Wspólne mieszkanie - rozdział 10

Shizuo:

Minęły dwa tygodnie i Izaya wyzdrowiał już praktycznie całkowicie. Cieszyłem się z tego, ale jednocześnie z każdym dniem, gdy pchle było lepiej, czułem narastające, nieznane mi do tej pory uczucie... tak jakby było mi smutno, że będę musiał go opuścić. Jednak patrzenie na niego jak wraca do sił było miłe. Chodził już po domu, pracował przed komputerem i nie spał już tyle. Apetytu dalej nie miał, chociaż jadł troszkę więcej niż, gdy był chory. Wmawiał mi, że nigdy nie jada zbyt dużo. Nie miałem zamiaru go do niczego zmuszać. Skończyłem nakładanie obiadu i zawołałem pchłę.

-Izaya! - krzyknąłem i usłyszałem ciche, szybkie kroki na schodach.

-Tak, Shizu-chan~? - zapytał śpiewnie. Jego humor wrócił. Szczerzył się do mnie od ucha do ucha. Miał potargane włosy co dosyć zabawnie wyglądało. Zmierzwiłem mu je jeszcze.

-Obiad. - powiedziałem, uśmiechając się lekko. Widząc to wyszczerzył się na moment bardziej i usiadł przy stole. Usiadłem naprzeciw niego i chwyciłem pałeczki.

-Smacznego. - powiedzieliśmy jednocześnie. Zajęliśmy się jedzeniem, gdy przerwało nam pukanie do drzwi. Wstałem i podszedłem do nich, czując na sobie ciekawy wzrok Izayi. Otworzyłem je i wpuściłem doktora i bezgłowego jeźdźca.

-Cześć Shinra, Celty. - przywitałem ich i po zamknięciu drzwi wprowadziłem do salonu.

-Witajcie~! - zawołał wesoło Izaya wyłaniając się z kuchni. Zerknąłem do pomieszczenia. Szybko sprzątnął jedzenie. Doktorek uśmiechnął się szeroko.

-Widzę, że dobrze się czujesz. Sprawdzę tylko czy na pewno jesteś zdrowy i Shizuo może już wracać do domu. Pewnie macie się już dosyć nawzajem, prawda? - zagadał ich doktorek popychając pchłę w stronę jego sypialni. Siadłem z Celty na kanapie. Zastanawiałem się przez chwilę, czy zadać jej to pytanie. Postanowiłem jednak to zrobić.

-Celty... - zacząłem, a ona spojrzała na mnie. - Możesz mi powiedzieć, co wiesz o Izayi? - poprosiłem. Chyba ją zaskoczyłem, bo przez moment "patrzyła" na mnie. Dopiero wtedy zaczęła pisać.

-Nie wiem zbyt dużo o Izayi. Ma dwie młodsze siostry, bliźniaczki, a jego rodzice pracują za granicą, więc od dziecka nie miał z nimi jakiegoś szczególnego kontaktu. - powiedziała. No tak, tego nie wiedziałem.

-Ale, jak on się zachowuje gdy kogoś lubi? - zadałem jej kolejne pytanie.

-W sumie podobnie jak wtedy gdy kogoś nie lubi. Jest sarkastyczny, uśmiecha się asymetrycznie i często też kłamie, chociaż w stosunku do osób, które darzy chociaż sympatią jest bardziej skory do pomocy. - odpowiedziała mi. No tak. Czego innego mogłem się spodziewać? - Shizuo, czy coś Cię gryzie? - zapytała. No tak, za dobrze mnie zna. Zastanowiłem się chwilę. - Mnie możesz powiedzieć. - dopisała, gdy przez dłużą chwilę nic nie mówiłem.  Uśmiechnąłem się.

-Dzięki, Celty. Ale wiesz, wolę najpierw to sobie poukładać w głowie zamiast mówić bez sensu. - odparłem na co skinęła kaskiem. Chwilę przesiedzieliśmy w ciszy, aż doktorek i pchła wrócili do nas.

-Jestem zdrowy~! Cieszysz się, Shizu-chan~? - zaśmiał się. - Chyba dałem ci się trochę w kość~. - zawołał z uśmiechem.

-Nie bardzo. - odparłem i skierowałem się na górę. - No to idę po swoje rzeczy. - powiedziałem i wszedłem na górę po schodach do mojej tymczasowej sypialni. Chwyciłem walizkę. Była spakowana, wyciągałem rzeczy i wkładałem je z powrotem na bieżąco. Zerknąłem po pokoju czy niczego nie zostawiłem i zszedłem na dół. -No, Izaya. Na razie. - powiedziałem, kierując się w stronę drzwi.

-Papa, Shizu-chan~! Widzimy się w Ikebukuro~! - zawołał machając mi na pożegnanie. Uniosłem dłoń w pożegnalnym geście i wyszedłem razem  z Celty i Shinrą. Skierowałem się w stronę domu. W stronę spokojnego, pustego domu. Odpaliłem papierosa i pożegnałem się z zakochaną parą.

Izaya:

Czułem się coraz lepiej, ale teraz, gdy siedziałem z Shinrą w sypialni, nie byłem taki pewien czy dobrze się czuję. Czułem jakiś ucisk w klatce piersiowej. Dobrze wiem, co to.

-Więc, Izaya, jak się czujesz? - usłyszałem pytanie. - Chodzi mi o Shizuo. - dodał, widząc mój wyraz twarzy. Westchnąłem cicho.

-Wiesz, że go kocham, ale nic mu nie powiedziałem. Źle mi z tym, że się stąd zaraz wyniesie, ale nic mu nie powiem. - wyjaśniłem. Pierwszy raz tak mu się zwierzałem. Nigdy nie mówiłem mu wszystkiego od razu.

-Wiem. Ale dlaczego mu nie powiesz? - usłyszałem pytanie doktorka, a na klatce piersiowej poczułem zimny stetoskop.

-Ze strachu. - odparłem po prostu. Badał mnie już w milczeniu. Wyszliśmy z pokoju i pożegnałem się z Shizusiem, chociaż ściskało mnie w gardle. Nie chciałem tego, ale taka kolej rzeczy. Gdy wyszli usiadłem przed telewizorem. Powinienem jeszcze kilka dni odpocząć. Nie tylko ze względów zdrowotnych. Włączyłem dramę i wpatrzyłem się w ekran telewizora. -Kiedyś ci to powiem, Shizu-chan. - powiedziałem sam do siebie szeptem. Kiedyś z pewnością to zrobię.

Komentarze

Popularne posty