Pełnia - Rozdział 4


 To było dziwne. Nawet bardzo dziwne. 

Moi współlokatorzy zaskakująco dbali o to, żebym nie zostawał w tyle. Pobódka? Zawsze czekali na mnie, żeby pójść grupą do łazienki, gdy nadeszła kolej dla pierwszorocznych. Śniadanie? Nawet, jeśli miałem problem ze znalezieniem swojego krawata, cała trójka pomagała mi szukać aż w końcu wyglądałem, jak należy - chociaż według James'a i tak wyglądałem "zbyt grzecznie" i powinieniem przestać przejmować się tak "głupim krawatem". Zapomniałem jakiejś książki? Niezależnie od tego, kto ze mną siedział, książka lądowała na środku. Nawet, jeśli nic nie mówiłem, to wciąż włączali mnie w swoje rozmowy i dawali mi odczuć, że należę do ich grupy. 

To uczucie było strasznie dziwne ale jednocześnie cholernie przyjemne... W końcu należałem do jakiejś grupy i czułem się, jakbym do nich należał. W domu nigdy nie czułem się, jakbym był częścią rodziny. Tutaj było zupełnie inaczej.

Minęło 20 dni odkąd rozpoczęliśmy rok szkoly i pomału rozluźniałem się w towarzystwie moich kolegów z pokoju, więc powoli zaczynałem wciągać się w dyskusję z Potter'em na temat tego, kto jest najelpszym graczem Quidditch'a naszych czasów, kiedy przerwał nam Remus.

-Chłopaki, strasznie boli mnie głowa... nie czekajcie na mnie, pójdę do Madame Pomfrey. 

Oznajmił i nie czekając na naszą odpowiedź, odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Patrzyłem za nim jeszcze przez chwilę, bo trochę zmartwiła mnie wiadomość o jego nie najlepszym stanie zdrowia, kiedy James wziął mnie pod ramię i pociągnął mnie razem z Petter'em po schodach dalej do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. W końcu znów wróciłem do rozmowy z... dobrymi kolegami, ale i tak to dziwne uczucie że coś jest nie tak, nie opuszczało mnie przez cały czas.

Może z tego powodu nie mogłem spać w nocy, a gdy tak leżałem na swoim łóżku i rozmyślałem nad tym wszystkim, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich 20 dni, bo miałem bardzo dużo do przemyślenia. Zatapiałem się w swoich myślach, z których nagle wyrwał mnie tak bardzo nietypowy i przerażający odgłos, że aż krew zamarła mi w żyłach. Przynajmniej takie miałem wrażenie, bo w jednej chwili zrobiło mi się okropnie zimno. Znałem ten dźwięk i nigdy w moim życiu nie wróżył on nic dobrego. Miałem wrażenie, że coś mi się przekręciło w żołądku ale zacząłem nasłuchiwać, żeby być pewnym czy przynajmniej nic mi się nie przesłyszało. Ten przerażający dźwięk jednak powtórzył się po raz kolejny a ja myślałem, że zemdleję z przerażenia. Ironia, prawda? Biorąc pod uwagę fakt, że Gryfoni uważani byli za odważnych i z jakiegoś powodu Tiara Przydziału postanowiła umieścić mnie właśnie w tym domu, akurat w tym momencie nie pokazywała się u mnie ta cecha.

Na drżących nogach wstałem z łóżka i podszedłem do okna, które znajdowało się dokładnie pomiędzy mną a James'em, który chrapał w najlepsze pod swoją pierzyną i najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dziej w tym momencie poza murami zamku. Oparłem się o parapet i powoli odsunąłem zasłonę, wpatrując się w ciemną noc. Z naszego dormitorium doskonale widać było Zakazany Las, który ciemną farbą odcinał się zarówno od nocnego nieba jak i od rozległego pola. Po prawej stronie widziałem skrawek błyszczącej w świetle Księżyca wody z pobliskiego jeziora, a gdy uniosłem wzrok na górę zrozumiałem, dlaczego żadnej z poprzednich nocy nic nie słyszałem. Dzisiaj była pełnia. Księżyc świecił całą swoją okazałością i prezentował się na bezchmurnym niebie bezwstydnie, zupełnie jakby uważał się za Pana nocnego nieba - i oczywiście przecież nim był. Lodowaty dreszcz przebiegł mnie po plecach w momencie, gdy po raz trzeci tej nocy usłyszałem przeciągłe wycie. Dochodziło z daleka ale tego dźwięku nie pomyliłbym z żadnym innym. Tylko wilkołaki tak wyły a ponieważ nigdy nic wcześniej nie słyszałem to wiedziałem, że był to ktoś kto został zmieniony w wilkołaka a nie urodził się nim. Czy to możliwe, żeby jeden z uczniów Hogwarts był wilkołakiem? Może to jednak ktoś z kadry? Czy dyrektor jest świadom tego, że jeden z jego podopiecznych lub współpracowników jest pod wpływem klątwy? Dlaczego nikt nas o tym nie poinformował i co tu się tak właściwie dzieje?

Zastanawiając się nad tym, przypomniałem sobie blizny na twarzy Remusa. Miałem do czynienia z wilkołakami i ich ofiarami wielokrotnie od małego - wszystko dzięki mojej okrótnej i nie znającej litości matce, za co nigdy w życiu jej nie podziękuję - i w tym momencie wyrzucałem sobie, że nie udało mi się wcześniej połączyć tak oczywistych kropek ze sobą. Blizny, które od razu zauważyłem na jego twarzy a o których pochodzenie nigdy nie spytałem, do złudzenia przypominały blizny zostawiane przez wilkołaka. Czy to możliwe, że nasz współlokator ukrywał przed nami aż tak ogromny sekret? No i co ważniejsze, czy ktokolwiek z nauczycieli o tym wiedział? W końcu z tego, co się orientowałem, to jeśli moje podejrzenia są poprawne i to faktycznie Remus'a słyszałem za oknem, to będzie potrzebował on fachowej pomocy zaraz po wschodzie Słońca po każdej pełni. No i trzeba zadbać o bezpieczeństwo innych uczniów, czyli zabezpieczyć teren i upewnić się, że zmieniony pod wpływem pełni Księżyca chłopak nie zaatakuje przypadkiem uczniów. To byłby dopiero skandal, gdyby w słynnej Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwarts uczeń został zaatakowany przez innego ucznia - wilkołaka. 

Wpatrując się w ciemną toń Zakazanego Lasu i wsłuchując się w powtarzające się raz po raz wycie, spędziłem całą noc przy oknie a oślizgłe, lodowate ręce strachu powoli zaciskały się na moim gardle. Nie wiedziałem, co się teraz wydarzy. 

Komentarze

  1. Hejka!
    Kiedy rozdział?
    Kiedy kalendarz będzie?
    I czy usunęłaś niektóre opowiadania na wattpadzie? Bo ostatnio przeglądam sobie bibliotekę i zauważyłam kilka twoich opowiadań i chciałam je zobaczyć ale pisze że ich nie ma

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty