How does it feel? - Rozdział 17


 TOM

Siedziałem w kuchni i nie mogłem uwierzyć w to, co dzisiaj z samego rana przyniósł mi kurier - który swoją drogą mnie obudził, gdy tylko udało mi się zasnąć po kolejnej, bezsennej nocy. Wyniki z kliniki, do której zwróciłem się z prośbą o przeprowadzenie testu DNA i stwierdzenie stopnia pokrewieństwa między mną a moim domniemanym synem. Nie byłem idiotą i oczywiście nie ufałem Eli na tyle, by dać jej zebrać próbkę od jej małego synka, więc zrobiłem to sam gdy na moment wyszła do łazienki i zostawiła mi go na rękach. Miałem więc pewność, że próbki nie były w żaden sposób podrobione i były w stu procentach prawdziwe. Czułem mieszane emocje bo nie wiedziałem, co się stanie gdy już poznam prawdę i z jednej strony wcale nie chciałem jej poznawać ale nie mogłem przecież trwać w takim zawieszeniu na zawsze. Sięgnąłem po telefon i napisałem szybko wiadomość do bliźniaka wiedząc, że to najprostszy sposób na skontaktowanie się z nim - szczególnie, że ciągle zamykał się u siebie na klucz.

Do: Billy
Treść: Przyszły wyniki testu DNA. 

Wiedziałem, że nie muszę pisać nic więcej, od razu zrozumie. Bardzo chciałem, żeby był przy otwarciu koperty chociaż wiedziałem, że musimy jeszcze zaczekać na mamę i Elę. Byłem niemal pewien, że Bill zjawi się tutaj gdy tylko odcztra tę wiadomość - prawdziwą zagadką było tylko to, czy jeszcze śpi czy nie. Nie musiałem jednak długo czekać na odpowiedź, bo po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i lekkie kroki na schodach, by po chwili móc ujrzeć nieprzeniknioną twarz bliźniaka. Uśmiechnąłem się do niego nerwowo i wskazałem mu na kopertę, której nie potrafiłem wypuścić z dłoni.

-Wszystko jest tutaj. Mama i Ela niedługo przyjadą a wtedy wszystko się wyjaśni.

Zapewniłem ale wiedziałem, że on boi się tych wyników tak samo, jak ja - o ile nie jeszcze bardziej. Nalał sobie kawy do kubka i widziałem, jak wyciąga z lodówki jakiś jogurt i banana po czym siada przy stole i zabiera się za jedzenie, nie mówiąc ani słowa. Dobrze tylko że nauczył się, że nie powinien pić kawy na pusty żołądek. Nie odrywałem wzroku od koperty do czasu, aż usłyszałem zatrzymujące się przed domem auto. Moje serce biło jak szalone i wiedziałem, że już dosłownie minuty dzielą mnie od poznania prawdy. Wpuściłem naszych gości do domu i od razu wprowadziłem do kuchni - oczywiście nie umknęła mi ich szybka wymiana spojrzeń, gdy zauważyły siedzącego przy stole Billa chociaż nie wiem, czemu się tak dziwiły, w końcu on też tutaj mieszkał. Chciałem już zacząć mówić, gdy ktoś znów zapukał do drzwi. Tym bardziej byłem zaskoczony, gdy do domu wbili mi The G's.

-Bill pisał, że są wyniki. 

Wyjaśnił Geo i weszliśmy we trójkę do kuchni, gdzie zastaliśmy istnie dziwną sytuację. Bill z bananem w jednej ręce drugą dłoń trzymał na otrzymanej przeze mnie kopercie i wpatrywał się nienawistnym wzrokiem w domniemaną matkę mojego dziecka, która próbowała po nią sięgnąć i równie rozzłoszczonym wzrokiem mierzyła mojego bliźniaka.

-Puść to.

-To nie twoje nazwisko jest na kopercie. Zostaw.

-To dotyczy też mnie i mojego synka.

-Ten list jest do Toma. On zdecyduje, kto go otworzy i kto może go wogóle dotykać. Nie ty.

Mówili bardzo cicho ale głos zarówno jego, jak i jej ociekał jadem i aż miałem ciarki na plecach wiedząc, do czego może być zdolny Billy. Podszedłem do niego od tyłu i ułożyłem mu dłoń na ramieniu drugą ręką zabierając kopertę ze stołu.

-Ja otworzę wyniki i je odczytam. 

Zadecydowałem w końcu i nawet cieszyłem się, że brzmiałem o wiele pewniej niż się w tym momencie tak właściwie czułem. Odetchnąłem głęboko i czując na sobie spojrzenia wszystkich zebranych w końcu otworzyłem kopertę, wyciągając z niej dwie kartki - skrawki papieru, które miały zaważyć o całej reszcie mojego życia. Bardziej wyczuwałem niż widziałem, jak Bill delikatnie drży tuż obok mnie i szybko przeleciałem wzrokiem po teście, czując zalewającą mnie jednocześnie ulgę i wściekłość.

-Na podstawie wysłanych próbek DNA stwierdza się jednoznacznie, że prawdopodobieństwo pokrewieństwa pomiędzy badanymi wynosi mniej niż 0,001%. 

Oznajmiłem w końcu i myślałem, że to już po wszystkim gdy ktoś walnął z hukiem dłonią w stół. Spojrzałem z zaskoczeniem na oddychającą ciężko Elę i zastanawiałem się, co jej odbiło.

-To nie może... to nie może być prawda...

Chciałem się odezwać ale nie zdążyłem, bo ubiegł mnie nie kto inny, jak mój własny bliźniak. Wstał ze swojego miejsca ale widziałem, jak nie odrywa wzroku od mojej byłej dziewczyny a na jego twarzy malowało się coś na kształt zachwytu wymieszanego z ogromną wściekłością. Wyglądał niemal, jak jakiś psychopata których widzieliśmy w filmach.

-Już rozumiem. Dlaczego tak bardzo nie chciałaś się zgodzić na test DNA. Wiesz, że nigdy cię nie lubiłem. Zawsze miałem wrażenie, że doprawiasz rogi mojemu bratu ale tolerowałem cię ze względu na niego. Nie miałem dowodów ale swoje wiedziałem. Zaszłaś w ciążę z jakimś fagasem, gdy jeszcze byłaś z Tomem ale o ciąży dowiedziałaś się dopiero, gdy z nim zerwałaś. Może zostałaś sama, może jakimś cudem przekonałaś prawdziwego ojca dziecka do tego, żeby się tobą zaopiekował a może ktoś inny zajmował się wami przez ponad rok. Jednak coś poszło nie tak, zostałaś sama. Pomyślałaś, że wrobisz Toma w ojcostwo i będziesz pławić się w luksusie życia u boku muzyka, co? Wiedziałaś, że Tom nie wyprze się własnego dziecka i miałaś nadzieję, że zdążysz się z nim pobrać zanim się zorientuje, że to nie jego syn, prawda? 

W szoku słuchałem tego, co mówił mój bliźniak i miałem wrażenie, że zaraz padnę tam, gdzie stoję. Nie mam pojęcia, jakim cudem na to wszystko wpadł ale nigdy nie sądziłem, że coś takiego mogło się stać. Nie znałem Eli od takiej strony i nie spodziewałem się po niej czegoś takiego a tłumaczenia Billa miały sens - stety albo i niestety, po prostu trochę mnie to zaskoczyło.

-Bill, nie możesz tak mówić o tej biednej dziewczynie...

-Tak, masz rację.

Mama urwała w pół słowa, gdy Ela przyznała mojemu bratu rację. Poczułem palce Gustava zaciskające się na moim ramieniu - nie wiem, czy bardziej wyglądałem jakbym miał zemdleć, czy jakbym miał wybuchnąć ale byłem wdzięczny chłopakom za wsparcie.

-Wiedziałem. Jesteś zwykłą dziwką. Żal mi twojego dziecka, że ma taką puszczalską matkę.

Warknął mój bliźniak, na co nasza mama jęknęła i chwyciła mnie za dłoń, zwracając na siebie moją uwagę. Wyglądała, jakby zaraz miała się popłakać ale po raz pierwszy nie było mi przykro.

-Tom, synku, pomyśl. Tak bardzo ją kochałeś, byłeś z nią taki szczęśliwy. Co to ma za znaczenie, czy to twoje dziecko czy nie? Weźcie ślub i załóżcie szczęśliwą rodzinę.

Naciskała i po chwili wybuchła kłótnia. Mama i Ela kłóciły się ze stojącymi za mną murem Geo i Gus'em, podczas gdy moja druga połówka usiadła z powrotem na swoim krześle i popijając kawę obserwowała ten chaos. 


BILL

Siedziałem spokojnie wsłuchując się w kłótnię między The G's a dziewczynami. Niezbyt często się zdarzało, żeby nasi kumple tak bardzo stawiali się przeciwko naszej matce, więc miałem z tego niezły ubaw i nie chciałem im przerywać. Coś mnie jednak w pewnym momencie tknęło i spojrzałem na stojącego za moimi plecami bliźniaka, który wyglądał na iście przerażonego zaistniałą sytuacją. To nie było to, czego oczekiwałem i nie tego dla niego chciałem. Poczułem napłwy złości i nim zdołałem o tym pomyśleć, uderzyłem z otwartej dłoni w stół a huk ogłuszył wszystkich obecnych. Spojrzeli na mnie skamieniali i ucichli w jednej chwili. Nie mam pojęcia, skąd nagle w zamkniętej kuchni pojawił się wiatr, jednak zdecydowanie wszyscy go czuli. 

-Dosyć. Nie będzie tu takich kłótni. Tom, czego ty chcesz?

Powiedziałem, zwracając się do brata. Widziałem, jak blady i zagubiony jest. Nie wiem, czy bardziej wahał się odnośnie tego, co ma zrobić czy ta sytuacja po prostu zbiła go z tropu ale wiedziałem, że muszę mu pomóc.

-Jak to, czego chce? Tom chce...

-Zamilcz!

Przerwałem tej bezczelnej dziewczynie ze złością i kątem oka zauważyłem, że aż się cofnęła. Chwyciłem dłonie brata w swoje i spojrzałem mu w oczy, próbując go jakoś uspokoić.

-Czego chcesz, Tom? Chcesz poślubić Elę? Chcesz zająć się jej dzieckiem jak swoim? Powiedz, Tom.

Zapytałem po raz kolejny i czułem rosnące w kuchni napięcie. Nie wiem, co takiego Warkoczyk znalazł w mojej twarzy ale w pewnym momencie coś błysnęło w jego oczach i wyprostował się. Wiedziałem, że podjął decyzję i nie mogłem się do niego nie uśmiechnąć. Choćby jego decyzja miała złamać mi serce, nie mogłem go nie wspierać. Czekałem na wyrok, który zadecyduje o moim dalszym życiu.

-Chcę, żeby Ela i jej dziecko zniknęli z mojego życia.

-Tom..

Jęknęła mama ale wystarczyło tylko, żebym spojrzał na nią i od razu zamilkła. Wiatr ucichł a mi aż ulżyło od słów bliźniaka chociaż to wcale nie oznaczało, że wrócimy do tego co było między nami przed tą całą sytuacją. 

-Wyjdźcie.

Powiedziałem cicho i nie wiem, czy to kwestia mojego tonu czy o co innego chodziło, jednak zarówno mama jak i niedoszła rodzina mojego bliźniaka szybko zebrały swoje rzeczy i zniknęły w przeciągu pół minuty z naszego domu. Oparłem się ciężko o oparcie krzesła i wypuściłem powoli powietrze z płuc, zamykając jednocześnie oczy. Potrzebowałem odpoczynku i porządnego snu ale zatroszczę się o to później - dopiero wtedy gdy będę miec pewność, że mój bliźniak mnie nie potrzebuje.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty