Trust me - rozdział 14


-Bill... - szeptałeś od czasu do czasu a po twoich policzkach zaczęły płynąć łzy. W pomieszczeniu oprócz nas był tylko pacjent pogrążony w śpiączce - sprawdziłem jego kartę pacjenta. Wróciłem do ciebie i usiadłem na brzegu łóżka, patrząc ci twarz. Twój wzrok obserwował moje nieprzytomne i bezwładne ciało. -Przepraszam, to wszystko moja wina. - szeptałeś. W tym stanie byłem dziwnie.. bez uczuć. Na prawdę. Było mi to obojętne. Ale miałeś rację. To, że jestem tutaj, jest twoją winą. -Nie chciałem tego, przysięgam... tak bardzo cię kocham, że to aż boli. A tak bardzo cię krzywdzę... pewnie nigdy mi tego nie wybaczysz, jeśli się obudzisz. - mówiłeś sam do siebie, ocierając łzy. -Wiesz... nad ranem w nasze urodziny do twojego pokoju wparował ojciec. Zobaczył nas, w swoich objęciach, nago. Zaczął robić aferę. Zagroził, że pójdzie na policję, jeśli jeszcze coś zrobimy. Że mam się od ciebie odsunąć a on to będzie kontrolować. Że wsadzi nas do więzienia, jeśli dalej będziemy kazirodczymi zboczeńcami. A ja nie mogłem na to pozwolić. Nie wytrzymałbyś w więzieniu. A sam urządziłem ci coś gorszego niż więzienie... - zamarłem na to wyznanie. To sprawka taty...? -Tak bardzo chciałbym móc cię przytulić i pocałować, poczuć, jak rozluźniasz się w moich ramionach. - rozpłakałeś się na dobre, a ja poczułem zawroty głowy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i aparatura zaczęła piszczeć. Skuliłem się pod ścianą i obserwowałem, jak podrywasz się i podchodzisz pod ścianę, jak lekarze wpadają do sali i mnie reanimują.

-Nie oddycha, trzeba intubować! - usłyszałem i widziałem, jak wkładają mi plastikową rurkę do gardła. Trwało to tylko chwilę, aż w końcu mój puls i oddech się unormowały. -W porządku. - powiedział z ulgą lekarz, a ty spoglądałeś na mnie wielkimi oczami, jakby pytając, co się właśnie stało. Podszedłem do ciebie i położyłem ci dłoń na ramieniu, ale nie mogłeś tego poczuć. Wróciłeś na swoje miejsce i gdy wszyscy wyszli, znów wziąłeś mnie za dłoń.

-Błagam, Billy. Obudź się. Obiecuję, że wszystko będzie inaczej. Znajdę rozwiązanie. Nie pójdziemy do więzienia i nie będziemy musieli się więcej kryć. - szeptałeś, przeczesując palcami moje włosy. Ale pozostawałem głuchy na twoje odpowiedzi. Nie mogłem się obudzić, nawet, jeśli chciałem. Usiadłem obok ciebie.

-Przepraszam, Tom. Nie umiem się obudzić. Przepraszam, że chciałem się zabić. - nie usłyszałeś tego, nie mogłeś. Ale wiedziałem, że cała ta sytuacja jest moją winą. -Przepraszam, braciszku.

Komentarze

  1. Biedni ci nasi chłopcy:( czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak musi się skomplkować żeby było dobrze, biedny Tom, tak bardzo cierpi :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to wszystko się potoczy? Nie mam pomysłu :(
    #pandowaa

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, trochę w szoku jestem...
    ale cóż, zgłaszam się, jestem czwarta! Poproszę część dalszą:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty