Od początku - rozdział 10

Hej~
Jako iż mam trochę więcej luzu w szkole ostatnio, postanowiłam zabrać się za rozdział :)
Mogę prosić o komentarze? :)
No więc... nie wiem, kto to przeczyta, ale jeśli chcecie to proszę :)


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nareszcie nadszedł wyczekiwany przez Izayę dzień powrotu do domu. Nauczycielki wiedziały co się stało, więc nie ciągały go na wycieczki. No i też pilnowały, by nauczyciel się do niego nie zbliżał. Zawsze, gdy szkoła szła na wycieczki, ktoś zostawał z nim w domku. Zazwyczaj był to leniwy Kadota któremu nie chciało się wszędzie łazić albo Shizuo który martwił się o przyjaciela. Shinra... zostawał siłą wypychany na wycieczki bo jak raz został z naszym przyszłym informatorem, to zagadał go niemal na śmierć. Więcej mu na to nie pozwolili. Chłopak co prawda trochę się o to obraził, ale i tak nie trwało to długo. Jak to on, wszystko szybko zapominał a jego fochy trwały maksymalnie godzinę. Izaya, chociaż fizycznie czuł się już lepiej, psychicznie czuł się fatalnie. Mimo to nie dał nic takiego po sobie poznać. Jak gdyby nigdy nic z uśmiechem stał w kolejce do odprawy. Przed nim stał Kadota kłócący się z Shinrą, a tuż za nim jego kochany blondynek. Do siebie przytulał swoją nową dziewczynę. Po całej sprawie dużo dziewczyn się o niego martwiło i zajmowało się nim. W jednej, nawet się zadurzył. Dziewczyna z jego klasy, Manami. Śliczna, słodka blondynka o dziecięcej twarzy, wielkich, błękitnych oczach i dziecinnym, troszkę naiwnym usposobieniu. Nie, nie zakochał się w niej, nawet, jeśli mówił, że ją kocha. To było zauroczenie, wiedział to. Ale naprawdę ją lubił, więc czemu by nie spróbować? Może coś z tego się rozwinie? Kto wie...
-Ne, Izaya? Będziemy siedzieć razem, prawda? - wyszczebiotała mu do ucha, by nie przeszkadzać innym w kolejce i mocniej wtuliła się w bok chłopaka.
-Jasne, że tak. Myślałaś, że będzie inaczej~? - spokojny i opanowany głos, a do tego uśmiech pełen pewności siebie i spojrzenie mówiące "jesteś moja", jak sądziła, wywołał na jej licu rumieńce. Ukryła twarz za woalem swoich gęstych włosów i kątem oka zerknęła na Heiwajimie. Wiedziała, że on i jej chłopak są bliskimi przyjaciółmi, ale mimo to nie lubi blondyna. Sama nie wie, czemu. Po prostu... gdy oglądała, jak ze sobą rozmawiają... wzrok obu tak miękł gdy patrzyli na siebie, że nie potrafiła nie czuć zazdrości. Teraz brunet też odwrócił się tak, by spoglądać na przyjaciela.
-Shizu-chan, siądziesz z Kadotą~? - zapytał wesoło i postąpił do przodu. Zaraz przejdą przez bramki.
-Taa.. - westchnął blondyn i znów jego wzrok odleciał w lewo. Siedziała tam, za barierkami, kobieta z torbą wypełnioną słodyczami. Były tam wszelkiego rodzaju słodycze... Chłopakowi prawie ślinka ciekła. Od dwóch dni nie jadł słodyczy i miał niedobór cukru we krwi. Brunet to zauważył i w duchu śmiał się z przyjaciela.
-Ne, Izaya? A jak wrócimy to pójdziemy do kawiarni? - zapytała słodko i spojrzała na niego wielkimi oczami.
-Jasne. Kiedy chcesz, Laleczko? - zapytał z szelmowskim uśmiechem i przeszedł przez bramkę, gdzie czekał na swoją dziewczynę i przyjaciela. Weszli we trójkę z uśmiechem do samolotu. Siedli na samym końcu, Shizuo siadł z Dotachin'em, uprzedzając niepocieszonego Shinrę, który... usiadł z Marie. Zaczął z nią żywo rozprawiać. Mimo, że dziewczyna jest nieśmiała, pod koniec podróży ona i szalony szatyn zostali przyjaciółmi. Pierwszy raz ktoś słyszał, by się śmiała.

Podróż minęła im szybko. Gdy brunet wrócił do domu, zastał tam Shinrę, tulącego się do Celty.
-Gdzie bliźniaczki? - zapytał chłodno i zaniósł torby do pokoju. Był w domu później, bo odprowadzał jeszcze Manami.
-W swoim pokoju~! - usłyszał z dołu wesoły głos kumpla i zajrzał do pokoju sióstr.
-Mairu, Kururi, nie dałyście Celty za bardzo w kość? Byłyście grzeczne? - zapytał, jednak w tym momencie przy nim pojawiła się bezgłowa, drżącą ręką pokazując mu wiadomość.
-One... to... Izaya, ja nie wiem czy to dobrze, że one tak znają się... na anatomii... i że robią TAKIE rzeczy. - chociaż w duchu chłopak kulił się ze śmiechu, na zewnątrz uniósł jedynie brew w górę.
-TAKIE rzeczy, Celty? - pokazał całujące się dziewczynki. Gdy otrzymał potwierdzenie, wzruszył ramionami i zapłacił Dullahanowi. - Dzięki, że się nimi zajęłaś. - wyraźnie ich wypraszał, czego Kishitani nie mógł zrozumieć. Nie rozumiał, czemu nie może zostać jeszcze trochę tutaj. Chciał zobaczyć, czy wydarzenie z Kaname-sensei wpłynęły na jego psychikę. To znaczy, widział pewną drobną zmianę w zachowaniu przyjaciela, ale nie zwracał na to większej uwagi. Chciał wszystko wybadać po powrocie do domu. A tym czasem nie ma, nawet okazji by to zrobić. Spróbował jeszcze raz.
-Aaale jestem zmęczony... - westchnął, przeciągając się. - Ciebie też tak wykończyła ta podróż? - zerknął na krzywiącego się nieznacznie przyjaciela.
-Nie. Mnie zmęczyła Manami. Całą drogę nawijała, już sam nie wiem o czym, a potem zmusiła mnie do tego bym ją odprowadził, gdzie cały czas zachowywała się jak słodka idiotka i trzepotała rzęsami jakby coś jej wpadło do oka. Nie sądziłem, że aż tak diametralnie się zmieni... - chłopak mówiąc to rozmasował sobie skronie i zszedł na dół zaparzyć sobie kawy.
-Ne, Izaya, zrobisz mi też? - zapytał okularnik, zaglądając do kuchni. - Inaczej chyba zasnę... - westchnął i siadł na stołku za Oriharą.
-Jak z Marie? Chyba się zaprzyjaźniliście. - spytał wyciągając jeszcze drugi kubek. - Pierwszy raz słyszałem, by się śmiała. Czasem masz na kogoś dobry wpływ. - dodał zaczepnie.
-Nom. Fajna jest. Nie rozumiem, czemu wszyscy się jej wystrzegają... przecież nie zachorujesz od tego, że jej dotkniesz... Ludzie czasem są dziwni. - stwierdził z całkowitą powagą, przez którą rozśmieszył Celty.
-Tak, a może jest kosmitką i to dlatego? - zapytała, gdy się uspokoiła. Tym razem to Izaya wybuchnął śmiechem. Ale nie tym, który kochali wszyscy. Było w nim coś niepokojącego. Od tego Shinrze włos się zjeżył na głowie, a Celty osłupiała patrzyła na dwóch nastolatków.
-Tak, oczywiście, Celty. A ja jestem wampirem~. - chłopak wytarł wyimaginowaną łzę i podał przyjacielowi kawę. - Jak wypijesz to zabierz łaskawie swój tyłek z mojego domu i pozwól mi odpocząć, dobrze? - z tymi słowami ruszył do salonu, by zasiąść do lektury niedawno zakupionej książki. Tak naprawdę to książka Shizuo, ale zabrał mu ją rano, gdy się pakowali. Jak przeczyta to mu odda. Słyszał, jak drzwi zamykają się za okularnikiem i jego dziewczyną, jak dziewczynki bawią się u siebie w pokoju, jak ptaki ćwierkają za oknem... nigdy nic mu nie przeszkadzało - miał coś zrobić to to robił i koniec. Teraz jednak nie potrafił skupić się na książce. Ciągle czuł na sobie czyjeś dłonie. Dłonie człowieka, który zgwałcił go brutalnie. Wiercił się na kanapie, by w końcu odłożyć książkę na stolik. Od tamtego czasu, nawet na chwilę nie był sam, a gdy miał koszmary - Shizuo łączył ich łóżka i spali razem. Ale teraz... teraz był zupełnie sam. Czy to możliwe, że dlatego te wspomnienia cały czas do niego wracają? Postanowił się zdrzemnąć, więc ułożył się wygodnie i zamknął oczy. Kiedy w końcu po dłuższym czasie udało mu się zasnąć, nie spał spokojnie. Wciąż się wiercił, czuł na sobie ten okropny dotyk, a w snach przeżywał całą scenę na nowo. Obudziły go bliźniaczki, zlanego potem i roztrzęsionego.
-Iza-nii, wszystko w porządku? - zapytały, lekko zmartwione. Brat krzyczał przed chwilą przez sen.
-Tak, w porządku. - znów rozmasował sobie skronie i wstał. Spojrzał na zegarek. Już 15:00. Spał godzinę? -Chcecie coś zjeść? - zapytał i skierował się do kuchni. Nie miał zamiaru nic gotować. Zamówi pizzę.
-Mhm. - mruknęły dziewczynki, idąc za nim i uważnie mu się przyglądając. - Zły sen?
-Powiedzmy. - uśmiechnął się krzywo i zamówił jedzenie.

W nocy również nie mógł spać. Gdy zasypiał, czuł, jak Kaname gwałci go od nowa. Wpatrzony w okno doczekał świtu.

Komentarze

Popularne posty