Od początku - rozdział 7

Hej~

No więc miałam nic nie pisać przed egzaminami... ale miałam taką wenę, że przez kilka nocy zdołałam to napisać. :) 

Mam nadzieję że Wam się spodoba.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Ja jednak nadal uważam że to głupie. Powinniście zrezygnować z tego głupiego zakładu. - Shinra po raz kolejny skrytykował ich małą zabawę. Nie podobało mu się to, że na wycieczce na Osake nie dość, że będą pić, to jeszcze będą konkurować kto więcej razy wyląduje z kimś w łóżku. Naprawdę, nie poważne. Ale on w końcu świata nie widzi poza swoją Celty...
Izaya upił kolejny łyk swojej porannej kawy. Mają jeszcze 30 minut zanim przyjedzie tata Kadoty i zabierze ich na lotnisko.
-Shinra, nie wiem, o co robisz takie halo. Nikt Ci nie każe brać w tym udziału. - odparł ze znudzeniem po raz dziesiąty tego dnia. A dzień jeszcze się dobrze nie zaczął...
-Ale to jest niemoralne. Robicie im nadzieję, a potem je zostawiacie. Pomyślcie, jak one będą się czuły! - używał kolejnych argumentów.
-Iza-nii, co się dzieje? - zaspany głosik jednej z bliźniaczek przerwał rozmowę chłopców. W drzwiach stały dziewczynki w piżamach, przecierając oczka.
-Nic, nic, idźcie spać. Macie jeszcze godzinkę. - skrzywił się. Przez swoje krzyki Shinra obudził siostry. Może i niezbyt je lubi, ale jednak to jego siostry. Nawet jeśli są małymi, wrednymi potworami. Podszedł i pogładził je po głowach z delikatnym uśmiechem na ustach. - Shinra się po prostu zdenerwował jakąś głupotą. - wyjaśnił i odprowadził dziewczyny wzrokiem, gdy wracały do swojego pokoju. Zwrócił się z powrotem do przyjaciół. - Brawo, Shinra. - warknął i wrócił do swojej kawy.
-Wybacz, wybacz, nie chciałem. - z tym swoim durnym uśmiechem na twarzy, wyciągnął ręce w geście poddania.
-Dobra. Dotachin, jaki i w jakich ilościach masz alkohol? - zmienił temat, byle tylko Shinra nie podnosił już głosu. Wszyscy wiedzieli że lubi się napić, ale Celty mu nie pozwalała, więc nie pił zbyt często. Wycieczka była dla niego okazją.
-Sześciopak piwa i wódkę. Więcej nie dałem rady załatwić. - rozłożył ręce w geście bezradności.
-Eh, co wy byście beze mnie zrobili. - Orihara podkręcić głową i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął nowy, błyszczący dowód pełnoletności. - Jak zabraknie to coś się dokupi. Oczywiście starsi uczniowie pewnie coś wyczają, trzeba będzie zamknąć im usta. - uśmiechnął się szyderczo i schował dowód. Wiedział, że koledzy ze starszych klas też lubią popić. A jeśli nie popić, to na pewno jest coś czym będą mogli ich przekupić.
-Jak go załatwiłeś? - zapytał z podziwem szatyn, a blondyn sięgnął po kolejnego żelka.
-Ma się te znajomości. - odparł tylko i umysł kubek w zalewie. Rozległo się pukanie do drzwi. Zanim ktokolwiek zdarzył zareagować, Kishitani już był przy drzwiach.
-Celty! Nawet nie wiesz, jak się stęskniłem... Auuuu! - miłosne wyznanie zostało przerwane przez krzyk bólu. Czyli Celty znowu mu przywaliła. Wprowadziła go do kuchni, ciągnąc go za ucho.
-Spóźniłaś się. - zarzucił jej, ale mimo wszystko uśmiechał się przyjaźnie.
-Wybacz, coś mnie zatrzymało. - napisała na urządzeniu. - A z nim coś zrób. I pilnuj go na wycieczce. - poprosiła kolejno Izayę, Kadotę i Shizuo. Oni tylko skinęli jej głowami, a Shinra z czerwonym uchem usiadł na swoim miejscu.
-Wiesz, gdzie co jest, prawda? W razie czego dziewczynki Ci pomogą. Jeśli pojawią się problemy, napisz do mnie. Gdyby mama zadzwoniła i chciała z Tobą porozmawiać, na laptopie dziewczynek jest zainstalowany modulator,wystarczy że wpiszesz co chcesz powiedzieć, głos jest już ustawiony. Nie musisz im nic specjalnego gotować, zrób im naleśniki na kolację jak będą miały ochotę. Jak nie to możesz coś zamówić. To chyba wszystko. Aha i nie wchodzi się do mojego pokoju. Mam nadzieję że sobie poradzisz. Zamknąłem drzwi na klucz ale te potworki coś wymyślą. Raczej nie będą Ci zbytnio dokuczać wiesz, że Cię uwielbiają. - zastanowił się czy wszystko co musiał już przekazał, ale stwierdziwszy, że tak poszedł jeszcze do pokoju, sprawdzić czy wszystko spakował. Gdy już był pewien i chciał znosić walizki, ktoś go ubiegł.
-Pomogę Ci. W końcu jesteś taki drobny, że pod tym ciężarem się połamiesz. Masz tu chyba kamienie. - mimo, że Shizuo naprawdę chciał mu pomóc, nie mógł się obejść bez tej nutki złośliwości. Oboje z Izayą się tak bawili. Nie raz po tego typu tekstach wybuchali śmiechem.
-Tak, siłaczu. Sądzę że moje biedne, drobne, kruche nadgarstki nie poradzą sobie z czymś takim. Za to Ty jesteś taki męski i silny. Gdybym był kobietą to byłbym Twój. - odciął się i chwyciwszy plecak zszedł na dół. Gdy już tam był, zatarł ręce i zapytał.
-No dobra, panowie. A prezerwatywy wzięliście? - wszyscy patrzyli na niego w osłupieniu, ale po chwili zarówno Shizuo jak i Kadota skinęli głowami.
-A Ty, Shinra? Zamierzasz mieć dziecko~? - zażartował. Dobrze wiedział, że Celty kocha Shinre tak, jak on ją, jednak chciał się trochę z nimi podroczyć.
-Po co? Ja mam moją Celty i tylko ona jest kobietą godną mojego potomka. - tym razem skończył bez problemów. Celty zdjęła kask i odłożyła go na najwyższą półkę w przedpokoju. Nie targały nią żadne emocje, w przeciwnym razie obłoczek czarnego dymu byłby większy. Wzruszył ramionami i ubrał swoją czarną kurteczkę. W końcu w nocy może być zimno. - To my idziemy, papa~! - zawołał i pozwalając Shizuo zabrać swoją torbę zbiegł na dół, gdzie czekał już na nich ojciec Kadoty. Jest to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Właściwie to razem z synem wyglądają bardzo podobnie, z tą tylko różnicą, że Dotachin wygląda bardziej dziecinnie i chłopięco, w dodatku jest odrobinę niższy od swego ojca.
-O, już jesteście, dobrze, miałem właśnie do Was dzwonić. - uśmiechnął się ciepło do wyłaniającego się z klatki Izayi.
-Jest pan wcześniej, jak miło~. - stwierdził i przytrzymał drzwi Shizuo, który taszczył dwie walizki i plecak. Pozwolił przejść Kadocie, ale specjalnie puścił drzwi na okularnika udając, że chciał otworzyć Shizuo bagażnik. Tata Kyouhei'a dziwił się silę i łatwości z jaką młody Heiwajima unosi ciężkie walizki jedną ręką, ale o nic nie pytał. Z dwóch powodów: po pierwsze syn mu coś już dawno wspominał, po drugie nie chciał się narażać na niekończący się wykład Shinry na ten temat. Raz zrobił ten błąd i przez całe dwie godziny słuchał wykładu na dany temat. Do tej pory dokładnie pamięta przebieg rozwoju płodu i zna na pamięć wszystkie szkodliwe dla nich substancje. Czasem śni mu się to po nocach...
-No, to wsiadajcie. - otworzył drzwi i spróbował jakoś psychicznie przygotować się na spędzenie kilkudziesięciu minut z rozgadanym dzieciakiem. W dodatku Kadota mu pisał, że szatyn wypił trzy kawy... Nie będzie łatwo. Gdy wszyscy byli na miejscach, odpalił silnik i ruszył na lotnisko. Orihara w tym czasie zerknął na zegarek. 6:00. Bardzo dobrze. Mają pół godziny. Westchnął i postanowił, że będzie obserwować widok za oknem i ignorować paplaninę Shinry. Chłopak właśnie zaczynał jakiś temat.
-I wie pan co, wie pan co? Przytuliła mnie! Tak, naprawdę. A potem poprosiła bym na siebie uważał, kupił jej jakąś pamiątkę, nie dał się porwać kosmitom, żebym pilnował reszty... - dopiero zaczął, a wszyscy w samochodzie już mieli go dość. Tylko młody informator wyglądał, jakby był w zupełnie innym miejscu. Shizuo westchnął cicho i zajadał się swoimi żelkami, Kadota miał w uszach słuchawki i tylko udawał, że słucha przyjaciela, a jego ojciec starał się skupić na drodze. Natomiast okularnik zadowolony, że wszyscy go słuchają, ciągnął swoją historię w najlepsze, dodając jakieś swoje domysły. Dotarcie na lotnisko było dla przyjaciół wybawieniem. Przynajmniej dopóki nie wsiądą na pokład, Shinra będzie cicho.
Zabrali walizki, pożegnali się z ciemnowłosym mężczyzną i podeszli do stojącej opodal grupki uczniów z ich szkoły. Zameldowali się u nauczyciela i stanęli z boku.
-A tak właściwie jak siedzimy? - padło pytanie. Nie ustalili tego wcześniej.
-Ja z Shizu-chan'em~! - wykrzyknął Izaya i złapał blondyna za ramię.
-Może ja nie chcę z Tobą siedzieć? - odparował chłopak. Wiedział, że chce. Po prostu chciał się podroczyć. Brązowooki natychmiast wykonał minę zabitego psiaka i odsunął się od niego trochę, chcąc zobaczyć jego reakcje. - No już, już. Tylko się z Tobą bawię. - poczochrał ciemne włosy niższego od siebie chłopaka i całą trójką zwróciła się do nauczyciela, który właśnie coś mówił.
-Wszyscy są? - zapytał. Gdy nie dostał odpowiedzi, kontynuował. - W takim razie idziemy. Zaraz mamy odprawę. - zakończył i ruszył, a za nim uczniowie i pozostali opiekunowie. Orihara zerknął na zegar w komórce. 6:35. Faktycznie zaraz będzie odprawa. W podskokach ruszył za resztą grupy. Shizuo znów dał się wykorzystać i niósł jego bagaż. Weszli do środka i od razu skierowali się do odpowiedniego stanowiska. Oddali bagaże i przeszli przez bramki. Wszystko szło gładko. Nic nie wykryli. Izaya odetchnął z ulgą. Dobrze ukrył nożyk w plecaku. Resztę miał w torbie, ale jeden musiał mieć przy sobie. Ustawili się w kolejce do wejścia na pokład. Nie lubił rękawów, czuł się w nich ograniczony. No ale co może poradzić? Zerknął na nauczyciela. Kaname. Nikt za nim nie przepadł. Uczy fizyki i jest okropny. Od dłuższego czasu nie spuszcza wzroku z bruneta, co zaczęło się robić irytujące. W końcu jednak zaczęli przechodzić przez rękaw na pokład samolotu i musiał iść na przodzie, z dala od grupki przyjaciół. Przy wejściu powitały ich miłe stewardessy. Miały na sobie granatowe uniformy, a włosy idealnie spięte w koka. Złapał Heiwajime za rękę i zaprowadził go do miejsca z tyłu samolotu. Akurat ich szkoła zajmowała prawie cały samolot, więc mogli sobie wybrać miejsca. W dwójce obok osiedli Shinra z Kadotą. Biedaczek będzie musiał słuchać nieustannej paplaniny przez cały lot. Brunet aż zaśmiał się cicho na tę myśl. Wysłuchali kilku nudnych ogłoszeń i zaraz już wznosił się w przestworza.
-Ne, Shizuś, jak myślisz, dostaniemy sami domek~? - zagadał przyjaciela.
-To my tam będziemy mieć domki? - widać było że blondyn nic nie wiedział.
-Eh. Nawet nie zainteresowałeś się tym, gdzie jedziesz? - pokręcił głową z dezaprobatą, ale kontynuował swoją wypowiedź. - Będziemy mieszkać w domkach. Takich przytulnych, drewnianych. Znaleźli jakąś wioskę takich domków do wynajęcia. Są domki cztero i ośmioosobowe. Mam nadzieję, że dostaniemy czteroosobowy, najlepiej będzie jak będziemy sami~. - stwierdził i wyciągnął swoją mp3, włożył słuchawki do uszu i nałożył kaptur na głowę. Oparł skroń o szybę. Nawet nie zorientował się kiedy zasnął.

O tym, że zdrzemnął się, zorientował się dopiero, gdy poczuł jak ktoś szturcha go w ramie. Niechętnie otworzył oczy i wyłączył urządzenie, wciąż grające muzykę.
-Izaya, zaraz będziemy lądować. - usłyszał niski głos blondyna i przetarł zaspane oczy.
-To już? Szybko. - stwierdził.
-No jak się śpi to szybciej płynie czas. - zaśmiali się obaj i zapieli pasy. W końcu trzeba było, nauczyciel wszystkich sprawdzał. Zatrzymał dłużej wzrok na brunecie, albo to była tylko jego wyobraźnia.
-Czego Kaname chce od Ciebie? Zrobiłeś mu coś? - więc to jednak nie jego wyobraźnia, Shizuo też to zauważył.
-Nie wiem, tak wyszło. Może wpadłem mu w oko~? - zażartował wesoło i obaj wybuchli śmiechem, ignorując pytające spojrzenie dwóch szatynów.
-Tak, tak, oczywiście. - złotooki poklepał kompana po ramieniu, jednak zaraz oboje umilkli, bo dostrzegli ostrzegawcze spojrzenie wychowawczyni, która była jednym z opiekunów. Wszyscy sobie żartowali zawsze z Kaname, ponieważ krążą plotki, że jest z żoną w separacji. Ale nie to jest najśmieszniejsze. Wiele osób twierdzi, że po prostu jest gejem, a ona się o tym dowiedziała. Ciekawe, nie? Absolwenci Akademii Raijin twierdzą nawet, że ich podrywał albo że widzieli go z jakimiś kolesiami. Ciekawe, czy któraś z tych plotek jest prawdziwa?
Oczywiście Izaya doskonale wiedział, że jego nauczyciel jest homoseksualistą, a szczególnie interesują go drobniejsi i młodsi chłopcy. Przez to zajęcia czy chociażby obcowanie z nim nie zawsze podobało się Oriharze, a już szczególnie starał się nie zostawać z nim sam na sam. Po prostu nie chciał, miał złe przeczucia co do nauczyciela. Jeden drugoklasista w zeszłym roku popełnił samobójstwo po tym, jak ten mężczyzna go zgwałcił. Podobno, bo tak naprawdę nikt nie miał na nic dowodu, więc nauczyciel dalej siedział w swoim zawodzie i dalej obcował seksualnie z nieletnimi.

W końcu wylądowali i ładnie, gęsiego wyszli przez rękaw by odebrać bagaże. Oczywiście okularnik od razu dopadł ich i zarzucił pytaniami.
-Z czego tak się śmialiście pod koniec podróży? Wszyscy się na was przez to patrzyli! To był jakiś dowcip? A opowiecie mi? No proooooszę, powiedzcie, o co chodziło! - przyszły lekarz nudził jak mógł, nawet gdy już odebrali bagaże i ustawili się w kolejce by się przeliczyć, nie odrywał się od nich i mruczał. Izaya puścił perskie oko blondynowi i odpowiedział w końcu Kishitani'emu.
-A wiesz, żartowaliśmy sobie, że jak będziemy razem to ja będę na górze, na co potworek stwierdził, że chyba tylko w snach~. -wiedział, że to była słaba wymówka. Tak samo jak wiedział, że przyjaciel ją łyknie. Ale wypowiedź miała też drugie dno: mianowicie Kaname znów przechodził obok nich i dziwnie się na niego patrzył, pomyślał że może weźmie to na poważnie i się odczepi. W końcu ruszyli w stronę metra. Gdy po około 10 minutach spaceru byli na stacji, wsiedli do pierwszego lepszego pociągu. Dojechali aż na sam koniec trasy, gdzie czekał na nich bus. Załadowali się i ruszyli w drogę. Oczywiście nim jeszcze zdążyli osiągnąć odpowiednią prędkość, zaczęły się śpiewy. Wszyscy uczniowie wyśpiewywali jakąś wesołą piosenkę, w sam raz na wycieczkę. Gdy skończyły im się piosenki zorientowali się, że zostało im już niewiele czasu do dojazdu na miejsce, więc zaczęli się przekrzykiwać, kto z kim chce być w domku. Większość osób chciała być po 8 lub 7, utworzyła się nawet jedna grupka szesnastoosobowa, ale usłyszawszy, że nie ma aż tak dużych domków, dziewczęta z płaczem rozdzieliły się na dwie grupki.
-No już, spokój, wszyscy spokój! - nauczyciele próbowali ogarnąć całą sytuację, ale gdy wysiedli i stanęli z walizkami przed wioską zapanował jeszcze większy gwar.
-Domki czteroosobowe są na lewo, a ośmioosobowe na prawo! - zawołał nauczyciel i wszyscy rozbiegli się, by pozajmować pokoje. W całym tym zamieszaniu Izaya stracił przyjaciół z oczu. Postanowił po prostu stać w miejscu. Gdy trochę się już uspokoiło, a część osób znalazła już swoje domki, usłyszał wołającego go Kadotę.
-Oi, Izaya! - chłopak machał do niego z jednego z domków.
-No, to czas się rozpakować. - mruknął brunet i z uśmiechem powędrował w stronę domku.

Komentarze

Popularne posty