Nowe życie - prolog


TOM

Nikt nie odważy mi się sprzeciwić. Wchodzę do klubu, w którym ciała obcych sobie ludzi ocierają się o siebie, ale ja jestem ponad to. Zabawa rozkręciła się na dobre. Idealnie, ponieważ ja zawsze zjawiam się idealnie na czas.

Wchodzę do pokoju, w którym jest tylko fotel i dwoje drzwi, a ściany pomalowane są na czarno. Z głośników płynie muzyka. Zasiadam w fotelu i czekam, aż przyprowadzą nową zabawkę. Zawsze tak jest. Zza drzwi słyszę krzyki i odgłosy szarpaniny. A więc nieposkromiony, hmm? Może być fajnie. Kim jesteś, nieznajomy?

Drzwi otwierają się i wprowadzają chudego, czarnowłosego chłopaka o długich włosach i bladej skórze. Szarpie się i widzę, że ma już podbite oko. Niestety, tutaj z ludźmi nie obchodzą się zbyt delikatnie. Wstaję i podchodzę do niego. Mam szczęście, że jest związany, bo już się chciał na mnie rzucić. Spokojnie, chłopcy, nie rańcie go. Dajcie mi czas.


Biorę jego podbródek w palce i unoszę jego twarz. Orzechowe oczy wyrażają nienawiść. Ma łagodne, wręcz kobiece rysy. Złość tylko go upiększa, a zakolczykowana brew jakoś mnie zaintrygowała. Uśmiechnąłem się, a on wyrwał jedną dłoń z uścisku ochroniarzy i uderzył mnie, wbijając długi paznokieć w mój policzek. Niegrzeczny...

Kazałem mężczyzną się nie wtrącać i wyjść. Chłopak rozmasował obolałe nadgarstki, a ja zasiadłem w fotelu i przyglądałem mu się z zaciekawieniem. On także na mnie patrzył, tyle że z nienawiścią. W końcu podszedłem do niego i chwyciłem jego twarz w dłonie. Protestował, ale jestem silniejszy, nie ma ze mną szans.


Uśmiechnąłem się i rozebrałem go. Nie obyło się bez walki, ale w końcu to ja tutaj wydaję rozkazy. Rozumiał, ale mimo to wciąż walczył. Podziwiałem go za to. Oglądałem go od góry do dołu, a on nie dał ani jednego znaku, że jest skrępowany. Zaimponowało mi to, nie powiem. Zwykle wszyscy zaczynali płakać. Jednak jego brzoskwiniowe usta wygięły się w kpiącym uśmiechu. Zaintrygowały mnie jego wargi. Pierwszy raz chciałem posmakować ust mojej nowej zabawki.

Chyba coś w tym jest. Przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem. Najpierw delikatnie, a z każdą chwilą coraz mocniej, namiętniej, czulej... co się ze mną dzieje? Nigdy się tak nie całowałem. Zawsze, ale to zawsze kończyło się na pustym seksie. Ewentualnie na brutalnych, pustych pocałunkach. A teraz? W jakiś dziwny sposób, zacząłem go pragnąć. Ale w końcu przerwałem pieszczotę.

-Tańcz do muzyki. - rozkazałem, po czym na powrót rozsiadłem się w fotelu. Przyglądał mi się, oblizując wargi koniuszkiem języka. Wydało mi się to cholernie seksowne. Jednak czekałem. Ma się wywiązać z obowiązków.

Dopiero po dłuższej chwili zaczął się powoli ruszać w rytm muzyki. Mój wzrok śledził jego wijące się ciało. Seksowne ciało. Miałem ochotę przelecieć go tu i teraz, ale opanowałem się. Musi się najpierw wykazać, że jest tego wart. Chociaż jego ciało już to pokazywało.

Sposób, w jaki się poruszał... prawie odpłynąłem. W świat fantazji. Błądził dłońmi po swoim ciele, a później, coraz śmielej, świadom swoich atutów, eksponował piękne ciało, prężył się.... Wiedziałem, że kryje się za tym coś więcej. Tu przychodzą ludzie potrzebujący pieniędzy. Z historią. Jaka  jest Twoja, nieznajomy? Poruszasz się w takt muzyki, w pewnym momencie zacisnąłeś dłoń na swoim penisie i zacząłeś się pobudzać. Zrobiło mi się gorąco. A potem podszedłeś do mnie, patrząc mi w oczy. Twoja blada dłoń zjechała od mojego karku aż do krocza, zaciskając szczupłe palce na moim członku przez spodnie.

Sapnąłem, a Ty uśmiechnąłeś się triumfalnie. Zwykle do moich zabawek nie mówię na "Ty" nawet w myślach, ale dzisiaj tak. Co takiego w sobie masz, nieznajomy? Nie mogę od Ciebie oderwać wzroku i jestem już twardy. Chcę się zatopić w Twoje ciasne wnętrze i zacząć to, co nieuniknione.

Czułem się, jak we śnie. Nie mogłem wyjść z podziwu. Nikt nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu. Rozpiąłeś pasek od moich spodni i zdjąłeś je wraz z bielizną. Wciąż patrząc mi w oczy zacisnąłeś dłonie na moim członku i zacząłeś nią poruszać, ale wciąż kręciłeś biodrami, jakby chcąc mi pokazać, że to Ty tutaj jesteś górą.

W pewnym momencie usiadłeś na mnie okrakiem i nabiłeś na mojego nabrzmiałego, dużego członka. Byłeś ciasny, a Twoją twarz wykrzywił ból. Pierwszy raz w takiej sytuacji poczułem żal. Nawet się nie przygotowałeś. Zacząłeś się od razu poruszać, i nagle zrobiło się ślisko. Momentalnie otrzeźwiałem. Krew. Wyszedłem z Ciebie i zobaczyłem ją, jak płynie. Przejechałeś dłonią po swoim tyle i zebrałeś palcami trochę krwi. W jakimś dziwnym odruchu przytuliłem Twoją dłoń do mojego policzka.

Gorąca ciecz. Spojrzałeś na mnie, lekko przerażony. Chyba nie spodziewałeś się krwi, a tym bardziej mojej reakcji. Wziąłem Cię na ręce i zabrałem do sypialni, która mieściła się za jednymi z drzwi. Położyłem Cię na łóżku i zapragnąłem zrobić coś, czego nigdy nie robiłem. Zapragnąłem dać Ci przyjemność. Co Ty ze mną robisz? Nigdy tak nie miałem...

Usadowiłem się między Twoimi nogami i patrzę Ci w twarz. Zacząłem Cię całować, ale zaraz odzyskałem rezon. Nie mogę tak. Ty tu jesteś zabawką. Wziąłem z szafki żel i nawilżyłem Cię, a potem wszedłem.

Słyszałem Twój krzyk, czułem krew i widziałem łzy. Ale nie mogłem przestać. Jeśli to zrobię, nie weźmiesz mnie na serio. Będziesz wracać w to miejsce po więcej pieniędzy. Nie możesz. Zacisnąłeś wargi. Poruszałem się w Tobie, ale nie czułem przyjemności, widząc Twoje łzy.

Przepraszam. Przystałem, a Ty spojrzałeś na mnie cierpientniczo. Zrobiło mi się Ciebie żal... Nie możesz tu wrócić. Jeśli Cię skrzywdzę, nie wrócisz tu, prawda? Jeśli ro zrobisz, inni też Cię skrzywdzą, i umrze Twoja dusza.

Zacząłeś poruszać biodrami, chociaż sprawiało Ci to ból, ale ja znów przejąłem pałeczkę. W jakimś niezrozumiałym dla mnie geście, zacząłem Cię masturbować. Szukałem Twojej prostaty, by dać Ci coś więcej niż ból. Tylko wytrzymaj, proszę, jeszcze chwilę. Wtedy przeżyjesz.

W końcu udało mi się trafić w Twój czuły punkt. Jęki i Twoje wijące się ciało, moje ruchy, w krótkim czasie doprowadziły nas obu na szczyt. Czułem się jednak podle. Co ja zrobiłem? Wyglądałeś tak niewinnie, a ja to zniszczyłem... Wszyscy, których tu pieprzyłem, byli do tego zmuszeni przez brak pieniędzy. Ale byli gejami. Wnioskując z Twoich reakcji, Ty nie byłeś.

Nie mogłem patrzeć na Twoje łzy. Zebrałem rzeczy i ubrałem nas obu. Jednak drink, który najwyraźniej wcześniej Ci dali, dał o sobie znać i znów Ci stał. Spojrzałeś na to, zdezorientowany i przerażony. A ja? Nie mogłem się opanować. Widząc Cię, podnieconego a jednocześnie przerażonego, znów zsunąłem spodnie do kolan i uwalniając moją męskość, szybko postawiłem ją do pionu. Chciałem zacząć stosunek.

Jednak sumienie mi nie pozwoliło. Nie wszedłem w Ciebie. Jedynie zrobiłem tak, że nasze członki ocierały się o siebie i masturbowałem nas obu. Po ponownym orgaźmie nie miałeś nawet siły się podnieść. Zasnąłeś w kilka sekund niespokojnym snem. Wtedy zrobiłem kolejną, dziwną rzecz.

Wziąłem Cię do mojego domu.

BILL

Gdy zacząłem odzyskiwać świadomość, poczułem ból w dolnych partiach ciała. Od razu uderzyły mnie wspomnienia wczorajszego wieczoru. Poczułem skurcz w żołądku i do oczu napłynęły mi łzy. Nie chciałem otwierać oczu. Chciałem zatopić się w tej ciemności, która teraz bezlitośnie mnie wypluwała ze swoich czeluści. Skuliłem się i jęknąłem, gdy poczułem przeszywający ból tyłka. Usłyszałem jakiś ruch i z przestrachu się skuliłem, tłumiąc odgłos chcący wydostać się z mego gardła. Poczułem czyjąś ciepłą dłoń na policzku. Boję się. Tak cholernie się boję.

-Obudziłeś się?

Niski, ciepły głos rozbrzmiał w moich uszach. Zadrżałem. Nie, proszę, odejdź, nie chcę znowu... Wczoraj było tak strasznie. Bolało jak cholera, czułem się, jakbym umierał. Jakby coś mnie rozrywało na pół. Ojciec mnie sprzedał... wiedział, co mi tam będą robić... Cholera. Otworzyłem niepewnie oczy i zerknąłem na osobę obok. Ten sam mężczyzna, co wczoraj. Ten sam, z którym musiałem uprawiać seks. Zrobiłem to, bo nie chciałem znów zostać pobity. Tylko dlatego zacząłem poruszać się w rytm muzyki, by zapewnić mu przyjemność. Utonąłem w jego czekoladowych oczach tylko na moment. Zerknąłem za niego. Nie jesteśmy już w burdelu, w tym okropnym pokoju. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie jestem.

-Wykupiłem cię. Jesteśmy w moim domu a ty należysz do mnie.

Wyjaśnił, najwyraźniej zauważając moją konsternację. Spojrzałem na niego przerażony. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie... Błagam, nie! Nie chcę tak...

-Skoro najwyraźniej zrozumiałeś, jaka jest sytuacja, wytłumaczę ci, co będziesz tu robić. Mianowicie masz wykonywać każdy mój rozkaz. Będziesz rozkładał nogi, kiedy ci karzę. Ty nie masz zdania. Nie możesz przekroczyć progu posesji. Na nadgarstku masz bransoletkę, jeśli przekroczysz próg domu, wstrzyknie ci truciznę, która zabije cię w przeciągu kilku sekund. Masz zwracać się do mnie per 'pan'. Rozumiesz? Zostałeś moją zabawką.

Zacisnąłem powieki. Cholera... a dopiero za tydzień mam osiemnaste urodziny! Gdyby ojciec poczekał jeszcze kilka dni... Nie sprzedałby mnie. Nie byłbym tu teraz. Skinąłem głową. Boję się odezwać. Nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, a wydaje się zły...

-Jak masz na imię?

Zadał kolejne pytanie. Tym razem musiałem już odpowiedzieć. Otworzyłem usta ale mój głos był strasznie słaby i zachrypnięty. Odkaszlnąłem i spróbowałem już normalniej mówić.

-Bill...

Odpowiedziałem cicho, niepewnie. Otuliłem się bardziej kołdrą i próbowałem ogrzać trochę nagie ciało... zaraz, nagie?! Skuliłem się bardziej, czego zaraz pożałowałem, bo byłem cały poobijany. Chłopak mi się przyglądał, więc ja też mu się przyjrzałem. Ma skórę ciemniejszą od mojej, ciemne dredy spływają mu po plecach. Jest wysoki i lekko umięśniony. W dolej wardze ma kolczyka. Przystojny. Tak, jestem gejem, okey? Ale do wczoraj byłem dziewicą. Chciałem to przeżyć z tym jedynym chłopakiem... Z kimś, w kim się zakocham. A nie jako dziwka...

-Bill... więc, Bill, jak będziesz mnie słuchał, nie będzie problemu. Przed moją mamą udawaj szczęśliwego, okey? Przed ojcem... jak chcesz. Udawaj mojego chłopaka, nie zabawkę. Jak będziesz grzeczny, będziesz miał przywileje. Ja jestem Tom.

Przedstawił się, a ja mogłem kiwać jedynie głową. Chyba muszę się słuchać. Może wykombinuję, jak uciec... tylko do czego? Do ojca, który mnie nienawidzi i sprzeda, by mieć pieniądze na flaszkę wódki? Do ludzi, którzy mnie nienawidzą? Nie mam do czego wracać...

-Dobrze, że rozumiesz. Ogarnij się. Łazienka to drzwi po lewej, masz tam ubrania i wszystko, czego, jak sądzę, ci trzeba. Za godzinę po ciebie przyjdę.

Oznajmił i wyszedł z pomieszczenia. Rozejrzałem się po pokoju. Był ogromny. Leżałem na łóżku po przeciwnej stronie drzwi, za którymi zniknął... Tom... które było wielkie i okryte aksamitną, granatową pościelą. Ściany były białe a podłoga z drewna. Meble były białe i, jak przypuszczam, drewniane. Wstałem powoli, czując ból na żebrach, plecach i udach a także na pewnej części, o której wolałbym nie wspominać. Zerknąłem na moją nową ozdobę na lewym nadgarstku. Srebrna, prosta, okrągła bransoletka.

Westchnąłem i odrzuciłem pościel. Wszedłem przez oszklone drzwi do jasnej, ogromnej łazienki. Przejrzałem się w ogromnym lustrze. Moje chude ciało powinno przyjąć jakieś kilokalorie, ale nie miałem takiej możliwości w domu. Blada skóra poznaczona była fioletowymi siniakami. Zerknąłem na moją zmęczoną twarz. Czuję się chory. Chyba nic dziwnego, skoro nie jadłem od tygodnia, spałem na ziemi a wczoraj podano mi jakiś świństwo i codziennie byłem bity. Zacząłem płakać. Nogi się pode mną ugięły i wylądowałem na zimnej posadzce. Rozpłakałem się, co próbowałem stłumić dłonią, ale chyba niezbyt mi się to udało, bo po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.

-Bill? Wszystko w porządku?

Otarłem policzki i spróbowałem odezwać się tak, żeby mój głos nie zadrżał.

-Tak.

Słabo. Bardzo słabo. Chciałem wyć i przytulić się do kogoś... ale nie mam do kogo. Zawsze, wszyscy mną pomiatają. Objąłem się ramionami, ale nie potrafiłem zmusić się, by wstać. Siedziałem tak jeszcze chwilę, aż w końcu podniosłem się na drżących nogach i napuściłem ciepłej wody do wanny. Zanurzyłem się w gorącej cieczy, czując, jak powoli moje mięśnie się rozluźniają. Nie siedziałem jednak długo. Nie wiedziałem, ile zostało mi czasu. Umyłem obolałe ciało i włosy i wyszedłem z wanny, otulając się puchatym ręcznikiem. Wytarłem się szybko i wysuszyłem włosy. Zerknąłem na wiszące na drzwiach ubrania. Ubrałem ciemne, trochę duże bokserki i zacząłem zakładać ubrania. Spodnie leżały na mnie, jakby były za duże. T-shirt też była lekko przyduży, ale na szczęście nie zjeżdżała mi z ramion. Ubrałem trampki. Wszystko było gładkie i czarne. Było mi trochę zimno, ale nie widziałem żadnej bluzy, więc wyszedłem z pomieszczenia.

W sypialni, na łóżku, siedział mój pan. Spuściłem wzrok i stanąłem w miejscu. Czułem na sobie jego wzrok, ale moja i tak zerowa pewność siebie nie pozwalała mi zareagować.

-Zimno ci?

Chyba zauważył, że się trzęsę. Skinąłem delikatnie głową i po chwili zobaczyłem, jak podaje mi jakiś materiał. Wziąłem w dłonie grubą, dużą bluzę. Założyłem ją i wtuliłem nos  w przyjemny materiał. Nie zrobiło mi się wiele cieplej, ale to nic. Chwycił mnie za dłoń a ja spojrzałem w twarz Tom'a, po chwili spuszczając wzrok na moje buty.

-Chodź, idziemy na kolację.

Powiedział łagodnie i zaczął prowadzić mnie na korytarz. Nie rozglądałem się po domu. Nie chciałem znać wystroju. Zeszliśmy po wielkich, drewnianych schodach i na dole przystanęliśmy.

-Uśmiechnij się, mama z nami zje.

Rozkazał, a ja zamknąłem na chwilę oczy. Zaczynało mi się kręcić w głowie. Odetchnąłem i gdy znów uniosłem powieki, wyginałem wargi w delikatnym uśmiechu. Chyba był zadowolony, bo weszliśmy do pomieszczenia, gdzie roznosiły się smakowite zapachy.

-Tom, kochanie! Kim jest nasz gość?

Usłyszałem miły, kobiecy głos, jednak nie podniosłem wzroku na jego właścicielkę.

-Mój chłopak.

Oznajmił mój pan i przyciągnął mnie do siebie, całując w skroń. Zasiedliśmy przy stole zastawionym kaczką z orzechami, ziemniakami i sałatką. Uśmiechnąłem się do siebie. Orzechy. Mam na nie uczulenie. Jakie są szansę, że gdy je zjem, zdołają mi podać antidotum? Niewielkie. Słyszałem, jak kobieta mówi coś do swojego syna, ale nie zwracałem na to uwagi. Nałożono mi na talerz mięsa i wtedy postanowiłem. I tak nie mam do czego wracać. A tutaj będę tylko zabawką. Nie wahałem się. Wziąłem na widelec odrobinę mięsa i dużo orzechów. Odetchnąłem i poczułem na sobie spojrzenie Dredziarza. Położył mi dłoń na kolanie. Wciąż na mnie patrzył, odpowiadając na pytania matki, a potem wziąłem do ust to, co miałem na widelcu. Połknąłem to i zamknąłem oczy.

Jeden...

-Nie smakuje ci?

Dwa...

-Przepraszam.

Trzy...

-Za co?

Cztery...

-Dawno nie jadłem.

Pięć...

-Rozumiem.

Sześć...

-Co ci?

Siedem...

-Hmm?

Osiem...

-Zbladłeś.

Dziewięć...

-Uczulenie.

Dziesięć...

-Na co?

Jedenaście...

-Na orzechy.

Dwanaście...

-Cholera!

Trzynaście...

-Surowica!

Czternaście...

-Bill?!

Piętnaście... i wtedy poczułem, jak opadam na ziemię. Moje ciało zaczęło drżeć. Dusiłem się. Oczy zasnuły mi się mgłą i wszędzie była ciemność. Słyszałem wołanie Tom'a i czułem jego ciepłe dłonie na ciele. A potem zacząłem spadać i ogarnęła mnie ciemność.

Komentarze

  1. Zapowiada się ciekawie czekam na więcej :D
    Nao

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie klimaty :) To jest świetne! Ja chcę więcej! Już chcę wiedzieć co będzie dalej.
    Mam jeszcze pytanko. Co ile dni będziesz dodawać rozdział "Nowego życia"?
    Dużo weny życzę
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. O w mordę!!!! Boskie, po prostu to jest boskie! Kiedy kolejny odcinek? Tylko nie pisz, że za tydzień, bo za tyle to mnie skręci z ciekawości. Błagam wrzuć kolejny jak najszybciej, najlepiej jeszcze dzisiaj.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny, kolejny pomysł na świetne opowiadanie :) skąd je bierzesz? Czekam na więcej Billa i Toma w w takiej relacji
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny? :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty