Rozdzieleni - 7
Nie mogłem już wytrzymać. to było trudniejsze niż cokolwiek innego w moim życiu. Wiem, że sam wymyśliłem termin na za sześć dni, ale teraz byłem na siebie wściekły za ten pomysł, bo minęły dopiero dwa, a ja nie potrzebowałem więcej, bo szybko się uczyłem i doskonale się kontrolowałem. Sebastian był pod wrażeniem, z jaką łatwością kontroluję się, nawet, gdy jesteśmy świadkami wypadku samochodowego a z ciał wypływają ogromne ilości krwi, a moje kły nie wysuwają się nawet o milimetr. Co prawda swędzą mnie dziąsła, ale nic poza tym. Mało tego, udzieliłem pomocy rannym poszkodowanym, a moja samokontrola zaskoczyła mnie szczególnie, gdy uciskałem ranę na udzie jednej z ofiar, by się nie wykrwawiła, a przecięła tętnicę udową. Mój nauczyciel twierdził, że znał tylko jednego takiego wampira w całym swoim życiu, a liczył sobie już ponad 500 lat. Czułem się wyróżniony że to właśnie mi przypadł zaszczyt posiadania tej umiejętności, ale mimo wszystko czułem się źle z tym, że nie jestem z bliźniakiem. Każda godzina z dala od niego była cierpieniem. Westchnąłem cicho, przekręcając się na łóżku na drugi bok. Od ostatniego razu nie udało mi się połączyć z Tom'em, co mnie trochę niepokoiło. A dziś w ogóle nie mogłem zasnąć. Dochodziła już druga w nocy a ja dalej nie zmrużyłem oka. Myślałem o bliźniaku. O tym, czy wszystko z nim w porządku. Czy jest zdrowy i nie ma więcej starć z innymi. Chłopaki mówili mi, że świetnie sobie radzi i, jak ostatnio mówili, promieniał ze szczęścia, co mega ich zdziwiło, ale stwierdzili, że musiał dostać ode mnie jakieś świetne nowiny. Przyznałem się, że wybrałem już nasz azyl, i tak faktycznie było, znalazłem nam nowy dom, więc powiadomiłem o tym Tom'a i wybrałem kilka zdjęć. Zajmę się przemeblowywaniem, jak już go odbiję, a za ten czas połażę trochę po sklepach meblowych i coś wybiorę. Sam i tak nie mam zamiaru tego dźwigać, nawet, jeśli jestem w stanie. Z tym, że Tom'owi się spodoba to, co wybiorę, nie było problemu, mieliśmy podobny gust we wszystkim, oprócz ubioru. Nie, żeby nie podobał mi się jego styl, ale nie był dla mnie, i tyle, w drugą stronę było dokładnie tak samo, obaj o tym świetnie wiedzieliśmy. Jednak jeśli chodzi o muzykę, meble, gusta kulinarne itd to były u nas bardzo zbliżone, dlatego w 98% przypadków wybieraliśmy te same rzeczy. Nie było więc przeszkód, żebym sam urządził nasz nowy dom, ale nie chciałem. Gdzie cała przyjemność i zabawa z robienia tego, jeśli robi się takie rzeczy samemu? No właśnie. Westchnąłem cicho i zamknąłem oczy, wyobrażając sobie bliźniaka. Wszystkie chwilę, gdy byliśmy razem, szczęśliwi. Łzy złości i tęsknoty wezbrały mi w oczach, nawet nie próbowałem ich ocierać, gdy zaczęły płynąc mi po policzku. Skuliłem się i wtuliłem twarz w poduszkę, płacząc bezgłośnie, gdy nagle poczułem miękki dotyk na policzku. Znajmy dotyk. Myślałem, że to omamy, więc zignorowałem to.
-Czemu płaczesz?
Usłyszałem pytanie, zadane głosem, który tak kochałem. Zaskoczony otworzyłem oczy i spojrzałem wprost w twarz mojego ukochanego. Rzuciłem mu się na szyję i wtuliłem w jego ciepłe ciało. Czułem jego zapach, ciepło i w tym momencie nie potrzebowałem nic więcej, niż właśnie jego towarzystwa. Objął mnie i zaczął uspokajająco głaskać po plecach.
-Hej, co jest, Bill?
Zapytał miękko. Odsunąłem się kawałek, żeby móc spojrzeć mu w twarz.
-Tak bardzo za tobą tęsknię... Chciałbym już mieć cię przy sobie. A jeszcze całe pięć dni.
Westchnąłem cicho z niezadowoleniem i zauważyłem zaskoczenie na jego twarzy. Spojrzał na mnie z nieodgadnioną miną.
-Jak to pięć dni? Bill, mam jeszcze ponad rok wyroku...
Zaczął, ale przestał kontynuować w momencie, gdy zacząłem kręcić głowa i chwilę czekał na moje wyjaśnienia.
-We wtorek widzę się z naszym prawnikiem. Wyciągnę cię stąd. Nie zrobiliśmy nic złego. Jesli będzie trzeba, wysuszę ich jak woreczki z krwi, ale myślę, że wszystko ułoży się po mojej myśli i będę mógł za zgodą sądu zabrać cię stąd niedługo.
Wyjaśniłem, a Tom spojrzał na mnie jakoś tak... dziwnie. Ale zaraz potem uśmiechnął się.
-Dziękuję, Bill. Tak dzielnie walczysz dla nas, o nas. Nawet nie wiesz, jak dumny z ciebie jestem. Radzisz sobie wzorowo z całą sytuacją.
Przyznał, po czym pocałował mnie w czoło. Na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
-NIKT nas nie rozdzieli, nawet własna matka. Z resztą wyrzekam się jej. We wtorek podpiszę dodatkowo papiery, że nasza matka nie ma nad nami absolutnie żadnej władzy i w ogóle.. pierwszymi osobami do kontaktu i wszystkiego będą Geo i Gus, już się zgodzili i podpiszą papiery, gdy je dostaną. Gdy umrzemy i nie będzie osoby niezależnej od naszej matki, spokrewnionej z nami, pieniądze zostaną przeznaczone na cele charytatywne. Jedna czwarta na schroniska i weterynarię, jedna czwarta na noworodki, jedna czwarta na badania laboratoryjne i jedna czwarta na młodych muzyków. W końcu sami jesteśmy muzykami, więc uznałem to za dobry pomysł. Papiery podpiszesz, jak tylko cię stąd wyciągniemy.
Opowiadałem mu z zapałem a on patrzył na mnie intensywnie z szerokim uśmiechem. Takim, jakim go zapamiętałem. Takim, jakim go kochałem...
Cudownie, ale MAŁO! Tak bardzo nie mogłam się doczekać, tak strasznie się ucieszyłam, że jest nowy rozdział. Czytam go i uśmiech nie schodzi mi z ust, a tu nagle.. BUM! Zawód na całego, bo jeszcze się nie rozkręciłam, a tu już koniec :(
OdpowiedzUsuńTo jedna z moich ulubionych historii typu twincest.. :) Zawsze niecierpliwie czekam na kolejne notki ;) Nie mogę się wręcz doczekać aż Tom dołączy do Billa <3 Brakuje mi ich dwóch, razem :D
Pozdrawiam i życzę weny :))
Mam nadzieję, że rozdział 8 wynagrodzi Ci trochę wszystko :)
Usuń