Lód - prolog
Widziałem go. Klęczałem na ziemi, obolały po upadku, i obserwowałem go, jak perfekcyjnie jeździł po lodzie, zarysowując go łyżwami. Często go tu widuję ale on mnie nie zna. Obserwuję go skrycie. Wiem, że ma na imię Thomas i że jest trochę starszy. Pierwszy raz oglądam jego perfekcyjną jazdę z tak bliska. Próbowałem powtórzyć jego skok. Nie jest łyżwiarzem z zawodu ale lubi jeździć. Ja też. A mimo to nie umiem tak, jak on. On wkłada w to całe swoje serce, to widać. Podjechał do mnie a spod jego łyżew posypał się śnieg, gdy hamował. Zdjął czarną rękawiczkę i wyciągnął dłoń w moją stronę, schylając się lekko.
-Jesteś cała?
Zapytał niskim głosem. Skinąłem delikatnie głową i podałem mu dłoń, po czym podniosłem się z jego pomocą. Nawet mi nie przeszkadzało, że nazwał mnie kobietą, chociaż normalnie każdy dostaje za to po łbie. Patrzyłem na jego idealne rysy twarzy jak zaczarowany. Jego czekoladowe oczy były takie radosne. Zupełnie inne od moich. W moich nie można nic zobaczyć.
-Świetnie ci idzie.
Powiedział i odjechał, zawołany przez znajomych.
Komentarze
Prześlij komentarz