Trust me - 27

Hej~
Słowem wstępu - wkrótce wybije nam 150 opublikowanych postów (a tak dokładniej to osiągniemy ten wynik 26 marca) więc mam do Was pytanie:
Czy chcecie z tej okazji jakiś special?
Jak tak to jakie macie propozycje?
Ma być to one-shot, songfick, zabawa, queez czy co?
Piszcie w komentarzach, chętnie coś zorganizuję :D
A póki co...
Łapcie rozdział~

Ściana runęła. Już się nie boję, a w dodatku znów mogę czuć Twoje emocje, tak, jak Ty moje. To cudowne, nie potrzeba nam słów by wyrazić swoją miłość do siebie, a jednak wiem, że gdybyśmy ich potrzebowali, nie udałoby nam się ich znaleźć. Dokładnie to siedziało mi w głowie, gdy obudziłem się w Twoich ramionach następnego dnia i pierwszym, co ujrzałem, była Twoja spokojna, pogrążona we śnie twarz. Uśmiechnąłem się i ten uśmiech już nie chce zniknąć, na co nic nie mogłem poradzić, jestem po prostu szczęśliwy. Wpatrywałem się w Ciebie jak w obrazek, nie chcąc się poruszyć, by Cię nie zbudzić, ale cały mój misterny plan poszedł na marne.

-Tak bardzo lubisz mi się przyglądać, że wolisz robić to niż zadbać o swój pusty żołądek?

Zapytałeś, gdy obaj usłyszeliśmy burczenie w moim brzuchu. Zarumieniłem się lekko. Nie otworzyłeś jeszcze oczu, więc nie możesz tego widzieć.

-Być może. A to źle? Jesteś lepszy niż wszystko inne na świecie.

Uśmiechnąłeś się, słysząc moje słowa i zacząłeś dłonią gładzić moje plecy, na co zamruczałem jak rasowy kot. W końcu zawędrowałeś dłonią na mój tyłek i ścisnąłeś mój pośladek.

-Jak tam, boli?

Padło pytanie z Twoich ust. Pokręciłem z uśmiechem głową, dopiero po chwili odpowiadając.

-Nie. Jest zwarty i gotowy na Twoje dalsze zabiegi.

Zażartowałem, ale dokładnie to miałem na myśli. Nic mnie nie bolało, jedynie miałem uczucie, jakby wciąż we mnie był, i w cale nie miałbym nic przeciwko małemu zbliżeniu. Zaśmiał się i chwycił mnie za podbródek, po czym wpił się zachłannie w moje usta. Mogłem jedynie mu się poddać i objąć go za szyję, oddając pocałunek.

-Może, ale na razie coś zjemy.

Zarządził i wstał, przeciągając się. Westchnąłem cicho i odrzuciłem kołdrę, wstając zaraz po nim, ale nogi w kolanach tak mi zmiękły, że prawie upadłem. Znów dziękowałem Tom'owi za jego refleks i zręczność. Spojrzał na mnie zaniepokojony, ale uśmiechnąłem się.

-Mam trochę nogi jak z waty, zaraz mi minie.

Zapewniłem. Dopiero teraz się zreflektowałem, że obaj jesteśmy nadzy. Wczoraj mi to absolutnie nie przeszkadzało, z resztą dzisiaj też nie, tylko jakoś zawstydziłem się przy nim. Objął mnie w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował.

-Wyślij materiały do Gordona, ja już to zrobiłem wczoraj. Idę zrobić naleśniki, masz pięć minut na zejście na dół albo cię ukarzę.

Wyszeptał mi do ucha w taki sposób, że aż wszystkie włoski mi stanęły na ciele, po czym musnął w usta i wyszedł. Uśmiechnąłem się i dotknąłem opuszkami palców warg, na których wciąż czułem jego smak. Dopiero po chwili ruszyłem się z miejsca i gołym tyłkiem siadłem na krześle, uruchamiając laptop. Po uruchomieniu systemu przejrzałem tylko pobieżnie obszerny plik dla Gordona i wszedłem na pocztę. Szybko odszukałem jego adres i otworzyłem plik, by się ładował. No... pewnie chwilę mu to zajmie, ale to nic. Otworzyłem maila w drugiej karcie i sprawdzałem pocztę, ale nic ciekawego na szczęście nie było. Z nudów, czekając, aż plik się załaduje, zacząłem oglądać zdjęcia - moje z Tom'em. Rozczulałem się, widząc, jak na nich się tulimy, jak na siebie patrzymy. Na niektórych byliśmy jeszcze w wieku, gdy nie wiedzieliśmy, jak silne uczucia będziemy żywić do siebie w przyszłości. Przy jednym zdjęciu zatrzymałem się na dłużej. Staliśmy w naszym ogródku, obejmowałeś mnie w pasie, przyciągając do siebie zaborczo i patrzyłeś na mnie pożądliwym wzrokiem. Było to dwa lata temu. Szczęśliwy objąłem Cię za szyję i uśmiechnąłem szeroko do Ciebie. Dobrze pamiętam tamten dzień.

Dwa dni po zakończeniu roku szkolnego, dokładnie dwa lata temu, przyjechała ciocia, siostra mamy, wraz ze swoim pięcioletnim synkiem, Adrienem i sześcioletnią córeczką, Margareth. Było gorąco, więc rozłożyliśmy w ogrodzie niewielki basenik, do którego nalaliśmy trochę wody,  żeby dzieci mogły się pobawić. Mama była podekscytowana i wszystkiemu i wszystkim cykała fotki. Zniknąłeś gdzieś, więc dla zabicia czasu rozmawiałem z ciocią, którą z resztą bardzo lubię. To miła, ciepła kobieta o wielkim sercu, bardzo podobna do naszej mamy. W pewnym momencie mama zawołała:

-Tom, chodź tu, zrobię ci z Bill'em zdjęcie!

Obróciłem się i zobaczyłem, jak stoisz na tarasie. Nie wiem, dlaczego, w tym momencie zrobiło mi się gorąco na twój widok. Chociaż tego jeszcze wtedy nie rozumiałem, pragnąłem cię. Pragnąłem całym sobą i miałem ochotę rzucić ci się wtedy w ramiona i rozpłynąć w twoich objęciach. Uśmiechnąłeś się a ja na moment przestałem oddychać, jednak nakazałem sobie spokój, zaniepokojony lekko własnym zachowaniem. Podszedłeś i objąłeś mnie silnie w pasie, przyciągając do siebie. Nasza rodzicielka zrobiła zdjęcie w momencie, gdy pożerałeś mnie wzrokiem a ja uśmiechałem się ciepło do ciebie. Tylko tobie ślę taki uśmiech, jest specyficzny ale ciężko mi powiedzieć, czym się różni od uśmiechów do innych ludzi. Na te kilka sekund, gdy tak na mnie patrzyłeś, świat się dla mnie zatrzymał. Wiele razy śniłem, że to kiedyś wróci.

I wróciło. Uśmiechnąłem się sam do siebie uświadamiając sobie po raz kolejny, jakie mam szczęście, że Cię mam.  Wtedy poczułem, jak obejmujesz mnie od tyłu i zatykasz mi usta dłonią.

-Miało być pięć minut a ja już zdążyłem usmażyć wszystkie naleśniki.

Szepnąłeś a Twój głos wibrował, przyprawiając mnie o gęsią skórę. Zerknąłeś na ekran komputera.

-Taak... już wtedy cię pragnąłem. Wyślij te materiały i zamknij laptop.

Rozkazałeś, wciąż trzymając dłoń na moich ustach. Czułem jakieś dziwne podniecenie w żołądku. Zrobiłem, co kazałeś tak szybko, jak się dało i gdy tylko zamknąłem klapę laptopa poczułem, jak Twoja dłoń zjeżdża na moją szyję. Moje serce biło w tym momencie jak szalone.

-Wiesz, jak seksownie wyglądałeś, gdy tu wszedłem? W dodatku muszę cię ukarać za nie wykonanie polecenia.

Twój szept przyjemnie pieścił moje uszy, aż dostałem dreszczy. Delikatnie przejechałeś palcami po moim ramieniu i odwróciłeś mnie do siebie przodem. Z zaskoczeniem zauważyłem, że mój oddech przyspieszył. Uśmiechnąłeś się wyraźnie zadowolony i przybliżyłeś swoją twarz do mojej.

-Pragnę cię, Billy. Nie mogę się tobą nasycić.

Wyznałeś. Przełknąłem ciężej ślinę.

-To weź...

Nie skończyłem bo już Twoje usta brutalnie mnie całowały. Nigdy nie sądziłem, że sam pocałunek może być tak agresywny i podniecający. A jednak znęcałeś się nade mną, nie pozwalając mi się dotknąć, z resztą mnie też nie. Przeniosłeś mnie na łóżko i zawisłeś nade mną z szerokim uśmiechem. Nie potrzebowaliśmy słów, czuliśmy to. Zassałeś się na moim jabłku Adama, aż odchyliłem głowę bardziej w tył i ledwo oddychałem. Znęcałeś się nad nami, nad moim ciałem tak długo, aż w końcu drżałem od nadmiaru tego wszystkiego. Wyginałem się, wiłem, potrzebowałem dotyku, konkretniejszego dotyku, bo zwariuję. Błagałem, ale wydawałeś się być głuchy, aż w końcu wszedłeś we mnie i od razu zacząłeś się poruszać. Byłem już tak rozluźniony od Twoich zabiegów, że nie było z tym absolutnie żadnego problemu. Szybkie, mocne, zdecydowane pchnięcia doprowadzały mnie do pasji, już nie panowałem nad swoim ciałem a zwielokrotnione uczucia mieszały się ze sobą. Jęczałem głośno, nie mogąc się powstrzymać, aż w końcu doszedłem, wyginając ciało w łuk i zaraz potem poczułem, jak dochodzisz w moim wnętrzu. Uwielbiam to uczucie. Jest takie podniecające, to, jak we mnie dochodzisz, jak mnie wypełniasz swoim członkiem i swoją spermą, jak się we mnie poruszasz, jak podrażniasz prostatę, jak się ze mnie wylewasz... samo myślenie o tym tak mnie podnieciło, że pomimo długiego orgazmu mój penis był wciąż wpół twardy. Spojrzałeś na mnie, ale nic nie powiedziałeś. Zacząłeś się znów poruszać a ja jęczałem proporcjonalnie do Twoich pchnięć. Nie chciałeś już tego robić długo, obaj byliśmy już zmęczeni. Gdy tylko nasze penisy były twarde do granic, przyspieszyłeś ruchy, dosłownie zwalając mnie z nóg. Wystarczyło zaledwie parę pchnięć bym doszedł z cichym krzykiem zaskoczenia i przyjemności. Kolejne dwa ruchy i Ty także znów doszedłeś. Wyszedłeś ze mnie a po Twoim penisie spłynęły ostatnie krople nasienia, a Twoja sperma zaczęła się ze mnie wylewać. Nie mogłem opanować drżenia ciała, wciąż byłem zamroczony orgazmem. Pocałowałeś mnie w usta i zacząłeś głaskać po głowie, czekając, aż obaj się uspokoimy. Uśmiechnąłem się do Ciebie, na co odpowiedziałeś tym samym.

-Chyba częściej będę niegrzeczny.

Wyznałem, wzbudzając u Ciebie śmiech. Leżeliśmy jeszcze chwilę, po czym wzięliśmy szybki, ale oczywiście wspólny, prysznic i zeszliśmy do kuchni na zimne już naleśniki. Ledwo jednak zasiedliśmy przy stole a do naszych drzwi ktoś zadzwonił. Spojrzałeś na zegarek.

-O cholera to już czwarta? 

Zdziwiłeś się i uśmiechnąłeś do mnie, a widząc moje pytające spojrzenie pospieszyłeś z wyjaśnieniami.

-Geo i Gus przyszli.

Pokiwałem głową na znak, że rozumiem, po czym zniknąłeś, idąc otworzyć naszym gościom. Spiąłem się lekko, gdy ich usłyszałem. Siedziałem lekko sztywno, a Ty podszedłeś do mnie i objąłeś w pasie, całując lekko w czoło. Chłopaki weszli do kuchni i postawili siatki na blat. Spojrzeli na mnie z uśmiechem.

-Cześć, Bill. Jak się masz?

Uśmiechnąłem się delikatnie i skinąłem im głową, a Ty nachyliłeś się do mojego ucha.

-Spokojnie.

Szepnąłeś i nacisnąłeś jeden z napiętych mięśni obok mojego karku, więc odetchnąłem cicho i spróbowałem się odprężyć. Chłopaki zajęli miejsca przy stole a Ty wstałeś.

-Chcesz mi pomóc? Robię zapiekankę.

Spytałeś, podchodząc do siatek, więc wstałem i podszedłem, gotowy do gotowania. Było super. Szybko się rozluźniłem i razem żartowaliśmy, rozmawialiśmy a nasza dwójka gotowała razem, szturchając się, śmiejąc, łaskocząc itd. Wybuchaliśmy co chwilę śmiechem i gdy już włożyliśmy zapiekankę do pieca zaczęliśmy przygotowywać stół. Gdy odwróciłem się tyłem do blatu, chcąc nam przynieść butelkę Coli, przyszpiliłeś mnie do niego i wpiłeś się w moje usta. Mruknąłem i oddałem pocałunek, wzdychając cichutko, gdy się ode mnie odsunąłeś. Zarumieniłem się, napotykając wzrok chłopaków, ale Ty objąłeś mnie i czule pocałowałeś w głowę. Usiedliśmy przy stole a Ty trzymałeś moją dłoń. Zerknąłem na chłopaków, a oni, jakby czytając mi w myślach, roześmiali się.

-Nie przeszkadza nam to.

Odezwał się Georg, a ja chyba zrobiłem głupią minę, bo wszyscy się roześmiali, łącznie z Tobą.

-Chłopaki domyślali się od jakiegoś czasu. 

Wyjaśniłeś i nagle wszystko stało się jasne. Pokiwałem głową z miną greckiego myśliciela i wyszczerzyłem się w uśmiechu. Wtedy mnie coś naszło. Gdy byliśmy mali, często śpiewałem, ale odkąd zaczęły się problemy, nie śpiewam. Spojrzałem Ci w oczy i uśmiechnąłem się.

-I'm just a boy inside a man, not exactly who you think I am. Trying to trace my steps back here again, so many times.

Zaśpiewałem pierwsze słowa a Ty zrobiłeś  duże oczy. Dawno nie słyszałeś, jak śpiewam, a teraz tak po prostu.

-I'm just the spec inside your head. You came and made me who I am. I remember where it all began, so clearly. I feel a million miles away still you connect me in your way, and you created me something I would've never seen.

Śpiewałem dalej, niezrażony. To w końcu my, nasze życie, a ja zapragnąłem w końcu dla Ciebie zaśpiewać, pokazać, co czuję. Nie liczyło się nic innego. Patrzyłem tylko w Twoje oczy wypełnione zaskoczeniem, miłością, pożądaniem. Uśmiechnąłem się a Ty odwzajemniłeś gest, po czym splotłem palce naszych dłoni.

-When I could only see the floor you made my window a door, so when they say they don't believe I hope that they see you and me.

Co tu dużo mówić - uratowałeś mnie i to nie jeden raz, a teraz, razem, jesteśmy najszczęśliwsi. Chciałbym móc pokazać to światu, chociaż wiem, że to niemożliwe.

-After all the lights go down I'm just the words, you are the sound. A strange type of chemistry, how you become a part of me.

Dokładnie tak się czuję. Jesteś mną a ja Tobą. Wszystko co nas łączy... to takie niezwykłe, wspaniałe, magiczne...
-And when I sit alone at night your thoughts go through me like a fire. You're the only one who knows who I really am.

Bo tylko Tobie tak na prawdę pozwoliłem się poznać, Tom. Wiesz o mnie wszystko, może nawet więcej, niż ja sam. Znasz mnie na wylot.

-We all wanna be somebody We just need a taste of who we are We all wanna be somebody We're willing to go but not that far.

Mogę być nikim, jeśli tylko będziesz ze mną. Bo to najpiękniejsze, co możesz mi dać - siebie, swoją miłość, swoje oddanie, zaufanie. A ja nie chcę tego niszczyć i będę chronić, nawet za cenę własnego życia, Tommy. Bo Ty jesteś moim szczęściem. Kocham Cię jak wariat.
-Kocham cię.

Wyszeptałeś i pogładziłeś mnie po policzku. Było to tak szczere, że aż łza mi się zakręciła w oku.

-A ja ciebie, Tom.

Odpowiedziałem i po chwili już nie mogłem mówić, bo Twoje miękkie, pełne usta skutecznie uniemożliwiły mi to zadanie.


____________________________________
Piosenka użyta w rozdziale:

Thousand Foot Krutch - Be somebody

Komentarze

  1. No, tym razem długość odcinka powaliła mnie. O treści nawet nie będę się wypowiadać, ale jedno Ci powiem, że tygrysek był bardzo usatysfakcjonowany :D
    Piosenka prześliczna, aż sobie ściągnęłam i teraz katuję się nią.
    A co do zamówienia na tę specjalną okazję, to ja bym chciała kolejny odcinek Ludzkiej maszyny, skończyłaś w takim momencie, że mnie już ściska i chcę, muszę jak najszybciej wiedzieć co było dalej. :)
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jakoś się rozpisałam... a to dziwne, bo pisałam tylko wczoraj - tak się zajęłam "Ludzką Maszyną", że zapomniałam, że mam nieprzygotowany rozdział >.<
      Cieszę się, że Twój wewnętrzny Tygrysek jest zadowolony :3
      Właśnie jakoś też się nią ostatnio katuję - poprawia mi humor :D
      Hahaha, wezmę to pod uwagę ;) Zobaczymy jeszcze, co powiedzą inni :D
      W ogóle - lepiej się teraz czyta? I lepiej blog wygląda czy stary wygląd był lepszy?
      Pozdrawiam~

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o wygląd, to mnie bardziej podoba się obecny. I dobrze, że poprawiłaś na inną czcionkę tytuły, bo szczerze mówiąc dla mnie tamta była kompletnie nieczytelna, a teraz jest ok.

      Usuń
    3. To się ciesze 😊

      Usuń
  2. Ooo uroczo. Cudownie. Jestem w pełni zadowolona. Dobrze że chłopaki ich akceptują. A jeśli chodzi o coś specjalnego to zgadzam się z derlon76. Fajnie by było przeczytać kolejny odcinek Ludzkiej Maszyny. A jak nie to jakiś one-shot też mile widziany. Ogólnie to cud miód i malinki. I oby tak dalej. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Ciesza mnie Twoje słowa 😊
      Oki-doki pomyślę ~
      Pozdrawiam ~

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty