Dla Ciebie - 2


BILL

Po krótkiej wymianie zdań z porywaczem, znów straciłem przytomność. Musiałem być naprawdę osłabiony, skoro nie mogłem zachować świadomości nawet przez godzinę. Nie spałem jednak spokojnie. Ciągle się miotałem. Śnił mi się Tom. Tak strasznie się o niego boję… Mam tylko nadzieję, że nie zechcą jego również porwać, lub, co gorsza, nie zacznie mnie szukać i nie spróbuje odbić. Jeśli on tu przyjdzie, na pewno go zabiją. Jedyna nadzieja w tym, że to Ria stała się jego numerem jeden, i nie będzie chciał nadstawiać karku z myślą, że może jej więcej nie zobaczyć. Zacząłem się wręcz o to modlić, chociaż jestem ateistą. Płakałem. Tak, bo bolała mnie myśl, że już nigdy nie zobaczę bliźniaka, mamy, przyjaciół, taty, ojczyma… Wiedziałem, że nie ma dla mnie nadziei.

Obudziłem się po kilku godzinach i zauważyłem, że nie siedzę już skuty na kocach, a leżę na materacu, znajdującym się niedaleko mego wcześniejszego miejsca ulokowania. Nie byłem nawet związany, co mnie zaskoczyło, jednak zaraz do mnie dotarło, dlaczego zaniechali więzów. Coś mi wstrzyknęli, i to coś działa na tyle skutecznie, że nie jestem w stanie nawet siedzieć prosto. Muszą mieć doświadczenie w takich rzeczach, więc przypuszczam, że nie jestem ich pierwszą ofiarą. W końcu jednak udało mi się usiąść i sięgnąć stojącej obok łóżka butelki wody. Czułem, że jak zaraz nie dostarczę organizmowi choć kropli wody, to umrę. Wypiłem duszkiem całą pół litrową butelkę i oparłem czoło o zimną ścianę. Czułem się, jakbym był chory.

Po jakimś czasie usłyszałem szczęk zamka w drzwiach. Do pokoju wszedł mój porywacz, a za nim dwóch osiłków z zasłoniętymi twarzami. Staruszek, bo tak go w myślach nazwałem, uśmiechał się szeroko. Zmierzyłem go tylko spojrzeniem i znów zamknąłem oczy. Słyszałem zbliżające się kroki, ale nie zwróciłem na to uwagi, dopóki jeden z zamaskowanych mężczyzn nie wziął mnie pod ręce i nie wywlókł wręcz z tego pomieszczenia. Zasłonił mi oczy jakąś chustą i niósł. Po chwili zatrzymał się a ja znów usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Z moich oczu zniknęła przepaska. Zobaczyłem, że Staruszek trzyma w dłoniach kamerę. Zdziwiłem się nieco, ale rozglądając się po sali, zrozumiałem, po co to wszystko. Wzdrygnąłem się na samą myśl.

 -Czas nakręcić pierwszy film dla twojego braciszka.

Powiedział Staruszek uprzejmym głosem, a mężczyzna, który mnie tu przyniósł, zmusił mnie, bym uklęknął i związał mi dłonie na plecach na tyle mocno, że aż syknąłem z bólu. Staruszek włączył kamerę i podszedł do mnie, celując obiektyw we mnie.

-No dalej, uśmiechnij się do brata.

Stał tak przede mną, a mi do głowy wpadł pewien pomysł. Staruszek posługuje się angielskim, ale Tom potrafi przecież czytać z ruchu moich warg, tak jak ja z jego. Oblizałem więc spierzchnięte wargi koniuszkiem języka i wypowiedziałem tylko jedno słowo, oczywiście bezgłośnie i w języku niemieckim.

Odpuść.

Mam nadzieję, że mnie posłucha i nie będzie robił afery, tylko zapomni o mnie i ułoży sobie życie z Rią. Nie to, że chciałem takiej przyszłości. Ja po prostu nie mam już żadnej przyszłości. Poczułem łzy w oczach, gdy znów o tym pomyślałem. Spuściłem głowę i zasłaniając twarz włosami, starałem się nie rozpłakać. Jednak zamaskowany stojący za mną chwycił mnie za włosy i szarpnął, zmuszając, bym patrzył prosto w obiektyw.

-Spójrz, to twój braciszek… jeszcze nic mu nie jest, ale za chwilę usłyszysz jego przeraźliwy krzyk.

Zaśmiał się staruszek i odsunął w końcu kamerę ode mnie, stawiając ją na obiektywie, jednak cały czas filmował właśnie mnie. Jakby chciał pokazać widzom „spójrzcie, nie miałem, kiedy go podmienić, to wciąż wasz Bill”. Aż poczułem skurcz żołądka na myśl o tym. Zostałem szarpnięty i postawiony na nogi, a potem poprowadzony na krzesło na samym środku sali. Ręce przywiązano mi w nadgarstkach do podłokietników drewnianego krzesła. Kat podszedł do mnie i ze stolika wziął nóż. Rozciął rękaw mojej bluzki na całej długości i obnażył moją bladą, chudą rękę. Związał pasek na moim ramieniu i chwycił strzykawkę z jakimś białawym płynem. Przerażony zacząłem się szarpać, ale on nie zwracał uwagi ani na moje ruchy ani na to, co mówiłem. Wstrzyknął mi całą zawartość strzykawki i rozwiązał pasek. Substancja zaczęła krążyć po moim krwioobiegu, a ja poczułem, jak moje żyły płoną i każda jedna komórka zajęła się żywym ogniem. Zacząłem krzyczeć. To bolało, cholernie bolało. Krzyczałem tak, że po chwili płuca zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. Po moich policzkach płynęły łzy, a z ochrypniętego gardła wciąż wydobywał się krzyk. Coraz mniej widziałem, coraz mniej czułem, coraz ciszej krzyczałem. Chciałem tylko już przestać to czuć.

-Rette mich…

Wyszeptałem jeszcze, chociaż miałem wrażenie, że te słowa roznoszą się echem po pomieszczeniu. Chwilę potem, przyjazna ciemność wzięła mnie w swoje objęcia i straciłem przytomność.


TOM

Telefon upadł mi na podłogę. Osunąłem się na łóżko.

Bill zniknął? Jak? Zgubił się? Ale przecież on rzadko kiedy się gubi. Byliśmy na lotnisku z milion razy… Chyba, że zgubił się w Grecji. Ale tam chyba jest coś po niemiecku? Albo po angielsku, co najmniej. Nigdy nie byliśmy w Grecji. Może zgubił się już poza lotniskiem? A co jeżeli go… Nie! Nie, nie może być! Tom ty dupku! Nie ma możliwości, by stało mu się coś złego. Jak mogło mi to przez myśl przejść? Mój Bill na pewno siedzi gdzieś w jakiejś kawiarni i sprawdza na Google Maps jak dostać się do tego hotelu. Na pewno. Zaraz!! Zadzwonię do niego! Ave ja! Jestem genialny! Ale to w końcu jestem dupkiem, czy jestem genialny? Chyba muszę potem nad tym pomyśleć…

-TELEFON!

Wrzasnąłem, no muszę do niego zadzwonić!!!

Dowiedzieć się czy coś zjadł i jak się czuje?
Czy nie uszkodził sutka bo miał jakieś powikłania przy gojeniu?
Przespał co najmniej siedem godzin?
I czy nie przejmował się nowymi komentarzami?
Co chce znowu przemalować/przestawić/dokupić?

Brakuje mi jego złośliwego uśmiechu i ironicznego tonu! I jego pięknych oczu które tak często patrzą na mnie z miłością jak żadna inna, a ja, palant, doprowadziłem go do łez. Tak, zauważyłem jego oczy przed tym, jak zemdlał. Smutne i szkliste. Ostatni raz! Nigdy więcej nie będzie czuł się przeze mnie smutny! Jeżeli trzeba to nawet świat zmienię! Wszystko!

Dla Billa wszystko!

-Nie drzyj się tak, Tom!

-On zniknął!! Muszę do niego zadzwonić. Muszę. Nic mu nie jest? Muszę usłyszeć. Muszę usłyszeć, czy nic mu nie jest.

Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, uznałby, że oszalałem. Nie, Jost nie. Zawsze tak reaguję kiedy coś się dzieje Bill’owi.

Od zawsze.
Odkąd na początku prawie go straciłem.

Bill był słabszy ode mnie i lekarze dawali mu zaledwie 10% szans na przeżycie. On o tym nie wie i nigdy się o tym nie dowie. Ale ja wiem i nie pozwolę mu cierpieć. Nawet przeziębienie to dla niego męczarnia! Dlatego tak o niego dbam.

Kiedy zbierałem telefon z podłogi, w oczach błyszczało mi szaleństwo. Czułem, że coś jest nie tak. Czułem, że go straciłem.

Wybrałem numer bliźniaka. Odezwał się dźwięk oczekiwania. Po czterech sygnałach odebrał.

Ale, to nie był mój Bill.

-Tom? Pewnie tak. Haha. Ciekawe czy się domyśliłeś? Nic mu nie jest spokojnie przekonasz się o tym jutro rano. Hahaha…

Rozłączył się. Nic mu nie jest? To czemu czuje taki ból? To kawał. Nie no Bill co ty odpierdalasz? Wybrałem numer jeszcze raz.

-Wybrany numer właśnie odpoczywa na Alasce. Hahaha ale raczej odpoczynek nie zalicza się do przyjemnych, hahaha…

Ktokolwiek ustawił to na skrzynkę ma obrzydliwy głos. Taki… Żabi… Tylko, że to się nie liczy, bo…

-Porwali go. Porwali i na pewno będą nas szantażować. Nie zasłużył na to. Mnie powinni porwać. To wszystko moja wina. Gdybym ostatnio go tak nie szmacił…

Nawet nie wiem kiedy byłem cały mokry od łez. Mój braciszek przeze mnie musi pewnie przeżywać piekło. Dochodzę do jednego wniosku…

-Jestem potworem

Szepnąłem ledwo słyszalnie, ale w mojej głowie zabrzmiało to jak wielki wybuch. Myśli zaczęły się mieszać.

On mnie nienawidzi. Na pewno. Jestem potworem. Szmaciłem go. Przeze mnie jest w niebezpieczeństwie. Jestem beznadziejny. Nie nadaję się na starszego brata. Takich jak ja powinni żywcem na stosie palić. Billy co ty z mojej winy cierpisz?

Ale, zrobię wszystko co konieczne by chociaż jeszcze jeden raz ujrzeć spojrzenie tych czekoladowych oczu.

Zawsze. Zawsze cię znajdę, Billy. Znajdę i obronię.

Komentarze

Popularne posty