Zdjęcie 2 - Rozdział 2
Mama zawitała u nas ledwie trzy dni później i mimo moim wszelkim przypuszczeniom - nie płakała i nie błagała nas o wybaczenie. Wkroczyła do naszego domu, przywieziona taksówką, z dumnie uniesioną głową i pewna siebie. Przeczuwałem nadchodzący ból głowy i kłopoty, które przyniesie ta wizyta, jednak postanowiłem póki co siedzieć cicho.
-Cześć, skarby. Nie przywitacie starej matki?
Wywróciłem oczami na jej przywitanie i zdziwiłem się, że Tom wyszedł z kuchni, gdzie robił dla nas rodzinną kolację i przywitał się z nią, jakby nigdy nic, przytulając ją i całując w policzek.
-Cześć, mamo. Jak podróż? Wszystko dobrze?
-Ach, podróż była męcząca ale cieszę się, że w końcu tu jestem. Bill, odgryzłeś sobie język czy jak?
Wiedziałem, że oczekiwała ode mnie tak samo wylewnego przywitania, jak od mojego bliźniaka. Nie zamierzałem jednak dać jej tej satysfakcji.
-Hej.
Burknąłem z kanapy i podgłośniłem telewizor. Wizyta mamy, chociaż się na nią zgodziłem, była mi wybitnie nie w smak. Ciekawiło mnie w sumie, jaka będzie jej reakcja na Emily, która siedziała zamknięta w swoim pokoju na górze. Ona cieszyła się jeszcze mniej niż ja z wizyty Simone i nie mogłem się jej dziwić, nawet bardzo dobrze to rozumiałem. Stwierdziłem jednak, że nie będę próbował przekrzyczeć telewizorem radosnego paplania mojej rodzicielki, więc wyłączłem pudło i postanowiłem dołączyć do mojej siostry. Tak, jak się spodziewałem - siedziała na swoim łóżku z słuchawkami w uszach i robiła coś do szkoły na swoim laptopie. Podziwiałem, że aż tak chciało jej się kuć, ale... wspierałem ją, jak tylko mogłem, chociaż w nauce nie byłem Einsteinem. Gdy tylko mnie zauważyła, od razu zdjęła słuchawki i uśmiechnęła się do mnie.
-Hej. Mogę ci przeszkodzić?
-Jasne, co tam?
Westchnąłem ciężko i zamknąłem za sobą drzwi do jej pokoju, po czym walnąłem się tuż obok niej na łóżku.
-Mama przyjechała.
Nawet nie musiałem na nią patrzeć żeby wiedzieć, że jej twarz spochmurniała, znałem ją już na tyle dobrze. Poczułem, jak układa głowę na mojej klatce, więc objąłem ją ramieniem i zacząłem głaskać ją po plecach. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, ile ona musi przechodzić wiedząc, że jest z tą kobietą pod jednym dachem.
-Jakoś to przetrwamy, mała. Damy sobie radę, spokojnie.
Emily zamruczała coś pod nosem, po czym przytuliła się do mnie odrobinę bardziej, co mnie rozczuliło.
-Uczyłam się całą noc. Mogę się chwilę przespać?
Zapytała cicho, na co oczywiście od razu pokiwałem głową. Szybko się jednak zreflektowałem i zostawiłem ją na moment samą, by uprzątnąć łóżko z jej notatek i laptopa, po czym przykryłem nas oboje kołdrą i pozwoliłem jej na nowo się we mnie wtulić. Mogłem tak tu zostać chociażby i do rana.
-Śpij. Obudzę cię na kolację.
Obiecałem bo wiedziałem, że Tom obudzi nas delikatnie i nie będzie żadnej niespodziewanej pobudki. Tuląc do siebie siostrę sam nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.
Tak, jak się spodziewałem, Tom obudził mnie delikatnym tykaniem w ramię. Spojrzałem na niego sennie i przez chwilę musiałem pokojarzyć fakty, ale szybko powróciłem do rzeczywistości.
-Obudź Emily i chodźcie. Kolacja na stole.
Szepnął i wyszedł a ja spojrzałem na przytuloną do mojego boku dziewczynę. Spała najspokojniej w świecie i wyglądała, jak mały aniołek. Nie miałem serca jej budzić ale wiedziałem, że od śniadania nic nie jadła, więc... najdelikatniej jak umiałem, obudziłem ją. Spojrzała na mnie zaspana i widziałem po jej minie, że przez chwilę nie do końca wiedziała, co się w ogóle dzieje. W końcu jednak w jej ciemnych oczach zobaczyłem błysk zrozumienia.
-W porząku. Chodźmy, miejmy to jak najszybciej za sobą.
Westchnęła w końcu cierpiętniczo i zwlokła się z łóżka, więc poszedłem w jej ślady, po niedługiej chwili wchodząc do kuchni i widząc siedzącą przy stole i dumnie wyprostowaną matkę i nakładającego jedzenie na talerze Toma.
-No proszę, kto w końcu postanowił się pokazać. Witaj, Emily.
Myślałem, że szlag mnie trafi, słysząc wyniosły ton głosu Simone, ale obiecałem bliźniakowi, że będę grzeczny, więc zacisnąłem zęby i usiadłem na swoim miejscu, słysząc jakieś niemrawe powitanie z ust siostry.
-Nie umiesz się normalnie przywitać?
Warknęła kobieta a ja wzniosłem oczy ku niebu. Matko i córko, chrońcie moją matkę bo ją stąd wywalę za kilka minut. Albo sekund. Jeszcze nie zdecydowałem.
-Dzień dobry, Simone.
-Nie jesteśmy na ty. Mów mi "mamo".
-Jakbyś jeszcze nią była.
-Już pyskujesz?
-Mówisz do siebie?
-Opanuj się, dziecko.
-Nie jestem twoim dzieckiem. Jeśli ktoś w tym domu może mi zwracać uwagę, to Tom i Bill. Ty nie masz tu nic do gadania.
-Jestem waszą matką i to mnie się masz słuchać.
-Och tak, nie mogę spamiętać, ile razy spędziłyśmy razem moje urodziny i święta i inne takie... Och, ile razy moja kochana mamunia trzymała mnie w ramionach, gdy płakałam... A nie, czekaj. Nic takiego nie miało miejsca. Oddałaś mnie jak jakąś rzecz zaraz po moich narodzinach. No tak, jak mogłam zapomnieć.
-Uważaj na słowa, gówniaro.
-Zmuś mnie.
-Nie igraj z ogniem bo się doigrasz.
-Nie obawiam się takiego gasnącego płomyczka.
-Ty mała...
-WYSTARCZY.
Tom huknął tak, że nawet mnie zaskoczył, ale obie panie zamilkły. Emily cicho przeprosiła i zajęła swoje miejsce a ja? Ja byłem z niej cholernie dumny. Ledwo mogłem powstrzymać uśmiech, za co dostałem karcące spojrzenie od brata, ale no cóż. Zapowiada się bardzo ciekawy wieczór.
Komentarze
Prześlij komentarz