Ludzka maszyna - 4


Nosz szlag mnie trafi, przysięgam! Matko, czemu Czarny jest aż tak skomplikowany i zamknięty w sobie? Z jednej strony strasznie motywuje mnie to do dalszego działania, ale z drugiej też mocno denerwuje. No bo chodzę do tej szkoły już dwa tygodnie, a nie zbliżyłem się do niego ani odrobinkę! To frustrujące... Ale przynajmniej dowiedziałem się czegoś nowego. No może nie jest to do końca przyjemne, ale zawsze coś. Więc tak, przede wszystkim Bill ma w szkole na prawdę źle. Każdy jeden nauczyciel go nie cierpi i nie raz ośmieszają go przy całej klasie. Po drugie nie ćwiczy na wychowaniu fizycznym i dużo czyta albo coś pisze. Mimo niechęci nauczycieli ma całkiem dobre wyniki w nauce. A jeśli chodzi o nowinki ze szkoły, to tym wyrostkom już znudziło się uprzykrzanie mi życia! Byłem tak zajęty nadrabianiem zaległości i próbami zaprzyjaźnienia się z Humanoidem, że ledwie zwróciłem na to uwagę. Jestem jeszcze normalny? Chyba już nie do końca...

No i niech ktoś mi wreszcie pomoże! Co ja mam zrobić? Ten człowiek tak mnie zaintrygował, a już drugi tydzień mnie ignoruje! I co ja mam zrobić, jak kombinuję jak łysy koń pod górę i nie mam żadnych efektów? Nic, nul, nichts, zero! To mnie przyprawia o ból głowy, serio...

-Możesz przestać?

Usłyszałem szept i zdziwiony spojrzałem w tamtym kierunku. Czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie bez cienia najmniejszej emocji, poza lekką irytacją. Zdziwiony przechyliłem lekko głowę, próbując zrozumieć, o co mu chodzi. Do tego chciałem otrząsnąć się z szoku, że pierwszy coś do mnie powiedział! Czy już powinienem świętować?

-Huh?

Tak, jestem takim geniuszem, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że kopię nogą ławkę i to najwyraźniej już dosyć długo, skoro aż mój kolega z ławki się zdenerwował. Szybko przestałem i zmieniłem pozycję na krześle.

-Bądź tak miły i nie trząś ławką.

Syknął i wrócił do pisania czegoś w swoim zeszycie. Właśnie, kolejna rzecz to to, że niemal ciągle coś pisze. Na prawdę! Może on jest pisarzem albo coś? Jednak nie miałem okazji zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo nauczyciel biologii zwrócił się do mnie, najwyraźniej nie pierwszy raz, bo wyglądał na lekko zirytowanego. Akurat biologia jest przedmiotem, na którym najbardziej się odprężam, bo w starej szkole mieliśmy bardzo wymagającą nauczycielkę i dużo z nami przerobiła do przodu. Spojrzałem pytająco na starszego mężczyznę, na co westchnął zrezygnowany.

-Mógłbyś podejść do tablicy i rozwiązać to zadanie?

Zapytał a mój wzrok spoczął na tablicy za nim. Krzyżówka genetyczna? Serio? Matko, czego on ich uczy... No ale dobra, z ociąganiem wstałem i podszedłem na przód klasy, zabierając po drodze kawałek kredy od profesora. Szybko rozwiązałem zadanie i wróciłem na swoje miejsce, znów odpływając w inny świat. A może...?

 ~*~

-Hej, Bill?

Zaczepiłem chłopaka, gdy zadzwonił dzwonek. Spojrzał na mnie jak zwykle zimno i obojętnie, ale nie zraziło mnie to. W końcu się przyzwyczaję. Albo prędzej zdobędę jego przyjaźń. Kto wie, co będzie pierwsze? Nie odezwał się ani słowem, więc kontynuowałem.

-Chodźmy po lekcjach na pizzę, co?

Zaproponowałem, i zdaje mi się, albo na jego twarzy przez moment widziałem zdziwienie? Nie wiem, ale coś na pewno! Uniósł lekko do góry swoją prawą brew i odgarnął trochę włosy z oczu.

-Myślałem, że sobie odpuściłeś.

Powiedział, zarzucając torbę na ramię. Ruszyłem obok niego do wyjścia z klasy, z szerokim uśmiechem na twarzy, ukazując przy tym cały rządek moich równych ząbków. No proszę was, ja na prawdę chcę się z nim zaprzyjaźnić, a on myśli, że ja się poddam? Co to, to nie!

-Ja się nie poddaję.

Oznajmiłem wesoło i obserwowałem go kątem oka. Szliśmy właśnie pod salę od angielskiego. Nie poddam się, nigdy tego nie robię, a szczególnie, jak mi na czymś zależy. Tak ja na przykład na tym. Humanoidek westchnął cicho i obdarzył mnie przelotnym spojrzeniem.

-Wie du wolltest.

Odparł po chwili, na co uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, jeśli to w ogóle możliwe. Szerzej uśmiecha się już chyba tylko Jeff the Killer, chociaż ciężko stwierdzić bez lusterka pod ręką.

-Super.

Odparłem i usiadłem pod klasą. Bill zniknął a jego czarna czupryna mignęła mi gdzieś koło łazienek. Czekałem na niego ale nie wracał. Minął kwadrans lekcji a jego dalej nie było. Ogarnęły mnie złe przeczucia a w ich prawdziwości utwierdzały mnie śmiechy naszej klasowej bandy, którzy z czegoś co chwilę chichotali. Zerwałem się z miejsca i tłumacząc się bólem brzucha poszedłem prosto do łazienki, gdzie zniknął Czarny.

Wszedłem cicho do wyłożonego białą płytką pomieszczenia i rozejrzałem się po nim uważnie. Pierwsze co rzucało się w oczy to porozwalane po całej podłodze rzeczy i torba przy przeciwległej ścianie. Ze zgrozą zauważyłem wśród wysypanych przedmiotów pudełko żyletek i fiolki leków. Najbliżej mnie leżał czarny notatnik, z którym Humanoid się nie rozstaje. Zerknąłem przelotnie na zapisane kartki i zacząłem zbierać jego rzeczy, pakując po kolei do torby.

Książki, zeszyty, piórnik, saszetka z kosmetykami, co mnie w cale nie zdziwiło, i zapasowe ubranie, chusteczki, klucze, portfel... Tylko gdzie podział się właściciel tych wszystkich rzeczy?
Rozejrzałem się niepewnie po łazience, jakbym się spodziewał, że czarnowłosy zaraz wyskoczy zza rogu i powie, że to był tylko żart. Szczerze, to serce podchodziło mi do gardła, i wręcz modliłem się o to, by zaraz tutaj wszedł i spojrzał na mnie beznamiętnym wzrokiem czekoladowych oczu, by uniósł do góry swoją zakolczykowaną brew i ze stoickim spokojem zapytał, co ja wyprawiam z jego rzeczami.

Ale sekundy mijały a on nie przychodził. Poczułem się z jakiegoś powodu jeszcze gorzej. Zajrzałem niepewnie do pierwszej z kabin, powoli otwierając drzwi i zaglądając do środka. Pusto.

-Bill?

Zapytałem w przestrzeń, ale nikt mi nie odpowiedział. Z mocno bijącym sercem otworzyłem kolejne drzwi, ale i za nimi nikogo nie znalazłem. Z każdą sekundą coraz bardziej się niepokoiłem, co też mogło mu się stać. Miałem wyjątkowo złe przeczucia.

-Bill, jesteś tu?

Zapytałem znów i wtedy usłyszałem cichy jęk z ostatniej kabiny. Odwróciłem się tam gwałtownie i przez chwilę myślałem, że tylko się przesłyszałem, ale zaryzykowałem i podszedłem tam, otwierając niepewnie drzwi. Modliłem się, by się masturbował, a nie był poturbowany.

-Bill?

Komentarze

  1. Wie du Willst* pasuje tu lepiej :)
    Chyba, że zdanie miało brzmieć 'tak jak chciałeś', zamist 'jak chcesz'
    ale odcinek supi, chwilowo moj favoryt:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super odcinek. Szkoda Billa. :( czekam na kolejny xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, ze w niektórych szkolach znecanie sie nad slabszymi to realia i niektorzy wlasnie tak przez kogos cierpia jak tutaj Bill
    Czekam na kolejnyxddd
    #pandowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No.. może nie fizycznie ale psychicznie się z tym spotkałam, nauczyciele nic z tym nie robią :/

      Usuń
  4. Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne opowiadanie, dobre na luźne wieczorki, tylko krótkie, niestety, rozdzialy....
    // Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam sie z tym pierwszym komentarzem; ,, Wie du Willst" brzmi o niebo lepiej:)
    Dobre opko to i rozdzial super.
    Psst... to ja 'It's Me'

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty