Samobojca II - Prolog
-Tom, ty psycholu!
Wykrzyczal przez smiech drobny chlopak, ocierajac lzy z policzkow, gdy w koncu dlugie palce przestaly go laskotac. Spojrzal w czekoladowe oczy, ktore patrzyly na niego z nieskrywana zlosliwa iskierka.
-Sam wiesz, ze to ci sie nalezalo.
Odparl, padajac na lozko i wyciagajac sie na nim wygodnie. Dlugo nie musial czekac, by drobna postac ulozyla sie obok niego. Usmiechnal sie do siebie i objal ramieniem drobniejsze cialko.
-Chcemy na swieta pojechac do moich rodzicow? Ojciec dzwonil i powiedzial, ze chce nas przeprosic.
Zapytal, a postac w jego ramionach wyraznie sie spiela.
-Nie wiem, czy chce tam jechac. Niby minal ponad rok, a to wciaz mnie boli...
Przyznal chlopak, wzdychajac cicho. Duza, ciepla dlon zaczela uspokajajaco glaskac go po kregoslupie.
-Ej, spokojnie, jesli nie chcesz to nie musimy tam jechac. Moze innym razem, gdy bedziesz gotowy.
Uspokoil go dredziarz i pocalowal w czolo, czujac, jak ramiona jego ukochanego w koncu sie rozluzniaja.
-W porzadku.
Odparl, przytulajac sie do cieplej piersi i wsluchujac w bicie jego serca.
-Bill...
Uslyszal. Dziwny ten glos, jakis nie Tomowaty i dobiegajacy z oddali. Zdziwil sie, ale stwierdzil, ze sie przeslyszal.
-Tak?
-Nic nie mowilem.
Odparl blondwlosy. Jesli Czarny sie zdziwil, to nie dal mu tego po sobie poznac. Westchnal tylko cicho i wtulil sie bardziej w bezpieczne ramiona, ktore w odpowiedzi zakleszczyly go w mocnym uscisku.
-Spij juz, miales ciezki dzien, jutro ostatnie zajecia i ferie swiateczne.
Wymruczal mu do ucha przyjemnie niski glos. Usmiechnal sie pod nosem, czego jego partner nie mogl zauwazyc, i powoli zaczal zapadac w sen.
-Nie zapomnisz o mnie tak latwo, Bill...
Ten dziwny glos wypowiadajacy niepokojace slowa byly ostatnim, co uslyszal, nim padl w objecia Morfeusza.
Komentarze
Prześlij komentarz