Jak powietrze - Kontuzja


A teraz przejdźmy do rozdziału!
Nikt nie przewidział, że tak to się potoczy. Blondwłosy chłopak chciał właśnie wykonać jeden z trudniejszych ruchów w łyżwiarstwie - ale co z tego? Od pięciu dni to ćwiczył i nigdy się nie przewrócił. Tym razem było inaczej.

Na początku wszyscy zamarli. Usłyszeli huk spowodowany upadkiem a potem trzask. Gdy się obejrzeli, ich kolega leżał na ziemi i zagryzał wargę do krwi, próbując wstać, jednocześnie nie dając po sobie poznać, że coś go boli.

Ale wszyscy już wiedzieli.

Viktor i trener byli pierwsi. Dopadli do chłopaka i pomogli mu wejść na trybuny, mimo, że warczał na nich. Chciał wrócić do treningu. Ale nienaturalnie wykręcony nadgarstek pokazywał, że to niemożliwe. Gwar, jaki do tej pory był na hali, zastąpiła pełna napięcia cisza. Nikt nie wiedział, jak się zachować. Wiedzieli jedno.

Ich drugi, najlepszy łyżwiarz jest kontuzjowany. Nie będzie mógł wystąpić w zawodach.

Trening został odwołany a Jurij przewieziony do szpitala. Marudził całą drogę, że nie chce, ale nikt go nie słuchał. Siedząc już w poczekalni dalej wyklinał swojego trenera.

-Nic mi nie jest, do cholery jasnej! Przestańcie pierdolić o dupie maryny i dajcie mi wrócić do treningu, idioci! Za miesiąc zawody, pojebało was, że mnie wleczecie do szpitala?!

Wszyscy oglądali się na niego jak na psychicznie chorego, ale w cale go to nie obchodziło. Chciał tylko wrócić do treningu.

Po pół godzinnym wysłuchaniu narzekań nastolatka, z sali wyszła pielęgniarka i w końcu usłyszeli upragnione zdanie.

-Poproszę pana Jurija Plisetsky-ego.

Powiedziała drobna kobieta o brązowych włosach spiętych w wysoki kucyk i pięknym uśmiechu. Uśmiechnęła się przyjaźnie do patrzącego na nią spode łba pacjenta i zamknęła za nimi drzwi.

-Ach, pan Plisetsky. Dobrze, obejrzałem już pana rentgen. Złamany nadgarstek, będziemy musieli go nastawić i włożyć w gips. Na szczęście operacja nie jest konieczna. Gips będziesz nosił przez 5 tygodni, po tym...

-Czy was wszystkich kompletnie pojebało?!

Dalszemu przemówieniu doktora przerwał krzyk wściekłego chłopaka. W jego błękitnych oczach tliła się wściekłość a postawa kazała sądzić, że zabije każdego, kto się do niego zbliży.

-Za niecałe 4 tygodnie mamy zawody, dlatego tak panikuje.

Wyjaśnił Victor słodkim głosem. W rozpuszczonych włosach jeszcze bardziej wyglądał jak kobieta, co bezczelnie wykorzystywał. Lekarz odchrząknał.

-Jak mówiłem. Po upływie 6 tygodni gips zostanie zdjęty a potem minimum miesiąc rehabilitacji. Do tego czasu zero sportu.

Powiedział mężczyzna, hardo patrząc w oczy rozjuszonego nastolatka.

-A co, mam siedzieć w domu i słuchać, jak ta kurwa pieprzy się ze swoimi klientami?! Nie zabronicie mi trenować i nie zabronicie mi występu w zawodach!

Złość chłopaka była większa, niż jego wzrost. Trener wiedział, że został postawiony pod ścianą.

-Jurij, do czasu końca rehabilitacji masz zakaz wstępu na lodowisko.

Nastolatek zamarł. Skierował spojrzenie błękitnych oczu na trenera, którego zmroziło. Nigdy nie widział tyle nienawiści, obrzydzenia i gniewu.

-No pewnie. Ty też pieprzysz moją matkę. Co, myślisz, że zacznę się ciebie słuchać i zostaniesz moim nowym tatusiem? Pierdolona gnida.

Słowa były ciche ale sposób, w jaki zostały wypowiedziane, przyprawił o ciarki nawet lekarza. Blondyn wstał z gracją i bezszelestnie opuścił pomieszczenie, nie czekając na nikogo.

-Doktorze, będzie mógł wrócić do sportu, prawda?

Zapytał Victor, gdy milczenie nieznośnie się przedłużało.

-Jak będzie zdrowy nie będzie przeciwwskazań.

Odpowiedział. Pielęgniarka wyszła poszukać nastolatka, by lekarz mógł założyć gips na złamaną kończynę. Znalazła go, gdy wyzywał automat ze słodyczami w holu.

-Chodź, musimy nastawić rękę i założyć gips.

Powiedziała miękko. Chłopak obdarzył ją wściekłym spojrzeniem. Wiedział, że ta kobieta nic mu nie zrobiła.

-Okey.

Powiedział cicho i poszedł za nią do zabiegówki. Lekarz już tam stał i czekał na niego.

-Pielęgniarka najpierw odkazi ci ranę na wardze.

Zarządził a kobieta zabrała się do pracy. Usadziła go na kozetce, wzięła waciki, płyn do dezynfekcji, ubrała rękawiczki i oczyściła płytką ranę. Cały czas lekko się uśmiechała.

-Teraz zaboli.

Powiedział mężczyzna, po czym ujął jego rękę i nastawił staw. Z błękitnych oczu popłynęlo kilka łez a wargi zaginęły się w cienką linię. Nikt nie wiedział, czy z żalu czy z bólu. Lekarz szybko nałożył gips i poczekali chwilkę aż wyschnie.

-Nie zamocz go nigdzie.

Poprosił i wyszedł, zostawiając przybitego chłopca z pielęgniarką.

-Szybko minie, zobaczysz, a potem wrócisz do łyżwiarstwa.

Próbowała jakoś go pocieszyć, ale chłopak jedynie wstał i bez słowa opuścił pokój, dołączając do trenera i Victora, którzy czekali na niego przed gabinetem. Spojrzał jeszcze raz na gips i przeklął w myślach.

-Zostałem zawieszony... nie pojadę na zawody...

Szepnął, siedząc na tylnym siedzeniu samochodu w drodze powrotnej.

-Niech to diabli...

Komentarze

  1. Hejeczka,
    o nie, nie... to jest to co kocha, a teraz ani nie wystąpi na zawodach, ani nie może trenować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, o nie... to jest co kocha, a teraz to co? ani nie wystąpi na zawodach ani nie może w ogóle trenować...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty