Papieros - rozdział 8-3



Otworzyłem oczy i pierwszym, co zobaczyłem, był ciepły uśmiech Damiana. Nie mogłem się powstrzymać i sam się uśmiechnąłem, wyszczerzając swoje ząbki... a nie, teraz już kiełki w szerokim uśmiechu. Wyciągnął do mnie swoją dłoń, którą chwyciłem i podniósł mnie na nogi, od razu wpijając się w moje usta w namiętnym i długim pocałunku.

-Gotów zobaczyć swoją wampirzą formę?

Zapytał, gdy odsunęliśmy się od siebie a ja skinąłem głową. Byłem bardzo podekscytowany i chciałem wiedzieć, jak wyglądam. Stanął za mną, zasłaniając mi oczy dłońmi i poprowadził mnie w odpowiednie miejsce, tak, byśmy stali naprzeciwko znajdującego się w pokoju lustra.

-Gotowy?

Szepnął tuż przy moim uchu, przez co aż przeszły mnie ciarki i musiałem przełknąć ślinę, by móc odpowiedzieć.

-Gotowy.

Przytaknąłem a jego ręce zniknęły. Otworzyłem oczy i spojrzałem w gładką taflę lustra. Widziałem w nim chłopaka mojego wzrostu ale trochę starszego, o lśniących, srebrnych włosach i intensywnie czerwonych oczach, których barwa przypominała mi majowe maki rosnące w ogródku mojej babci.

-Kolor włosów dopasowuje się do wieku, w którym umarłbyś, gdybyś nie został przemieniony. Natomiast kolor oczu to kolor kwiatów, które kochałeś najbardziej. Mimo tej intensywniej czerwieni, zgaduję, że nie były to róże.

Usłyszałem, ale nie od razu odpowiedziałem. Podszedłem do lustra i zacząłem dotykać mojej twarzy, uważnie się jej przypatrując i nie mogąc uwierzyć, że to naprawdę ja.

-Moja... moja babcia, gdy jeszcze żyła, prowadziła ogród. Miała tam zawsze na wiosnę pełno maków. Uwielbiałem je i w dzieciństwie często przesiadywałem właśnie w tej części ogrodu, gdzie rosły.

Wyjaśniłem i zauważyłem, że głos trochę mi się zmienił. Dalej brzmiał jak mój, ale był trochę niższy. Nie przeszkadzało mi to jednak. Odwróciłem się do Damiana i zauważyłem, że on również przybrał swoją wampirzą formę, na co uśmiechnąłem się. Nawet teraz nie chciał, żebym był z tym sam. Podszedł do mnie i położył dłoń na moim policzku, uśmiechając się.

-Jesteś piękny.

Zapewnił mnie, na co nie mogłem się nie uśmiechnąć. Cmoknąłem go krótko w usta i objąłem go za kark.

-Może, ale jestem też głodny.

Zaśmiał się, słysząc moje słowa i chwycił moją dłoń, wyprowadzając mnie z pokoju.

-Chodź. Idziemy na polowanie.

Komentarze

Popularne posty