Dla Ciebie - 5

BILL

Obudziłem się, ale nie otwierałem oczu. Czułem przeszywający ból w całej dolnej partii ciała i nawet nie chciałem się budzić. Mam ochotę zamknąć oczy i znów pogrążyć się w głębokiej ciemności.
Jednak mój organizm chyba stwierdził, że już dość wypoczął i postanowił wrócić do szarej, nędznej rzeczywistości. Jęknąłem cicho z bólu. Czułem na sobie zaschniętą spermę i krew, zarówno w odbycie, jak i na udach, pośladkach oraz plecach. W ustach mam pustynię a gardło mam już zupełnie zdarte od krzyku. Na policzkach szczypią mnie zaschnięte ślady słonych łez. Oczy mnie szczypią a wargi są suche i popękane. Głowa pulsuje nieznośnym bólem. Za co ja tak cierpię? Ledwo ruszam chociażby ręką a całe moje ubranie jest... poprzyklejane, podarte i brudne. 
Czuję się okropnie. 

Czuję się brudny. 

Bo gwałcił mnie. Dotykał mnie tam człowiek, do którego czuję tylko obrzydzenie i nienawiść. Osoba, której nie znam i nie kocham. Seks zawsze był... jest dla mnie czymś świętym. Czymś, co robi się z osobą, na której nam zależy. Jest to... bezgraniczne zaufanie i całkowite oddanie się partnerowi i partnerce. Nie ważne, jaką płeć mają osoby uprawiające ze sobą seks... Ważne jest uczucie między nimi, miłość. 

A on tak po prostu mi to zburzył. Zburzył moją świętość, której hołdowałem całe dwadzieścia lat mojego życia. Do wczoraj byłem prawiczkiem tylko po to, by oddać się ukochanej osobie. 

Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Oczywistym jest, że nigdy nie zaufam bardziej nikomu, niż Tom'owi. Bliźniak jest dla mnie wszystkim, świętością, którą chcę chronić, mimo tego, że jestem słabszy. Kocham go i on zawsze jest na pierwszym miejscu... Ale raczej już nie będę miał szansy na obdarowanie kogoś jakimkolwiek uczuciem. Ani powiedzenia bratu, jaki jest dla mnie ważny i jak bardzo go potrzebuję. Nic mu już nie powiem... 

Rozpłakałem się na dobre, próbując stłumić szloch, który, gdy tylko drgało od niego moje ciało, wywoływał przeszywający ból w ciele. Serce tak mnie boli, że mam wrażenie, iż zaraz pęknie i przestanę w końcu czuć te okropne rzeczy, że w końcu zaznam spokoju. Ciekawe, czy gdy jestem torturowany, Tom to czuje? Zawsze czuliśmy nawzajem swój ból, nawet, jeśli byliśmy daleko od siebie, i mieliśmy względem siebie różne przeczucia, dlatego zawsze na czas mogliśmy zareagować. Czy tym razem Tom nie czuł wobec mnie żadnych złych przeczuć, gdy mnie porywali? Czy sam wtedy też obrywał? A może upił się? Mam tylko nadzieję, że nie brał narkotyków! Błagam, powiedzcie mi, że nie! Cholera, głupi ja, do kogo niby kieruję tę prośbę, do zimnych ścian czy do Staruszka? Przecież i tak jestem teraz tylko zwykłym niewolnikiem, i niedługo mój żywot dobiegnie końca. 

Chciałbym to już zakończyć, ale coś każe mi zostać przy życiu. Jakaś część, głęboko we mnie mówi mi, że nie mogę się poddać, że muszę walczyć do końca i przeżyć. Durna nadzieja. Ale rozkaz ten jest na tyle silny, że mu się poddaję i staram się wierzyć, że jednak odzyskam normalne życie, bo chociaż to naiwna wiara, to jest to jedyne, co mi pozostało. W tej chwili nie mam nic innego. 

-Obudziłeś się? 

Usłyszałem za swoimi plecami, gwałtownie się odwróciłem co wywołało u mnie cichy jęk bólu. Staruszek stał w drzwiach i śmiał się obrzydliwie. Przypominał mi teraz taką wielką ropuchę. Oślizgłą i obrzydliwą. 

-Brać go. 

Rozkazał ochroniarzom i wynieśli mnie z pomieszczenia. Już nie zasłaniali mi oczu. Przykuli mnie znów do tego krzesła co za pierwszym razem, i kamera wycelowana prosto w moją twarz, została włączona. Staruszek przybliżył się do mnie. 

 -Czas nakręcić czwarty filmik dla twojego braciszka. Jak myślisz, szuka cię już, czy może wyrzucił cię ze swojego życia i zupełnie nie przejmuje się losem swojego kruchego, młodszego bliźniaka? 

Zapytał a każde słowo wręcz ociekało jadem. Nie odpowiedziałem, za co dostałem z liścia w twarz i rozkaz, że mam odpowiedzieć. 

-Mam nadzieję, że zapomniał. Odpowiedziałem zachrypniętym głosem. Czułem, jak każdy z moich mięśni jest niebywale ciężki. Czułem się, jakbym był niesamowicie chory. Pociłem się dosyć sporo, a nigdy nie miałem nadmiernej potliwości, miałem wręcz jej niedobór. W dodatku co chwila przechodzą mnie dreszcze i jest mi niesamowicie zimno. A ta ropucha jeszcze się śmieje. 

-A powiedz nam... jak się czujesz? 

Zadał kolejne jadowite pytanie. Skrzywiłem się. 

-Tak sobie. 

Zaśmiał się znów, a mi przed oczami stanęła przeraźliwa, obrzydliwa, monstrualna ropucha, śmiejąca się jak stojący nade mną staruszek. 

-A ile już nie jadłeś? 

Zapytał znów. 

-Od dnia porwania. 

Odpowiedziałem znów, nie chcąc po raz kolejny oberwać. Spojrzał na mnie z uśmiechem. 

-No, no... ładnie tak gardzić naszymi przysmakami? Nie smakowała ci nerka tej kobiety z przedwczoraj? 

-Nie. 

Obszedł mnie dookoła i chwycił w garść moje włosy, odchylając mi boleśnie włosy w tył, aż syknąłem. 

-Widzisz, Tom? Twój braciszek żyje. Co prawda jest trochę pokiereszowany, ale żyje. Mam nadzieję, że już szukasz pieniędzy na odzyskanie go. -

Mach das nicht, Tom! Er will mich töten! Auch wenn er hat dein Geld! Vergessen! (Nie rób tego, Tom! On chce mnie zabić! Nawet, jak dostanie pieniądze! Zapomnij!) 

Krzyczałem, za co dostałem w brzuch. Wiem, że nie mogli mnie zrozumieć i o to mi chodziło. Kaszlałem i próbowałem złapać oddech. Odetchnąłem po minucie lub dwóch i w końcu mogłem normalnie oddychać. Odchyliłem się znów na krześle. 

-No, no, nie ma obaw, i tak nie wiesz nic na tyle przydatnego, by się martwić, że możesz coś wypaplać. 

Odparł z uśmiechem. 

 -Wstrzyknij mu to, co ostatnio. 

Powiedział do mężczyzny w kitlu, który dopiero co wszedł do pomieszczenia. Ten jedynie skinął głową i mimo moich krzyków i wyrywań wstrzyknął mi ponownie białą ciecz. Znów ogarnął mnie palący ból, rozchodzący się po każdej, nawet najmniejszej komórce ciała, aż zmęczony krzykiem i błaganiem, by przestali, zemdlałem z imieniem bliźniaka na ustach.


TOM

 
Znów obudziłem się w tej cholernej sali. Szczęście, że nie byłem podłączony do żadnej aparatury, czy kroplówki. Niezwykle radosne było to, że byłem sam w sali, to, że była to sala jednoosobowa oraz iż miałem w niej torbę z ubraniami. Wstałem i zamknąłem otwarte drzwi. Wziąłem torbę i zacząłem się ubierać w jak normalniejsze rzeczy: dżinsy z krokiem w kroku... no może trochę poniżej... no co?! 


W brew pozorom Tom Kaulizt też człowiek, słabości ma trzy: spodnie z krokiem - poniżej kroku, gofry i Billa. Tylko cii!! 

Oprócz spodni, jakaś bluzka i duża bluza. Już miałam wychodzić, gdy do pokoju weszła jakaś młoda pielęgniareczka, pewnie stażystka. Ona, tak samo jak ja, stanęła z tacą w ręku zaskoczona, iż pacjent, który pewnie jeszcze powinien leżeć w łóżku, wybiera się na spacerek. Szybko, pod wpływem impulsu, podszedłem do niej, wziąłem tabletki przeciw bólowe i łapiąc ją za kark namiętnie pocałowałem. Um, smakowałem smaczniejsze usta. Nie, nie Rii. Nie pamiętam, kogo, ale zawsze, gdy się całuję przypominam sobie, że to nie to, że gdzieś na tym świecie są usta doskonałe, idealne. 

Ręką, którą trzymałem na jej karku, znalazłem odpowiednie miejsce i lekko je nacisnąłem, a biedna stażystka zemdlała. Umie się te starożytne sztuki. Kun-fu panda nawet mi nie podskoczy! Ha, taki ze mnie macho. 

Położyłem ją na łóżku i podszedłem do drzwi, a nie widząc nikogo znajomego ani żadnej pielęgniarki, wyskoczyłem z pokoju i nakładając kaptur na głowę skierowałem się do najbliższego wyjścia, które, na szczęście, było rzadko używane. Na nieszczęście pamiętam, jak Billy stracił głos, kręciłem się po szpitalu póki z niego nie wyszedł i wszystkie jak najmniej zatłoczone wyjścia znam chyba lepiej niż tutejsi lekarze. 

Wyszedłem na zewnątrz. Po dwóch nocach spędzonych w szpitalu świeże powietrze... raczej powietrze nie cuchnące lekami, to było niczym orgazm po waleniu. Da się mieć silniejszy, ale wystarczający, by przeżyć dzień. Zarzuciłem torbę na ramię i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego. Stresuje się. Tak dawno nie jechałem komunikacją miejską, że szkoda gadać. 

Szedłem chodnikiem, było zimno jak na czerwiec, więc nikt się na mnie dziwnie nie lampił, że chodzę z kapturem na głowie. Zaczęło padać, ech, lubię deszcz, on oczyszcza, łagodzi. Ciekawe, co robi teraz Billy. Raczej teraz nic mu nie robią. Czułbym to... O! I oto jest przystanek. 

Podszedłem do kartki z rozkładem jazdy i... Kto to wymyślił?! (nad Tomem pojawiły się teraz takie czarne kreseczki w niebieskim dymku, w anime oznaczają załamanie) Rozejrzałem się po najbliższym otoczeniu. Na końcu korytarza stała tylko jakaś staruszka z różową parasolką. 

-Em, przepraszam. Czy umie pani to odczytać? 

Boże, nie pamiętam, kiedy czułem się tak głupio! 

-A, co? Piwska się wypiło i się już nie tak widzi, co? Ech, ta dzisiejsza młodzież... 

-Niezupełnie, dawno nie jeździłem autobusem. Z bratem zawsze się autem poruszałem... 

-No to wio do auta, albo po brata dzwonić! 

-Auto u mechanika, a brat wyjechał na wakacje... 

Trochę nie w porządku jest kłamać staruszce, ale nie powiem jej, że zwiałem ze szpitala, a Billa porwano, nie? Dobrze, że mnie nie poznała, bo by była klapa. 

-Dobrze, dobrze młodzieńcze. Gdzieś to się wybierasz? 

-Berlin. 

-No to masz szczęście. Autobus masz za 15 minut... Tom, mogę prosić o autograf dla wnuczki? 

Facepalm. 

-Moje przebieranki są aż tak tragiczne? Ma pani jakąś kartkę? 

-Nie, są świetne. Strzelałam. Proszę... I proszę napisać, że dla Anny, dobrze? 

-Mhm. Proszę. 

Podpisałem kartkę, a ona weszła do autobusu, który właśnie przyjechał. Mój jest za 10 minut. Ech, nawet miła ta staruszka. Muszę znaleźć jakiś nie drogi hotel, bo nie mam za dużo forsy w portfelu, a z karty korzystać nie będę! Jeszcze mnie Jost znajdzie i nie będziemy szukać Bill'a, a tego nie zniosę. Muszę go znaleźć i to jak najszybciej! Policja niby jest zawiadomiona, ale po co mam czekać, skoro PEWNA osoba wisi mi przysługę? 

Znajdę Billa. 

Miejmy tylko nadzieje, że nie będę musiał lecieć za nim w kosmos, ale jeżeli Bill będzie nawet w innej galaktyce to tam polecę! A, co jeżeli Bill;a porwali kosmici? Żeby zbadać jego piękny głosik i cudowne oczy? Mam nadzieję, że nie wyrwą mu strun głosowych! Kocham jego głos, jest taki...taki...billowy, a że Bill jest mój to jego głos też, czyli jego głos jest taki mój. Wiem, że to głupie, ale mam wszystkie nasze piosenki na komórce, w sumie wiem, że Bill zawsze mi zaśpiewa, jeżeli go o to po proszę, ale zawsze będzie poprzedzać to pytanie „czemu? Ech, Bill bo cię kocham, braciszku i za tobą tęsknie... Jak wrócisz, to dam ci nawet przemeblować swój pokój. Tylko wróć!

Podjechał właśnie autobus, a że nie miałem biletu, musiałem kupić u kierowcy. Na szczęście mnie nie poznał, tylko się dziwnie popatrzył, ale ja przecież się starałem normalnie ubrać! Naprawdę się starałem! 

Czekają mnie dwie godziny męczarni tutaj, więc wziąłem dwie przeciwbólówki, jakby zaczęli coś Bill'owi robić i lulu papa. Zasnąłem prawie natychmiast, jak zwykle w takich chwilach mając twarz bliźniaka przed oczyma. 

-Auu. 

Obudził mnie ból na całym ciele, ale już nie taki, żeby nie można było go kontrolować, dobrze że pomyślałem o tabletkach, ale dlaczego znęcają się nad Billem codziennie, czy oni powariowali?

Już nie długo Bill. Wytrzymaj jeszcze troszeczkę. Znajdę cię.

Gdy, ból minął wyszukałem w komórce jakiś w miarę tani hotel, gdzie mógłbym spokojnie przenocować. Myślę, że taki za 100 euro jest odpowiedni, zawsze z Bill'em płaciliśmy po 1000 euro co najmniej. No, ale z karty mógłby mnie znaleźć, kretyn jeden, Jost. W sumie, robi co zwykły śmiertelnik by robił, i nie wiem czemu się na niego wnerwiam... Ech, naprawdę nie wiem, chyba że to... o! 

W końcu Berlin Hauptbahnhof. Przeszedłem bez problemu drogę do hotelu, tak samo dostałem pokój bez pokazywania dowodu. Nie zamawiałem śniadania, w takich hotelach są parówki, wole kupić coś na mieście niż jeść mięso.

Pokój był... mały. W porównaniu do mojego pokoju, bardzo mały. Miał szafkę, łóżko i stoliczek, a ściany niebieskie. Gdzie nie gdzie odpadała farba albo tynk, ale nie przejąłem się tym. Rzuciłem torbę w kąt i położyłem się na łóżku, ściągając najpierw buty. Bill nie cierpi jak kładę się z nimi.

Bill...

Oczy mi się zaszkliły, ale nie płakałem. Nie mogę już płakać, bo jak się załamie to nie znajdę Młodego. Leżałem tak i przypominałem sobie te piękne chwile razem. Przypominałem sobie jego słowa, wyraz twarzy. Miłość w jego oczach. Tą pasję, z jaką przeżywał każdy dzień. 
 
Wyleciała z mojego oka jedna, jedyna zabłąkana łza i zasnąłem z imieniem bliźniaka na ustach.

Komentarze

Popularne posty