Samobójca - 1


-Billy?

Blondyn wszedł na palcach do pokoju, w którym na dużym łóżku najzwyczajniej w świecie spał sobie zawinięty w kołdrę chłopiec. Zamknął za sobą ostrożnie drzwi i podszedł do łóżka, kładąc się obok przyjaciela i zaczynając głaskać go po policzku. 

Pięciolatek otworzył po chwili zaspane, czekoladowe oczy i uśmiechnął się leniwie, widząc przed sobą twarz chłopca z wielkim uśmiechem. Przymknął oczy i pozwalał się dalej głaskać.

-Długo już tu jesteś?

Zapytał w końcu niemal szeptem. Sam nie byłby w stanie powiedzieć, dlaczego, ale bał się mówić głośniej.

-Chwilkę. Wstajesz? Twoja mama robi śniadanie a potem zabiera nas nad jezioro.

Przypomniał obserwując, jak chłopak skinął delikatnie głową, wciąż jednak nie otwierając oczu. Zrobił to dopiero, gdy ciepła dłoń przestała muskać jego policzek i wstał, przecierając zaspane oczy piąstkami. 

Ziewnął szeroko i podszedł do szafy, wyjmując z niej czerwone kąpielówki z małym znaczkiem Spiderman'a w rogu lewej nogawki, mały plecaczek do którego wrzucił bieliznę i pierwsze lepsze spodnie i T-shirt a także bluzę, po czym zaczął się przebierać. Że co, że niby nie był sam? Nie raz i nie dwa kąpali się razem w jednej wannie. 

Ubrany w krótkie spodenki i czerwony T-shirt odwrócił się z powrotem do przyjaciela z uśmiechem na twarzy.

Blondyn nigdy nie może się nadziwić, jak jego przyjaciel nauczony jest organizacji samego siebie. Zawsze sam pakował swoje rzeczy, chyba, że potrzebował drobnej pomocy. Co prawda potem jego torby były już zmartwieniem kogoś innego, ale to chyba normalne u dzieciaków, nie?

-Tom, długo jeszcze będziesz leżał na moim łóżku, czy zejdziemy na śniadanie?

Zapytał, po czym wystawił język do blondyna i zbiegł na dół z plecakiem w dłoni. Ale Bill, jak to Bill, zawsze był gapą i na ostatnim schodku poślizgnął się i wylądował z hukiem na panelach. Przerażony Kaulitz zbiegł szybko na dół i kucnął przy czarnowłosym, który od kilku chwil leżał nieruchomo.

-Bill? Bill, żyjesz?

Matka chłopca przyszła sprawdzić co się dzieje, i zmartwiona przyklęknęła przy nim.
-Kochanie, co się stało?

Zapytała, jednak nie otrzymała odpowiedzi na pytanie.

-Tom..

Wyjęczał w końcu leżący na ziemi chłopiec, a przyjaciel porwał go w ramiona i schował tak, by rodzicielka nie widziała łez swego syna. Chociaż ona też dobrze wiedziała, że jej pociecha płacze teraz, to była też świadoma, że chciał to ukryć przed nią. Nie ze wstydu, po prostu usłyszał gdzieś, że kobiety nie powinny widzieć, jak mężczyźni płaczą. Od tamtego czasu Bill płacze tylko gdy jest sam lub z Tom'em. 

Kobieta wstała i wyszła z salonu, zostawiając tam chłopców.

-Billy, co cię boli?

Zapytał w końcu blondyn gdy szloch powoli ucichł. Chłopiec odsunął się od niego kawałek.

-Najbardziej to łokcie i broda.

Stwierdził w końcu, próbując zetrzeć z twarzy resztę słonych kropel. Tom zaczął po kolei całować każde z wymienionych przez niego miejsc. Nauczył się od mamy, że jak się tak robi to mniej boli.

-Lepiej?

Zapytał, na co dostał skinienie głowy i usłyszał pociągnięcie nosem. Wstał i poczekał, aż jego przyjaciel zrobi to samo, po czym poszedł z nim do łazienki i pomógł mu się oporządzić.

Bill płacze tylko przy mnie, jak kiedyś. Jest tu od tygodnia, mieszka ze mną w pokoju i... płacze nocami, drżąc na całym ciele i wtulając się we mnie kurczowo. Czasem w nocy ma koszmary i wije się niespokojnie, ale gdy go przytulę, uspokaja się. Chciałbym móc dzielić z nim ten ciężar, by było mu lżej, ale to chyba niemożliwe. 

Dredziarz patrzył w okno od dłuższego czasu nie kontaktując, co wyraźnie złościło jego nauczyciela fizyki.

-Kaulitz!

Krzyknął wreszcie, na co chłopak podskoczył w swojej ławce i nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na nauczyciela.

-Tak, panie profesorze?

Zapytał grzecznie, jednak widział, że ma przeskrobane. Najwyraźniej fizyk zauważył, że trochę odpłynął... a żeby trochę! Myślami był w domu, obok Bill'a. Bill'a, którego na reszcie odzyskał, po dziesięciu latach! Takie szczęście w nieszczęściu.

-O czym jest mowa, panie Kaulitz?

Zwrócił się do niego surowo nauczyciel. Chłopak rzucił szybko okiem na notatki na tablicy.

-O stanie nieważkości.

Odpowiedział, w cale nie tak pewny swego. Nauczyciel jednak tylko lekko naburmuszył się, bo zapewne chciał go za karę przepytać, ale skinął głową i wrócił do prowadzenia lekcji. Tom mógł dalej skupić się na dryfowaniu w swoim świecie i analizowaniu ostatniego tygodnia.

Ciekawe, co Bill robi, jak jestem w szkole? Na przykład teraz? Chciałbym być tam z nim...

Myślał tak i myślał, aż nawet nie zauważył, gdy ostatni tego dnia dzwonek rozbrzmiał, obwieszczając wolność. Chłopak zerwał się na równe nogi i zbierając szybko swoje rzeczy wybiegł z klasy jak oparzony i w rekordowym tempie siedmiu minut znalazł się w domu.

-Jestem!

Krzyknął, by jego nowy współlokator wiedział, że to on. Jednak nikt mu nie odpowiedział. Idąc w stronę schodów zajrzał do kuchni, łazienki, salonu i jadalni, ale po czarnowłosym nie było ani śladu. Znalazł go dopiero w swojej sypialni, skulonego na parapecie okna i z słuchawkami w uszach.

Gdy czarnowłosy zobaczył wchodzącego do pomieszczenia przyjaciela, wyłączył muzykę, odkładając kable na biurko. Lekki uśmiech zawitał na jego twarzy, jak zawsze, gdy widział Dredziarza. Na ten widok zawsze ciepło rozlewało się na sercu blondyna. Uwielbia ten niesamowity uśmiech. Od dziecka go lubił. Chciałby, aby nigdy nie gasł.

-Billy, co dziś robiłeś?

Zapytał miękko, obejmując przyjaciela i składając delikatny pocałunek na jego bladym policzku.

Drobna postać odwzajemniła uścisk i wtuliła się w niego, z cichym westchnieniem. Zawsze tak się witają, odkąd umieją chodzić. Uściski i pocałunki są dla nich tak samo normalne, jak dla innych oddychanie. Muszą być blisko siebie, tylko wtedy są spokojni.

-W sumie to nic. Posłuchałem muzyki, pooglądałem telewizję...

Zamyślił się, czy robił coś jeszcze, ale stwierdzając, że nie, po prostu mocniej objął tors chłopaka. Uwielbiał czuć ciepło bijące od lekko umięśnionej klatki piersiowej i słyszeć miarowe uderzenia serca. Kochał to serduszko i chciał móc słuchać już zawsze jego bicia. Dredziarz zdążył go już zapewnić, że nie ma zamiaru go ponownie stracić, i chce mieć go zawsze przy sobie. Do końca życia. Wyraził już, jak bardzo za nim tęsknił. Żaden z nich nie chciał rozstawać się z drugim.

-Głodny?

Padło pytanie z ust Kaulitza. Bill już miał odpowiedzieć, że nie, ale po pierwsze dobrze wiedział, że jest głodny, a po drugie za każdym razem, gdy coś zjadł, Tom uśmiechał się do niego tak ciepło, że można by się roztopić. Ten uśmiech był tylko dla niego i był najwspanialszym z uśmiechów, jakie można było zobaczyć na calutkim świecie. Tak przynajmniej sądził.

-Trochę.

Przyznał i poszedł za chłopakiem na dół do kuchni, cały czas mając dłoń splecioną z ciepłą dłonią przyjaciela. Często splatali swoje palce ze sobą, by móc poczuć, że są obok siebie. Nie czuli, że to coś złego. Dla nich był to tylko kolejny dowód na to, jak blisko są ze sobą.

W kuchni przyglądał się, jak Dredziarz odgrzewa wczorajszy obiad i układa na tacy dwa talerze, sok pomarańczowy, dwie szklanki i widelce. Przeszli do jadalni, gdzie siedli jak zwykle obok siebie i spokojnie jedli. No... czarnowłosy więcej dziubał niż jadł, ale w końcu na jego talerzu nie zostało już nic.

Jednak za to na bladej twarzy pojawiły się kryształowe krople. Miał poważne rozstrojenie emocjonalne i zdarzało mu się płakać lub śmiać bez powodu. Szczęściem lekarz twierdził, że to chwilowe i po pewnym czasie wszystko wróci do normy, ale potrzebował czasu, spokoju i należytej opieki.

Taką zapewniał mu tylko przyjaciel i obaj o tym wiedzieli. Jednak cały czas niepokoiły go te nagłe wybuchy, które były uzasadnione tylko psychiką Czarnego.

-Billy? Co jest?

Zapytał zaniepokojony Kaulitz i spojrzał prosto w twarz drobnemu chłopakowi, który drżał na całym ciele, jednak nie z powodu temperatury w pomieszczeniu. Jego wzrok był lekko nieobecny i rozglądał się po pomieszczeniu z wyraźnym strachem.

Widział to, znów dopadały go wspomnienia. Wspomnienia mordercy, który brutalnie zabił całą jego rodzinę. Mordercy, który marzy o doszczętnym zniszczeniu Bill'a i obrał sobie za punkt honoru uprzykrzenie mu każdego dnia. Mordercy, przez którego chłopak nie potrafi zaznać spokojnego snu.

-Tom, ja nie umiem, nie radzę sobie! Nic nie jest lepiej, to znaczy cieszę się, że tu jestem z tobą, ale... wizja tego, co tam się wtedy stało, nie opuszcza mnie. Nie daję sobie rady, Tom! To cały czas we mnie jest i tak strasznie się boję... On chciał mnie, mnie! Ale zabił ich, nie mnie...

Mówił płaczliwie, a zaraz potem znalazł się w silnych ramionach przyjaciela i po prostu się rozpłakał. Jak dziecko, płakał rozpaczliwie szukając ciepła drugiej osoby. Boi się każdego dnia, a każdy odgłos kroków przyprawia go o dreszcze. Każdy niespodziewany dźwięk sprawia, że ma ochotę schować się pod łóżko. Każdy dotyk jest jak oparzenie gorącym olejem.

Tylko Tom, tylko on jest w stanie mu pomóc, tylko on jest w stanie wyciągnąć go z tego szaleństwa.

Tylko, jeśli pozna całą prawdę.

-Cii, Billy, spokojnie. Będzie lepiej, dopilnuję tego. Daj sobie czas.

Prosił spokojnie Dredziarz, mocno tuląc przyjaciela, jak za dawnych lat. W sumie chciałby móc już nigdy nie wypuszczać go z objęć. Uwielbia uczucie, gdy trzyma go w swoich ramionach. Bo wtedy trzyma w nich cały świat i on o tym podświadomie wie.

Ale nie przyzna się do tego. Jeszcze nie teraz, póki nie jest pewien tego, co czuje. Dopiero, gdy ponownie go zobaczył, zdał sobie sprawę, jak bardzo za nim tęsknił i teraz tęsknił nawet, gdy szedł zwyczajnie do sklepu na drugim końcu ulicy. Szukał towarzystwa czarnowłosego, który także lgnął do niego, szukając bliskości i ciepła osoby, której ufał. Mogli nie widzieć się całe lata, ale teraz każde najdrobniejsze uczucie względem siebie z tamtych lat odżyło i powoli dojrzewa w nich. Pragną być blisko siebie już zawsze. Powoli rozumieją te uczucia.

Potrzeba bliskości, którego nie potrafią zrozumieć, ale nawet nie próbują. Jest im dobrze tak, jak jest. Szukają się wzrokiem będąc kilka kroków od siebie, tulą się ciągle i ostatnio śpią razem, bo wtedy Bill'owi zdecydowanie spokojniej się śpi. Poza tym co chwilę się dotykają, wystarczy muśniecie dłoni, by poczuli się pewniej i bardziej zrelaksowani. Pragną swojego dotyku i bycia razem.

Ufność, która przecież powinna zniknąć, bo teraz byli dużo starsi i przez cały ten czas nie mieli kontaktu, ale z jakiegoś powodu obaj czuli, że mogli temu drugiemu powierzyć wszystko, nawet własne życie, a on by nie zawiódł.

Spokój i bezpieczeństwo, które ogarniają ich, gdy są razem. Nie czują tego przy nikim innym, ale nie przeszkadza im to. Jest dobrze tak, jak jest i nie chcą tego zmieniać.

Miłość, bo zawsze w ich sercu tlił się płomyczek miłości do tego drugiego. Odkąd się znali wiedzieli, że są inni od wszystkich, także przez swój ubiór. Ale w sobie nawzajem znaleźli siłę i oparcie. Jeszcze nie wiedzą, jak silne jest to uczucie, ale z czasem przekonają się o tym.

Rodzicom Tom'a trochę nie spodobało się to, że chłopak śpi z przyjacielem w jednym łóżku. I dzisiaj miało to swoje apogeum.

Zdało mu się, że Bill zasnął, zmęczony ciągłym płaczem i wspomnieniami, więc ułożył go na łóżku, a czując ssanie w żołądku postanowił zejść na dół coś zjeść. Musiał długo uspokajać Czarnego, skoro jego rodzice zdążyli już wrócić. Uśmiechnął się do nich na powitanie.

-Tom, musimy porozmawiać.

Obwieścił jego ojciec grobowym tonem, a chłopak uniósł lekko jedną brew w górę. Nie wiedział, o co im chodzi, ale nie spodobało mu się to. Wyczuł, że coś jest nie tak i podświadomie wiedział, że chodzi o jego przyjaciela.

-Nie podoba nam się to, jak zachowujecie się z Bill'em. Między innymi to, że śpicie w jednym łóżku.

Dodała jego rodzicielka, na co Dredziarz spojrzał na nich groźnie. Nie rozumie, czemu od dziecka jego rodzice czepiają się o to, co robi z czarnowłosym. Nie chce się w to zagłębiać, ale teraz chyba nie ma wyboru.

-O co wam chodzi, co?

Zapytał ostro, a ludzie siedzący przed nim spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Nie spodobał mu się ten wzrok. Oni coś knują.

-Jesteś pewien że to, co czujesz do Bill'a to tylko przyjaźń?

Zapytała łagodnie kobieta, ale on zaprzeczył kręcąc głową. Nie był pewien. Od pewnego czasu niczego nie był pewien, tylko tego, że chce być blisko niego.

-Oczywiście, że nie. Jest moim bratem, moim przyjacielem, najbliższą mi osobą.

Pan Kaulitz przetarł twarz dłońmi i spojrzał prosto w oczy swojemu jedynemu synowi. Zdecydowanie w niesmak były mu słowa syna i to, co one oznaczały.

-Zapytam więc wprost: czy jesteś gejem i czy zamierzasz być w związku z Bill'em?

Tom poczuł, jak serce na moment w nim zamarzło. Zaraz jednak spojrzał to na matkę, to na ojca. Nie wiedział, co dokładnie czuje do przyjaciela, ale nie będzie tolerował takich ataków względem czarnowłosego.

-Nie, a nawet jeśli, to nie jest to wasza sprawa.  Będę w związku z kim chcę i jeśli będę kochał Bill'a jako partnera i kochanka, to wam nic do tego.

Rzucił sucho po czym wyszedł z kuchni. Przeszła mu ochota na jedzenie. Wrócił co pokoju i przysiadł na łóżku obok Czarnego. Spojrzał na jego spokojną twarz. Uwielbiał na niego patrzeć.

Czy go kocham? Nie wiem. Na razie chcę tylko być blisko niego i pomagać mu podnieść się po tej tragedii. Dać mu szczęście i być z nim na prawdę blisko. Ale to chyba normalne, prawda? Nie wiem... przez rozmowę z rodzicami mam mętlik w głowie. Może kiedyś poukładam w końcu te myśli. Póki co nie mogę się nad tym zastanawiać, jeśli nie chcę go stracić.

Z takimi myślami ułożył się do snu.

Komentarze

  1. Taaaki długi rozdział *^* Larytas jak chui.. Tyle się tu "działo", że na końcu rozdziału nie było już wiadomo o co dokładnie chodziło (albo to ona aż tak nie ogarnia).. Mimo to jestem dumna, że Tom postawił sprawę jasno przed rodzicami *-*
    Pozdrawiam, ślę wene i czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty