Jak powietrze - Jak ryba w wodzie


-Nic ci nie jest?

Usłyszałem niski głos i ponownie otworzyłem oczy. Szybko wyłączyłem muzykę, podnosząc się do siadu. Spojrzałem na postać przede mną. To był Otabek, patrząc na mnie nieodgadnionym wzrokiem czarnych oczu z kamiennym wyrazem twarzy. Pomasowałem tył głowy, w miejsce, gdzie się 
uderzyłem, nim odpowiedziałem.

-Tak, dzięki.

Kazach usiadł przede mną w siadzie skrzyżnym i przyglądał mi się, jakbym za chwilę miał zemdleć. W sumie nic dziwnego - mając 15 lat przy wzroście zaledwie 163 centymetrów ważę jedynie 40 kg, mam bladą cerę i po ćwiczeniach pewnie jestem spocony. Chłopak jest ode mnie minimum 5 cm wyższy, ale ma dużo bardziej rozbudowane i umięśnione ciało niż ja, co było widać nawet pod jego czarną koszulką. Spojrzałem na niego unosząc przy okazji lewą brew.

-O co chodzi?

Zapytałem zaczepnie, tonem ostrzegającym, że jeszcze chwila a nawrzeszczę na mojego rozmówcę.

-Nie pamiętasz mnie.

Nie spytał, stwierdził. Patrzyłem na niego jak na świra. Nigdy w życiu nie spotkałem osoby o imieniu Otabek Altin. Przenigdy. Pamiętałbym.

-Chyba mnie z kimś pomyliłeś.

Wstałem i założyłem bluzę, stwierdzając, że na dziś koniec ćwiczeń. Po pierwsze przez upadek a po drugie - ponieważ zauważyłem, że dochodzi już godzina 23:00. Widziałem, jak para oczu śledzi mnie uważnie.

-Nie. Yuri Plisetsky. Jestem pewien, że się nie pomyliłem.

Odparł, wciąż siedząc i śledząc mnie wzrokiem. Rozpuściłem moje półdługie blond włosy i przeczesałem je palcami. Nie miałem zamiaru odpowiadać, skoro twierdzi, że mnie zna, to niech mu będzie.

-Ja się już zbieram. Do jutra.

Powiedziałem, kierując się do wyjścia. Zamykając za sobą drzwi usłyszałem jeszcze jedno wypowiedziane przez niego zdanie.

-Nazywałeś mnie Beka.

To mnie ruszyło. Faktycznie, kiedyś miałem przyjaciela o imieniu Beka. Albo przezwisku, nie byłem pewien. Będąc już pod prysznicem przypominałem sobie te czasy. To było w przedszkolu. Był ten jeden, cichy chłopak o czarnych włosach i brązowych, niemal czarnych oczach. Był starszy, ale i tak pozwalano nam się razem bawić - od godziny 12 do 16 wszyscy bawili się w jednej sali. Nazywałem go Beka i dobrze się z nim bawiłem. Wiem, że jego rodzice nie pochodzili z Rosji ale przeprowadzili się tu krótko przed jego narodzinami. Byliśmy bardzo zżyci, niczym rodzeństwo, ale któregoś dnia zniknął bez słowa. Wtedy po raz pierwszy doznałem uczucia straty i odrzucenia. To chyba wtedy powoli zacząłem zamykać się w sobie i swojej skorupie. Westchnąłem i wyszedłem spod prysznica, wycierając czerwoną od wody skórę białym, puchatym ręcznikiem. Założyłem czarne bokserki  i czarny T-shirt z podobizną jaguara na przodzie i poczłapałem do pokoju, by jak najszybciej zanurzyć się  w miękkiej pościeli. Zasnąłem, ciągle myśląc o zaistniałej sytuacji.

Nastepnego dnia ciezko bylo mu sie zwlec z lozka. Wczoraj zdecydowanie przesadzil z treningiem i dzisiaj bolaly go miesnie. Co prawda wyzyl sie i wiekszosc swojej zlosci, ale i tak... Postanowil odpuscic sobie sniadanie i o 9:00 pojawil sie na treningu. W swoich dlugich, czarnych legginsach, czarnym T-Shircie, czarnych butach treningowych i czarnych rekawiczkach. To wszystko sprawialo, ze wydawal sie jeszcze bledszy niz zazwyczaj. Dolaczyl do innych, ktorzy sie rozciagali. 

Rozgrzweke, co nie bylo zaskoczeniem, prowadzil Viktor - starszy od niego chlopak o pieknych, dlugich, srebrnych wlosach i promiennym usmiechu. Niespecjalnie sluchal jego slow, jedynie nasladowal cwiczenia i po polowie godziny z zadowoleniem wszedl na lod. Od razu rozpedzil sie i zaczal wyczyniac najrozniejsze akrobacje, ktore przygotowywal do wystepu. Konkurs byl dopiero za miesiac, ale on chcial miec juz wszystko dopracowane do perfekcji. Wybral juz stroj i muzyke, teraz pozostawalo mu cierpliwie cwiczyc figury. Przygladalo mu sie kilka par zaciekawionych oczu. Temu, z jaka pasja i zacieciem cwiczyl. Jak idealnie wychodzil mu kazdy jeden ruch, wycwiczony a jednoczesnie tak naturalny, jakby byl do tego stworzony.

-Jurij zdaje sie byc urodzony na lodowisku.

Powiedziala z zachwytem jedna z obserwujacych go dziewczyn, i Kazach w pelni sie z nia zgadzal. Chlopak na lodowisku zapominal o wszystkim innym i oddawal sie calym sercem treningowi. Podczas gdy ich trener pouczal kazdego po kolei, on byl pozostawiony samemu sobie. Poza trojka uczniow spoza szkoly, wszyscy wiedzieli, dlaczego. Jesli Plisetsky sam nie poprosi o pomoc, wywiaze sie z tego tylko klotnia. Zrobil kilka kolek w jednym miejscu, znaczac swoje terytorium, gdzie to on dzisiaj bedzie cwiczyl i odcial sie tym samym od reszty swoich kolegow z druzyny. Na lodzie uwage przyciagal takze duzo bardziej androgeniczny Viktor, ktorego wszyscy obserwowali z zapartym tchem. Byl on gwiazda i zawsze zdobywal zlote medale. W tym roku pewnie nic sie nie zmieni.

Otabek usmiechnal sie, widzac, jak jego przyjaciel z dawnych lat zatapia sie w muzyce plynacej z sluchawek i uczy sie sam na wlasnych bledach. Czy Juri go pamieta, czy tez nie, on jest szczesliwy, ze znow go spotkal.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    no i Kazach się zainteresował nim, a dokładniej to przyjaciel z dzieciństwa, ale teraz mogą porozmawiać, czemu ten zniknął...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cudnie, no i nasz Kazach zainteresował się nim, a dokładniej jak się okazuje to przyjaciel z dzieciństwa, ale teraz mogą porozmawiać, czemu ten tak nagle zniknał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty