Dlaczego? - Rozdział 20


 BILL

Przerabianie moich nieraz niedokończonych tekstów na piosenki i znajdywanie a potem dopracowywanie do nich melodii było istną mordęgą i chwilami na prawdę myślałem, że to po prostu rzucę w cholerę. Nie sądziłem, że tworzenie muzyki może być takie ciężkie ale koniec końców byłem zadowolony z efektów. W końcu po miesiącu mieliśmy pełne 10 piosenek i problem pozostał tylko jeden. Nadal nie potrafiłem występować przed obcymi. Jedynie przed Tomem potrafiłem śpiewać. Siedziałem więc w swojej kryjówce, zastanawiając się co mam z tym wszystkim zrobić, gdy poczułem czyjąś dłoń na plecach a gdy uniosłem głowę zobaczyłem mojego brata. Uśmiechnąłem się lekko i przytuliłem się do niego, czując obejmujące mnie ramiona. Odetchnąłem głęboko i wiedziałem, że czeka nas ciężki temat ale jednocześnie kompletnie nie chciałem go poruszać.

-Rozmawiałem z Davidem. Przyśle do nas chłopaków, którzy będą z nami grać, żebyśmy mogli się poznać ale za drugim albo trzecim razem musisz już przed nimi wystąpić. Dasz sobie radę?

Zapytał cicho, przeczesując palcami moje włosy a ja mogłem tylko wzruszyć ramionami. Co miałem poradzić? Tomowi tak bardzo na tym zależało i tak bardzo się w to zaangażował... jego mina, gdy tworzył muzykę i gdy w końcu coś nam się zgrywało była bezcenna. Nie mogłem mu tego zepsuć.

-Jasne.

Odpowiedziałem w końcu i wtuliłem się mocniej w jego ramiona. Czułem się w nich bezpiecznie jak nigdzie indziej i nie wiedziałem, czy jeszcze kiedykolwiek znajdę dla siebie równie bezpieczne miejsce. Postanowiłem delektować się spokojem, póki mogłem i póki nasi nowi znajomi się nie pojawili. Bardzo chciałem móc w nieskończoność opóźniać czas przyjścia tych dwóch chłopaków ale nie miałem takiej mocy i podskoczyłem na swoim miejscu, gdy usłyszałem czyjeś pukanie do drzwi. Ta kryjówka była nielegalna i miałem nadzieję, że za drzwiami nie stoi policja ani nikt taki, bo mielibyśmy z Tomem przewalone i to bardzo. Całe szczęście zauważyłem tylko jakiś dwóch chłopaków, którzy od razu po wejściu do środka postawili najwyraźniej dość ciężkie plecaki na ziemię.

-Pfiu, macie tutaj niezłą kryjówkę. Przed czym uciekacie?

Zapytał chłopak w okularach, rozglądając się dookoła i zawieszając na moment wzrok na mojej skromnej osobie, przez co lekko się skuliłem. Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam standardowo i nie mogłem przewidzieć ich reakcji na mój dość nietypowy charakterek ale... no cóż, chyba mogłem czuć się w miarę bezpiecznie, skoro dwa kroki dalej stoi mój bliźniak, prawda?

-Przed życiem, stary. Przed życiem. Jost was przysłał, prawda? Jestem Tom a ten na kanapie to mój brat bliźniak, Bill. 

Dredziarz wyciągnął rękę do szatyna o długich włosach a ten uścisnął ją pewnie i wyszczerzył ząbki do mojego brata a zaraz chwilę i mnie z uśmiechem skinął głową.

-Jestem Georg, gram na basie a ten za mną to Gustav, perkusista. Tja, Jost twierdzi że uda nam się coś zgrać i strasznie nas maltretował wczoraj wieczorem... "Macie być MILI i postarajcie się dogadać bo jak nie, to..." blah, blah, blah. Chyba wiecie, jak on potrafi nawijać?

-W tym to Billa z pewnością nie przebije!

-Żartujesz! Przecież on cały czas milczy. To on jest gitarzystą?

-No co ty, to ja tutaj gram na gitarze! Billy ze swoimi tipsami mojej ukochanej gitary nawet do ręki nie dostanie, już nie wspominając o tym że nie potrafi na niej grać.

-No to nieźle nam się trafiło... dwaj powaleni bracia. 

Tak... to będzie cudowny wieczór.

TOM 

Widziałem, jak Bill niepewnie się czuje w obecności nowoprzybyłych, jednak musiał to jakoś przeboleć. Niezależnie od tego, czy mamy razem z nimi grać czy nie - musi umieć poznawać nowe osoby w życiu i jest to dla niego świetny treningn w warunkach kontrolowanych, szczególnie że chłopaki od wejścia okazali się być bardzo w porządku i można powiedzieć, że polubiłem ich niemal od razu. Mój kochany braciszek siedział jednak przez większość czasu nic nie mówiąc i skubiąc rękaw swojej bluzy, mimo że siedziałem tuż obok. Może to przez to po powrocie do domu podążyłem tuż za nim prosto do jego pokoju. Czarny jednak jakby nigdy nic zaczął zdejmować z siebie biżuterię i najwyraźniej miał zamiar zaraz zniknąć w łazience i szykować się do snu. 

-Źle się dzisiaj czułeś? Jeśli chcesz zadzwonię do Davida i poproszę, żeby przysłał do nas kogoś innego.

Zaproponowałem, ale on już kręcił głową jeszcze nim skończyłem mówić. Wiedziałem, że nie ma wielu znajomych ale wciąż nie potrafiłem do końca zrozumieć jego trudności w nawiązywaniu kontaktu, a znam go przecież od urodzenia!

-Nie, są w porządku. Po prostu... zestresowałem się trochę. 

Przyznał cicho i czułem w swoich ramionach, jak powoli się rozluźniał. Uniosłem palcami jego podbródek i pocałowałem go w czubek nosa, nim w końcu złączyłem nasze usta w krótkim ale bardzo czułym pocałunku.

-Nie masz się czym stresować. Jestem przy tobie cały czas, okay? Będzie dobrze, nie martw się.

Chłopak uśmiechnął się blado a ja odgarnąłem mu kilka niesfornych kosmyków za ucho i złożyłem jeszcze jeden pocałunek na jego czole.

-Idź spać, widzę że jesteś zmęczony. Jutro porozmawiamy, kiedy i jak chcemy się z nimi spotkać i co robimy dalej. Kocham cię, wariacie.

Bill pokiwał powoli głową i niechętnie wypuścił moją dłoń ze swoich palców, nim umknął do łazienki niczym rozproszony światłem cień a ja wróciłem do swojego pokoju. Co ja mam z tym bliźniakiem? Ale... przecież właśnie tak jest dobrze, prawda? Nie mam się czym martwić.

Komentarze

Popularne posty