Rozdział 2 - Ostatni dzień w domu

Hej Misie, mam dla Was parę informacji ;)
"We found us" cz. 2 będzie zapisana dokładnie tak - rozdział + tytuł, żebyście się orientowali ;)
"Samobójca" pojawi się wkrótce, prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu, ale nic nie obiecuję.
"Ludzka maszyna" jest prawie gotowa, przynajmniej jej część, i za jakiś czas zacznę ją wstawiać ;)
Możecie się też spodziewać jakiś songficków i one-shotów, więc zerkajcie ^^
A teraz już nie przynudzam, powodzenia~

BILL

Po romantycznej nocy, jaką spędziliśmy z Tomem na tej polance, długo leżeliśmy w łóżku, wtuleni w siebie i całujący się. Przeleżeliśmy tak w łóżku do dziewiątej rano, gdy w końcu postanowiliśmy wstać. Zanim jednak bliźniak puścił mnie z łóżka, zaatakował zachłannie moje usta. Jednak mama zaczęła nas wołać na śniadanie, więc szybko zebraliśmy się. No... nie tak szybko, bo spędziłem dobre czterdzieści minut w łazience, szykując się i oglądając nową ozdóbkę. Badałem palcami jej fakturę, oglądając uważnie w lustrze, gdy stałem już ubrany. Zauważyłem, jak do łazienki wślizgnął się Tom, będąc w samych bokserkach. Uśmiechnął się, widząc, co robię.

-Widzę, że się spodobał. - szepnął, całując mnie w kark. Skinąłem głową z  uśmiechem.

-Bardzo. Znak nieskończoności był świetnym pomysłem. - odwróciłem się do niego przodem i pocałowałem w ramach podziękowania w usta. Zaraz potem jednak wyszedłem z łazienki, w końcu musi się zebrać, a ja bym go tylko rozpraszał. Czułem, że odprowadza mnie wzrokiem. Zamknąłem za sobą drzwi i zszedłem do kuchni, gdzie czekała już na mnie mama z Gordonem.

-Cześć, skarbie. Gdzie Tom? - zapytała mama, całując mnie w policzek na powitanie. Usiadłem na moim stałym miejscu przy stole i czekałem na śniadanie. Gordon siedział naprzeciwko mnie, pijąc kawę i przeglądając gazetę. Uśmiechnął się jedynie do mnie na powitanie i pozwolił mamie zasypać mnie gradem pytań. -Jak wam się spało? O której wróciliście wczoraj z Tomem? Nie zmarzliście? Mam nadzieję, że ciepło się ubraliście. Wolisz kawę czy herbatę? A Tom? Wiesz, co będzie chciał? Czy mam poczekać, aż przyjdzie? - westchnąłem cicho i zacząłem odpowiadać na jego pytania.

-Tom jest w łazience i zaraz zejdzie. Spaliśmy jak niemowlęta. Wróciliśmy niezbyt późno. Nie zmarzliśmy, noc była całkiem ciepła. Tom zapomniał szalika. Poproszę o kawę, Tom też. - wyrecytowałem. Gordon zawsze podziwia mnie, że umiem odpowiedzieć na każde jej pytanie dokładnie w takiej kolejności, w jakiej je zada. On i Tom zawsze się mylą i o czymś zapominają, a ja tak zwyczajnie pamiętam każde pytanie. No... przez dwie minuty. Potem już zapominam, o co mnie pytała. Ledwie dostałem kawę, na dół zbiegł Tom, całując mamę w policzek i potem robiąc to samo ze mną. Zamarłem. W domu przyzwyczailiśmy się do tego, że tak robimy. Okazujemy sobie czułość tak często, jak tylko się da. Ale nie powinien tak robić. Nie tu. Na szczęście mama była do nas odwrócona tyłem, a Gordon zdawał się całkowicie pochłonięty "Der Spiegel". Spojrzałem przelotnie na bliźniaka, ale on się wyszczerzył, co miało oznaczać, że dokładnie wiedział, że nie patrzą i dlatego to zrobił. Pokręciłem głową. Cholerny ryzykant.

~*~

-Matko... Jutro wyjazd... - jęknąłem, rzucając się na łóżko. Droga powrotna minęła nam szybko, głównie spałem, zbierając siły. Mama oczywiście rozpłakała się przy pożegnaniu i Gordon musiał ją uspokoić. Żeby tego nie przeciągać, szybko ruszyliśmy w drogę. A jak przyjechaliśmy zaczęliśmy się pakować. I już skończyłem! Dumny z siebie jestem, pakowałem się tylko godzinę. Zazwyczaj schodzą mi dwie. Postarałem się! Tak bardzo, że nie zauważyłem stojącego w drzwiach bliźniaka. Poczułem, jak ktoś nade mną zawisa, i otworzyłem powoli oczy. Tom, z odległości około 5 cm uważnie wpatrywał się w moją twarz z łobuzerskim uśmiechem na twarzy. Pomyślałem, że fajnie byłoby wykorzystać w odpowiedni sposób tę ostatnią noc przed trasą. Przed oczami stanęły mi obrazy kochanka, gdy się zabawiamy, i zaraz poczułem na policzkach zdradzieckie rumieńce a w dolnej partii brzucha poczułem ciepło. Ale skąd ja mam wiedzieć, czy Tom w ogóle ma ochotę? Odwróciłem twarz w bok, chcąc jakoś ukryć moje zażenowanie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że moje starania idą na marne. Kątem oka zauważyłem, jak jedna z brwi bliźniaka wędruje powoli w górę, jednak zaraz opadła a on wyszczerzył się szeroko i położył na mnie tak, że stykaliśmy się na całej długości korpusów i tylko nasze twarze jeszcze się nie spotkały.

-Widzę, że obaj myślimy o dość przyjemnym sposobie na spędzenie tej nocy. - wymruczał mi cicho do ucha, zaraz potem przygryzając płatek. Westchnąłem cicho, z przyjemności oczywiście. Jak to jest, że jednym gestem, jednym słowem, potrafi wzniecić we mnie ogień tak wielki, że aż nie sposób go ugasić? I on go coraz bardziej roznieca, sprawiając, że spalam się w sobie. Z uwielbienia, z miłości, z pragnienia, z przyjemności, z podniecenia, z rozkoszy, z... no z tego wszystkiego, każda emocja, jaką we mnie wzbudza, wywołuje istny pożar w moim sercu. Czułem, że ugrzęzłem. Na zawsze.

Moje ciało. Moje serce. Mój umysł. Moja dusza. Należą tylko do niego. Tylko on może mnie zniszczyć i odbudować. Tylko on się liczy. Kocham go ponad wszystko.

TOM

Przygryzłem płatek ucha mojego partnera, i z zadowoleniem odnotowałem ciche westchnienie przyjemności z jego strony. Widząc, że obaj tego chcemy, zacząłem obdarowywać go pocałunkami. Zostawiałem ślady na linii szczęki, za uchem, wpijałem się  w jego usta, sprawiałem, że brakowało mu tchu, ale wciąż pozostałem tylko w rejonach jego twarzy. Całowałem każdy jej skrawek, czując, jak jego ciało drży co jakiś czas, przeszywane stadem dreszczy. Zadowolony zsunąłem usta na jego szyje, ostatni raz muskając tylko delikatnie jego usta. Odchylił głowę w tył, najwyraźniej przeczuwając mój kolejny ruch, i powoli, delikatnie, zacząłem całować jego szyję. To jego na prawdę czuły punk. Umie się podniecić od samego pieszczenia cienkiej, bladej skóry na szyi, którą teraz tak pięknie prezentuje, chcąc więcej. Zapamiętale atakowałem go w tym rejonie, od brody do obojczyków, całując raz długo i namiętnie, raz szybko i delikatnie, a raz agresywnie, mocno. Nie zostawiałem śladów, nie w tym miejscu. Skoro mamy zacząć trasę, nie mogą być widoczne. Czułem, jak jego dłonie błądzą pod moją koszulką, badając strukturę mojej skóry, śledząc linię mięśni. Jego dotyk pozostawiał po sobie ogień, przysięgam! Był taki delikatny, a wzniecał pożar... Odsunąłem się od niego, widząc, jak jego klatka piersiowa opada i unosi się szybciej niż normalnie, ale i płycej, jak jego oczy błądzą za mną, przysłonięte już delikatną mgiełką podniecenia, i jak jago malinowe, lekko opuchnięte od naszych pocałunków usta są odrobinę rozchylone, łapczywie chwytając powietrze. Uśmiechnąłem się, widząc, w jakim jest stanie. Z resztą on działa na mnie dokładnie tak samo, tylko że ja umiem to maskować. Postanowiłem go trochę pomęczyć. Zdjąłem z nas obu koszulki i znów na niego opadłem, zaczynając pieścić każdy skrawek jego ciała. Powoli, od ramion, przez sutki i tors, aż do pępka, wywoływałem w nim coraz większe podniecenie i wyrywałem z jego ust coraz to nowe dźwięki oznaczające przyjemność. Wyginał się leciutko w łuk, zaciskał dłonie na pościeli i moich ramionach, dyszał, jęczał... ach, szaleję, gdy go takim widzę! Wbrew sobie, powoli, niespiesznie, zdjąłem z niego resztę garderoby i całowałem resztę jego ciała, skrupulatnie omijając jego męskość. Jęczał pode mną, wijąc się, a mnie to sprawiało jakąś chorą satysfakcję. Wymawiał moje imię w taki sposób, że aż wirowało mi w głowie. W końcu jednak zawędrowałem palcami między jego jędrne pośladki i zacząłem powoli go rozciągać. Nie chcę w końcu, by go bolało. Ale na prawdę, paliło mnie, by ściągnąć resztę ubrań i wejść już w niego. Ledwo się powstrzymywałem. Drapał mnie, wił się, jęczał, nabijał na moje palce... Widziałem go takiego rozognionego i czułem się jeszcze bardziej podniecony. Oczywiście nie pozwalałem mu skończyć, co jakiś czas zaciskając dłoń na jego członku by ostygł troszkę. Kiedy poczułem, że jest gotowy, zrzuciłem resztę dzielących nas ubrań i zawisłem nad nim na moment, nie poruszając się ani o milimetr. Patrzyłem mu w twarz, czułem zaciskające się na moich biodrach uda, i wszedłem w niego powoli, do samego końca, obserwując cały czas jego twarz. Najpierw jęknął z zaskoczenia, potem skrzywił się lekko z pierwszego nieprzyjemnego uczucia, zaraz jednak rozluźnił się, wzdychając z zadowolenia, a gdy wszedłem w niego do samego końca, zahaczając o ten magiczny punkt, jęknął wyraźnie z przyjemności. Wpiłem się w jego usta i to był moment, w którym straciłem nad sobą kontrole. Całowałem zapamiętale każdy skrawek jego ciała, pieściłem go dłońmi, nie zapominając oczywiście o jego przyrodzeniu. Tak.. Tak dobrze... Zapomniałem już, jakie to cudowne uczucie. Oczywiście akt, którego dokonujemy, jest tylko uzupełnieniem naszego szczerego, głębokiego uczucia. Nikt nie jest w stanie pojąć tego, co nas łączy, ja też do końca tego nie rozumiem, ale to jest po prostu szczere, niewinne i delikatne. Kochaliśmy się długo i namiętnie, nim obaj doszliśmy, głośno jęcząc swe imiona. Oczywiście tej nocy nie skończyło się na jednym spełnieniu, a świadkiem tego były jedynie Księżyc, rzucający delikatną poświatę na piękne ciało Billa i towarzyszące mu Gwiazdy, które ciekawie zaglądały do nas przez okno.

Nad ranem czarnowłosy chłopak, zmęczony wieloma orgazmami i różnymi... ciekawymi pomysłami, które zrealizowaliśmy w łóżku, zasnął, wtulony we mnie ufnie. Gładząc jego plecy i wdychając jego przyjemny zapach, sam nie zauważyłem, kiedy zasnąłem.

Komentarze

Popularne posty