak naprawdę trzy. Trzy długie miesiące, podczas których nie mogłem cię zobaczyć, mimo, że tak bardzo tego pragnąłem. jakby tego było mało, nasza matka, ta suka, wciąż mnie dręczy. Jestem dosłownie o krok od pozwania jej o nękanie, przysięgam, że jeszcze trochę i coś jej zrobię, i nawet nie poczuję cienia skruchy przy tym. Z warknięciem kopnąłem mały, metalowy kosz na śmieci, stojący przy tylnym wyjściu z klubu, gdzie stałem od dłuższego czasu i próbowałem zebrać emocje.
-Hej, co ci zrobił ten biedny kosz?
Usłyszałem za sobą czyiś męski głos. Odwróciłem się i zobaczyłem mężczyznę, koło trzydziestki, o kwadratowej szczęce, ciemnych oczach oraz czarnych włosach. Westchnąłem cicho i powoli starałem się opanować ogarniający mnie gniew oraz frustrację. Gdy w końcu mi się to udało, spojrzałem na nieznajomego, który wciąż czekał na moją odpowiedź. Serio? Chce mu się marnować czas na takie rzeczy? Jestem pewien, że ma ciekawsze zajęcia.
-Nic.
Odwarknąłem i już zamierzałem odejść, gdy silny uścisk dłoni na ramieniu przytrzymał mnie w miejscu. Odwróciłem się w stronę bladego mężczyzny. Był tak blady, jak ja, a nawet odrobinę bielszy, co troszkę mnie zdziwiło. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto byłby bledszy ode mnie, więc tym bardziej nie sądziłem, że spotkam kogoś takiego w jednym z zaułków.
-Powiedz, co cię trapi.
Poprosił. Chciałem powiedzieć, chciałem się wygadać. Ciążyło mi to na sercu a chłopakom już uszy
więdną od słuchania moich wywodów. Spuściłem głowę i spojrzałem na moje trampki.
-Po prostu odebrano mi coś, co kocham.
Powiedziałem, decydując się jednak na milczenie. Po chwili, gdy wciąż czułem palce zaciskające się na moim ramieniu, spojrzałem pytająco na mężczyznę.
-Chodź, nie będziemy rozmawiać tutaj.
Powiedział i zaczął ciągnąć mnie w tylko sobie znanym kierunku, a ja, kierowany jakimś dziwnym impulsem, pozwoliłem mu się prowadzić. Byłem zaintrygowany tym mężczyzną. Nic konkretnego nie zrobił, ale na prawdę mnie fascynował. Emanował czymś... dziwnym. Nieznaną mi energią, która sprawiała, że mu ufałem. Po chwili weszliśmy do jakiejś kawiarenki, co mnie zdziwiło, bo nie znam żadnej kawiarni otwartej o drugiej nad ranem, jednak nic nie powiedziałem. Zasiedliśmy w kącie przy jednym ze stolików i zamówiliśmy coś do picia - ja zwykłą wodę niegazowaną a on jakiś drink, którego nazwa bardzo szybko wyleciała mi z głowy. Spojrzał mi w oczy i ujął moje dłonie w swoje.
-Opowiedz. Co się stało?
Zapytał. Zawahałem się, ale szczerość, z jaką ze mną patrzył, sprawiła, że zacząłem mówić.
-Ja... zakochałem się w moim bliźniaku. Jak się okazało, on we mnie też. Całe życie byliśmy izolowani od innych ludzi i wszyscy pchali nas do siebie, dlatego bardzo się do siebie zbliżyliśmy i doszło do tego, ze zostaliśmy parą. Byliśmy razem szczęśliwi jak nigdy, przez ostatnie dwa lata zaznałem prawdziwego szczęścia. Jednak trzy miesiące temu brutalnie mi to odebrano, odebrano to nam. Nasza matka nakryła nas w jakiś sposób, gdy byliśmy na randce, a wiadomo, randka oznacza czułości. Stwierdziła od razu, że mój brat mnie do tego zmusza, zawsze była na niego cięta. Nie potrafiła zrozumieć, że my po prostu się kochamy.
Pociągnąłem nosem. Bolą mnie te fakty i wspomnienia, ale co mogę zrobić?
-Odebrała nam część naszego życia, naszej wspólnej wieczności, wsadzając mojego brata do więzienia na półtora roku. Nienawidzę jej za to. A teraz jeszcze zaczęła mnie nękać i kazać wrócić do rodzinnego domu. Ona chce, żebym zapomniał o bliźniaku.
Po policzkach popłynęły mi łzy żalu i wściekłości. Jak ona może... zacisnąłem dłon w pięść i przestałem płakać gdy mężczyzna położył rękę na moim ramieniu j spojrzał mi w oczy.
-Powiedziałeś "wieczności"?
Dopytał. Pokiwałem głową.
-Jak byliśmy młodsi byliśmy bardzo związani z okultyzmem i słowa takie jak "zawsze", "nigdy" czy "wieczność" stały się dla nas ogromnie ważne. Dlatego też właśnie to sobie obiecaliśmy, wieczność razem. Od zawsze na zawsze. Chcielibyśmy, aby tak mogło być, szczególnie teraz, gdy część życia nam odebrano.
W oczach mężczyzny zobaczyłem jakiś błysk. Niespecjalnie wiedziałem, jak mam to odebrać. Trochę się go bałem, ale jednocześnie w jakiś sposób wiedziałem, że mogę mu zaufać. A ja się nie mylę w takich kwestiach.
-Ile zostało twojemu bratu w więzieniu?
Opuściłem wzrok na splecione na stole ręce.
-Rok i trzy miesiące.
Zapadło milczenie, które po chwili zaczęło mi jednak ciążyć. Spojrzałem znów na nieznajomego, któremu właśnie się zwierzyłem i zobaczyłem, że się uśmiecha, więc sam zrobiłem to samo. Nie miałem pojęcia, w co się pakuję.
TOM
Siedziałem w celi i wpatrywałem się w okno. Myślałem o jego kresie i o tym, jak bardzo chciałbym je kiedyś osiągnąć. Było jeszcze szarawe, ale to w cale nie ujmowało mu piękna, tak samo, jak rozmazany makijaż czy podkrążone oczy nie ujmowały nigdy piękna mojemu bratu, chociaż nigdy mu tego nie powiedziałem. Mimo wszystko mam wrażenie, że wie o tym i moje milczenie bądź złośliwe komentarze nie trafiają do jego serca. A mimo to i tak uwielbiam, kiedy zaczynamy się wtedy przekonywać, co jest lepsze - jego rozmazany makijaż czy moje potargane ubrania. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie i po chwili usłyszałem na korytarzu kroki. Mój wzrok padł na strażnika, który właśnie przyszedł i otworzył drzwi, budząc tym Andy'ego.
-George i Gustav przyszli.
Oznajmił a ja poderwałem się i popędziłem na spotkanie z nimi. Chłopcy siedzieli z jakąś paczką i listem przed sobą. Spojrzałem na nich zdziwiony ale uśmiechnąłem się do nich radośnie.
-To pierwsza część prezentu urodzinowego od Billa. Resztę dostaniesz po wyjściu. W każdym razie... Bill wyjeżdża.
Oznajmił perkusista a mój uśmiech zbladł.
-Jak to? Dokąd? Na długo?
Zapytałem nerwowo, patrząc po nich błagalnie, jednak moi przyjaciele wciąż się uśmiechali.
-Na parę dni. Podobno znalazł dla was nowy dom i chce go obejrzeć.
Odetchnąłem z ulgą, słysząc to. Znalazł nam nowy azyl? Całkiem szybko. Mojemu bliźniaków nie łatwo dogodzić pod tym względem, ponieważ jest bardzo wybredny. Z drugiej jednak strony, gdy wybraliśmy obecne mieszkanie, mieliśmy może 15% tego majątku, który mamy teraz, czyli tak na prawdę nic nie mieliśmy, więc tym razem miał pole do popisu pod do tym względem. Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na chłopaków.
-My przyjedziemy w twoje urodziny tutaj. Bill jedzie sam. Zrobił potworną awanturę, że nikt oprócz niego nie zobaczy tego domu przed Tobą. Tak, wybrał dom.
Dom. DOM. Coś, o czym nawet chłopaki nie wiedzą. Obiecaliśmy sobie kiedyś z Czarnym, że gdy się dorobimy to zamieszkamy w pięknym domu. Czyżby właśnie taki znalazł? Dom naszych marzeń? Wie, co lubię, zresztą mamy taki sam gust, jeśli chodzi o mieszkania, więc nie będzie mieć problemu z tym, żeby znaleźć coś, co spodoba się nam obu. Uśmiechnąłem się szerzej, rozmarzony, przypominając sobie cudowne chwile w DOM'u. Musiałem jednak wrócić z powrotem na ziemię, by móc porozmawiać z przyjaciółmi.
Po około godzinie rozmowy dowiedziałem się, że Billy czeka na zewnątrz, podobno zawsze tak jest. W końcu jednak widzenie dobiegło końca i musiałem wrócić do celi, zabierając ze sobą prezent i list. Złożyłem wszystko na łóżku i już miałem to otwierać, gdy poczułem, że ktoś za mną stoi. Odwróciłem się i chyba dostałem zawału. Przede mną stał jakiś mężczyzna i...
-Bill!
Krzyknąłem, podbiegając do chłopaka, a on rzucił mi się na szyję, wtulając we mnie ufnie.
-Tom...
-Co ty tu robisz?
Przerwałem łzawa chwilę i spojrzałem mu w twarz. Zmieszał się.
-To po prostu... chciałem się pożegnać nim wyjdę na kilka dni. Ale muszę już iść.
Wyjaśnił i odsunął się, żegnając mnie lekkim pocałunkiem w policzek.
-Kocham Cię.
Szepnął nim zniknął,a ja stałem jak wryty, gapiąc się w miejsce gdzie przed chwilą stała miłość mojego życia i nie wiedząc, czy to sen czy jawa. Tak stojącego jak wryty znalazł mnie Andy i ocknąłem się, gdy pomachał mi dłonią przed oczami. Westchnąłem cicho i spuściłem wzrok.
-Przypomniał mi się Bill i przez chwilę miałem wrażenie, że to on.
Odpowiedziałem i w usiadłem ciężko na łóżku, kładąc paczkę na kolanach i zacząłem ją rozpakowywać. Mój bliźniak jak zwykle pięknie wszystko zapanował, i nim się zorientowałem trzymałem w dłoniach kilka książek, postarzonych ręcznie - prawdopodobnie Czarny domyślił się, że w więzieniu niektóre rzeczy tak po prostu giną, więc chciał, żeby wyglądały na zniszczone - oraz inne pudełeczko - z ręcznie robioną bransoletką. Uśmiechnąłem się i założyłem rzemyki z fioletowym kamyczkiem na nadgarstek. Ciepło przebiegło przez moje ciało i pogładziłem prezent, książki odkładając na bok. Andy sięgnął po jedną z książek.
-Myślę, że Bill zrobił ci większy prezent, niż myślisz.
Powiedział z lekkim śmiechem i pokazał mi zdjęcie schowane za okładką "Wiedźmina". Wziąłem fotografię do ręki i obejrzałem dokładnie. Ja i Bill na wakacjach na Majorce, obejmujemy się a jeden z tamtejszych mieszkanców robi nam zdjęcie. Uśmiechnąłem się i odłożyłem zdjęcie, chowając karton do szafki przy łóżku.
-Oj Billy. Czuję, że jeszcze nieraz mnie zaskoczysz.
Powiedziałem, patrząc za okno i mając nadzieję, że będzie na siebie uważać.
Mamusiu.. Jaki ten Bill słodki <3 Swoją drogą.. Ciekawe w co się władował młody ;) Strasznie intryguje mnie ta historia.. Nie przepadałam za twincestami, ale coś mi się wydaje, że zaczęłam je lubić.. Noo, dość marudzenia. Odcinek super, duża łapka w górę ;) Zapraszam do siebie i zachęcam do czytania Something New oraz As high as we. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czuję,że to będzie jedno z najlepszych twoich twincestów :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kontynuacji tej historii :)
Kiedy coś nowego? :D
OdpowiedzUsuń