Dla Ciebie - 18
Hej-cześć i czołem :)
Od dzisiaj to opowiadanie zostaje tylko i wyłącznie pod moją opieką :) Do jakiegoś 24 rozdziału mam jeszcze podziałówkę z Azu, którą edytuję, potem rozdziały będą mojego autorstwa :)
Na moim blogu pojawi się też alternatywna wersja tego opowiadania, znajdziecie je tutaj
Od dzisiaj to opowiadanie zostaje tylko i wyłącznie pod moją opieką :) Do jakiegoś 24 rozdziału mam jeszcze podziałówkę z Azu, którą edytuję, potem rozdziały będą mojego autorstwa :)
Na moim blogu pojawi się też alternatywna wersja tego opowiadania, znajdziecie je tutaj
Będzie publikowana nadprogramowo w każdy piątek (może jeszcze w poniedziałki ale to się jeszcze zobaczy ;) )
Z kolei tutaj publikacja w każdą sobotę :)
A póki co...
A póki co...
Zapraszam :)
~Neko
~Neko
BILL
-To nie to samo...
Jęknąłem niezadowolony.
-Masz ostatnią szansę, nim wyjdę z łóżka.
Szepnąłem cichutko. Chwyciłem jego twarz w dłonie i pocałowałem.
-Kocham cię, Tom.
-Ja ciebie też, Billy. Bardzo cię kocham.
Szepnął i pocałował mnie, wywołując uśmiech na mojej twarzy.
-Okey, to może się spakujemy?
Zaproponowałem, przeciągając się i czując, jak strzelają mi kości.
-Ok, to spakujesz dilda? Ja zrobię obiad. Hmm?
Spytał, a ja pokiwałem głową i zacząłem szukać czegoś, gdzie mogę spakować zabawki.
-Walizki są pod łóżkiem!
Rzucił na odchodnym, a ja sięgnąłem tam i wyjąłem wspomniane walizki. Zabrałem się od razu do roboty, chcąc jak najszybciej to skończyć.
W końcu, po kwadransie, zniosłem na dół zapakowane walizki i ruszyłem do kuchni, gdzie spodziewałem się zastać mojego bliźniaka, chociaż nie myślałem, że zobaczę go, wygiętego w dziwnej pozycji na ziemi i wiercącego się.
-Czekaj bo hak mi wypadł... używałem ostatnio dilda z serii "big" i jeszcze się nie zwężyła dziura...
Zrobiłem piękne przywitanie mojej ręki z twarzą i westchnąłem.
-Pomóc ci jakoś?
-Chodź, odkręć tą kulkę co jest i przykręć większą później mi to włóż.
Poprosił, wypinając się w moją stronę. Westchnąłem cicho i zabrałem się za to.
-I co ja robię?
Mruczałem sam do siebie.
-Pomagasz bratu uporać się z utrzymaniem dziewictwa.
Wyjaśnił i gdy wstał, zabrał się za krojenie pomidorów na jajecznicę.
-Mhm. Już skończyłem nas pakować.
Mruknąłem, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
-A siebie spakowałeś?
Skinąłem głową.
-Prawie, został mi jeszcze podręczny.
-Ok, to zjemy jajecznice i jedziemy do sex shopu.
Zarządził i wlał na rozgrzaną patelnię z pomidorami jajka wymieszane z bazylią. Piękny zapach... uwielbiam, jak Tom gotuje.
-Nie jestem głodny.
Mruknąłem i nalałem sobie soku, a brat zgromił mnie spojrzeniem, nakładając porcje na talerze.
-Masz zjeść. Po takim fistingu straciłeś mnóstwo kalorii, masz zjeść wszystko. I tak dałem ci mniej niż zamierzałem. Masz zjeść i powinieneś wypić dzisiaj z litr, albo przynajmniej pół litra wody na raz. Ale masz zjeść!
Zażądał tonem nieznoszącym sprzeciwu, a ja westchnąłem.
-Pół litra na raz? Chcesz mnie utopić? No dobrze, zjem...
Westchnąłem i zabrałem się za jedzenie. Uhm... niebo w gębie.
-Chcę cię utuczyć.
Wyszczerzył się i zaczął jeść. Jednak po zjedzeniu połowy odłożyłem widelec, czując, że jeszcze trochę a zwymiotuję z przejedzenia. Spojrzałem smutno na jajecznicę. Tom bez słowa odłożył swoją porcję na blat za nim.
-Nie jesz?
Spytałem cicho, popijając sok.
-Nie jestem głodny.
Odparł, ale coś mi tu nie pasowało. Tom zawsze je wszystko z talerza, chyba, że tego nie lubi albo jest chory.
-Dużo dziś spaliłeś.
Zaprotestowałem.
-Ale nie jestem głodny.
Odparł po prostu a ja znalazłem rozwiązanie.
-Nie jesz bo ja nie jem?
Spytałem smutno.
-Jesteśmy bliźniakami. Jesteśmy tacy sami fizycznie. I po prostu nie jestem głodny.
Wyjaśnił i upił mi soku, ale nie przekonał mnie tym. Przyssał się do mojej szklanki, machając nogami.
-Zacznę płakać.
Oznajmiłem. Wiedziałem, że to zdanie go ruszy, i nie myliłem się. Wstał i mnie przytulił.
-Co się stało?
Spytał, a ja zdobyłem się na zaszklone oczy i najbardziej drżący głos, na jaki było mnie stać.
-Bo nie chcesz jeść przeze mnie, bo chcesz, żebym miał wyrzuty sumienia i je mam...
Wyjaśniłem płaczliwie, a on spojrzał mi w twarz.
-Billy, to nie przez ciebie. Boli mnie brzuch, a że jadłem tylko żeby dać ci przykład, to nie będę w siebie wymuszał. Nie mam siły bić się z tobą o to żebyś dzisiaj coś jadł jak sam na nic nie mam ochoty.
Wyjaśnił i znów mocno mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłem.
-Czemu boli cię brzuch?
Spytałem niepewnie.
-Nie wiem, zjadłem mozarelle jak przyszedłem do kuchni... może była przeterminowana?
Zrobiłem wielkie oczy i poczułem skurcz w żołądku.
-Kupiłem ją dobrych kilka miesięcy temu.
Jęknąłem. Boże, przeze mnie Tom się pochorował! Brawo, Bill! Braaawoo!
-No to znamy powód.
Powiedział z lekkim uśmiechem, chociaż mi serio zbierało się na płacz.
-To co, jedziemy do sex shopu?
Spytał, a ja pokręciłem głową.
-Brzuch cię boli.
Zaprotestowałem.
-Iii?? Do sex shopu mogę jechać zawsze.
-A jak zwymiotujesz albo zrobi ci się słabo?
No co? Ja choroby przechodzę o wiele ciężej niż on.
-Nie zjadłem całej a na wymioty mi się nie zbiera. Ubieraj buty, nic mi nie będzie.
Zakomunikował i poszedł ubrać swoje obuwie. Spojrzałem za nim niepewnie.
-No już, sex shop czeka.
Uśmiechnął się do mnie. Wstałem i przytuliłem go.
-Jak coś będzie nie tak, to od razu mów.
Poprosiłem. Przytaknął, a potem ubraliśmy buty i zeszliśmy do garażu.
-Który?
Spytał, ale ja tylko wzruszyłem ramionami. Obojętne mi to.
-Ty prowadzisz.
Podszedł do naszego rang rover'a.
-Ma duży bagażnik, przyda się. A tak w ogóle te niebieskie się zmieściło do walizki? Ma coś ponad 70 cm.... (To w cale nie ja... bosz, ja nic o tym nie wiem, nie moja wina nie patrzeć na mnie! -Neko)
Pokiwałem głową.
-Wziąłem osobną torbę.
-Takie szerokie chyba nie jest.
Zdziwił się, a ja spojrzałem na niego.
-We mnie się zmieściło...
Mruknął, zaczerwieniony i otworzył auto.
-Jedźmy.
Poprosił i wsiadł, a ja zaraz za nim, oczywiście też czerwony. Matko, co za człowiek! Jechaliśmy około pół godziny, a Tom zatrzymał się w jakiejś nieciekawej okolicy.
-Okolica taka se, ale sklep na prawdę dobry.
Oznajmił i ruszył w odpowiednim kierunku. Ruszyłem niepewnie za nim, nerwowo rozglądając się dookoła.
TOM
-Spoko nikt cie nie tknie, jesteś ze mną
Uśmiechnąłem się cwaniacko po czym pociągnąłem brata za rękę i w końcu weszliśmy do tego sklepu. Uhm... mojego sklepu, ściślej mówiąc.
-Bierz co chcesz, nawet deszcz i wiatr z włosów też.
Zanuciłem i zacząłem tańczyć, na co Bill zrobił minkę pod tytułem "Co ja tu kurwa robię" pomieszaną z tą "Zaraz się rozpłaczę" i obserwowałem kątem oka, jak niepewnie chodzi po sklepie i trzyma łapki przy sobie. Z kolei ja tanecznym krokiem zapełniałem nasz wózek zakupowy - no co? Każdy porządny sklep ma wózki! - i ruszałem i oglądałem wszystko, co mi się nawinęło. Dopiero w pewnym momencie stanąłem przed na prawdę ciężkim wyborem i zawołałem bliźniaka.*
-Billy! Ratunku! Na pomoc!
-Co się stało?
Zobaczyłem, jak przerażony Bill biegnie w moją stronę, niemal wywracając się na tych chudych patykach, które zwą się jego nogami.
-Nie wiem czy wziąć czarne gładkie czy różowe z wypustkami.
Mruknąłem i popatrzyłem na niego zagubionym i błagalnym wzrokiem, pokazując mu dwa różne dilda. Widziałem, jak szybko spuszcza wzrok i rumieni się. Ojj nooo!
- Czarne.
Odpowiedział natychmiast ale po chwili ciekawość zwyciężyła i jego malinowe usteczka zadały kolejne pytanie.
-A co te wypustki robią?
Wyszczerzyłem się szeroko ale postanowiłem na razie utrzymać to w tajemnicy.
-Hmm... jest przyjemniej... weźmiemy oby dwa!
-Okey....
Przytaknął mi, kiwając głową i błądząc wzrokiem po produktach znajdujących się w całym sklepie. Patrzyłem tak na niego jakiś czas, po czym spytałem.
- Wypatrzyłeś coś sobie?
-Umm... chyba... chyba nie
-To może.. hmm...
Zabrałem parę rzeczy z półek tak, żeby nie widział, co to jest, po czym zaprowadziłem go do przymierzalni, gdzie związałem mu oczy.
Zabrałem parę rzeczy z półek tak, żeby nie widział, co to jest, po czym zaprowadziłem go do przymierzalni, gdzie związałem mu oczy.
-Wypnij się oki?
-Tom? Co ty robisz? Boję się...
-Spokojnie... wypnij się... z milion razy wypróbowywałem tu dilda, ze sobą i dziewczynami.
Zarumienił się mocno ale w końcu wypiął swój seksowny tyłek w moją stronę, więc zanim się rozmyśli pozbawiłem go ubrania oraz kolka analnego, zastępując go czymś dłuuższym jednak tej samej wielkości. Przylegający do ciała strój, coś na włosy i mogę ściągać przepaskę z oczu mojego ukochanego.
-C-C-co to jest?
Widać było, że biedaczek podniecił się od tego całego majstrowania przy jego odbycie, aż miał problemy z oddychaniem.
-Tom, zacznij tym poruszać...
Błagał mnie, wypinając tyłek i wciąż ledwo dysząc. Zmierzyłem go wzrokiem. Ubrany w lateksowy kostium kota i z włączonym wibratorem, który wprawiał w drżenie jego pupę, wyglądał na prawdę kusząco. Kolana się pod nim ugięły z wrażenia, taki duży wibrator musi podrażniać jego prostatę. Kilka chwil opierał się dłońmi o ścianę, ale zaraz potem próbował dostać się jedną łapką pod strój, by móc się masturbować. Uśmiechnąłem się.
Powiedziałem z udawanym smutkiem. Widziałem, jak się męczy, jego penis z pewnością jest już baaardzo twardy. Jęknął cichutko.
-Tom, błagam... zwariuję
-Hm? Chodźmy oglądać dalej sklep
Udałem, że nie mam pojęcia, o co mu chodzi, po czym wyciągnąłem go za rękę z przebieralni i zacząłem chodzić z nim po sklepie. Jednak niedługo potem nachyliłem się do jego uszka.
-Wyglądasz pięknie, a z tą opaską jest ci uroczo
Szepnąłem, na co zasłonił swoją twarzyczkę włosami, cały czerwony z podniecenia pojękiwał od czasu do czasu, idąc za mną powolutku.
-Tom, Ty sadysto...
Jęknął cierpiętniczo a ja dalej z zadowoleniem oglądałem towar sklepowy.
-Ale, i tak mnie kochasz...
-Najbardziej na świecie
Odszepnął, zakańczając swoją wypowiedź jękiem.
-Błagam... Tom...
Usłyszałem i ledwo powstrzymując chichot wyłączyłem zabawkę znajdującą się w jego tyłku.
-Proszę. Billy?
-Pomóż mi dojść...
Prosił żałośnie, patrząc na mnie jak ten kotek ze Shreck'a!
-Powiedziałem że musisz wytrzymać... będziesz chodził w tym kiedy ja będę miał pas... fajny zestaw nie? I ja mam pilot a ty kluczyk.
Wyszczerzyłem się a on zrobił swoją minę zbitego psiaka i w oczkach zabłyszczały mu łzy.
-Nie wytrzymam... oszaleję... Tommy...
-Dobra... jak wrócimy to zrobimy cię rozciąganie i dojdziesz.
Wziąłem jeszcze parę rzeczy do wózka, po czym porozmawiałem chwilę z kasjerką i na powrót włączając wibracje zaprowadziłem Bill'a na zaplecze. Biedactwo, szedł, jakby miał kij w tyłku a znów rosnące podniecenie na pewno niczego mu nie ułatwiało. Odetchnął, gdy w biurze wyłączyłem urządzenie.
-Usiądź, Billy. Muszę ci o czymś powiedzieć.
Przestąpił z nogi na nogę. Usiąść w tej sytuacji jest równoznaczne z wbiciem wibratora głębiej i chyba tego się bał. Cały czas przestępując z nogi na nogę zagryzł na moment wargę.
-Ale muszę siadać? No i chcę dojść...
Jęknął prosząco. Zaśmiałem się cicho.
-Lepiej siądź, bo nie chce mi się ciebie zbierać z podłogi, erotmanie.
Widziałem jego oburzenie malujące się na twarzy.
-Ja? Erotman?
Zapytał, siadając powoli i jęcząc, gdy dildo weszło głębiej w jego ciasne wnętrze. Wziąłem się na odwagę i zacząłem.
-Ech, Billy... ja, ja... jestem... raczej... Bill... mam...
-Co się stało?
Zapytał już wyraźnie wystraszony i wpatrzył się we mnie.
-Mam sieć sex shopów na całym świecie.
Wyznałem w końcu szybko i czekałem na jego reakcję. Cały pobladł i wyglądał, jakby miał zemdleć. Umm... powinienem był poczekać z powiedzeniem mu tego?
-Billy?
Zawołałem go niepewnie gdy po dłuższej chwili się nie odzywał i tępo patrzył w podłogę pod swoimi nogami.
-Jak ktoś jeszcze spróbuje mi wmówić, że wiem o tobie wszystko, bo jesteś moim bliźniakiem, to mu przywalę.
Powiedział w końcu cicho i spokojnie.
Ale w sumie to do ciebie pasuje... tylko błagam, pozwól mi dojść.
Powiedział. Co ja robię z własnym bratem? Gdyby nie to, że teraz jego czuły punkt jest stale uciskany, na pewno drążyłby temat, a tak myślał tylko o jednym. Nie, żebym mu się dziwił. Podałem mu swoją bluzę.
-Chodź, rozciągniemy cię.
Powiedziałem. Ruszyłem przed sklep do auta, biorąc reklamówkę z kilkoma najważniejszymi rzeczami. Pożegnałem się z moją pracownicą i wyszliśmy z budynku. Billy czerwony jak buraczek szedł za mną jak po sznurku, nie powiedziawszy nawet słówka. Gdy wsiedliśmy do auta i zapięliśmy pasy włączyłem wibrator, w tym samym czasie wkładając kluczyki do stacyjki.
-Jak będziesz miał dojść to powiedz.
Kazałem. Jęknął cichutko.
-Jestem masochistą, ale nie aż takim.
Westchnąłem i wyłączyłem urządzenie.
-Ok. To jedziemy.
Jęknął wyraźnie niezadowolony a ja ruszyłem do domu.
-Prawie doszedłem.
Zrobiłem najbardziej zdziwioną minę na jaką było mnie stać.
-Chcesz iść na piechotę?
-Tom! Wiesz, o co mi chodzi!
Opieprzył mnie i zaczął się wiercić by móc dojść.
-Um... mam pomysł.
Powiedziałem i zatrzymałem się w lesie, po czym kazałem mu iść za mną.
-Co? Co ty robisz?
Spytał wyraźnie zagubiony.
-No chyba chcesz dojść, nie?
Zapytałem tak spokojnie, jak tylko mogłem, ale gdy go takiego widziałem, dosłownie szalałem. Skinął głową.
-No to chodź.
Poprosiłem i w końcu wysiadł, podążając za mną. Zatrzymałem się przy pewnym z drzew i uwolniłem jego penisa, włączając wibrator i przytrzymując ręce brata za jego plecami.
-Teraz masz wolne pole do popisu.
Oznajmiłem. Jęczał i drżał na całym ciele, wypinając się we wszystkie strony, aż ciężko było go trzymać.
-Tooom... puść...
Błagał mnie, ale ja widziałem, że jego członek już drży. Dobrnął do swojej granicy.
-Nie. Dochodzisz tak albo w cale.
Podniecał mnie ten widok. Rozpaczliwie chciał doznać zaspokojenia. Kompletnie zdany na mnie. Wypinał się, próbując jakoś zagłębić wibrator bardziej w swoim ciele.
-Sadysta.
Mruknął i jęknął głośno. Wypiął biodra do przodu i oparł tył głowy o moją klatę. Nie powiem, ruszał mnie widok go takiego. Jednak nie miałem jak sobie ulżyć.
-Zaraz... ja...
Jęknął ale zaraz potem stracił oddech. Długo w ogóle nie mógł oddychać, niemal się dusząc, aż w końcu doszedł obficie, jęcząc moje imię. Z kącika jego oka wypłynęła łza z tego całego wysiłku.
-Podobało się?
Zapytałem, po czym uwolniłem jego ręce i szybko schowałem jego męskość. Oczywiście nie wyłączyłem wibracji.
-Wyyyłącz to... Tommy... zdejmę ci to w domu, ale wyyyyyłącz to...
Błagał idąc za mną do samochodu. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-I wolę, kiedy to tyyyyyyyy doprowadzasz mnie do orgazmu.
Wyjęczał. Uśmiechnąłem się.
-Nie chcę, żebyś zdejmował mi pas. Za 10 minut będziemy w domu i się pobawimy.
Obiecałem, a on szedł za mną cichutko.
-Doprowadzisz mnie do orgazmu?
Oj tak, zdecydowanie uwielbia, gdy moje sprawne łapki go masturbują. Gdy może wczepić palce w moją skórę i poczuć ciepło mojego ciała. Z resztą ja też to uwielbiam.
-Tak, a nie mogę?
Odparłem. Zerknąłem na niego.
-Tylko tego pragnę.
Usłyszałem. Odwróciłem się do niego.
-Więc to dostaniesz.
Przyparłem go do drzewa i pocałowałem, mocno, zachłannie.
-Ale masz w tym chodzić przez tydzień.
Zrobił przerażone oczy.
-Ale przez ten tydzień bez seksu? Czyli nie będę mógł dojść?
-To cudo ma otworki z przodu i z tyłu.
Powiedziałem zadowolony.
-Zrobię dla ciebie wszystko.
Obiecał. Pocałowałem go jeszcze nim wyszliśmy z lasu.
-Ja dla ciebie też.
Odparłem cicho. Mruknął cichutko moje imię i przytulił się do mojego torsu. Przygarnąłem go mocno do siebie i tuliłem.
-Co, Billy?
-Nie wytrzymam tego tygodnia.
Wyznał, po czym puściłem go i wsiedliśmy do samochodu.
-Ty go wymyśliłeś, kocie.
Odparłem, odpalając silnik.
-Wiem.
Jęknął na skraju załamania. Zaśmiałem się.
-Wyobraź sobie, że a przez ten tydzień nie mogę dojść.
-Zdejmę ci to.
Obiecał, słysząc moje słowa. Wyciągnął kluczyk ze swojej torby i podał mi go mówiąc, bym zdjął, gdy będę chciał. Wrzuciłem kluczyk z powrotem do tej czarnej dziury którą jest jego torebka.
-Zdejmę za tydzień, jak obiecałem.
Wyraźnie go zdziwiłem.
-Ale to jest okropne uczucie... ale jeśli ty nie dojdziesz, to ja też nie, choćbym miał się zwijać.
Obiecał cicho, mrucząc do siebie.
-Ech... co dwa dni trzeba to zdejmować, żeby Tommy był czysty.
Wyjaśniłem.
-Pas uniemożliwia mi dojście, ale jeśli pozwolisz to w trakcie kąpieli będę z tobą dochodził.
Powiedziałem. Westchnął i uśmiechnął się słodko.
-Pocałowałbym cię, ale prowadzisz.
Stwierdził, wpatrując się we mnie jak w obrazek. Mam szczęście, że tędy raczej nikt nie jeździ i droga jest pusta, bo tak nagle się zatrzymałem, że ktoś mógłby na nas wpaść.
-Teraz nie prowadzę.
Dodałem z uśmiechem. Zaśmiał się wdzięcznie i pocałował mnie mocno, namiętnie. Oczywiście z nie mniejszą pasją oddawałem pocałunek, jednak po chwili znów ruszyłem.
-Wiesz? Żeby ten tydzień przeszedł normalnie i bez podtekstów, musielibyśmy się rozstać.
Powiedział w pewnym momencie, na co chyba zbladłem.
-Po moim trupie.
Zaprzeczyłem od razu.
-I po moim. Po prostu stwierdzam fakt. Szczególnie, że teraz bez ciebie się na krok nie ruszę.
Oznajmił, znajdując w końcu taką pozycję, że wibrator jak najmniej mu przeszkadzał.
-I dobrze. Boję się, że znikniesz jak jesteś w drugim pokoju, a jakbyśmy się rozdzielili to bym zwariował.
Mruczałem pod nosem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Czemu miałbym zniknąć?
-Ktoś może cię porwać, uciekniesz albo wyparujesz.
Wyliczyłem możliwości, które przyszły mi do głowy.
-Nigdzie się nie wybieram.
Obiecał, na co przytaknąłem. Gdy dojechaliśmy wreszcie do domu i zaparkowałem w garażu, zerknąłem na niego.
-Chcesz coś zjeść?
-Nie, poszedłbym spać.
Ziewnął a ja spojrzałem na niego smutno.
-Mieliśmy cię porozciągać.
Zerknął na mnie i pokiwał głową, że się zgadza.
-Ale potem chcę spać z tobą.
Zastrzegł sobie. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem go po schodach na górę.
-Nie ma innej opcji. Który pokój?
-Obojętne.
Odparł i wzmocnił uścisk naszych dłoni.
-No to mój.
Stwierdziłem i popchnąłem go na łóżko, samemu idąc do łazienki i zabierając jeszcze coś z walizki zaatakowałem jego usta jak tylko wróciłem do pokoju.
-Odwróć się i wypnij ok?
Poprosiłem, gdy pozbyłem się jego ubrania. Zrobił to.
-Czuję się jak szafa.
Powiedział i jęknął, gdy wyciągałem z niego urządzenie.
-Czemu jak szafa?
-Bo ty mi to wkładasz coraz większe i mam wrażenie, że mi tyłek rośnie. Może z tym skończymy? Chcę znów czuć cię w sobie...
Mruczał w poduszkę.
-Ale ja na prawdę chcę zobaczyć cię z tym dildem!
Rozmarzyłem się. Westchnął.
-Tylko dla ciebie to robię.
-Dziękuję.
Pocałowałem go w tyłek i zacząłem rozciągać.
-Jeśli chcesz to już dziś mogę je w ciebie wsadzić, jak cię rozciągnę.
Mruczał cicho.
-Obojętne... możesz... w sumie to daj...
Wyjęczał w końcu, na co wstałem i po chwili wróciłem z dildem. Włożyłem w niego siedem palców i chwilę rozciągałem.
-Jak chcesz je mieć?
Zapytałem, na co wyraźnie zgłupiał. Spojrzał na mnie zdziwiony i ledwo przytomny.
-To są różne sposoby?
Zapytał w końcu klecąc jakieś zdanie. Potwierdziłem, więc spytał, jakie.
-Mogę ci je włożyć tak, jak teraz jesteś, możesz się odwrócić na plecy albo na nie nabić... no, są jeszcze różne inne.
Jęknął cichutko ale przewrócił się na plecy i rozłożył swoje piękne nogi.
-Chcę tak, tylko... nie daj mi dojść.
Poprosił jęcząc.
-Ech, co ja z tobą mam?
Spytałem i powoli zacząłem wsuwać w niego dildo. Jego oddech momentalnie przyspieszył i wyginał się a z jego słodkich ust wydobywały się jęki.
-Tooom... zaciśnij... nie mogę skończyć...
Prosił, wijąc się niemal. Spełniłem jego prośbę i powoli dalej wsuwałem w niego sztucznego członka, a on jęczał coraz bardziej i wił się pode mną, niczym rasowy wąż.
-O Jezu, Tom!
-Bill?
Zawołałem go, na co spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
-Wiesz, w razie czego go wyjmę. Weszła już połowa.
Wyjaśniłem. Widziałem, jak po jego skroniach spływa pot a członek nie był już tak chętny by dojść. Uśmiechnął się lekko i wyciągnął drżącą dłoń w moją stronę. Chyba po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, jak długo i jak bardzo mnie kocha, ile jest w stanie zrobić tylko dla mnie.
-Po prostu mnie przytul.
Wyszeptał prosząco. Spełniłem jego prośbę, wciąż próbując dalej wsunąć w niego zabawkę.
-Wiesz, że cię kocham, prawda?
Zapytałem. Wtulił się mocniej. Był na granicy omdlenia, czułem to.
-Wiem. Ja ciebie też...
Szepnął. Chyba mu słabo. Pocałowałem go jeszcze i mocno przytuliłem. Zaczął drżeć, gdy wyjmowałem z niego dildo, po czym przykryłem nas kołdrą, jednak on wciąż drżał, nie panując nad sobą, chociaż widziałem, że się stara.
-Wszystko ok?
Zapytałem. Wtulił się we mnie.
-Tak. Po prostu boli... troszkę. Ale przejdzie. Tylko mnie przytul.
-Jakbyś powiedział, że cię boli, wyciągnąłbym wcześniej.
Odpowiedziałem, przytulając go mocniej.
-Ale było przyjemnie.
Przyznał, już jedną nogą będąc w krainie snów.
-Cieszę się. Śpij.
Sam byłem zmęczony, ale pocałowałem go jeszcze na dobranoc, na co zamruczał i zasnął momentalnie. Niedługo potem sam odpłynąłem do innego świata.
Komentarze
Prześlij komentarz