Doki-doki - rozdział 3


Gdy znów się obudziłem, byłem w pokoju sam. Głowa już mnie nie bolała i czułem się o niebo lepiej. To pewnie dzięki lekom które mi dał... Właśnie. A tak właściwie, to gdzie on jest? Podniosłem się powoli i zobaczyłem na szafce nocnej szklankę wody a pod nią kartkę.

Wyszedłem na zakupy. Będę koło 13.

Spojrzałem na zegarek. Jest dopiero 10 więc... mam jeszcze sporo czasu. Rozejrzałem się po pokoju główkując, co mogę zrobić przez ten czas. Na pewno wypadałoby się odwdzięczyć za opiekę... Tylko jak? Zszedłem po schodkach na dół, czując okropne ssanie w żołądku. W sumie nic dziwnego, skoro od wczoraj nic nie jadłem. Szybko znalazłem kuchnię i rozejrzałem się po niej. Prosta, jasna, przestronna... w sumie właśnie tak to sobie wyobrażałem - prostota i porządek. Postanowiłem zrobić sobie tosty, więc znalazłem chleb i włożyłem go do opiekacza i wtedy właśnie mnie olśniło. Przygotuję mu jakiś posiłek, drugie śniadanie. Gotuję nie najgorzej to się nada. Szybko zjadłem, wziąłem prysznic i ubrałem się w moje wyprane i wysuszone ciuchy (muszę mu za to podziękować) i zleciałem jak wiatr na dół, z powrotem do kuchni. Zanim zdążyłem się jednak za cokolwiek wziąć, zadzwonił mój telefon.

-Halo?

-Hej, Hinata-kun. Jak się czujesz?

Usłyszałem w słuchawce zatroskany ale jednocześnie miły i radosny głos Sugawary-senpai. Uśmiechnąłem się szeroko, jakby mógł to w ogóle zobaczyć.

-Ach, Suga-senpai! Już lepiej, prawie zupełnie jestem zdrowy.

Powiedziałem, co nie było kłamstwem. Sam czułem, że mam jeszcze trochę ciepłe czoło, więc mam przynajmniej stan podgorączkowy, ale że dobrze się czuję to jakoś niespecjalnie się tym przejąłem.

-To dobrze. Martwiliśmy się o ciebie, chociaż Kageyama-kun mówił, że zdrowiejesz.

Zaśmiałem się w głos. Jak tak myślę to Kageyama-kun chyba coś mówił o tym, że będzie dzwonił do chłopaków, ale w sumie nie jestem pewny, wszystko z tych dwóch dni pamiętam jak przez mgłę.

-Ach, przykro mi. Nie chciałem sprawić kłopotu.

Podrapałem się po karku i zaraz potem otworzyłem lodówkę, żeby sprawdzić, co w niej jest. Co mogę zrobić... co mogę zrobić... Hmm...

-Suga-senpai, znasz może jakieś coś lekkiego do jedzenia, co mogę zrobić z... fety... sałaty... papryki... rzodkiewki... masła... chleba... dżemu... pomidorów... ogórków... ryżu... czegoś co wygląda jak szczypiorek i jajek?

Śmiech rozniósł się po drugiej stronie słuchawki.

-Wiesz, że rodzice Kageyamy-kun jeżdżą po świecie? Możesz zrobić z tego sałatkę grecką.

Podrapałem się po policzku. Ale... ale że wszystko to razem? Moje milczenie chyba było dość wymowne, bo senpai zaśmiał się znów i zaczął tłumaczyć.

-Hinata-kun, umyj sałatę, porwij ją na nie za małe kawałki, pokrój w kostkę paprykę, pomidory i fetę i wymieszaj w jednej misce.

Pokiwałem głową i zacząłem wyciągać potrzebne rzeczy.

-Dzięki, Suga-senpai!

-Nie ma sprawy. Widzimy się na treningu?

-Więcej żadnego nie odpuszczę!

Zaśmialiśmy się obaj i zerknąłem na zegarek. Mam mniej więcej dwadzieścia minut.

 -To dobrze. Cześć!

-Pa!

Odłożyłem telefon i zacząłem szybko wykonywać polecenia senpai'a. Po kwadransie mogłem odetchnąć - sałatka zrobiona więc jest co jeść. Ale czemu akurat sałatka? Ech, z resztą nie ważne. Umyłem ręce i ze szklanką soku w dłoni usiadłem na krześle przy kuchennym stole. Moje myśli popłynęły gdzieś daleko. Zastanawiałem się, czy zasmakuje mu takie drugie śniadanie. Nie wiem, czemu, ale bardzo się denerwowałem i bardzo chciałem, aby mu zasmakowało. Zwykle gotuję tylko dla siebie, gdy mama z tatą zabierają siostrę i jadą w odwiedziny do babci lub cioci. A teraz? To w sumie pierwszy raz gdy ktoś będzie jadł to, co zrobiłem. Tak się zatopiłem w rozmyślaniach, że nawet nie zauważyłem, gdy do domu wrócił Kageyama-kun, dopóki nie pomachał mi dłonią przed oczami. Ocknąłem się i spojrzałem na niego.

-Co ty tu robisz? Powinieneś jeszcze leżeć.

Mówiąc to, dotknął mojego czoła i chyba odetchnął z ulgą. Moje serce znów zaczęło robić doki-doki i policzki lekko mnie zapiekły.

-No... byłem głodny i... i zrobiłem sobie tosty, ale potem pomyślałem, że muszę ci jakoś podziękować za to, jak się mną zajmowałeś i... no i zrobiłem sałatkę.

Uśmiechnąłem się szeroko a on patrzył na mnie przez chwilę. Potem spojrzał na stół i pokiwał głową. Podszedł do szafki z której wyjął dwa płytkie talerze, z szuflady widelce i wielką łyżkę i podając mi jeden zestaw zanurzył łyżkę w misie i nabrał trochę drugiego śniadania na talerz.

-No to smacznego.

Powiedział i zaczął jeść. Patrzyłem na niego a moje serce coraz bardziej doki-doki'wało i obijało mi się o żebra. Nie mogłem odgadnąć, czy mu smakuje czy nie.

-Na co czekasz? Dobre jest, jedz.

Wyszczerzyłem się na te słowa i przysłowiowy kamień spadł mi z serca. Szybko nałożyłem sobie 
sałatki i zacząłem jeść. Pyszna! Słowo daję, muszę podziękować Suga-senpai'owi za ten pomysł.

Komentarze

Popularne posty