Sekret - rozdział 7
-Potter, ty idioto!
Wykrzyczał, ocierając policzki, co nie miało sensu, bo zaraz znów były mokre od łez. Nikt nie mógł pogodzić się ze stratą, jaką ponieśli. Po tym, jak Draco zabił Voldemorta, rozpętała się prawdziwa burza. Siódemka najbliższych Wybrańcowi ludzi wysłała do piachu czarnoksiężników, którzy próbowali się stawiać. Część z nich poddało się i pozwoliło się uwięzić, część próbowało wtargnąć do zamku, ale grupy rozstawione w różnych miejscach uniemożliwiły im to. Teraz wszyscy zebrali się na placu, układając na boku zmarłych i opatrując rannych. Wszyscy płakali i byli cisi. Wojna szybko się skończyła, dzięki jego pomocy.
-Oprócz Harry'ego nie żyje 27 uczniów i 5 nauczycieli. Nie zliczyliśmy jeszcze, ilu Śmierciożerców udało wam się zabić.
Draco słyszał, jak jeden z aurorów przekazuje wieści dyrektorowi szkoły, który stał nieopodal. Poderwał się ze łzami w oczach i spojrzał z żądzą mordu na obydwie postacie.
-Harry zmartwychwstanie! On nie zginął, nie mógł! Potter, wstawaj ty cholerna szujo! Przestań odwalać tej cyrk i wstawaj, idioto! Nie masz prawa mnie tu teraz kurwa zostawiać!
Nim się zorientował, trzymał w zaciśniętych pięściach materiał jego koszulki i potrząsał nim.
-Draco...
Odezwała się Hermiona, kładąc mu dłoń na ramieniu.
-NIE!
Wrzasnął, tak, że wszyscy na niego spojrzeli, ale miał to w nosie. Czarownica zauważyła w jego oczach ogromną rozpacz i wręcz przytłaczający ból. Uklękła i przytuliła go.
-Wiem, że ci ciężko, ale Harry... on już nie wstanie. Poświęcił się dla nas.
Powiedziała cicho, ledwo powstrzymując łzy.
-Nie! Nie pozwalam temu idiocie umrzeć, ma żyć do jasnej cholery, ma wstać, żyć i być dla mnie wrednym jak zawsze!
Krzyczał chłopak, coraz bardziej dławiąc się łzami. Odepchnął od siebie Hermionę i pozwolił pochłonąć się rozpaczy, wrzeszcząc jak opętany. To, co wydarzyło się w przeciągu ostatnich kilku dni namieszało mu w głowie i teraz go to przytłaczało. Jego rozdzierający krzyk roznosił się po całej szkole i okolicy, zwracając nawet uwagę mieszkańców Zakazanego Lasu. Zdawało się, że zabraknie mu tchu, ale jego głos nie słabł, a wręcz rósł w siłę. Po policzkach szatynki popłynęły łzy i patrzyła ze współczuciem na niedawnego wroga. Myliła się co do niego przez cały ten czas. Harry to wiedział, wiedział, że stojący przed nią blondyn jest wart zaufania, że nie zrobi on nic złego. Ona zrozumiała to dopiero, gdy oszalał po rozpaczy Wybrańca. Zastanawiała się, jak może mu pomóc, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nikt nie reagował, wpatrując się w niego z szokiem wymalowanym na twarzach. Wróciła spojrzeniem do białowłosego i znieruchomiała. Tylko ona mogła dostrzec, że oczy Dracona zabarwiły się na szczerozłoty kolor. Jego skóra zrobiła się niemal przeźroczysty a dookoła roztaczał złotą aurę. Dziewczyna jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziała i przerażało ją to, ale jednocześnie fascynowało. Nagle zorientowała się, że jakaś dziwna siła wypycha ją i po chwili zauważyła utworzoną wokół Draco i ciała jej najlepszego przyjaciela złotą powłokę. Chłopak ciągle krzyczał, a jego krzyk rozdzierał serce.
-Co się dzieje?
Zapytała zaskoczona, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Ślizgon padł na kolana i nachylił się znów nad martwym ciałem, jednak powłoka nie zniknęła a wręcz zaczęła od niej bić jakaś dziwna siła.
-Jest to starożytna, niemal zapomniana magia, Hermiono. Nie sądziłem, że kiedyś ją zobaczę. Nasza dusza nie jest do końca nasza, wcześniej przeżyła już wiele żyć, których nie pamiętamy. Każda dusza jest podzielona na dwie części, jak połówki jabłek. Istnieje legenda, że gdy dwie połówki dusz się spotkają, nie ważne są między nimi relacje, ale jeśli jedno z nich umrze przedwcześnie, druga osoba dostaje jakiś specjalnych mocy, ponieważ nie potrafi dłużej funkcjonować bez drugiej połówki.
Wytłumaczył jej spokojnie dyrektor placówki.
-Myślałam, że to tylko legendy.
Usłyszała cichy głos nauczycielki od transmutacji. Patrzyła zafascynowana na rozgrywającą się przed ich oczami scenę.
-Nie wiemy, czego możemy się teraz spodziewać.
Jednak nikt nie słuchał już siwowłosego. Malfoy przestał krzyczeć, i wpatrywał się przed siebie, jakby nad ciałem Złotego Chłopca coś się pojawiło. Wydawałoby się, jakby z kimś rozmawiał. Ale nagle wszystkich przeszył przerażający chłód.
-Co się dzieje?!
Krzyknął ktoś zdezorientowany. Magia zaczęła zbierać się nad rozłożonymi, bladymi dłońmi, a niebo poszarzało.
-Zbiera energię... dusze.
Głos starszego mężczyzny był pełen zdumienia i fascynacji.
-Co to znaczy?!
Krzyknęła Hermiona, jednak zanim mogła uzyskać jakąkolwiek odpowiedź, oślepił ich blask a po dziedzińcu rozniosły się krzyki wszystkich. Miała wrażenie, że zamarza, ale nie mogła się ruszyć. I wtedy wszystko umilkło. Światło zniknęło, znów zrobiło się ciepło i wszyscy zwrócili uwagę na dwójkę chłopców. Skóra Dracona powoli odzyskiwała swój naturalny kolor a bariera zaczęła znikać. Gdy już niemal całkowicie zniknęła, szare oczy spojrzały na leżące przed nim ciało. A potem potomek rodu Malfoy'ów osunął się na ziemię, tuż obok Wybrańca. Gdy podeszli do ich ciał, zauważyli, że chłopcy trzymają się za ręce.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Draco bardzo to wszystko przeżywa, jest zrozpaczony, ale czy jakimś sposobem udało mu się to ożywić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka