Dlaczego? - Rozdział 10


 BILL 

Po tym, jak... bawiliśmy się... w Hannover, zaczęliśmy wyjeżdżać o wiele częściej, korzystając z wakacji - najczęściej oczywiście z inicjatywy mojego brata. Nie oponowałem jednak, gdy korzystając z moich wolnych dni w pracy zabierał mnie w coraz to nowe miejsca. Jedynym, na co mu nie pozwalałem, było stawianie mi drinków i jedzenia - w końcu zarabiałem na siebie mniej lub więcej i nie chciałem, żeby bliźniak wydawał na mnie aż tyle pieniędzy. Trochę na początku protestował, ale w końcu zaakceptował ten fakt i przyzwyczaił się, od czasu do czasu kręcąc tylko nosem.

Mamie było trochę przykro, że zaczęliśmy się znowu dogadywać ale w moich relacjach z nią nic się nie zmieniło - wiedziałem o tym, chociaż starała się tego nie okazywać i zawsze zachowywała się do nas, jak gdyby nigdy nic. Mnie też również trochę dręczył ten fakt, jednak szczególnie teraz, gdy robiliśmy na każdym wyjeździe powtórkę z Hannover - nie potrafiłem się zdobyć, by odbudować z kimkolwiek jeszcze jakiekolwiek relacje, bo stawka była dosłownie na ostrzu noża i wszystko mogłoby się zawalić i zranić mnie o wiele, wiele mocniej niż w ten sposób, na który decydowałem się teraz. 

Podniosłem głowę słysząc, jak drzwi do mojej sypialni cicho się otwierają chociaż nie powiem, zdziwiłem się trochę. Było już chwilę po północy i sądziłem, że mój brat już dawno śpi skoro byłem już w domu - tak, zdawałem sobie sprawę że zaczął czekać na mój powrót z pracy - jednak najwyraźniej coś mu chodziło po głowie. Bliźniak uśmiechnął się do mnie lekko i po zamknięciu za sobą drzwi, usiadł na moim łóżku, przyglądając mi się uważnie.

-Billy? Możemy porozmawiać?

Wystarczyły trzy słowa. Trzy słowa, w tym zdrobnienie mojego imienia, żebym poczuł zaciskającą się na moim gardle pętlę. Czego to ja nie robiłem przez ostatni miesiąc, żeby uniknąć tej rozmowy i nie ułyszeć tego pytania? Nie mam pojęcia, jednak wiele poświęciłem, żeby odsunąć to wszystko od siebie. Czyżbym już wyczerpał jego cierpliwość? Odgoniłem od siebie jak najszybciej te myśli, chcąc w jakiś sposób odpowiedzieć i jak najszybciej zakończyć temat więc udałem, że moje domysły pobiegły w całkiem innym kierunku.

-Tak, jak mnie prosiłeś, wziąłem sobie wolne w przyszłym tygodniu, więc możemy robić cokolwiek zechcesz i gdziekolwiek zechcesz.

Odpowiedziałem, wracając do swojego zeszytu. Zapisywałem tam bezkształtne słowa które razem czasem się w coś łączyły, jednak nie miałem zamiaru się w to jakkolwiek zagłębiać. W końcu i tak nigdy na nic by mi się to nie przydało a jedynie chodzi o wyrzucenie z siebie myśli od czasu do czasu. 

-Właśnie o to mi chodzi, Billy. Wiesz, co robimy na tych wycieczkach.

-Mamy dobrą zabawę, prawda? Chyba że ci się nie podoba. 

-Nie, nie to chciałem powiedzieć...

-Masz jakiś plan, kiedy i gdzie konkretnie chcesz pojechać czy idziemy na dworzec i wsiadamy do pierwszego lepszego pociągu?

Znowu urwałem temat, zupełnie zmieniając tor naszej rozmowy. Usłyszałem ciche westchnięcie ze strony mojego brata, jednak udawałem że kompletnie tego nie zauważyłem, nie odrywając wzroku od w połowie zapisanej kartki w moim zeszycie, na której właśnie zamalowywałem powoli kratki, byleby tylko nie musząc prowadzić tej rozmowy patrząc się w oczy mojemu bratu.

-Myślałem o Monachium a potem się zobaczy... co ty na to?

-W porządku.

Odpowiedziałem niemal automatycznie i rękę dałbym sobie uciąć, że ma tak samo cierpiętniczą minę jak zawsze, gdy z miejsca zgadzałem się na jego pomysły. Pewnie czasem zastanawiał się, czy gdyby kazał mi skakać z mostu to czy też tak po prostu bym mu przytaknął i to zrobił. Szczerze mówiąc? Sam nie byłem pewien, czy bym tego nie zrobił. 

Odłożyłem zeszyt na biurko i przeciągnąłem się, ziewając. Po prawdzie faktycznie czułem się wykończony, szczególnie że ostatnie dwie noce prawie w ogóle nie spałem z bliżej nieznanego mi powodu, jednak z drugiej strony również chciałem po prostu jak najszybciej uciąć tę rozmowę, zanim znów zejdziemy na ten niewygodny temat.

-Idziesz spać?

-Uhm.

Mruknąłem cicho, wstając i już chciałem zdjąć bluzę, w której zazwyczaj siedzę w domu bo mi po prostu zimno, kiedy w ostatniej chwili się powstrzymałem i po prostu ją na sobie poprawiłem. Nie, żebym przy okazji nie zauważył zdziwionego spojrzenia bliźniaka, jednak sprawnie zignorowałem ten fakt, wślizgując się pod własną kołdrę i spojrzałem spod na wpółprzymkniętych powiek na Dredziarza. Ten z kolei po chwili namysłu ułożył się tuż koło mnie i przytulił do siebie, delikatnie gładząc moje plecy. Musiałem przyznać, że chociaż chwilę temu nie byłem jeszcze jakoś szczególnie zmęczony, to w miarę jak jego dłoń przesówała się rytmicznie z góry na dół wzdłuż mojego kręgosłupa, powoli odpływałem ogarnięty tym błogim spokojem i zasnąłem nim się zorientowałem. 

-Kocham cię, Billy. 

Usłyszałem jednak koniec końców wziąłem to za zwykły wytwór mojej wyobraźni, nie biorąc tego na poważnie. W końcu Tom nigdy by czegoś takiego nie powiedział.

TOM 

To, co zaczęliśmy w Hannoverze ciągnęło się za nami przez kolejne tygodnie i chwilami - coraz częstrzymi chwilami - żałowałem, że w ogóle to wszystko zacząłem. Analizując to później stwierdziłem, że odkąd usłyszałem nieplanowane wyznanie Billa, często myślałem o jego słowach i za każdym razem dochodziłem do wniosku, że ja również się w nim zakochałem - i to już dawno, dawno temu. To właśnie te uczucia popchnęły mnie wtedy w tym klubie do zazdrości, do bronienia go i to dlatego zrobiliśmy wtedy to, co zrobiliśmy - bo czuliśmy do siebie to samo, ale oficjalnie żaden z nas nie wiedział o uczuciach drugiego. Obserwowałem więc mojego braciszka i kilka razy próbowałem nawet zacząć temat, chcąc żeby w końcu nie było między nami niedopowiedzeń, jednak Czarny za każdym razem doskonale mnie zbywał, szybko zmieniając temat lub wynajdując jakikolwiek powód, by zakończyć rozmowę. Nie byłem pewien, czy tak bardzo bał się wyniku naszej konwersacji czy też krył się za tym jeszcze jakiś inny powód, jednak nie dawał mi okazji, żeby go o to zapytać. Mimo to za każdym razem, gdy zostawaliśmy sami w domu i robiliśmy sobie miły wieczór i wtedy, gdy wyjeżdżaliśmy na wycieczkę i nocowaliśmy w hotelu - powtarzaliśmy dokładnie to samo, co zrobiliśmy wtedy po imprezie. 

No właśnie, to była kolejna kwestia. Bill nie pozwalał mi posunąć się ani trochę dalej i zawsze pilnował się, żebym nie zobaczył przypadkiem o kawałeczek za wiele jego nagiego ciała. Było to dosyć dziwne i często mnie zastanawiało, jednak nigdy już nie powtórzył tego, co wtedy w Hannover. Że będę tego żałować. To też siedziało mi w głowie i wracało do mnie za każdym razem, gdy myślałem o naszej sytuacji. Chciałem w końcu wszystko między nami wyjaśnić ale... nie miałem jak. 

Westchnąłem cicho i spojrzałem na swojego bliźniaka, który siedział przy kuchennym stole obok mnie i powoli - niemal automatycznie - przeżuwał płatki śniadaniowe, które mu dzisiaj przygotowałem. To też mnie trochę martwiło co było trochę ironicznie - odkąd wróciliśmy z Hannover robił wszystko, o co go prosiłem bez żadnego gadania czy kręcenia nosem, zachowywał się jednak coraz bardziej, jakby znów się od nas odcinał. Prawie nigdy nie zaczynał rozmowy ani nie szukał kontaktu i ciągle wydawał się być zamknięty w swoich własnych myślach, nie dopuszczając do nich nikogo.

Głowiłem się nad tym, co mam z tym wszystkim zrobić i w końcu podjąłem decyzję, że nie odpuszczę. W Monachium doprowadzę sprawę do końca.

Jak postanowiłem, tak zacząłem realizować swój plan. Nie chciałem manipulować bliźniakiem, dlatego nie pozwoliłem nam pójść na żadną imprezę, mimo że Bill niemal z automatu zaczął przygotowywać się do wyjścia, gdy tylko znaleźliśmy się w hotelowym pokoju. Był już dość późny wieczór i zdecydowanie nie miałem ochoty iść na jakąkolwiek dyskotekę, dopóki między nami będzie tak dziwnie, jak właśnie jest. Bez pukania wszedłem mu więc do łazienki i złapałem za nadgarstek ręki, którą właśnie nie trzymał kredki, którą malował sobie oczy i spojrzał na mnie pytająco.

-Chodź.

-Nie jestem jeszcze gotowy.

-Nie idziemy na imprezę. 

Przez twarz mojego braciszka coś przemknęło. Coś jakby niepewność i... strach? Tak mi się wydawało, jednak te uczucia szybko zniknęły i zastąpiła je zimna maska obojętności, którą przecież tak dobrze już znałem. Coś ścisnęło mnie za gardło, gdy to zobaczyłem, jednak nie zamierzałem odpuścić. Bez słowa odłożył kredkę do oczu i poszedł ze mną do pokoju, niczym posłuszny piesek, gdzie usiadł na swoim łóżku po turecku, wbijając wzrok w podłogę i siedząc, jakby wisiał nad nim miecz Demoklesa. Ja sam nie potrafiłem ustać w miejscu, jednak zmusiłem się by usiąść na materacu obok niego i wziąłem jego dłoń w swoje własne, gładząc delikatną skórę kciukiem.

-Billy, musimy porozmawiać. Proszę, spójrz na mnie. I tym razem nie próbuj uciąć tematu, nie próbuj zmieniać tematu ani nic... po prostu ze mną porozmawiaj, dobrze?

Poprosiłem cicho, na co oczywiście pokiwał głową i spojrzał na mnie, jednak znów wydawał się być kompletnie bez życia. Zabolało mnie to jednak nie mogłem się teraz wycofać. 

-Pamiętasz, jak wróciłeś tak późno do domu? Byłeś najwyraźniej pijany i troszkę dziwnie się zachowywałeś. Rano, gdy się obudziłeś, mówiłeś do mnie... powiedziałeś, że mnie kochasz, prawda?

Teraz już wyraźnie widziałem strach na jego twarzy i wydawało mi się nawet, że w jego oczach zabłysnęły łzy, jednak ani jedna nie spłynęła po jego policzku.

-Po prostu... Siedziało to we mnie i często o tym myślałem. A potem ten gość na dyskotece w Hannover i... nie wytrzymałem. Krew mnie zalała na samą myśl, co ten chłopak chce z tobą zrobić. Co MOŻE z tobą zrobić. Nie chciałem tego. Chciałem, żebyś był mój, chciałem móc cię dotknąć, przytulić, pocałować... więc to zrobiłem a ty nie protestowałeś a wręcz sam mi na to pozwalałeś i zachowywałeś się, jakbyś chciał więcej i... miałem wrażenie, że ci się to podobało. Prawda? Nie zrobiłem ci nic złego, nie zrobiłem krzywdy?

Ta myśl również dręczyła mnie od tamtego czasu, jednak Billy za każdym razem chętnie oddawał mi się po raz kolejny i kolejny, pozwalając mi za każdym razem od nowa zatapiać się w słodkim uzależnieniu od jego pocałunków, jego ust i ogólnie od całej jego osoby. Przez chwilę pytanie to wisiało między nami w powietrzu, nim w końcu odchrząknął by udzielić mi odpowiedzi. I przyznam, że przez te kilka sekund milczenia niemal serce wyskoczyło mi z piersi.

-To prawda. Sam tego chciałem i robiłem to dobrowolnie. Za każdym razem.

Mówił bardzo cicho i spokojnie, jednak w ciszy panującej w pomieszczeniu mogłem doskonale usłyszeć jego słowa. Nie powiem, że kamień spadł mi z serca, więc kontynuowałem rozmowę.

-Byłem... jestem gotów być z tobą. Rozwinąć naszą relajcę, jednak... ciągle mnie od siebie odsuwasz. I to, co powiedziałeś wtedy w Hannover. Że będę tego żałować. Co przede mną ukrywasz, Billy? Dlaczego nie pozwolisz mi na to, żebym się do ciebie zbliżył?

Zadawałem coraz to kolejne pytania i zaraz tego pożałowałem, gdy zobaczyłem krystaliczne krople na twarzy mojego brata, nim spuścił głowę zakrywając swoje oblicze włosami. Co ja narobiłem?

Komentarze

Popularne posty