Samobójca - 4


Dwójka pięcioletnich chłopców obserwowała ciekawie ludzi przechadzających się po ulicach.

Sami siedzieli z nosami przyklejonymi do szyb w domu ich babci.
              
Starsza kobieta siedziała w swoim ulubionym fotelu, dziergając na drutach sweterek dla mniejszego z chłopców. Dokładnie taki sam nosił jego przyjaciel. Z delikatnym uśmiechem na wąskich ustach obserwowała tę niecodzienną dwójkę.

Mimo, że to jeszcze dzieci, potrafili zrozumieć i zachować się nie raz, lepiej, niż większość dorosłych ludzi, zajmujących poważne stanowiska. To fascynowało ją we wnuku i jego koledze, jednak postanowiła na razie nic z tym nie robić, w końcu to tylko dzieci.

Otarła ukradkiem łzę wzruszenia, która podstępem spłynęła po jej pomarszczonym policzku, gdy wróciła myślami do dnia, gdy zobaczyła ich razem po raz pierwszy. Nie mieli wtedy więcej niż rok i obaj mieli od tego dnia zostawać u niej, na czas pobytu ich rodziców w pracy.

Od razu się polubili, tak jej się przynajmniej zdawało, i upewniała się w tym z każdym kolejnym dniem.

Nie zauważyła, że dwie pary czujnych oczu obserwują nie tylko ludzi na ulicach, lecz także jej odbicie w szybie. 

-Babciu, coś się stało? 

Spytał blondynek, odwracając się przodem do staruszki. Drugi z chłopców wciąż wpatrywał się w szybę, jakby odpłynął. Jednak on po prostu słuchał. 

-Nie, po prostu przypomniały mi się Stare czasy. 

Uśmiechnęła się łagodnie do chłopca, którego czoło zmarszczki się lekko,

-Czyli że się... zaruszyłaś? 

Spytał niepewnie, na co Czarny odwrócił ku niemu bladą twarz .

-Babcia się wzruszyła.

Poprawił przyjaciela z delikatnym uśmiechem na ustach. Widział, jak twarz blondyna momentalnie się rozjaśnia. 

-O, właśnie! Dzięki, Billy!

Starsza kobieta ze wzruszeniem obserwowała scenkę, kiedy ci dwaj, młodzi chłopcy zajęci byli sobą. Zauważyła, że często zamykają się w świecie, który od pierwszej wspólnej chwili razem budują. Mimo to ich czujne, ciekawskie spojrzenia rejestrują wszystko z zewnątrz, jednocześnie odpychając od siebie problemy. Wytworzyli między sobą więź, uzależniając się od siebie. Przez to nie mieli zbyt wielu przyjaciół - nieświadomie nie wpuszczali ich do swojego świata.

Znów wspomnieniami wróciła, do pewnego jesiennego dnia. Wyszli wtedy do parku, gdzie było ledwie kilkoro dzieci. Do obu jej wnuków (mimo, że jeden jest przybrany), dołączył się chłopiec, starszy od nich, jednak niewiele. Na początku zdawało się, że dobrze się razem bawią, i że będą mieć nowego przyjaciela - kolejną osobę w ich niewielkim, dziecięcym świecie. Jednak Bill nie widział nikogo poza Tomem, a Tom nie widział nikogo poza Billem, często nieświadomie zostawiając nowego znajomego za sobą. Nie rozumieli, czemu nie mieli przyjaciół, ale nie przeszkadzało im to, póki są razem.

-Zebrało mi się na wspomnienia...

Mruknęła sama do siebie, powracając do przerwanej robótki. W końcu idzie zima i żaden z jej kochanych chłopców nie może marznąć.

-Tom... nie odchodź.

Wyszeptał przez sen drobny, czarnowłosy chłopak. Zadrżał nieznacznie i mocniej owinął śnieżnobiałą pościelą, którą był przykryty. Brązowe oczy spoczęły na nim, uważnie go obserwując. Każdy ruch mógł być oznaką, że znów dręczą go koszmary. A przed tym trzeba go uchronić.

Tęczówki w kolorze płynnej czekolady zostały przysłonięte przez ciężkie powieki. Tej nocy wyjątkowo nie może zasnąć. Zbliżył się do pogrążonej w głębokim śnie postaci i nachylił się nad jej uchem.

-Nie odejdę nigdzie. Nie bez ciebie. 

Wiedział, że Czarny nie będzie tego pamiętać po przebudzeniu, ale wiedział też, że to go uspokaja. Dzięki temu przesypia większość nocy. 

Blondyn opadł znów na poduszki i przygarnął delikatnie do siebie leżącą obok postać. W jego głowie kłębiło się wiele myśli i nie mógł spokojnie oddać się w ramiona Morfeusza, dopóki nie ochłonie i tego nie przeanalizuje.

Parę godzin wcześniej znów pokłócił się z rodzicami. Znów o swojego przyjaciela. Mieli szczęście, że chłopak, który był punktem zapalnym nieprzyjemnej atmosfery panującej w tym domu, brał właśnie prysznic i nie słyszał gorzkich słów dorosłych. Dredziarz sam ledwie powstrzymał się przed rzuceniem czymś o ścianę. Mimo, że słowa nie były skierowane bezpośrednio do niego, to każde jedno odbierał jak policzek.

"Powinien się wreszcie wynieść." 

"Znajdziemy ładny sierociniec, na pewno tam się nim lepiej zajmą."

"Nie będziemy go wiecznie utrzymywać."

"To gej, będzie miał na ciebie zły wpływ."

"Nie podoba nam się to, co on z tobą robi."

"Jest chory i powinniśmy oddać go do szpitala."

To tylko niektóre przykłady słów, jakie padły z ust jego opiekunów. 

W tamtym momencie miał ochotę kazać im się zamknąć i nigdy więcej nie dopuścić do nich przyjaciela. Jednak wiedział, że takie zachowanie nie było dobre, jeśli nie chciał się z nim rozstawać. Obaj się potrzebują. 

Tylko on wie, czego czarnowłosy potrzebuje, w końcu rozumieją się niemal bez słów. Jeśli nie chcą za niego płacić, blondyn znajdzie jakąś pracę.

Co on niby z nim robi? Po dziesięciu latach w końcu ich syn jest szczęśliwy, a oni nie mogą tego znieść. W dodatku te głupie uprzedzenia co do orientacji niespodziewanego współlokatora. Co im do tego? A szpital? Tylko doprowadzi do tragedii. Już widział oczami wyobraźni, jak ci wszyscy lekarze leczą jego Czarnulka. Są tak doskonałymi lekarzami, że na końcu zawsze pochyla się nad martwym ciałem. 

Na samą myśl wstrząsają nim dreszcze.

Poczuł, że chłopak którego obejmuje, poruszył się niespokojnie. Znów skierował na niego czujne spojrzenie, jednak drobna postać jedynie mocniej się w niego wtuliła.

Po chwili na twarz Dredziarza wpłynął uśmiech.

Nie pozwoli go skrzywdzić. Już nie.

Już spokojniejszy, oddał się Morfeuszowi, zapadając w zasłużony sen.

Niezbyt wyspany obudził się wczesnym rankiem. Zwinięta w kłębek czarnowłosa postać leżała tuż obok niego, wciskając nos w pachnącą delikatnie lawendą pościel. Uśmiech od razu wpłynął na pełne usta z kolczykiem po lewej stronie. Poczochrał już i tak stojące na wszystkie strony włosy chłopaka i wstał z zamiarem skierowania się do łazienki. Po drodze wyjął z szafy świeże ubrania i zaraz zniknął za białymi drzwiami, z zamiarem rozbudzenia się pod zimnym prysznicem.

Szybko zrzucił z siebie piżamę i pozwolił, by chłodna woda koiła jego nerwy i pobudzała ciało. Oddał się ogarniającemu go spokojowi i po kilkunastu minutach, już w pełni gotowy na powitanie nowego dnia, wrócił do swojego pokoju.

Podszedł do łóżka, gdzie, jak sądził, wciąż spał jego przyjaciel, i nachylił się, by go obudzić.

Nie zdążył nawet dojść do łóżka, gdy orzechowe oczy spojrzały na niego, lekko jeszcze nieprzytomnie.

-Tak mi się coś zdawało, że pusto tutaj.

Ziewnął, podnosząc się do siadu. Przeciągnął się, czemu towarzyszył niezbyt przyjemny dźwięk, jaki wydają z siebie stawy. Dredziarz uśmiechnął się do niego łobuzersko.

-Nawet przez sen wyczuwasz moją nieobecność?

Zapytał i chwycił swoją torbę.

-Pośpij jeszcze, księżniczko, ja lecę do szkoły. Widzimy się popołudniu.

Powiedział i z lekkim uśmiechem na twarzy zszedł na dół, gdzie przy stole czekała na niego matka. Jednak nie odezwała się ani słowem do pierworodnego. Wpatrywała się w swojego laptopa, co chwilę popijając kawę ze stojącego obok kubka.

Jednak tak na prawdę obserwowała każdy ruch swojego syna. Widziała, jak odżył, odkąd pojawił się jego przyjaciel z dzieciństwa. Chodzi cały dzień z uśmiechem na twarzy, zupełnie, jak kiedyś. Podobało jej się, że chłopak jest szczęśliwy. Jednak w niesmak było jej, że powodem tego szczęścia była sierota, którą przyjęła pod swój dach.

Tom po lekcjach chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. Wiedział, że dzisiaj jego rodzicielka cały dzień była w domu, a jeśli tak, to Czarny pewnie nie wychylał się zbytnio z pokoju.

Wpadł zziajany do domu, zrzucając z siebie kurtkę i buty, po czym rzucając kobiecie tylko krótkie "cześć" poleciał do swojego pokoju.

Tak, jak się spodziewał, zastał tam czarnowłosego, pochylającego się nad jakimś zeszytem i zawzięcie coś piszącym. Uniósł jednak głowę znad swoich notatek, gdy usłyszał, że drzwi się otwierają. Dredziarz zamknął je za sobą, i rzucając gdzieś po drodze torbę, przysiadł obok przyjaciela.

-Wróciłem.

Powiedział z uśmiechem. Z satysfakcją obserwował, jak blade usta towarzysza wyginają się w delikatnym uśmiechu. Szczupłe dłonie odłożyły trzymane dotąd przedmioty, a orzechowe oczy, podkreślone czarną kredką i tuszem do rzęs, wpatrywały się w odpowiedniki Dredziarza.

-Jak ci minął dzień?

Zapytał ciekaw. Powoli odżywał i dziękował za to swojemu przyjacielowi. Wiedział, że gdyby nie blondyn, prawdopodobnie chowano by go już w ziemi.

Kaulitz pokręcił tylko głową, jakby niemo mówiąc, że nic wartego uwagi się nie zdarzyło.

-Jadłeś coś?

Zapytał, a jego uśmiech zbladł, gdy zobaczył, jak siedzący naprzeciwko chłopak kręci głową.

-Nie chciałem przeszkadzać twojej mamie.

Wyjaśnił Czarny, na co Tom prychnął jedynie, ujmując jego dłoń w swoją i ciągnąc w stronę drzwi.

-Na co masz ochotę?

Spytał jeszcze, gdy schodzili na dół.

-A co powiesz na pizzę?

Zapytał niepewnie czarnowłosy, dając się prowadzić przyjacielowi. Chłopak skinął głową matce, gdy weszli do kuchni i zaczął szperać po szufladach, w poszukiwaniu ulotki z pizzerii.

-Wegetariańska?

Dopytał, chociaż wiedział, że tak. Zamówił dwie małe pizze, w międzyczasie pytając jeszcze rodzicielki, czy ta nie ma ochoty, jednak odmówiła.

Siedziała spokojnie i obserwowała. Obserwowała, jak jej syn droczy się z zamkniętym w sobie Billem, który przy nim nagle śmiał się i w jego oczach błyszczała radość. Gdy widziała, jak bardzo na siebie działają, myślała, że może w cale nie jest dobrym pomysłem rozdzielanie ich. Wahała się.

Obaj wciąż żyją w swoim własnym świecie, który wspólnie zbudowali. I chociaż to mnie trochę boli, to poza nimi samymi nikt nie ma do niego dostępu. Może gdybym z nimi nie walczyła, mogłabym być bliżej nich... muszę to przemyśleć.

Pomyślała, nie wiedząc, że dziesięć lat temu jej matka doszła do dokładnie takich samych wniosków, obserwując chłopców w pamiętny, zimowy dzień, gdy przyklejeni do szyby obserwowali przechodniów.

Komentarze

  1. "..którego czoło zmarszczki się lekko." - larytas nie powiem xD
    I te "faje" w reakcjach xD Boże płacze.. Ale teraz rozdział..
    No..podobał mi się jak zawsze i przestałam lubić rodziców Toma już dawno, więc nie próbuj teraz na siłe kazać mi ich lubić. lol Koniec mojego zajebistego komentarza.. Wiem, że się cieszysz *^*
    Pozdrawiam, ślę wenę i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiiichaj xD To to taki szczegół :P
      nie każę, lol (tak, to lol specjalnie dla Ciebie)
      Bayo~

      Usuń
  2. @si@
    O może do matki coś w końcu dotrze... chociaż wątpię- chłopak siedział w domu i gdyby Tom nie wrócił to mamulka nie pomyślałaby nawet aby nakarmić Czarnego.
    Bardzo podobają mi się retrospekcje (również czytelność ich zapisu) i to "budowanie swojego świata". Piękne!
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *-* jak czytam takie komentarze to mi się chce pisać ^^
      Dziękuję ♡

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty