Nowe życie - rozdział 2


TOM

To, co opowiedział mi Czarny, wstrząsnęło mną. W dodatku jego ojciec... kto sprzedaje własne dziecko? W dodatku... już rozumiem, czemu Bill czuje się winny. Całe życie pielęgnowano w nim przekonanie, że przez niego zginęła jego matka a ojciec popadł w alkoholizm. Zerknąłem w lusterko na śpiącą postać, ułożoną w skulonej pozycji na tylnych siedzeniach. Jakby chciał się schować. Drżał, pomimo, że był okryty moją bluzą. Mama, gdy podała mu surowicę, zbadała go. Jest dosłownie wygłodzony. Jego żebra przebijają się przez wrażliwą skórę i robią na niej siniaki, nogi są chude jak u dziecka i słabe a cała jego krucha postać wygląda, jakby miała się zaraz rozpaść. W dodatku to, jak mnie przytulił w tym salonie tatuażu... jakby chciał podziękować za wszystko ale zaraz się za to skarcił i odsunął się. Nie wiedział, że nie musi.

Przy mnie nie musisz się bać, Bill. Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy. No i... już nigdy więcej nie pójdę do tego burdelu. Nie... muszę poświęcić Ci całą swoją uwagę, mały.
Mały... właściwie to ile Ty masz lat? Och, muszę się spytać, jak tylko się obudzisz.
Zajechałem na podjazd pod domem i odwróciłem się do Ciebie przodem. Spałeś niespokojnie. Wysiadłem z auta i otworzyłem tylne drzwi, ale Ty już nie spałeś, nieprzytomnym wzrokiem zaczerwienionych od płaczu oczu obserwując okolicę. Uśmiechnąłem się lekko i podałem Ci dłoń, byś mógł wysiąść. Twój uścisk był słaby, niepewny, Twoja dłoń drżała a całe ciało było gotowe do schowania się i ucieczki. Delikatnie pogładziłem dłonią Twój policzek i ruszyliśmy w stronę domu. Widziałem, jak bardzo zmęczony jesteś, szczególnie od bolesnej przeszłości, dlatego od razu zabrałem Cię do sypialni. Położyłeś się na łóżku a ja okryłem Cię kołdrą i kocem, byś się zagrzał i przestał drżeć. Jednak wciąż Twoje ciało wykonywało mimowolne, delikatne skurcze mięśni. Spojrzałeś na mnie zmęczony.

-Bill, kiedy masz urodziny?

Zapytałem, zanim zamknąłeś swoje orzechowe oczy. Twoje tęczówki spojrzały na mnie, przez chwilę milczałeś, a potem...

-Za sześć dni.

Odparłeś cicho i wyciągnąłeś spod kołdry rękę. Odnalazłeś moją dłoń i ścisnąłeś ją delikatnie, jakby chcieć mieć pewność, że jestem obok. Przeczesałem  w opiekuńczym geście Twoje włosy, Twoje powieki opadły, zakrywając orzechową głębię Twoich oczu a długie, czarne rzęsy rzucały cień na blade i zapadłe policzki. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nie chcę Cię zawieść, boję się, że to Cię do końca zniszczy.

Usłyszałem, że mój telefon dzwoni, więc żeby nie zakłócać Twego snu, wyszedłem z pokoju, delikatnie rozplątując nasze dłonie i odebrałem urządzenie wraz z rozpoczęciem prawdopodobnie ostatniego sygnału oznaczającego połączenie przychodzące.

-Stary, gdzie jesteś?

Usłyszałem w słuchawce głośną muzykę, czyjeś jęki i głos mojego kumpla, Adreasa. Pokręciłem głową i zszedłem na dół, do kuchni. Bill jak wstanie będzie głodny, można coś przyrządzić.

-Nigdy więcej tam nie pójdę.

Odpowiedziałem po prostu, domyślając się, że pyta o burdel. Ten sam, w którym skrzywdziłem tylu ludzi w dobrej wierze i ten sam, w którym zraniłem Czarnego. Ten sam, z którego go wykupiłem i dzięki czemu teraz śpi spokojnie w moim pokoju, w moim łóżku, pod moją pościelą. Uśmiechnąłem się lekko do siebie na tę myśl.

-Czemu?

Zdziwienie w głosie mojego przyjaciela było tak duże, że aż zachciało mi się śmiać.

-Nie chcę.

Odpowiedziałem po prostu i rozłączyłem się. Schowałem telefon do kieszeni obszernych jeansów i zacząłem przygotowywać obiado - kolację. Zdecydowałem się na mozzarellę z pomidorami, oliwą i przyprawami a do tego mini zapiekanki z roztopionym serem i sok. W końcu sam pić nie będę a zdrowie Czarnego nie pozwala na spożywanie alkoholu. I wtedy coś mnie uderzyło. Wczoraj w tamtym okropnym miejscu podali mu specyfik, który ma robić go napalonym przez kilkanaście następnych godzin, zależnie od ciała. Na niego na pewno wciąż działa, niby minęło prawie 48 godzin ale nie wierzę, żeby już usunęło się to z jego organizmu. A ten specyfik jest robiony na podstawie alkoholu... Szlag, że też wcześniej o tym nie pomyślałem.

Poszedłem szybko na górę, chcąc sprawdzić, jak miewa się chłopak, ale drzwi otworzyłem cicho - wolę go obudzić inaczej niż hukiem. Leżał spokojnie, wtulony w dwie bluzy, kołdrę i koc tak, że wystawał mu tylko nos, oczy i czoło. No i włosy. Te cudowne, gęste, czarne jak smoła włosy, które tylko się proszą, by zatopić w nich dłoń. Westchnąłem cicho. Wiem, że nie mogę. Nie powinienem. Ale w końcu nie jest dla mnie zabawką, tak? Jeszcze nie wiem, kim będzie w moim życiu, ale na pewno kimś wyjątkowym.

Zatopiłem palce w jego włosach, masując delikatnie skórę głowy. Zamruczał i powoli otworzył oczka, odwracając się nieznacznie w moim kierunku. Uśmiechnąłem się szeroko, ciepło.

-Kolacja czeka.

Powiedziałem i odsunąłem się kawałek, by mógł wygrzebać się spod warstw dających ciepło i wstać. Widziałem, że chwiał się lekko, więc byłem w pobliżu, chociaż do kuchni doszedł o własnych siłach, mimo, że bardzo powoli. Zobaczył kolację i aż przekrzywił głowę.

-Twoja mama z nami je?

Zapytał, a ja aż zerknąłem mu przez ramię, czy przypadkiem nie przyjechała, ale nie. W końcu z tego, co mówiła, wróci za tydzień. Pokręciłem głową i poprowadziłem go do krzesła.

-Wszystko dla nas, jedz, ile chcesz.

Wyszczerzyłem się, gdy już siedział i pochłaniał posiłek wzrokiem. Zająłem miejsce naprzeciw niego i wziąłem w dłonie sztućce, co po chwili wahania Bill zrobił to samo. Zadowolony, że zaczął jeść pierwszy, najwyraźniej zaburczało mu w brzuchu, sam zabrałem się za pałaszowanie. Koniec końców Czarny zjadł mniej niż ja, ale i tak sporo. Widziałem, jak trze oczy ze zmęczenia i najwyraźniej nie jest z tego powodu zadowolony.

-Twoje ciało się regeneruje. A, właśnie. Bardzo boli?

Wyjaśniłem i spytałem z troską. Spojrzał na mnie zdziwiony, nie wiedząc, o co pytam.

-Tyłek. Nie byłem łagodny.

Zarumienił się i spuścił twarz. Czyli boli, tylko się nie przyzna.

-Prawie w cale.

Powiedział i powoli wstał ze szklanką w dłoni, idąc do blatu po sok. Nie bardzo usatysfakcjonowany jego odpowiedzią, również wstałem i zaszedłem go od tyłu. Gdy obrócił się do mnie przodem, przyszpiliłem go do blatu, nie pozwalając uciec.

-Czyli mogę zrobić tak?

Spytałem i złapałem go za pośladki, ściskając je lekko. Jego wyraz twarzy, zawstydzony a jednocześnie mówiący, że to przyjemne, były tak cholernie podniecające, że nie zważając na nic złapałem jego twarz w dłonie i mocno pocałowałem.

BILL

Nie mogłem się ruszyć ani o milimetr. Wargi Tom'a miażdżyły moje w namiętnym pocałunku, a ja chciałem uciec. Na prawdę, pragnąłem w tym momencie zapaść się pod ziemię. Po moich policzkach popłynęły łzy, ale go nie odepchnąłem, póki sam się nie odsunął. Widziałem zdziwienie na jego twarzy, gdy zauważył łzy. Już wyciągał do mnie rękę, ale ją odtrąciłem. Mój oddech i serce przyspieszyły. Nie wytrzymam. Wiedziałem... wiedziałem... wiedziałem...

-Skoro chciałeś mnie przelecieć, to po co to wszystko?!

Wrzasnąłem i odsunąłem się, kuląc się na tyle, na ile mogłem. W głowie kręciło mi się już od jakiegoś czasu a mój krzyk tylko to potęgował. Nie mogłem oddychać a całe moje ciało drżało. Zaskoczenie wręcz wyzierało z jego twarzy, a ja zgiąłem się wpół i próbowałem zaczerpnąć powietrza do płuc.

-Bill...

-Każdą dziwkę tak traktujesz?! Zabierasz do siebie, dajesz poczucie bezpieczeństwa, zapewniasz, że jest dobrze, a potem pieprzysz aż ci się nie znudzi?!

Wciąż krzyczałem, przerażony. Miałem świadomość, że zachowuję się nielogicznie. Cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał mi, że on nie chce mnie skrzywdzić, ale to było silniejsze. Strach paraliżował mnie całego.

-O czym ty mówisz?

Zapytał spokojnie i próbował do mnie podejść, ale to wywołało u mnie tylko jeszcze większą panikę. Zacząłem dosłownie wyć i rozdzierać paznokciami skórę.

-Chcesz mnie pieprzyć, po to ci tu jestem, prawda?! Tylko po to!

Wciąż wrzeszczałem, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłem na podłogę. Drżałem, bałem się. Tego, że na prawdę mnie skrzywdzi.

-A ja chciałem wierzyć... chciałem wierzyć, że chociaż troszkę mnie lubisz...

Szepnąłem zduszonym głosem i widziałem tylko twoją zaskoczoną twarz. Złapałem się za głowę i zacząłem kręcić nią na boki.

-Głupi byłem... przecież mnie nikt nie lubi... własny ojciec mnie sprzedał za wódkę...

Histeryzowałem i nie mogłem skończyć. Klęknął przy mnie i dotknął mojego ramienia, wywołując gwałtowne dreszcze na moim ciele. Nie umiałem ich opanować.

-Wypieprz mnie i wyrzuć.

Powiedziałem cicho, a on mnie przytulił. Na początku się wyrywałem, ale potem zrezygnowałem, bo nie puszczał.

-Nie chcę tego. Przepraszam, to miał być tylko żart.

Żart? Czyli, że tak na prawdę mnie nie chce? Z jakiegoś powodu zrobiło mi się jeszcze gorzej.

-Lubię cię, Bill. Przepraszam.

I za co ty mnie, idioto, przepraszasz? Wtuliłem się w twoje ciepło i powoli uspokajałem. Mimo wszystko, wciąż ci ufałem. Przytuliłeś mnie, ale drżenie ciała nie ustawało.

-Zimno ci?

Usłyszałem, na co skinąłem głową. Momentalnie okrył mnie swoją bluzą, przeniósł na kanapę w salonie i przytulił mocniej. Uspokajałem się powoli, a on wciąż milczał i mnie tulił.

-Przepraszam.

Wyszeptałem, zachrypniętym od płaczu głosem. Przytuliłeś mnie mocniej.

-Nie szkodzi. Miałeś prawo się wystraszyć.

Odszepnąłeś i sięgnąłeś po coś na stolik. Wziąłeś mnie za rękę i podwinąłeś rękaw, po czym coś wstrzyknąłeś. Spojrzałem na ciebie przerażony a ty uśmiechałeś się ciepło i głaskałeś po policzku.

-Śpij.

Poprosiłeś i po chwili zaczęła ogarniać mnie ciemność, aż w końcu odpłynąłem, a moje bezwładne ciało opadło w twoje ramiona. Ostatnim, co pamiętam, był strach i twoje kojące ciepło.

Komentarze

  1. Nareszcie jest!!
    Kurde szkoda mi tego Billa. Biedak tyle się już wycierpiał... Dobrze, że Tom tak się o niego troszczy. Strasznie mnie ciekawi jak to dalej się potoczy :)
    Życzę dużo weny,
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo czekałam aż się doczekalam :D rozdział cudny!!! Oby więcej takich.:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Czytam właśnie to opowiadanie i nadrabiam skończone. Wszystko ładnie, pięknie. Historia ciekawa, wciągnęła mnie i nie mogę doczekać się, kiedy dodasz coś nowego, jednakże mam jakieś "ale". Chodzi mi o Twój styl pisania. Wiem, że być może się czepiam, a większość czytelników nie zwraca na to uwagi, jednak ciężko jest połapać się w fabule, gdy w dwóch zdaniach następujących po sobie używasz czasu teraźniejszego i przeszłego.
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      wiem, że mam z tym problem, staram się nad tym pracować, ale bez edytora ciężko a często piszę coś tuż przed publikacją :/ Przykro mi :/

      Usuń
    2. Rozumiem to, ja sama pracowałam nad tym latami, a jednak wciąż czasem łapię się na pisaniu w taki sposób ;) Tak już po prostu jest ;) Cieszę się jednak, że mam okazję czytać tak fajną historię :D Nie mogę się doczekać kolejnego epizodu :)

      Usuń
  4. Tak! Następny odcinek! Już nie mogłam się doczekać. Biedny ten Bill. Wychudzony, przerażony. Oby Tom go nie zawiódł bo mu nogi z dupy powyrywam. Ciekawe co takiego zrobi żeby Bill mu zaufał i przestał się bać. Czekam już na moment aż zrozumieją że się w sobie zakochali bo tak będzie. I będzie cud miód i malinka. Wyczekuje następnych odcinków żeby było bliżej do tych cudownych momentów. Pozdrawiam i całuję kochana!

    OdpowiedzUsuń
  5. No i witamy serdecznie z nowym rozdziałem. Mały Bill skradł już serce Toma, byle by się nie spieprzyło.
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty