Rozdział 4 - Lüneburg


BILL

Muszę przyznać, że mój bliźniak potrafi spać jak zabity. Próbuję go obudzić już od dziesięciu minut i zero efektu, wyobrażacie sobie?! Za dwie godziny mamy dać wywiad, czyli za godzinę musimy wyjść, a ja potrzebuję w łazience minimum czterdziestu minut, więc jeśli obudzi się w tej chwili to będzie musiał zmieścić się w o połowie krótszym czasie. Już dawno poszedłbym się zbierać, ale zbyt mocno mnie obejmuję. To serio przyjemne i w ogóle, ale na prawdę wolałbym zacząć się zbierać...

-Tooooom! - krzyknąłem, nie wiem, który już raz, na co mruknął coś niewyraźnie i wtulił bardziej twarz w moje włosy. Zrezygnowany zacząłem bawić sie jego warkoczykami, na co momentalnie poderwał się w górę. No tak, on ma małą... obsesję na punkcie swojej fryzury. Wyszczerzyłem się do niego i przeciągnąłem leniwie. -No w końcu! Ileż można cię budzić? Na prawdę myślałem, czy nie wyrwać się z twoich objęć, ale wciąż jestem zbyt słaby. - zrobiłem nieszczęśliwą minkę i wstałem, zaczynając zbierać nasze wczorajsze ciuchy, które wylądowały na fotelu. Dopadłem swojej torby i wyciągnąłem rzeczy na wywiad i kosmetyczkę. Spojrzałem na budzącego się powoli brata. -Idę się myć. - zapowiedziałem i czym prędzej, nim zarzuci mnie pytaniami czy coś w tym guście, zniknąłem w łazience. Od razu zrzuciłem z siebie bokserki i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda idealnie na mnie działała... kojąco. Mogłem się rozluźnić przed całym dniem pracy.
Umyłem i wysuszyłem włosy, które swoją drogą ostatnio ściąłem i zgoliłem po bokach, ale nie chcąc robić na razie irokeza, po prostu ułożyłem je na bok. Wyszorowałem ząbki, zabalsamowałem się, ubrałem, pomalowałem i po trzydziestu minutach wyszedłem z pomieszczenia czysty, pachnący i gotowy na nowy dzień. W pokoju oprócz Tom'a był też Gus, który najwyraźniej przyniósł nam śniadanie, bo taca leżała na stoliku. Pewnie znowu Jost kazał mu to przynieść, ale jak mam być szczery to nie jestem specjalnie głodny. Chwyciłem jedno z jabłek i wgryzłem się w nie, mieszając w tym samym czasie moją kawę, chociaż krzątający się po pokoju bliźniak dał mi znać, że już ją posłodził. Skinąłem mu głową i przeciągnąłem się, siadając z jedną nogą na krześle tak, że mogłem swobodnie oprzeć głowę o kolano.

-Więc, Gus. w jakich to rozterkach miłosnych mogę ci pomóc? - zacząłem zamiast powitania, na co nasz gość prychnął. Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem na niego, gdy kochanek zniknął za drzwiami prowadzącymi do łazienki. Niemal bezwiednie dotknąłem łańcuszka od niego, jednak nie spuszczałem wzroku z przyjaciela.

-Chciałem spytać, czy po koncercie idziemy na imprezę. - odparł po prostu a ja wzruszyłem ramionami. Jeśli nie będę zbytnio zmęczony, to może się skuszę i pójdę z nimi, jeśli nie, wracam tutaj i idę spać. Minie kilka dni, nim po słodkim lenistwie przyzwyczaję się znów do takiego pędu życia. Skończyłem owoc i nie ruszając się z miejsca, rzuciłem ogryzek do kosza. Trafiłem.

-Nie wiem, zobaczymy, jak będzie po koncercie, okey? - zapytałem, co najwyraźniej usatysfakcjonowało mojego rozmówcę, bo uśmiechnął się i pokiwał głową. Siedzieliśmy przez jakiś czas, rozmawiając o jakiś totalnych głupotach, aż z łazienki wyszedł Tom, w ciemnych jeansach, bluzce i adidasach. Zawiązywał właśnie bandamę na głowie, szukając czegoś po pokoju, więc z zaciekawieniem obserwowałem go, wciąż jednak rozmawiając z perkusistą o ostatnim filmie, który oglądali wczoraj. Nie pamiętam tytułu, ale mówił, że liczył na coś więcej. W końcu brązowe oczy spoczęły na mnie, a ja dostrzegłem nieme błaganie.

-Wiesz, gdzie posiałem telefon? -zapytał, a ja z rozbawieniem pokazałem jego leżącą w fotelu obok mnie kurtkę. Zaczął w niej grzebać, aż w końcu znalazł zgubę w wewnętrznej kieszeni. Uśmiechnął się szeroko, rzucił ciche dziękuję i zaczął ubierać się do wyjścia, więc podążyłem w jego ślady. Gus poszedł do siebie, bo za pięć minut mieliśmy stawić się na dole, więc chwyciłem torbę, którą zawsze miałem przy sobie i zacząłem sprawdzać. Kosmetyki? Są. Ładowarka? Jest. Telefon? Jest. Portfel? Jest. Pilnik? Jest. Okulary przeciwsłoneczne? Są. Te akurat od razu wyciągnąłem. Może dziś jest trochę pochmurnie, ale i tak założę się, że na polu będzie dość jasno, by drażnić tym moje oczy. Chyba wszystko.
Założyłem na nos okulary i obejrzałem się na brata, który czekał na mnie przy drzwiach. Podszedłem do niego, lecz nim puścił mnie z pokoju, objął mnie w pasie i łapczywie wpił w moje usta, odbierając mi możliwość oddychania. Gdy mnie w końcu puścił, wyszedłem z pokoju z mocno bijącym sercem i lekkimi problemami z oddychaniem. Szliśmy ramię w ramię do holu, gdzie czekali na nas pozostali.

~*~

-A więc, Bill, możesz nam coś powiedzieć o waszej nowej trasie koncertowej? - zapytała prezenterka, a ja z lekkim uśmiechem na ustach skinąłem głową i chwyciłem po mikrofon, który podawał mi bliźniak. Rzuciłem spojrzenie widowni i wiedziałem, że uważnie nas słuchają, chłonąc każde słowo, jakie wypłynie z ust któregoś z nas. Były tam też transparenty, na niektórych były śmieszne błędy, świadczące o nieznajomości niemieckiego. Na przykład na jednym z nich dziewczyna napisała "Du bist wie Dropen." Domyślam się, że chodziło jej o Drogen, czyli narkotyk, a nie o trawkę, którą palą niektórzy ludzie. No patrzcie, a to tylko jedna literka, no nie?

-Ta trasa jest inna od dotychczasowych. Powróciliśmy nie tylko w nowych imageach i z nowymi piosenkami, ale też z większym bagażem doświadczeń, zarówno przyjemnych jak i tych mniej. Nie da się ukryć, że ten rok był szalony. Wszystkie nowe piosenki powstały przez ten rok, więc jak widzicie, powstało ich sporo. Myślę, że wszyscy jesteśmy mądrzejsi, niż jeszcze przy poprzedniej trasie, i chociaż macie się, przede wszystkim, dobrze bawić na naszych koncertach, to chciałbym, abyście także zwracali uwagę na to, co i o czym wam mówimy. To nie są tylko puste słowa. - wyjaśniłem, na co część osób na widowni pokiwało głowami, tak samo, jak kobieta prowadząca wywiad. Kobieta ta ma na imię Kira i jest z Ameryki, ale mieszka tu chyba od dziecka, sądząc po tym, jak płynnie mówi. Jest całkiem ładna, szczupła, z krągłościami, nie za dużym biustem, niezbyt wysoka, z lekko ciemniejszą ode mnie karnacją, co nie jest trudno osiągnąć bo ja wiecznie jestem blady jak ściana, ubrała sukienkę w kolorze topazu i czarne buty, w biżuterii zachowując minimalizm.
Zerkałem na bliźniaka, czy się jej przygląda, ale jeśli nawet to robił, to niezbyt intensywnie, bo jego wzrok był na niej tylko, gdy mówiła, przez resztę czasu będąc utkwionymi w punkcie za jej plecami, lub błądził nimi po widowni, albo po prostu patrzył na któregoś z nas.
Uśmiechnąłem się lekko, czekając, na kolejne pytania. Większość była banalna, typu: Czy mamy dziewczyny? Czy mamy kogoś na oku? Co chcemy robić w przyszłości? A potem pytania zadawali widzowie. Jakoś szczególne one też w większości nie były, aż w końcu padło jedno, na prawdę robiące na mnie wrażenie.

-Co chciałeś wyrazić w nowych piosenkach? Wiem, że emocje, pytanie, czemu były one tak... skrajne. W jednej chwili wydajesz się załamany, a w drugiej nagle jesteś szczęśliwy i masz nadzieję na lepsze jutro. Czy był jakiś konkretny powód? - rozejrzałem się po sali, chcąc zobaczyć, kto zadał to pytanie. Zauważyłem patrzącą na mnie wyczekująco młodszą od nas dziewczynę z czarnymi, długimi do pasa, prostymi włosami i intensywnie zielonymi tęczówkami. Ubrana była w czarne, obcisłe jeansy, które podkreślały jej szczupłą figurę i koszulę w kolorze ciemno-krwistej czerwieni i bordowe trampki, w dłoni z pomalowanymi na szaro paznokciami trzymała mikrofon. Nie dało się nie zauważyć delikatnej biżuterii. Widziałem to wszystko, bo siedziała w pierwszym rzędzie i nikt mi jej nie zasłaniał. Spiąłem się, gdy na sali zapanowała wrzawa. Reporterka uciszyła ich szybko, a bliźniak ścisnął mocno moją dłoń, na znak, że mnie wspiera.

-Widzisz, uczucia interpretujesz doskonale. Były złe chwile i gorsze, z resztą zawsze są. Ale ten rok był dla mnie szczególnie ciężki, i proszę, nie każcie mi zagłębiać się w szczegóły. Wiecie, że byłem w szpitalu. Dwa razy. Najpierw przed trójkoncertem, potem po raz kolejny wylądowałem w szpitalu. Obie wizyty były spowodowane pewnymi nieciekawymi wydarzeniami. Byłem załamany i nie mogłem się pozbierać. Na prawdę ciężko to zniosłem. Gdyby nie Tom, być może nie siedziałbym tu z wami dzisiaj... - zatrzymałem się na chwilę, a wszyscy w skupieniu wciąż słuchali moich słów. Na moje ostatnie słowa brat ścisnął mocniej moją dłoń. Wiem, że jemu też było ciężko, więc pogładziłem lekko kciukiem wierzch jego dłoni. Zaraz potem kontynuowałem. -Jestem wdzięczny chłopakom i Davidowi, że tak mnie wspierali. Przede wszystkim jednak dziękuję mojemu bliźniakowi, bo gdyby nie on, nie dałbym rady się podnieść. Jestem wdzięczny, że otaczają mnie właśnie tacy ludzie, i chciałbym, by było ich jak najwięcej.
Dokończyłem wypowiedź, kładą mikrofon na udzie. Tak, przez pewien czas, mimo, że Tom się mną opiekował i mówił, że mnie kocha... Najpierw było dobrze, ale po koncertach w Berlinie, Wilnie i Monachium miałem załamanie. Nie wiem, dlaczego, w tamtym okresie znów upadłem. Zacząłem rozważać samobójstwo. Jednego dnia po kłótni z bratem próbowałem się zabić. Znowu. Ale nie dałem rady, w ostatniej chwili stchórzyłem i skończyło się na strachu i rozmowie z psychiatrą. Na szczęście już jestem zdrowy i mogę cieszyć się życiem. Życiem u boku Tom'a.

TOM

Po wywiadzie i próbie dźwięku byłem tak padnięty, że zasnąłem na kanapie w garderobie. Obudził mnie przed chwilą mój kochanek, wpadając do mojej garderoby jakby się paliło i trzaskając drzwiami.

-Tu jest! - usłyszałem jego głos i podniosłem leniwie powieki. Mój bliźniak trzymał się za klatkę piersiową w miejscu, gdzie znajduje się serce i próbował uspokoić oddech, odchylając się lekko do przodu. Przyglądałem mu się uważnie, jak wchodzi do mojego pokoju i zamyka za sobą cicho drzwi, po czym opadł bez sił na miejsce, które mu zrobiłem obok siebie na kanapie.

-Co się stało? - zapytałem, a orzechowe oczy spojrzały na mnie badawczo. Po chwili westchnął i oparł się o oparcie kanapy, odchylając głowę w tył i rozmasowując palcami skronie. Oby nie zaczęła boleć go głowa, szczególnie, że zaraz mamy koncert...

-Ktoś wpadł do mojej garderoby, gdy rozmawiałem z Jostem i zaczął siać panikę, że nigdzie nie może cię znaleźć, a musimy się już ubierać do występu. Przegonił nas po wszystkich piętrach twierdząc, że parter już sprawdził. Bałem się o ciebie. - wyjaśnił, a ja pokiwałem głową i przytuliłem go lekko, jednocześnie głaszcząc po boku i licząc wszystkie żebra. Odetchnął cicho i rozluźnił się. Wstałem i podszedłem do rzeczy wiszących na drzwiach. W to mam się ubrać do występu... okey. Grunt, że każdą z rzeczy wybierałem sam. Oni decydowali tylko, kiedy co założę, a mieli ograniczony wybór, bo wiedzą, że nie zmuszą mnie do ubrania czegoś, jeśli nie będę chciał. Chwyciłem wieszaki z zamiarem przebrania się. Czarny podniósł się szybko i wyszedł, musząc się w końcu sam przygotować.

~*~

Spotkaliśmy się dopiero pięć minut przed rozpoczęciem show. Bill ściskał w dłoni mikrofon, a ja kiwałem się leniwie z pięty na palce i z powrotem. Denerwowałem się, jak każdy z nas. Ile by się nie występowało, do tego nie da się po prostu przyzwyczaić i zwalczyć tremy przed występem. Ale w trakcie nie było w cale strasznie, o nie. Gdy już zaczynaliśmy grać, byliśmy w swoim żywiole. Za każdym razem tak jest. Wtedy czujesz, po co jesteś na scenie. Wyszliśmy wszyscy, gdy operator dał nam znak. Zasiedliśmy z Billem na stołkach obok siebie, a ja chwyciłem w dłoń gitarę, podczas gdy mój bliźniak witał się z fanami.

-A teraz zaprezentujemy wam wraz z Tom'em In your shadow I can shine. Wyjątkowo wykonamy to sami. - zapowiedział, a ja zacząłem grać. Oddałem się w pełni muzyce, patrząc co chwilę na brata, który też zerkał na mnie. W pewnym momencie zauważyłem, że zamiast we mnie wpatruje się w punkt za mną na końcu sali. Podążyłem za jego wzrokiem gdy po raz ostatni wprawiłem struny w drżenie i zamarłem. Na samym końcu pierwszego rzędu stała ta sama dziewczyna, która zadała Billowi pytanie w trakcie wywiadu. Pytanie o to, co się działo przez ten rok, że napisał tak skrajne piosenki. Ale nie bawiła się swobodnie jak reszta ludzi. Uważnym wzrokiem, w najwyższym skupieniu lustrowała wzrokiem wszystko dookoła, opierając się plecami o ścianę. Czasem jej wzrok padał na któregoś z nas na kilka sekund, ale potem znów obserwowała otoczenie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to nie zaniepokoiło, ale nie mówiłem nic. Dałem znać bratu, by po prostu dalej robił swoje, i tego się trzymaliśmy, po chwili przestając zwracać na nią uwagę.

~*~

Koncert minął nam jak we mgle, na prawdę daliśmy z siebie wszystko a ludziom się podobało i chcieli więcej. Bisowaliśmy kilka piosenek, ale potem mój bliźniak dał znak, że nie da rady więcej i skończyliśmy. Za kulisami skakaliśmy i tuliliśmy się, zadowoleni z pierwszego show. Dało nam to pozytywnego kopa, wszyscy się śmialiśmy i zupełnie nie czuliśmy się zestresowani. Czarny wziął od naszego managera jakieś tabletki na gardło, a potem wróciliśmy do naszych garderób, by ochłonąć i się przebrać i ogólnie jakoś ogarnąć. Spotkaliśmy się zaledwie kwadrans później i wyszliśmy z hali. Z tego, co usłyszeliśmy, to jeszcze nie wypuszczali widowni, więc musimy się uwinąć dość szybko. Jak tylko wyszliśmy z budynku cały się spiąłem. Zerkałem nerwowo na bliźniaka, który roześmiany szedł przed siebie. Geo poprosił go, by pokazał mu jakiś ruch, na co nasz frontman wyszedł do przodu i zaczął to prezentować. Nagle usłyszeliśmy pisk opon i w naszą stronę jechało z zawrotną prędkością jakieś auto... Przecież ono zmierza prosto na Billa! Zacząłem biec w jego stronę, ale zbyt się oddalił, wiedziałem, że nie zdążę, nie było szans. Z każdym poruszeniem się mojego bliźniaka, samochód zmieniał tor tak, by mieć go przed maską. Czarnowłosy był coraz dalej, a moje serce się zatrzymało. Wszystko toczyło się bardzo szybko.
Nagle do naszych uszu doszedł dźwięk wystrzału z pistoletu.

Komentarze

Popularne posty