W ciemną noc - Rozdział 13


 Tom trzymał mnie w swoich ramionach, jakby nie chciał mnie z nich nigdy więcej wypuścić a ja czułem zbierające mi się do oczu łzy. Zawiodłem człowieka, który dał mi dom i wychował mnie na człowieka, którym teraz jestem. Zawiodłem go po raz kolejny. Odkąd zmarła jego żona a moja przyszywana matka, starałem się wspierać go najbardziej jak mogłem a nawet usunąłem im się z drogi, żeby nie przypominać im o tym wszystkim, co wciąż tak bardzo bolało. Takie rany nigdy się nie goją. A jednak... mimo, że on dał mi wszystko, ja nie byłem w stanie mu się odwdzięczyć. 

Sam nie wiem nawet, kiedy zacząłem płakać. Było tego zwyczajnie zbyt wiele. Zbyt wiele negatywnych emocji, zbyt wiele przeżyć w zbyt krótkim czasie. Najzwyczajniej w świecie zacząłem płakać w głos, nie mogąc tego dłużej w sobie tłumić. Uścisk Tom'a stał się jeszcze silniejszy i wiedziałem, że coś do mnie mówi, jednak nie potrafiłem skupić się na jego słowach. Niemal krzyknąłem, gdy poczułem dotyk innej dłoni na moim przedramieniu - tuż obok mojej świeżej rany.

-Relaxa. -głos ojca był zduszony, jakby sam nie wierzył w to, co widzi na mojej skórze. Zdziwiło mnie, jak bardzo zdawał się tym przejmować. -Nie daruję Aniołom, że tak cię skrzywdzili. To było przez nich zaplanowane. Wiedzieli, że przyjdziesz po dziewczynkę i chcieli naznaczyć mojego jedynego syna, który ma możliwość przejść przez wrota do nieba. 

Mówił cicho, jednak jego głos był stanowczy a mnie samego odrobinę przerażał wyraz jego twarzy. 

-Nic takiego się nie stało, pater. -starałem się zapanować nad emocjami, jednak mój głos wciąż drżał. Zerknąłem na Tom'a, który wciąż trzymał mnie w ramionach ale zdawał się być w permanentnym szoku. Nie mogłem mieć mu tego za złe, w końcu po raz pierwszy widział mojego ojca i to w ludzkiej formie. -Mój ojciec czasem pojawia się nie jako energia a jako człowiek. 

-Właśnie widzę... -chłopak ledwo wydusił z siebie te słowa i czułem zmianę w biciu jego serca. Bał się. W innej sytuacji pewnie nawet by mnie rozbawił ten fakt, jednak teraz nie było mi do śmiechu. 

-Pater, dlaczego przyszedłeś? -zapytałem w końcu, ścierając łzy z policzków. 

-Anieli cię zranili, filius. -ojciec w końcu spojrzał mi w oczy, niemal dokładnie takie same, jak moje. -Nie mogłem się nie zjawić. Osobiście porozmawiam z Anielską Radą w twojej sprawie. Umówiłem już spotkanie. -wyjaśnił chociaż widziałem, że najchętniej zrobiłby najazd na Niebo za tę zniewagę. -Masz moje słowo, że zrobię wszystko, by odbić twoją siostrę z ich rąk. 

-Dziękuję. -szepnąłem, będąc w zupełnym szoku. Poza moją matką i mną, ojciec nigdy nie przejmował się śmiertelnikami. -Jeśli mogę jakoś pomóc...

-Nie. -dłoń mojego ojca powstrzymała mnie przed jakąkolwiek reakcją. -Ty już dość zrobiłeś, odpocznij. Ma się tobą kto zająć. -wzrok jego czerwonych oczu spoczął na Dredziarzu, który wciąż był jak skamieniały ze strachu. -Zaopiekuj się nim dobrze. 

Tom ledwie zauważalnie skinął głową, przez co na moment wytworzyło się między nimi coś na kształt porozumienia, nim mój ojciec zniknął w piekielnych płomieniach równie szybko, jak się pojawił. Mój partner jednak wciąż przyglądał się miejscu, w którym przed chwilą stał sam władca Piekieł. Dotknąłem palcami jego policzka zmuszając delikatnie, by spojrzał na mnie. 

-Nie masz się czego bać. -obiecałem, chociaż wiedziałem że mój głos wciąż bardzo słabo brzmiał a na twarzy dalej miałem rozmazane łzy i przez to pewnie nie brzmiałem zbytnio przekonywująco. -Gdyby chciał ci coś zrobić, już by cię tu nie było. 

Nie byłem pewien, czy to zapewnienie coś dało, jednak Tom odetchnął głęboko, wypuszczając powietrze z płuc. Przez chwilę chyba próbował się trochę uspokoić, nim w końcu spojrzał na mnie jakoś tak łagodniej i uśmiechnął się, składając pocałunek na moim policzku. 

-Jak się czujesz? -zapytał łagodnie. 

-Fizycznie nie tak źle. Psychicznie trochę gorzej. -przyznałem i odsunąłem się od niego, przecierając twarz dłońmi. -Nic mi nie będzie. -zapewniłem go chociaż widziałem, że nie do końca mi wierzył. 

-Chodź, powinieneś porządnie odpocząć. -zarządził chłopak wstając z kamiennej posadzki i podając mi rękę. Ledwo udało mi się wstać, jednak po kilku krokach w końcu udało mi się iść całkiem pewnie. -Ty idź do łazienki się ogarnąć, z pewnością przyda ci się gorący prysznic. Przygotuję ci coś do jedzenia. Masz na coś konkretnego ochotę?

Pokręciłem głową w odpowiedzi i po prostu bez słowa zniknąłem na piętrze. Musiałem się uspokoić, nim z powrotem do niego wrócę. Ściągnąłem z siebie potargane i brudne ubrania, po czym wszedłem do kabiny prysznicowej i puściłem najgorętszą wodę, jaką to było możliwe. Paliła moją poharaną skórę niemal tak samo jak ogień piekielny, jednak nie przejmowałem się tym. Przynosiło mi to ukojenie, jakiego teraz bardzo potrzebowałem.

Nie jestem pewien, ile tak stałem nieruchomo pod prysznicem ale chyba dość długo, bo do rzeczywistości wróciłem dopiero gdy usłyszałem pukanie do drzwi, które po chwili się otworzyły i zobaczyłem twarz mojego partnera. 

-Wszystko okay? -zapytał miękko, lekko zdenerwowany. Skinąłem mu tylko głową, bo nie czułem się na siłach, żeby mówić. Chłopak zniknął z powrotem za drzwiami, dając mi po prostu czas. 

W końcu dotarłem z powrotem do salonu, jednak nie byłem w stanie dołączyć do Tom'a przy kolacji. Z ociekającymi włosami, padłem na kolana tam, gdzie stałem i rozpłakałem się, czując tylko wypełniającą mnie do granic rozpacz.

Komentarze

Popularne posty