Od początku - rozdział 6

-Szkolna wycieczka, hmm??? A gdzie? - w słuchawce telefonu słychać było obojętny, kobiecy głos. Co prawda udawała zainteresowanie.., ale Izaya i tak wiedział, że mama jest na niego obrażona. Bo nie może nosić noży do szkoły. I za mało interesuje się siostrami. Pff...
-Tak, załatwiłem opiekunkę dla dziewczynek. Myślę że się z nią dogadają. Wyjeżdżam rano. Opiekunka ma i twój i mój numer. Będzie tutaj o 5:00, z domu wychodzę o 5:30 więc pokaże jej wszystko co i jak. Ojciec Dotachan'a dowiezie nas na lotnisko. Zbiórka jest o 6:25. 6:40 mamy odprawę, o 7:00 odlatuje nasz samolot. Wracamy za dwanaście dni
Nie skończył bo kobieta przerwała mu.
-Tak, Tak, nie interesuje mnie to. Po prostu załatw bliźniaczkom opiekę. Tyle mi starczy. - powiedziała obojętnie. - Muszę już kończyć. Ucałuj ode mnie siostry. Pa. - rzuciła sucho i rozłączyła się.
-Fajnie. A potem będą pretensję, że ona nic nie wiedziała. - mruknął brunet i odłożył komórkę na biurko. Sprawdził jeszcze czy wszystko spakował. - Ubrania są, kosmetyczka jest, ładowarki są, laptop jest, turystyczny telewizor jest, buty są, jedzenie jest, picie jest. Plecak spakowany. - mruczał pod nosem. - Gry są, książki są... chyba wszystko mam. Ah! - zerknął jeszcze do kosmetyczki. Prezerwatywy. - Są. - uśmiechnął się wrednie. On pokaże blondynowi, jeszcze wyrwie więcej dziewczyn niż on... albo chłopaków. Aż zaśmiał się na tę myśl. Tak, jest biseksualny. Zawsze pociągali go dobrze zbudowani mężczyźni. I słodkie dziewczyny. Ciekawe, co by chłopcy powiedzieli, jakby się dowiedzieli? Ale jakby go złapano z jakimś kolesiem w łóżku to by było ciekawie. Zaśmiał się na głos psychopatycznie. Zamknął walizkę i zszedł na dół, gdzie jego siostry bawiły się w najlepsze. Akurat się całowały. Nie przeszkadzało mu to jakoś zbytnio. On jest dziwny i one też mają swoje dziwactwa. Wzruszył ramionami.
-Chcecie coś zjeść? - zapytał. Dopiero, wtedy zwróciły na niego uwagę. Odsunęły się trochę od siebie i popatrzyły na niego.
-Iza-nii.., zrobisz nam naleśniki? - zapytały uroczo. Na głowie miały kaptury, jedna z psimi, a druga z kocimi uszkami. Wyglądały uroczo, ale jego jakoś to nie ruszało.
-Dobra. Z czym chcecie? Macie do wyboru ser, dżem i nutelle.
-A jaki dżem? - padło pytanie. Westchnął. One naprawdę nawet nie wiedzą co mają w lodówce?
-Truskawkowy, morelowy i brzoskwiniowy. - wyliczył. W sumie jest jeszcze wiśniowy ale to szczegół. Mairu przytknęła palec do ust. Najwyraźniej to była jej kolej by wybierać.
-Truskawka. - powiedziała i włączyłam telewizor, po czym usiadła na kanapie, a siostra tuż obok niej. Izaya zaś poszedł do kuchni i zaczął przygotowywać składniki na naleśniki. Gdy nalał na patelnię pierwszą porcję zadzwoniła jego komórka.
-Kururi, przynieś mi proszę telefon! Jest na biurku! - zawołał. Usłyszał tupot małych stóp i po chwili miał urządzenie w ręce. Odebrał przy ostatnim sygnale.
-Halo? - zapytał. Nie zdążył zobaczyć na wyświetlaczu kto dzwoni.
-Izaya, spakowany? - po drugiej stronie siedział Kishitani. Syknął. Że też zawsze musiał dzwonić w takich momentach. Zawsze jak robił jedzenie. On ma normalnie jakiś radar czy ich podgląda? - Zrobiłeś sobie coś? - zapytał gdy usłyszał syknięcie przyjaciela.
-Nie, wszystko okey. Spakowany, spakowany a co? - zapytał. Zaraz mu się naleśnik przypali... włączył głośnomówiący i położył urządzenie na blacie. Przewrócił naleśnika.
-Bo wiesz, nie bardzo wiem co wziąć... będą tam jakieś sklepy? - zapytał. Słychać było, że jest zakłopotany.
-Shinra, będziemy w środku miasta, jasne że będą sklepy. - brunet wywrócił oczami. Myślenie okularnika nieraz nie miało żadnego sensu.
-Ahm, no tak, racja. - chłopak zamilkł. Najwyraźniej nie wiedział jak się o coś zapytać.
-Co chcesz wiedzieć? - poirytowany Izaya przekład naleśnika na talerz i zabrał się za kolejnego.
-Celty zajmuje się dziewczynami, tak? - zapytał Kishitani, czym wywołał cierpiętnicze westchnięcie czerwonookiego.
-Tak, a co? Poza tym, nie o to chciałeś zapytać dzwoniąc do mnie, prawda? - zapytał. W sumie nie musiał pytać, bo był tego pewny. Ale szatyn sam z siebie najwyraźniej nie zacznie.
-No masz rację... - chłopak wziął głęboki wdech i kontynuował. - Posłuchaj, ty się zakładałeś o coś z Shizuo? - wreszcie padło męczące go pytanie.
-Coś w tym stylu. A o co konkretnie Ci chodzi?
-Nie uważacie że to głupie? - chwila ciszy. Westchnienie czarnowłosego i odpowiedź okularnika do ukochanej, zniekształcona przez zasłoniętą słuchawkę.
-Nie, nie uważam tak. To tylko zabawa, spoko, Shinra. - udawał wesołego mimo wewnętrznej irytacji. Rodzice się czepiają, w sumie o nic, ale dlaczego by się nie poczepiać, siostry są wkurzające, a teraz jeszcze ten tu wyskakuje z czymś takim. - Aha, Dotachin weźmie trochę alkoholu. Będzie zabawa. - zaśmiał się cicho.
-Tak, Uhm, rozumiem. Ok, tylko pamiętaj, nie chcę odbierać żadnych porodów, jasne? - postawił warunek. Chyba chciał być groźny ale mu nie wyszło. Ups?
-Kto powiedział że Ty będziesz odbierać? - zapytał i wyłożył ostatniego naleśnika na talerz. Zgasił kuchenkę indukcyjną i zawołał siostry. - Dobra, ja kończę. Pa. - rozłączył się nim przyjaciel zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć. Postawił talerz na stole i schował urządzenie do kieszeni spodni. Już miał wychodzić, gdy zatrzymało go pytanie siostry .
-A Ty nie jesz, braciszku? - odwrócił się i zobaczył wlepione w niego dwie pary ciemnych oczu.
-Nie jestem głodny. - odparł tylko i poszedł do salonu. Tam położył się na kanapie i włączył program informacyjny. Nawet się nie zorientował, kiedy zasnął.


Obudził się dopiero rano. Tak w gwoli ścisłości obudził go dzwonek do drzwi. Wstał niechętnie sprawdzić, kto to. Na zegarze w przelocie zobaczył, że jest dopiero 4 rano. Więc kto o tej porze przychodzi do człowieka? Na pewno nikt normalny. Otworzył drzwi, a w nich zastał zaspanych jeszcze Kadotę i Shizuo, a na ich czele stał w pełni rozbudzony i uśmiechnięty jak zawsze, czyli jak idiota, Shinra.
-Witaj, Izaya. Widzę, że już wstałeś? - szatyn wszedł do środka, a reszta za nim. Zostawili walizki w przedpokoju i poszli do kuchni, gdzie Orihara przyciągnął się i wyciągnął miskę.
-Nie, dopiero wstałem. - wyjaśnił i nalał do miski trochę mleka. - Ktoś chce? Moje siostry raczej nie wypiją. - zapytał, wskazując na karton mleka. Wiedział, że Heiwajima wyciągnie rękę, w końcu on kocha mleko, ale był jeszcze nie rozbudzony. Musiał się skupić żeby nie wsadzić miski do piekarnika zamiast do mikrofali. To by mieli ubaw... zdecydowanie źle robił chodząc spać o 1 w nocy. Chociaż wczoraj poszedł spać wcześniej, to jeszcze tego nie odespał. Jeszcze nie zauważył żadnych strat związanych z tym, że jego siostry tu były, więc chyba wszystko w porządku. Podał przyjacielowi mleko i walnął się w czoło.
-Cholera. - powiedział i zajrzał do szafki. Cała trójka przyglądała mu się z niemałym zdziwieniem. Brunet wyjął tylko puszkę kawy z szafy i poszedł na górę by spakować ją do walizki. W końcu on MUSI mieć co rano kawę, bo inaczej nie wyrobi. A przecież nie chce, żeby go coś ominęło. Wrócił na dół i wyjął zagrzane mleko z mikrofali, nasypał trochę płatków i oparł się o blat, w prawej ręce trzymając łyżkę, a w lewej miskę.
-Smacznego. - mruknął Dotachin przecierając wciąż zaspane oczy.
-Co was wzięło żeby tu przyjść o tej porze? Budzik mam ustawiony dopiero na wpół do. - mruknął między łyżkami. Nie był zbyt zadowolony, że obchodzono go wcześniej.
-Shinra wpadł najpierw po mnie, a potem po Kadotę i nas wyciągnął. Staaaaszny jest. - mruknął blondyn i wypił łyk mleka. Tego właśnie mu było trzeba. Nie zdążył, nawet zjeść śniadania. Wredna małpa z tego Kishitaniego. Nie dość, że straszny to jeszcze małpa.
-Oi, no chyba się nie gniewacie. - zaśmiał się szatyn.
-Raczej nie, ale nie wiem jak Ty to robisz. Najpierw piszesz ze mną do północy, a potem o 2 wychodzisz z domu po Shizuo, po czym idziecie po mnie i po dwóch godzinach siedzimy u Izayi. Jak Ty to robisz? - zapytał z nieskrywanym zdziwieniem Kadota.
-Trzy filiżanki mocnej kawy postawią człowieka na nogi, - czterooki dalej szczerzył się jak głupi i udawał, że to przecież coś oczywistego. Pozostała trójka wymieniała między sobą znaczące spojrzenia. Kishitani i kawa? To nie wróży nic dobrego... no ale cóż, czasu nie cofną, będą musieli teraz tylko na niego uważać.
Wszyscy westchnęli. Będzie ciężko - pomyśleli w tym samym momencie, pamiętając ,co wyprawiał ich przyjaciel po jednej kawie..

Komentarze

Popularne posty