Wir haben uns au Zufall getroffen - rozdział 4


23. grudnia. Jutro Wigilia. Do tej pory Bill nie pogodził się z rodzicami, a oni wciąż na niego krzyczą, za każdą, nawet najmniejszą rzecz. Mimo to, wyrwał się z domu i teraz stał pod galerią, czekając na tę jedną osobę. Na niego. Tę jedną osobę, która wciąż powtarza, że mu na nim zależy. Stał w swoim czarnym płaszczyku, opierając się plecami o zimną ścianę, a dłonie ogrzewał w kieszeniach. Na lewym nadgarstku miał błękitne sznureczki, które utrzymywały średnią, prezentową torebeczkę w kolorze bieli z uroczym bałwankiem jako rysunek. Wtulił nos w swój czerwony, mikołajkowy szaliczek i czekał. Nagle przyszła do niego wiadomość, co poczuł, dzięki wibracją włączonym w telefonie.

Zamknij oczy.

Odczytał i uśmiechnął się pod nosem. Schował urządzenie i posłusznie zamknął oczy, czekając. Wyostrzył słuch, ale wśród tylu różnych odgłosów, ciężko było wyróżnić odgłos kroków tego, na którego oczekiwał. Po chwili poczuł, jak silne ramiona przytulają go mocno do odrobinę wyższej od niego postaci. Wtulił się w kurtkę chłopaka i wdychał znajomy już zapach. Gdy odsunęli się od siebie po chwili, spojrzał w roziskrzone radością oczy i się uśmiechnął. Poczuł, jak jego zmarznięta dłoń jest otaczana dłonią ukrytą w skórzanej rękawiczce.

-Przepraszam, że musiałeś czekać. - usłyszał, ale pokręcił tylko głową na znak, że nic się nie stało. Nie wiedział, co ma powiedzieć, więc wolał milczeć. Zaraz ruszyli do ich kawiarenki, gdzie byli ostatnim razem, i usiedli w najbardziej ukrytym przed nachalnymi spojrzeniami stoliku, po czym zamówili gorącą czekoladę i jakieś mniej słodkie ciastko. Czarnowłosy nie umiał ukryć uśmiechu. Tylko z nim się śmieje a na jego twarzy gości uśmiech tylko przy nim. Gdy już pozbyli się kurtek i siedzieli spokojnie przy stoliku, trzynastolatek sięgnął po przygotowaną torebkę i podał ją Dredziarzowi.

-Pomyślałem, że ci się spodoba. - powiedział nieśmiało i spojrzał na blondyna. Ten obdarzył go szerokim uśmiechem i zabrał torebkę. Wyjął ze środka duży szkicownik, ręcznie zdobiony złotymi ornamentami i zdobieniami. Od środka wygrawerowano pięknym pismem 

Dla Tom'a, by każde marzenie i każdy szczęśliwy dzień mógł przelać na papier. 
B. 

Uśmiechnął się w podziękowaniu. Czarny doskonale wiedział, co mu kupić. Ale oprócz tego znalazł w torebce coś jeszcze. Niewielkie zawiniątko. Uniósł lekko brew i wyjął zawiniątko, oglądając je na wszystkie strony. Rozwiązał białą wstążkę i rozwinął czerwony papier. W jego dłoni znalazła się buteleczka perfum, na której wisiała ręcznie zrobiona bransoletka w kolorach szafiru i szarości. Oglądał uważnie butelkę, ale nie kojarzył znikąd tej firmy. Sprawdził zapach. Zdecydowanie do niego pasował. Ale skąd..?

-Skąd je masz? Nie kojarzę ich. - spytał, spoglądając na niego z uśmiechem. Chłopak bezsprzecznie trafił w jego gust.

-Zamówiłem. - wyznał chłopak, wywołując szerszy uśmiech na twarzy starszego z nich. Dredziarz włożył wszystko z powrotem do torebki i wyjął spod stolika prezent dla towarzysza. Bill z zaciekawieniem zajrzał do środka. Znalazł tam średniej wielkości, białego misia, który w swych łapkach trzymał kopertę oraz niewielkie pudełeczko. Chwycił w dłoń kopertę i zaczął czytać.

Wesołych Świąt, Billy.
Nie mogę być przy Tobie, więc daję Ci tego misia, byś w chwilach samotności miał cząstkę mnie obok siebie. Traktuj go tak, jakbym to był ja. Zawsze Cię wysłuchamy.
Mam nadzieję, że o Ciebie zadba.
Pamiętaj, by walczyć o swoje marzenia.
Tom

Oczy chłopca wypełniły się łzami radości. Z uśmiechem rozświetlającym jego twarzyczkę, spojrzał wdzięcznie na blondyna i przytulił do siebie pluszaka, dzięki czemu ten czternastolatek jakby odmłodził się o dobre cztery lata. W kopercie znalazł jeszcze jedną kartkę. Rysunek, wykonany przez Tom'a, o czym świadczył widniejący na nim podpis. Na kartce znajdowali się razem, ramię w ramie, rozbawieni w jakimś parku. Czy taki widok z okna ma na co dzień Dredziarz? Takie pytanie pojawiło się w głowie chłopaka, jednak zaraz je odgonił i chwycił pudełeczko. Gdy je otworzył, znalazł rzemykową bransoletkę, na której zawieszone były dwie literki: B i T. Zawijała się kilka razy na ręce, a regulowane zapięcie nie pozwalało spaść. Od razu założył ją na swój drobny nadgarstek, resztę chowając z powrotem do torebki. Wstał z miejsca i zaraz schylał się nad Tom'em, tuląc się do niego.

-Dziękuję... Dzięki tobie, to najlepsze święta. - wyszeptał, w cale nie kłamiąc. Poczuł, jak ramię chłopaka obejmuje go mocno w pasie.

-Mam nadzieję, że pierwsze z wielu. - odparł i musnął ustami jego policzek. Mimo, że obaj chłopcy doskonale się rozumieli, różnica wieku była bardzo widoczna na płaszczyźnie postrzegania świata i uczuć. Mimo, że to Czarny mocniej je odczuwał, to blondyn był tym, który lepiej je rozumiał i potrafił nazwać. I bezsprzecznie wiedział, że pragnie chronić tę drobną istotę, i zrobi wszystko, by tak było. Spędzili razem wspaniały dzień, aż do wieczora, gdy starszy z nich musiał wracać do domu. Z żalem żegnali się. Na stacji czarnowłosy mocno przytulił się do niego. Zbierało mu się na płacz, nie chciał znów być sam, ale wiedział, że tak musi być. Poczuł oplatające go silne ramiona, a potem spojrzał w te hipnotyzujące, czekoladowe oczy. Poczuł czułe muśnięcie warg na swoim policzku i po chwili ciepły oddech owiał jego ucho. Zaraz po tym ujrzał jeszcze uśmiech blondyna i usłyszał nawoływanie konduktora. W następnej chwili stał sam, tempo wpatrując się za pociągiem. Poczuł łzy w oczach, które po chwili zaczęły rzeźbić ślady na jego policzkach. Dotknął opuszkami palców swojego policzka i przywołał w myślach ten niski szept, który słyszał parę minut temu.

-Kocham cię, Billy. Pamiętaj, że masz mnie. - szybko wyjął telefon i wybrał połączenie do chłopaka. Dredziarz odebrał po drugim sygnale.

-Bill? Jesteś zły? - zapytał z dosłyszalną w głosie obawą. Czarnowłosy załkał już całkiem głośno, nim odpowiedział.

-Wracaj... nie chcę być sam. - poprosił słabym głosem. Nie pozwolił jednak odpowiedzieć blondynowi, bo sam kontynuował.

-Zależy mi na tobie.  - wyszeptał, osuwając się po ścianie.

-Billy... spokojnie, wrócę. A za cztery lata zabiorę cię z tego miejsca... Wytrzymaj tyle, proszę. - usłyszał po drugiej stronie słuchawki. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, podczas której starszy z nich próbował uspokoić wciąż płaczącego Czarnego. Gdy w końcu mu się to udało, pożegnali się, życząc sobie wesołych świąt i obiecując, że spędzą razem Sylwestra. Chłopiec wrócił do domu i od razu zaszył się w swoim pokoju. Kopertę z listem schował między swoje szkice, rysunek powiesił na ścianie nad łóżkiem, a miś od razu trafił na satynową, ciemno-szarą pościel. Czarnowłosy natomiast wziął szybki prysznic, i czyściutki położył się do łóżka, przytulając się do misia i chwytając telefon. Była tylko jedna nieodczytana wiadomość, a na imię nadawcy aż szybciej zabiło mu serce.

Dobranoc, Billy. Dziękuję, za wspaniały dzień.

Szybko zabrał się za odpisywanie, a przyjemne ciepło rozlało się po jego młodym serduszku. Zrobił sobie zdjęcie z misiem i dopisał:

To ja Tobie dziękuję. Tęsknię... Śpij dobrze, Tom.

Nie musiał czekać długo na odpowiedź. Otworzył zdjęcie, na którym widniał leżący w łóżku chłopak, gotowy do spania i uśmiechający się do niego tak pięknie, że czarnowłosy aż sam się uśmiechnął.

Też tęsknię. 

Zaraz potem zmęczony wrażeniami i płaczem chłopiec, zasnął.

Komentarze

Popularne posty