Jak powietrze - Złudne nadzieje


-Jurij?

Kobiecy głos rozbrzmiał w cichej kuchni, której cisza w cale przyjemna nie była, jednak nie doczekała się odpowiedzi ze strony zajętego robieniem sobie śniadania syna.

-Jurij, proszę cię, porozmawiaj ze mną!

W jej głosie słychać było desperację. Zlękła się, gdy zobaczyła obrzydzenie i gniew w spojrzeniu syna. Na chwilę zawahała się i nie była pewna, co powiedzieć.

-O czym chcesz rozmawiać?

Padło zadane ostrym tonem pytanie. Odwaga jej wróciła, chociaż wiedza o tym, że jej syn zna prawdę, napawała ją lękiem.

-Skąd Ci przyszło do głowy, że jestem dziwką?

Zapytała, unosząc lekko podbródek, ale zaraz skuliła się pod spojrzeniem drobnego chłopca.

-Chyba stąd, że zobaczyłem Cię na biurku dyrektora mojej szkoły. Nagą. Z jego penisem w twojej cipie. Jęczącą i błagającą o więcej. A potem widziałem Cię z Michaelem, tutaj, na tym stole.

Wskazał nożem na stół, przy którym siedziała kobieta, nim kontynuował.

-Niestety z pozostałą dwójką jeszcze Cię nie przyłapałem, ale może to i lepiej, przynajmniej znów nie zwymiotowałem. Dymitr i kto? Nieważne. W każdym razie, widziałem na własne oczy i brzydzę się tobą.

Powiedział oschle, patrząc na nią z mieszaniną bólu i obrzydzenia. Natomiast na twarzy jego matki malował się szok i niedowierzanie, wymieszane z przerażeniem.

-Jurij, ja... ja to robię dla nas... synku, proszę!

Wyciągnęła do niego rękę, ale blondyn odsunął się z cichym warczeniem.

-Dla mnie dawałaś się posuwać? Nie uwierzę Ci, okey? Przestać chrzanić i idź do swoich kochanków, jeśli zamierzasz tak pierdolić. Swoją drogą mój obóz musi ci bardzo pasować - od 6 do 20 będziesz mieć dom tylko dla siebie i ludzi, którzy zechcą pieprzyć taką dziwkę jak Ty.

Zadrwił i wrzucił kanapki do plecaka, który ubrał na plecy i zaraz potem w dłoń wziął sporą torbę turystyczną. Nie oglądając się za siebie, wyszedł z domu, zostawiając oniemiałą kobietę za sobą.

Czterdzieści minut później, podirytowany nastolatek bębnił palcami o podłokietnik na swoim miejscu w autokarze i czekał, aż dojadą na miejsce. Tylko kiedy to będzie? Chciałby, żeby już tam byli, bo nie chce mu się już dłużej jechać. Najchętniej ubrałby łyżwy i poszedł na lodowisko, ale wiedział, że dzisiaj nie pojeździ. Ich trener zabiera ich na osiem dni do jakiejś dziury na granicy Rosji z... z czymkolwiek, nie miało to dla niego znaczenia. Natomiast duże znaczenie miał fakt, że przez następne siedem dni będzie mógł do woli jeździć na lodzie i nikt mu nie będzie kazał iść do szkoły ani słuchać jęków matki. Z tego powodu był zadowolony a nawet bardziej. Jednak oczywiście jego matka musiała zepsuć mu humor dziś rano. Warknął na samo wspomnienie.

-Słuchajcie wszyscy!

Trener łyżwiarstwa zaklaskał w ręce, stając na środku autokaru i zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych.

-Właśnie dostałem wiadomość od organizatorów, że będzie z nami trenować troje Kazachstanczyków. Na ten tydzień dołączą do naszej drużyny, więc traktujemy ich jak rodzinę, okey?

Powiedział, na co większość osób pokiwała głowami, znudzona. Natomiast dwie dziewczyny, Hanna 
i Klara zaczęły piszczeć i robić teorie, jacy będą Kazachstańczycy.

Jak się okazało, na miejsce dojechali niecałe 20 minut później i ich nowi "członkowie rodziny" już na nich czekali. Były to dwie, bardzo ładne dziewczyny, którymi Jurij w cale się nie zainteresował, mierząc je znudzonym wzrokiem. Były ładne, ale wokół niego pełno było ślicznych dziewczyn, głównie przez zajęcia z baletu, więc nie robiło to na nim specjalnego wrażenia. Jego uwagę przykuł natomiast chłopak stojący za tymi dwoma damami, który zachwycił żeńską część ich drużyny i, do czego przyznał się niechętnie, jego samego. Wysoki, wysportowany Kazach o czarnych niczym noc włosach i nieodgadnionym wyrazie twarzy - idealny w każdym calu. Tak właśnie każda dziewczyna wyobraża sobie swojego przyszłego męża. Tak właśnie Jurij wyobrażał sobie mężczyznę idealnego. Chłopak spojrzał po każdym po kolei i przywitał się krótkim skinieniem głowy, podczas gdy nowe dziewczyny w drużynie już znalazły sobie przyjaciółki.

Nim nadeszła pora kolacji, cały obóz już wiedział, że Kazach nie jest zainteresowany dziewczynami, co w jakiś sposób zadowalało Jurija. Miał tę satysfakcję, że chłopak najprawdopodobniej jest gejem, ale szybko mu to minęło. Przecież on sam wygląda jak dziewczyna, jakim niby cudem chłopak będący homoseksualny miałby się nim zainteresować? To nierealne!
Z takimi myślami zdenerwowany wstał od stołu, przywracając krzesło i odszedł do swojego pokoju, odprowadzany dwudziestoma znajomymi spojrzeniami i jednym, bardzo tajemniczym spojrzeniem.
Wchodząc do swojego pokoju wściekły trzasnął drzwiami i na chwilkę zamknął oczy, by pomyśleć. Wiedział, co go uspokoi. Przebrał się szybko w strój sportowy, który składał się z czarnych, przylegających do ciała legginsów, T-shirtu w panterkę i czarno - cętkowanych trampek pewnej znanej firmy. Narzucił na to czarno - czerwoną bluzę, którą zapiął pod szyję i związał włosy w kucyk. Wziął swój kluczyk do pokoju i schował do kieszeni ukrytej nad pośladkami w jego legginsach a swój telefon do kieszeni bluzy. Wetknął słuchawki w uszy i włączył jedną z playlist. Piosenki zespołu Get Scared jakoś dodawały mu mocy do ćwiczeń. Zbiegł po schodach i ruszył przed siebie. Chociaż salę gimnastyczną mieli tuż obok, on obiegł ją kilka razy, chcąc najpierw pobiegać. Dopiero po dłuższym czasie wszedł na ogromne lodowisko. Sala gimnastyczna była w piwnicy, tam też się udał. Była równie imponująca, co ogromne poła błyszczącego lodu piętro wyżej.
Zdjął bluzę, przekładając telefon do kieszeni spodni i zaczął się rozciągać. Bezproblemowo zrobił idealny szpagat i kontynuował ćwiczenia, zalecone przez jego instruktorkę baletu, Madame Baranovskaya. Wiedział, że długie i dokładne rozciąganie to podstawa, nie można się spieszyć, więc tak też starał się robić, chociaż jego dusza pragnęła wszystko przyspieszyć i wyżyć się na cały świat.
Robiąc jedno z trudniejszych ćwiczeń, których dopiero się uczył, upadł i uderzył się w głowę. Westchnął cicho i postanowił tak poleżeć przez chwilę. Wyczuł, że ktoś do niego podchodzi i otworzył oczy, jednak w świetle wiszącej lampy mógł dostrzec same zarysy ciemnej postaci nad nim. Nawet nie zareagował, nie wystraszył się. Przecież i tak jest mu już wszystko jedno.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    troche jest przykro,  że tak traktuje matkę choć to trochę zrozumiałe... a czyżby ten kazach się nim jednak zainteresował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, troche jest przykro że tak traktuje matkę choć to trochę zrozumiałe... a czyżby nasz Kazach się nim jednak zainteresował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty