Samobójca - 2


Blondwłosy chłopiec podszedł do przyjaciela siedzącego pod jedynym drzewem w ogrodzie. Skulony chłopczyk płakał, i tylko po cichym szlochu i drżeniu ramion można było zorientować się, dlaczego tak siedzi.

-Bill? Co się stało? 

Zapytał, kładąc małe dłonie na drżących ramionach. Zapłakane, brązowe oczy spojrzały na niego smutne.

-Twoi rodzice mnie nie lubią, Tom...

Odszepnął, na powrót zanosząc się szlochem. Blondyn przytulił mocno przyjaciela. 

-Słyszałeś? 

Spytał tylko. Nie było sensu udawać, że tej kłótni nie było, w końcu wtedy czarnowłosy nie płakałby tutaj samotnie. Drobna postać skinęła tylko głową.

-Co do słowa...

-Nie przejmuj się. Nie obchodzi mnie ich zdanie. Kocham cię, Billy i zawsze będę, nawet, jeśli będę za tysiącem mórz i jeśli będę musiał czekać tysiąc lat na to, by znów cię zobaczyć i przytulić, wiesz? Bo inne rzeczy nam sprzyjają. Tysiąc kwiatów będzie kwitło dla nas, a tysiąc gwiazd wskaże nam drogę do siebie. Zobaczysz. Pokonam wszystko, ale będę przy tobie.

Skąd u czteroletniego dziecka tak piękne słowa?

Jego babcia zabierała dzieci od kołyski tak często, jak tylko mogła, i uczyła ich pięknych rzeczy. Pięknego wyrażania siebie i uczuć, uczyła, czym jest miłość, dobro, wolność, przyjaźń... Uczyła, czym jest zaufanie i uczyła ich życia. Nawet, jeśli nie rozumieją wszystkich wypowiadanych przez siebie słów, to czują ich głębokie znaczenie i to, jak są ważne. Stąd u obu chłopców głęboko rozwinięta zdolność tworzenia zdań i obrazów, złożonych z słów, tak pięknych, że niejeden dorosły zapłakałby nad ich magią i niewinnością. 

-Czemu im to przeszkadza? 

Blondyn nie umiał odpowiedzieć, czemu jego rodzice są przeciwni tej przyjaźni. Chciałby móc stworzyć dla czarnowłosego świat, w którym byliby obaj szczęśliwi. Wciąż pamiętał dzień, gdy Bill dostał wysokiej gorączki i spał cały czas. Babcia wtedy wzięła go na kolana i zapytała "Zależy Ci na nim?" "Jak na nikim innym, babciu." Usłyszała w odpowiedzi. Z uśmiechem i rozczuleniem spojrzała na swego wnuka. "Więc chroń go, Tom. Świat jest okrutny i jeszcze zdążycie się o tym przekonać nie raz. Bill jest bardzo wrażliwy, chroń go więc, by nie stracił nadziei w ten świat i by w jego oczach zawsze błyszczało szczęście i miłość, jak w tej chwili. Jemu też bardzo na Tobie zależy, jestem pewna. Obaj razem się dopełniacie. Twoi rodzice robią ogromny błąd, że chcą Was rozdzielić. To Wam obojgu przyniesie wiele cierpienia, ale w końcu się spotkacie, wierzę w to. Jednak Bill, jako ten wrażliwszy, dużo bardziej to przeżyje. Uważaj więc, by nigdy bo nie okłamać 
Bo jedna niespełniona przez Ciebie obietnica może przynieść tragedię."

Młody Kaulitz bardzo wziął sobie do serca słowa ukochanej babci, chociaż nie do końca rozumiał ich przesłanie. Wiedział jedno: musi chronić najbliższą sobie osobę i zawsze być z nim szczery.

Na szczęście nie miał z tym nigdy problemu.

-Dzień dobry.

Dredziarz obserwował budzącego się ze snu przyjaciela. Brązowe oczy lustrowały dokładnie wszytko dookoła, jakby nie mogły pojąć, że opuściły krainę snu. Chłopak przez chwilę przyglądał się temu wszystkiemu rozkojarzony, po czym jego wzrok spoczął na postaci przed nim. Delikatny uśmiech wykwitł na jego ustach, rozświetlając twarz.

-Cześć, Tom. Myślałem, że już wstałeś.

Mruknął, przeciągając się lekko z cichym stęknięciem.

-Postanowiłem zrobić sobie dzisiaj wolne. Mam czas tylko dla ciebie.

Dredziarz wyszczerzył wszystkie ząbki w szczerym uśmiechu. Zobaczył namysł na twarzy Czarnego.

-Zagrasz na gitarze?

Poprosił cicho, już przytomniej. Kaulitz skinął głową i wstał. Usiadł z gitarą na stołku naprzeciw drobnej postaci wciąż leżącej w jego łóżku i zaczął grać. Melodię ułożył zaraz po przyjeździe tutaj, wyrażała jego tęsknotę za domem... a przynajmniej to chciał przekazać. I tęsknotę za przyjacielem.

Gdy skończył, spojrzał na czarnowłosego, który siedział z przymkniętymi oczami.

-Zawsze lubiłeś, gdy śpiewałem, prawda?

Spytał, wciąż nie otwierając oczu. Nie musiał widzieć, by być pewnym, że chłopak naprzeciwko skinął głową.

-Mam kilka tekstów, ale... pamiętasz jedną z naszych rozmów? Po kłótni z twoimi rodzicami?

Spytał, tym razem zerkając na blondyna. Ten znów potwierdził skinieniem głowy. Nie lubił tego dnia z powodu kłótni i płaczu najdroższej mu osoby.

-Nie mam żadnej melodii, ale do twoich słów... słów o tysiące mórz, tysiącu lat, tysiącu gwiazd... zawarłem je w piosence. Zagraj coś, a ja postaram się dopasować.

Poprosił Bill. Kaulitz przez chwilę myślał, po czym wybrał melodie i zaczął grać. Nie musiał specjalnie uważać, grał ją tyle razy, że znał ją na pamięć. Zauroczony wsłuchiwał się w lekko zachrypnięty głos, idealnie komponujący się z jego muzyką i w piękne słowa ułożone przez Czarnego.

Gdy skończyli, spojrzeli na siebie i na moment zatracili w swoich spojrzeniach.

-Dalej uwielbiam twój śpiew.

Odezwał się w końcu Dredziarz. Wargi Bill'a wygięły się w uśmiechu i podszedł do gitarzysty, siadając mu na kolanach i odkładając instrument na stojak. Usiadł tak, by byli odwróceni twarzami do siebie i zajrzeli sobie nawzajem głęboko w oczy. Czego szukali, dotykając swoich dusz? Sami nie byli do końca pewni, ale podświadomie czuli, że to znaleźli.

Ciepłe dłonie pewnie objęły szczupłą postać w pasie, jednocześnie przyciągając ją bliżej siebie.

Kocha Czarnego. Kocha go od czubka starannie rozczochranych włosów, przez brązowe oczy, bladą cerę, zgrabny nos i różowe usta aż do zgrabnego, chudego, drobnego ciała . Wie, że go kocha. Gubi się tylko w tym, jaka jest to miłość. Nigdy nie miał rodzeństwa i zawsze sądził, że kocha przyjaciela jak brata. Tylko czy to na pewno to? Czy nie myli tego uczucia? Nie wie, i to go przeraża. W końcu pragnie być jak najbliżej czarnowłosego i chronić go już zawsze przed wszystkim. Tęsknił za nim niepomiernie i teraz nie zamierza go opuścić, już nigdy.

Bill z kolei doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zakochał się w Dredziarzu. Lata nieobecności blondyna w jego życiu nie były pełne, a teraz, nawet, mimo cierpienia, czuł się chociaż trochę szczęśliwy. Pragnie dotyku przyjaciela, chce być przy nim jak najbliżej i czuje przyjemne łaskotanie w sercu. To nie jest miłość, którą darzył i wciąż darzy swoją zmarłą siostrę, to uczucie jest o wiele głębsze. Kocha jego dredy, czekoladowe oczy i pełne usta rozciągnięte w zaczepnym uśmiechu, lekko rozbudowane mięśnie i opaloną skórę. Zdaje sobie sprawę, że uczucie to nigdy nie powinno zaistnieć i to go niszczy. Boi się.

Oczywiście żaden z nich nie jest na tyle płytki, by kochali tylko za wygląd. Obaj znają się na wzajem na wylot i... to co jest, podoba im się.

Ciszę między nimi przerywa jednak zachrypnięty szept.

-Tom?

Obaj przez kilka sekund wracają do rzeczywistości, by zaraz spojrzeć przytomniej w twarz osobie naprzeciw.

-Tak?

-Kocham Cię.

Chłopak przez chwilę nie zdaje sobie sprawy, jak ważnego wyznania słucha. Uśmiechnął się lekko i mocniej przytulił chłopca.

-Ja Ciebie też, Billy. Na zawsze razem, prawda?

Spytał cicho. Bali się mówić głośniej. Bali się zakłócić magię tej chwili, którą obaj doskonale odczuwali. Napawali się swoim towarzystwem.

-Cokolwiek się stanie... nie zapomnij o tym, proszę.

Szepnął czarnowłosy. Jednak to nie zaniepokoiło ani trochę jego towarzysza, który z uśmiechem przytaknął mu.

A jednak prawdziwy dramat miał dopiero nadejść.

Komentarze

  1. I dont lajk ju za tą końcówkę.. Mam teraz dostać zawału? Chcesz tego? Lol weszłam tu, bo dziś występ i pomyślałam, że poprawie sobie humor.. No i proszę.. Jak se poprawiłam -_- Wgl tam widziałam pojedyncze błędy, więc proszę sprawdź rozdział jeszcze raz. Jeżeli umrę dziś to chcę na grób wieniec białych róż..
    Pozdrawiam, ślę wene i czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty