Ludzka maszyna - 2
Przykro mi, że musieliście tyle czekać, ale mam małe zamieszanie w życiu...
niemniej rozdział już jest!
6 kom = kolejny
___________________________________________________________________________
Nie mogę uwierzyć w to, co widzę! Na prawdę, ja się chyba przewidziałem! Ale nie, jest tam, siedzi, dokładnie ta sama osoba co wczoraj. Z rozczochranymi na wszystkie strony czarnymi, długimi do ramion włosami, mocnym makijażem na twarzy i w czarnych, z tego co udało mi się zauważyć, dokładnie dopasowanych ciuchach. Humanoid. Tak go wczoraj nazwałem, ponieważ kojarzy mi się z robotem. I na prawdę jest w mojej klasie! Nie, nie wierzę! Ja to jednak mam szczęście.
niemniej rozdział już jest!
6 kom = kolejny
___________________________________________________________________________
Nie mogę uwierzyć w to, co widzę! Na prawdę, ja się chyba przewidziałem! Ale nie, jest tam, siedzi, dokładnie ta sama osoba co wczoraj. Z rozczochranymi na wszystkie strony czarnymi, długimi do ramion włosami, mocnym makijażem na twarzy i w czarnych, z tego co udało mi się zauważyć, dokładnie dopasowanych ciuchach. Humanoid. Tak go wczoraj nazwałem, ponieważ kojarzy mi się z robotem. I na prawdę jest w mojej klasie! Nie, nie wierzę! Ja to jednak mam szczęście.
Podszedłem
do niego spokojnie, przy szeptach i chichotach reszty uczniów, którzy ciekawie
mi się przyglądali. Bill zerknął na mnie przelotnie i odwrócił twarz w stronę
okna, zupełnie mnie ignorując. Zająłem miejsce obok niego i wyciągnąłem
książki, bo nauczyciel od matematyki zdążył już wejść bezszelestnie niemal do
klasy, a wychowawczyni jedynie zamieniła z nim kilka słów nim wyszła. Gdy tylko
drzwi się za nią zamknęły, oczy wszystkich skierowały się na nauczyciela, który
swoim monotonnym, niskim głosem szybko sprawdził obecność a potem przeszedł do
tematu lekcji. Chwilowo nikt nie zwracał na mnie uwagi, skupieni na robieniu
notatek. Muszę przyznać, że w tej chwili było mi to bardzo na rękę.
-Hej.
Zwróciłem
się cicho do czarnowłosego z szerokim, przyjaznym uśmiechem na twarzy. Jego
czekoladowe oczy zmierzyły mnie od dołu do góry, zatrzymując się na mojej
twarzy i unosząc w górę prawą, zakolczykowaną brew.
-Widać
nie słuchałeś, co do ciebie wczoraj mówiłem, więc powtórzę jeszcze raz. Trzymaj
się ode mnie z daleka.
Rozkazał
zimno, ale jego spojrzenie pozostało beznamiętne. Wzdrygnąłem się na sam dźwięk
jego głosu. Na prawdę, to zadziwiające, że ktoś taki na prawdę istnieje.
-A co,
jeśli chcę się zaprzyjaźnić?
Zapytałem
niezrażony. W końcu mam ochotę go poznać. Intryguje mnie i to bardzo. Od samego
początku. Od wczoraj siedzi mi w głowie. To na prawdę moja szansa. A ja nie
zamierzam jej zmarnować.
-Jeśli
nie chcesz mieć życia w tej szkole, możesz próbować, ale powiem ci coś.
Zawiesił
na chwilę głos, a ja ciekawie wpatrywałem się w niego. Co takiego ma mi do
powiedzenia?
-Jeszcze
nikomu się to nie udało.
Dokończył,
unosząc lekko do góry lewy kącik ust, jednak jego oczy pozostały wciąż tak samo
zimne. Przez chwilę zastanawiałem się nad jego słowami. Niektórych by to
zniechęciło, ale nie mnie. O nie, ja nazywam się Kaulitz i osiągnę wszystko, co
sobie zaplanuję, choćby to wymagało nie wiem ile czasu.
-Podejmę
to wyzwanie.
Mruknąłem
pod nosem i zająłem się sporządzaniem notatek z tablicy. Czarnowłosy chłopak
już na mnie nie patrzył, zdawał się całkowicie pochłonięty zapisywaniem
kolejnych znaków w zeszycie.
Następną
lekcję również mieliśmy w tej sali, więc większość z nas pozostała na swoich
miejscach. Jednak pięciu wyrostków podeszło do nas z chytrymi uśmieszkami na
twarzach. Jeden z nich, dość wysoki ale niższy ode mnie brunet, pochylił się na
Humanoidem, tak, że ich twarze były na jednym poziomie i jego kpiący uśmiech
poszerzył się.
-No i
jak, pedale? Znalazłeś sobie znajomego, co? Tylko nie zaraź go gejozą.
Warknął,
na co cała grupka stojąca za nim zaczęła się śmiać. Zmarszczyłem brwi. Nie
podobają mi się i jestem pewien, że nie znajdę z nimi wspólnego języka.
Niestety, a może stety? Jednak nie spodobało mi się to, jak traktują chłopaka
siedzącego obok mnie. On jednak nie zareagował nawet w najmniejszym stopniu, ciągle
pusto wpatrując się krajobraz za oknem.
-To co,
Tom, przyłączysz się do nas?
Zapytał
mnie ten wyrostek, zwracając się w moją stronę. Zmierzyłem każdego z nich
spojrzeniem od stóp do głów. Nie nazywam ich wyrostkami dlatego, że wyglądają
jak typowe dresy zastraszający wszystkich, ale dlatego, że wyglądali na
starszych i wrednych. Byli ubrani w markowe i całkiem zwyczajne ciuchy, które z
pewnością dobrze na nich leżały. Jednak ich zachowanie i to, że w klasie
większość osób się ich boi aż raziło po oczach. Z niesmakiem skrzywiłem się
lekko.
-Nie,
dzięki.
Widać
było w jego wzroku zaskoczenie, jednak nic poza tym go nie zdradziło.
Najwyraźniej nikt mu się nie sprzeciwiał. No cóż, kolejny rozpieszczony
dzieciak, co? Nie powiem, że ja nie byłem i nie jestem rozpieszczany, bo bym
skłamał, ale mimo wszystko matka wpoiła we mnie coś dobrego. W niego
najwyraźniej nie.
-Ale ty
wiesz, że tutaj każdy z nami trzyma?
Zapytał,
unosząc do góry jedną brew. Skinąłem powoli głową, i chociaż patrzyłem się w
jego stronę, tak na prawdę cały czas uważnie obserwowałem ludzi w klasie. Gdy
odmówiłem temu chłopakowi, zaczęły się gorączkowe szepty. Najwyraźniej ta
grupka ma ich w garści. To aż smutne.
-No i?
Sam zadecyduję, z kim chcę się trzymać.
Stwierdziłem
po prostu i ignorując ich zupełnie, zacząłem przeglądać zadania z matematyki.
Wkurzony chłopak uderzył pięścią w stół i odszedł wraz ze swoją świtą, a po klasie znów poniosły się szepty.
-Idiota.
Usłyszałem
cichy głos obok i spojrzałem na zapatrzonego w jesienny krajobraz Humanoida.
Zmarszczyłem lekko brwi, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi. No dobra,
zgadywałem, że nazwanie mnie idiotą odnosi się do tej sytuacji sprzed chwili,
ale dlaczego jestem idiotą? Że nie dam sobie rady z tymi typkami? To się okaże,
w końcu nie urodziłem się wczoraj.
-Niby
dlaczego?
Zapytałem,
chcąc jego wyjaśnień. Zaszczycił mnie beznamiętnym spojrzeniem i przez sekundę
lub dwie po prostu tak na mnie patrzył, po czym wykonał w powietrzu
nieokreślony ruch ręką.
-Nie
dadzą ci żyć.
Stwierdził
po prostu. Westchnąłem cicho ale jakoś niespecjalnie się tym przejąłem. Nie
spodobało mi się to, jak traktowali czarnowłosego, a mama wpoiła mi, że jeśli
ktoś tak się zachowuje do innych, to prywatnie jest równie gorszy i nie warto
się z nim zadawać. Jakoś przeżyję, nawet, jeśli mieliby mnie dręczyć. W końcu
im się albo znudzi, albo ja się wkurzę i im przywalę. Zawsze są dwa wyjścia.
Nie
mówiąc już nic, wyciągnąłem podręcznik od łaciny. Nie bardzo wiem, gdzie
skończyli, ale niezbyt długo się nad tym zastanawiałem. Do klasy weszła niska,
drobnej budowy blondynka ubrana w ładną, granatową sukienkę do połowy łydek i
czarny żakiet. Uśmiechnęła się do nas promiennie i po sprawdzeniu obecności podeszła
do tablicy, chwytając w dłoń kawałek kredy.
-Moi
drodzy, od dzisiaj będziemy zajmować się czymś nadprogramowym. Jestem
pewna, że ta wiedza przyda wam się w
życiu, nawet, jeśli teraz wydaje wam się niezbyt potrzebna. Nauczymy się języka
kwiatów.
Chcę chcę chcę więcej!!! :D
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak kolejne opowiadanie które mnie zaciekawilo!! I to chyba najbardziej :D
OdpowiedzUsuń#Pandowa
No i się zaczyna, wyrostki dostaną ox Toma i on sam zostanie liderem klasy 😉
OdpowiedzUsuńTylko Bill będzie miał sporo przeżyć. ...
Zapowiada sie ciekawe opowoadanie. Tom ma tu bardzo fajny charakter i lubie tez takiego zimnego Billa:)
OdpowiedzUsuńZapowiada sie euper:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny ?? :D
OdpowiedzUsuńzaczęłam czytać i nie mogę sie oderwać
OdpowiedzUsuń