Dlaczego? - Rozdział 14


 BILL

Wróciłem do naszego pokoju hotelowego roztrzęsiony i nienawidzący siebie jeszcze bardziej, niż chyba kiedykolwiek wcześniej. Miałem pełną świadomość, że zachowałem się jak dzieciak i jak baba a nie chciałem uchodzić za kogoś takiego. Przynajmniej nie przed Tomem. Nie potrafiłem jednak inaczej. To, co ci mężczyźni mi powiedzieli, sama wizja tego, co mieli zamiar zrobić z moim bratem... To doprowadzało mnie do łez i sprawiało, że traciłem oddech. Mieszanina uczuć rozsadzała mnie od środka i nie do końca wiedziałem, jakie mam znaleźć dla niej ujście. Nie mogłem przecież nic zniszczyć - ta część zdrowego rozsądku, która jeszcze w ogóle funkcjonowała dobitnie przypominała mi, że nie mogę niczego zniszczyć bo nie mam jak za to zapłacić - z kolei bardzo, bardzo próbowałem się powstrzymać przed przemożną chęcią zrobienia krzywdy sobie. Zamknąłem się w łazience z obawą, że Tom zaraz tu za mną wróci i zastanie mnie w kompletnej rozsypce a nie chciałem, żeby takiego mnie widział. Już i tak zrobiłem mu niezłe przedstawienie. Skuliłem się więc na ziemi i próbując nie zrobić sobie krzywdy - płakałem najciszej, jak tylko mogłem. Gdybym płakał bardziej, nigdy nie usłyszałbym wchodzącego do pokoju bliźniaka. Zamarłem, gdy klamka w drzwiach od łazienki poruszyła się.

-Billy? Billy, jesteś tam? 

Usłyszałem zaniepokojony głos bliźniaka i coś ścisnęło mnie mocniej za serce. Wiedziałem, że nie mogę mu się pokazać w takim stanie a jednocześnie tak bardzo pragnąłem otworzyć te dzielące nas drzwi i wtulić się w jego silne, opiekuńcze ramiona. Zagryzłem wargę, dusząc szloch i z wściekłością orientując się, że kolejne łzy popłynęły po moich policzkach. Skuliłem się jeszcze bardziej i wplątałem dłonie we włosy, ciągnąć się za nie boleśnie ale w jakiś chory sposób mnie to uspokajało. 

-Billy, słyszę że płaczesz. Wpuść mnie, proszę.

Jego uspokajający ton głosu sprawiały mi bolesny ucisk w żołądku. I chociaż niezmiernie pragnąłem postąpić tak, jak mnie o to prosił, ten głos w mojej głowie mi na to nie pozwalał. 

Jesteś beznadziejny. Tak się rozkleić, przez coś takiego? Tom cię za to znienawidzi. Będzie się wstydził takiego brata, jak ty!

Dlaczego te słowa tak bardzo tłukły się po mojej głowie? Nie miałem pojęcia, jednak były na tyle skuteczne, że nawet nie ruszyłem się z miejsca. Słyszałem co prawda, jak Tom coś majstruje przy drzwiach, jednak absolutnie nie reagowałem na te odgłosy - w końcu zanim do niego wyjdę, musiałem się chociaż trochę uspokoić i przestać płakać. Inaczej nie pokażę mu się na oczy. Skamieniałem, gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Nie odważyłem się nawet unieść głowy by tam spojrzeć, chociaż doskonale słyszałem lekkie kroki mojego brata i to, jak usiadł tuż przy mnie. Następnym co poczułem, były jego ciepłe ramiona, które obejmowały mnie w ciepłym i bezpiecznym uścisku. Nie miałem już jednak odwagi, żeby znowu w głos płakać, mimo że łzy wciąż płynęły po moich policzkach - nie potrafiłem ich powstrzymać.

-Spokojnie. Wszystko jest dobrze.

Szeptał mi we włosy, trzymając mnie w silnym uścisku i kołysząc się ze mną uspokajająco, zupełnie jakbym był małym dzieckiem. Nienawidziłem się za moje reakcje i za to, że widział mnie w takim stanie, jednak było o wiele za późno, by coś z tym zrobić. Po prostu pozwalałem mu robić ze mną wszystko, co chciał i starałem się opanować na tyle, na ile mogłem.

-Billy, jestem przy tobie. Jesteś bezpieczny, obiecuję.

No tak... mój bliźniak nie zdawał sobie sprawy z tego, że w cale nie chodziło mi o moje własne bezpieczeństwo - wręcz przeciwnie, ono nic mnie nie obchodziło w tym momencie. Przerażała mnie wizja jego krzywdy, którą bardzo barwnie opisali mi tamci napastnicy. I to mnie tak powaliło na łopatki. Jego ciepłe dłonie powoli acz skutecznie wyplątały moje palce z moich włosów i powoli opuściłem ręce, aż w końcu uniósł moją głowę i spojrzał mi prosto w oczy, uśmiechając się do mnie uspokajająco. 

-Kocham cię, Billy. Nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził.

Chociaż nowa porcja łez właśnie spływała mi po policzkach, chwyciłem go za policzki i przysunąłem się do niego, całując go zapamiętale. Wciąż płacząc całowałem go namiętnie zastanawiając się, czym sobie zasłużyłem na kogoś tak wspaniałego. Czułem jego palce delikatnie masujące skórę mojej głowy i obejmującą mnie w pasie dłoń, która przyciągała mnie bliżej niego i sam do niego przylegałem, najbliżej jak się dało. Nie chciałem, by odsunął się nawet na milimetr. W końcu wsunąłem mu się na kolana, nie przerywając jednak naszego pocałunku. Nawet nie zorientowałem się, kiedy przestałem płakać. W końcu jednak odsunąłem się od niego, ledwo łapiąc oddech i spoglądając mu w oczy, pogłaskałem go po twarzy. Tak bardzo go kocham... 

-Cieszę się, że nic ci nie jest, Tom. Kocham cię.

Odezwałem się w końcu drżącym głosem, nim w końcu wróciłem do zapamiętałego całowania jego pełnych warg, których nigdy nie miałem dosyć. Chciałem, aby to wspaniałe uczucie nigdy się nie skończyło. 

TOM 

Reakcja mojego brata mocno mnie zaskoczyła ale widziałem w jego oczach, że wszystko już jest w porządku. Sądząc po jego słowach - te draby po prostu go zastraszyły i był po prostu przerażony, dlatego tak gwałtownie zareagował. Mogłem więc odetchnąć z ulgą - potrzebował po prostu dać ujście swoim emocjom i się wypłakać, nic więcej. 

Kilka minut później - chociaż nawet nie wiem, jak to zrobiłem - wstałem z Billem na rękach, który owinął swoje uda wokół mojego pasa a dłonie na mojej szyi i wciąż nie odrywał się od moich ust a ja nie miałem nic przeciwko temu. Uważając, żeby na nic nie wpadać - co nie do końca mi się udało i nabiłem mu siniaka na ramieniu o futrynę drzwi do łazienki - podszedłem do naszego łóżka i położyłem się wraz z nim na złączonym z dwóch łóżek materacu, nie przerywając pieszczoty. Nie ważne, ile razy smakowałem jego ust - wciąż nie miałem ich dość i przerażało mnie momentami, jak wielkim narkotykiem stał się dla mnie Czarny. Nie miałem jednak nic przeciwko temu. Bawiłem się jego włosami, jednocześnie drugą ręką pieszcząc jego blade ciało, wsuwając ją pod t-shirt i trącając od czasu do czasu jego sutki, czym wyrywałem z jego gardziołka błogie westchnięcia. W końcu jednak odsunąłem się od niego na niewielką odległość i spojrzałem mu prosto w oczy. Znajdując w nich to, czego szukałem, szybko rozebrałem go do bielizny i to samo zrobiłem z sobą. Po raz pierwszy nie oponował przed pokazaniem mi swoich ud a wręcz przeciwnie - sam pomagał mi się rozebrać, co bardzo mnie ucieszyło. Gdy tylko się nad nim pochyliłem już wpół nagi, owinął się na powrót wokół mnie, nie pozwalając mi się odsunąć nawet o milimetr. Leżałem więc na nim, starając się go nie zgnieść i jednocześnie pieszcząc jego blade, seksowne ciało, podczas gdy ten chudzielec wił się pode mną, ocierając nasze biodra o siebie. Nie potrzeba nam było wiele czasu, nim obaj byliśmy twardzi i nasze bokserki zdecydowanie nas uwierały - jednak nie spieszyłem się z rozebraniem nas. Chciałem się trochę podroczyć z Billym, więc nie pozwalałem mu nawet na moment zajść rękami w nasze intymne rejony. Czarny jęknął przeciągle, gdy zassałem się na jego sutku, jednocześnie uciskając jego penisa przez bokserki. Nie mogłem się na to nie uśmiechnąć i pocałunkami naznaczyłem ścieżkę od jego sutka aż do ust, w które na powrót na moment się wpiłem. Dopiero wtedy pozbawiłem szybko nas obu bokserek, pozwalając już teraz, by nasze nagie ciała ocierały się o siebie. Było to cholernie elektryzujące i tak podniecające, że aż brak mi słów, żeby to opisać. Z pewnością nigdy wcześniej nie czułem się z nikim tak dobrze. 

Doskonale wiedziałem, że Billy jest dziewicą pod tym względem, nie miałem więc zamiaru go rozdziewiczać - chociaż musiałem przyznać, że ciężko było mi się powstrzymać, widząc go tak chętnym. Chciałem jednak, żeby to była jego świadoma decyzja i żeby był na to w pełni przygotowany, a teraz z pewnością tak nie było. Mimo to postanowiłem jednak pójść o krok dalej niż do tej pory i nim zdążył zareagować, nachyliłem się nad nim i wziąłem jego penisa do ust. Musiałem przyznać, że nie było to proste, bo pod tym względem również byliśmy identyczni, dlatego musiałem się trochę natrudzić, jednak udało mi się to - i zdecydowanie robiłem to całkiem nieźle, sądząc po jego pojękiwaniach i po tym, jak wił się pode mną z przyjemności. Czułem już słone kropelki preejakulatu na swoim języku, gdy Czarny chwycił mnie za dredy i odciągnął mnie od siebie. Nie zdążyłem zaprotestować, nim wpił się w moje usta. Popchnąłem go na poduszki, nie przerywając pocałunku i ścisnąłem jego penisa w dłoni, zaczynając go masturbować wiedząc, że wiele mu nie potrzeba. Mi z resztą też niewiele brakowało, bo samo sprawianie mu przyjemności nieźle mnie podnieciło - jednak on nie zamierzał pozostać mi dłużny i również zaczął mnie masturbować, jęcząc mi coraz częściej w usta. Odsunąłem się od niego, nie przerywając naszych pieszczot ale chciałem patrzeć mu w twarz, gdy dojdzie. Widziałem, jak przygryza mocno dolną wargę, powstrzymując się - nieskutecznie z resztą - od jęków, jak patrzy na mnie pożądliwym i pełnym miłości wzrokiem spod wpółprzymkniętych powiek, jak na jego bladej twarzy malują się krwiste rumieńce i jak zawstydzony i bliski spełnienia wije się pode mną, co już w ogóle doprowadzało mnie niemal do szaleństwa. Przyspieszyłem ruchy swojej dłoni na jego penisie a on sapnął, zamknął oczy i zadrżał mocniej. Kilka chwil później nie mógł przestać jęczeć nawet na sekundę a po chwili jego dłoń zniknęła z mojego przyrodzenia, zaciskając się mocno na pościeli podczas gdy drugą wciąż miał wplątaną w moje dredy, przyciągając mnie co raz mocniej do siebie. Widziałem, jak wygina swoje ciało, jak na jego twarz wpływa tak ogromna przyjemność, że aż mi się zrobiło gorąco i jak rozchyla swoje usta.

-Och, Tom, kurwa...

Jęknął a w chwilę później doszedł, drżąc w ekstazie i wyrzucając biodra do przodu, zupełnie jakby właśnie kogoś pieprzył. Widziałem, jak cholernie przyjemnie mu było i cieszyłem się, że doprowadziłem go do takiego stanu - dlatego z czystej ciekawości nachyliłem się, by wylizać jego penisa do czysta z kwaśno-słodkawej spermy i czując, jak Billy ledwo może oddychać. W końcu jednak mógł złapać oddech i przyciągnął mnie na powrót do pocałunku, przez co zasmakował również swoich własnych soków, jednak nie skrzywił się ani odrobinę. Popchnął mnie na łóżko i teraz to ja leżałem pod nim i widziałem, jak już się ustawia w odpowiedniej pozycji, by się na mnie nabić, gdy coś mnie tknęło. Szybko go powstrzymałem, przez co spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

-Nie dzisiaj, Billy. Będzie cię boleć. Nie przygotowałem cię na to.

Skinął głową, rozumiejąc mój przekaz i sądziłem, że odpuści ale on... tak po prostu nabił się na mnie, gdy tylko zabrałem rękę, wywołując krzyk z naszych gardeł - chociaż nie byłem pewien, czy on również krzyczał z przyjemności. Ja z kolei ledwo mogłem powstrzymać się przed zwyczajnym wypieprzeniem go, gdy czułem tak przyjemnie ciasne i ciepłe wnętrze, które rytmicznie się na mnie zaciskało. Ułożyłem dłonie na jego biodrach, głaszcząc je delikatnie i obserwowałem, jak Billy ciężko oddycha, resztkami silnej woli powstrzymując się przed jakimkolwiek ruchem bioder. 

-Jest w porządku... chcę tego, Tom. Pozwolisz mi, prawda?

Spytał mnie, zachrypniętym głosem i spojrzał na mnie tak proszącym wzrokiem... Zagryzłem wargę, ledwo powstrzymując się przed natychmiastową zgodą.

-Nie boli cię? Sprawia ci to chociaż trochę przyjemności?

Chciałem być pewien. Chciałem być pewien, że jego pierwszy raz będzie dla niego tak przyjemny, jak tylko się da. Uśmiechnął się do mnie rozbrajająco i nachylił się, całując mnie w policzek a następnie w usta. Położyłem mu dłoń na policzku i pogładziłem go kciukiem, odwzajemniając uśmiech.

-Tom... to sprawia mi cholerną przyjemność. 

Zapewnił mnie po czym wyprostował się i zaczął się na mnie poruszać. Najpierw nieporadnie i pomału, by z każdą chwilą przyspieszać i nabierać pewności siebie. W końcu najwyraźniej złapał odpowiedni rytm a z jego ust zaczęły wydobywać się jęki przyjemności, gdy nabijał się na mnie pod pewnym kątem. Od razu domyśliłem się, że zaczął trafiać w swoją prostatę, więc złapałem go mocno za biodra i zacząłem się poruszać w tym cholernie ciasnym i przyjemnym wnętrzu. Dopiero widząc jego przyjemność zrelaksowałem się i pozwoliłem sobie nie myśleć a po prostu rozkoszować się tym, co robimy - i po prostu starałem się doprowadzić nas obu do szczytu przyjemności. Sam nie wiem, kiedy palce naszych dłoni splątały się ze sobą a ja coraz bardziej przyspieszałem ruchy, znowu wywołując z jego gardła te symfoniczne jęki, gdy coraz bardziej wyginał się, by się na mnie nabić. W końcu nie mogłem wytrzymać i ogarnęła mnie ta upragniona fala gorąca, od której przeszły mnie ciarki i doszedłem w jego ciepłym wnętrzu, wypełniając je po brzegi. Poruszyłem się w nim jeszcze kilka razy ale to wystarczyło, by Billy doszedł ponownie z cichym jękiem, zaraz podem upadając na mnie niemal bezwładnie. Trzymając go chwilę potem w moich ramionach byłem cholernie szczęśliwy, że go mam. Czułem, że trzymam przy sobie cały mój świat. Dodatkowo musiałem przyznać, że nigdy nie czułem się tak zaspokojony, jak w tej chwili. Zastanawiałem się, czym Billy jeszcze mnie zaskoczy.

Komentarze

Popularne posty