Wir haben uns auf Zufall getroffen - rozdział 1


Pierwsze dwa miesiące szkoły minęły Bill'owi dość boleśnie. Grupka "tych ważniejszych " w szkole ciągle mu dokuczała, gnębiąc nieustannie. Co prawda póki co jedynie słowami i niewielkimi wybrykami, ale to starczało, by stan chłopaka pogarszał się z dnia na dzień a jego wrażliwa i poraniona dusza powoli zaczynała tracić nadzieję i umierać, kawałek po kawałku. Próbował dzielnie trwać przy swoich zasadach, nie dawał się złamać, a raczej dawał takie pozory. W domu, pod osłoną nocy, topił swe smutki w poduszce, do której rozpaczliwie się tulił. Czuł się coraz gorzej, coraz bardziej zmęczony tym wszystkim i powoli zaczynał przez to wszystko wariować. Unikał ludzi jak ognia, przerwy spędzając samotnie na parapecie przy szafkach a w domu zamykał się w swojej sypialni. Gdy dochodziło do rozmowy z kimś, z nerwów często wybuchał, czego bardzo potem żałował, ale nie potrafił się opanować. Powoli znikało dla niego piękno otaczającego go świata. Wakacje, które zdawały się być już całe wieki temu, pozwoliły mu podnieść się po licznych nieprzyjemnych przeżyciach z podstawówki. Odciął się od tego, a przynajmniej chciał to zrobić. Teraz te rany były rozdrapywane na nowo, a ludzie w szkole starali się o to, by sypać je solą i coraz bardziej rozrywać jego serce. Miał wrażenie, że powoli umiera. Nie wiedział już, co ma robić. Starał się skupić na nauce, ale przez ciągłe problemy nie potrafił i jego oceny znacznie się pogorszyły. Jego oczy co noc przechodziły katorgę, by rano opuchnięte i jeszcze mokre od łez powitać nowy dzień, bez nadziei na lepsze jutro. Tylko sen dawał mu jakiekolwiek wytchnienie, ale też nie wystarczające, bo zaczęła dręczyć go bezsenność. By nie okazywać, jak bardzo to wszystko na niego wpływa, codziennie zakrywał makijażem oznaki rozpaczy i zmęczenia. Przez to wszystko stracił również apetyt, co spowodowało, że z jego chudego ciała zniknęły kolejne trzy kilogramy.
Blada, lekko już zapadła twarz odwróciła się od drażniącego ją światła. Ślady wieczornych łez odznaczały się smugami na policzkach a szare cienie rysowały półksiężyce pod jego dużymi oczami, jakby chciały zastąpić chłopcu makijaż. Niechętnie uchylił ciężkie powieki, pozwalając zmęczonym oczom dojrzeć świat dookoła. Zamrugał kilkakrotnie i rozejrzał się za źródłem światła. Jego mama szukała coś na biurku, co od razu go rozbudziło. Nie cierpiał, gdy ktoś grzebał w jego rzeczach. Wstał szybko, zerkając jeszcze tylko na zegarek. 1:59. Pięknie. I jak on niby ma teraz wstać do szkoły? W dwie sekundy znalazł się obok rodzicielki, która zauważając go zastygła w bezruchu. Spojrzała jakby z lekką obawą na swego syna i uśmiechnęła się delikatnie, jednak chłopak nie odwzajemnił gestu. Był zły. Nie dość, że obudziło go w środku nocy, to jeszcze grzebano w jego rzeczach a teraz jeszcze raziło go ostre światło lampki stojącej na biurku. Zmierzył matkę spojrzeniem, po czym wyrwał jej z rąk teczkę, którą chciała właśnie przejżeć. Na czole blondynki od razu pojawiły się zmarszczki.

-Czemu grzebiesz mi w rzeczach? - spytał beznamiętnie, odkładając teczkę na wcześniejsze miejsce. Sprawdził pobieżnie wzrokiem, czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym nie widząc żadnej ingerencji intruza, jakim w tym momencie była przeglądająca jego rzeczy bez pytania matka, skierował spojrzenie swoich brązowych tęczówek na jej drobną posturę. Gdy mierzył ją spojrzeniem, zdało mu się, że przybrała kilka kilogramów na brzuchu, jednak z grzeczności nie pytał o nic. Kobieta natomiast chwilę milczała, po czym wybuchła.

-Jak śmiesz się tak do mnie odzywać?! Zawdzięczasz mi wszystko co masz, a teraz jeszcze na mnie krzyczysz?! - zaczęła podniesionym głosem a jej drobne dłonie gestykulowały nerwowo w powietrzu. Zadbane paznokcie chłopca wbiły się w delikatną skórę dłoni, czym próbował powstrzymać się przed wybuchem. Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć do pokoju wkroczył wysoki, postawny mężczyzna o czarnych, krótko przystrzyżonych włosach, mocnych ryzach twarzy, szerokich barkach i piwnych oczach, w których po dokładnym przyjrzeniu się można było znaleźć złote plamki. Od razu zmierzył syna srogim spojrzeniem i czym prędzej dopadł do żony, kładąc jedną dłoń na jej plecach a drugą na lekko zaokrąglonym brzuchu, co wprawiło nastolatka w niemałe zdumienie. Nie widział ,by jego ojciec kiedykolwiek wykonywał taki gest względem swojej żony, więc tym bardziej go to zdumiało .

-Kochanie, w twoim stanie nie wolno się denerwować. - szepnął Gordon, gładząc policzek blondynki i składając delikatny pocałunek na jej ustach. Na te słowa czarnowłosy aż na chwilę zastygł w bezruchu, myśląc, czy na pewno dobrze zrozumiał to, co usłyszał. Przenosił spojrzenie raz z jednego rodzica na drugiego i na odwrót. W końcu wypuścił cicho wstrzymywane nieświadomie powietrze z płuc i spojrzał matce prosto w oczy, które teraz były spokojne.

-Czy ty... jesteś w ciąży? - zapytał cicho, nie widząc innej przyczyny zachowania jego taty. Kobieta tylko skinęła głową a na jej ustach wykwitł radosny uśmiech, po czym położyła delikatnie dłoń na swoim brzuchu. W pokoju przez chwilę panowała cisza, którą jednak przerwała Simone.

-To trzeci miesiąc. Za pół roku będziesz starszym bratem. - próbowała zażartować, ale nie osiągnęła tym zamierzonego efektu. Zamiast szczerego śmiechu z ust jej syna wydobył się cichy syk a oczy wyrażały zdumienie i gniew. Zdezorientowana spojrzała na męża, który niezadowolony mierzył wzrokiem swego pierworodnego.

-I oczywiście nie mieliście zamiaru nic mi powiedzieć? - warknął, ciskając z oczu piorunami. Od pewnego czasu traktują go jak człowieka jakiejś podkategorii i nie miał pojęcia, dlaczego. Było mu niezmiernie przykro, że o czymś, co zmieni całą ich rodzinę dowiaduje się ostatni. Zamkną oczy i odliczył do dziesięciu. W tym czasie jego rodzice wyszli z pomieszczenia, mrucząc coś pod nosem na temat wychowania dzisiejszej młodzieży. Bill już zbliżał się do drzwi, gdy usłyszał stłumioną rozmowę.

-Nie wyglądał na zachwyconego. Może warto było powiedzieć mu wcześniej? - usłyszał głos ojca a zaraz potem Simone parsknęła krótko.

-Po co? Powinien się cieszyć. To dziecko w przeciwieństwie do niego jest zaplanowane. - bąknęła, na co czarnowłosy poczuł powoli rosnący żal do rodziny. Skoro go nie chcieli, czemu go nie oddali, kiedy był na to czas? Już wiedział, dlaczego w ich oczach zawsze dostrzegał mniej miłości, niż dostawali jego rówieśnicy.

-Tak, ale...

-Żadne ale. - dywagacje Gordona przerwał kobiecy głos. Mężczyzna nie odezwał się, czekając, co jego partnerka znów powie. -Bill urodził się bo byliśmy młodzi i głupi używając starej prezerwatywy. Tego dziecka pragnę całym sercem od dawna i cieszę się, że w końcu je mam. - dalej chłopiec już nie chciał słuchać. Zamknął cicho drzwi, zgasił lampkę i wtulił drobne ciało w poduszkę. Po policzkach płynęły gorące łzy. Nie umiał ich powstrzymać. Czuł niewyobrażalny ból w sercu, który ciągle narastał. Mimo tego, że często się z nimi kłócił, bardzo kochał swoich rodziców i chciał wierzyć, że darzą go taką samą miłością, jaką dostają od opiekunów jego rówieśnicy. Czuł się niechciany i to bardzo go przerażało. Nagle jego rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Szybko wyciszył dźwięk i otworzył wiadomość tekstową. Tydzień temu założył sobie konto na jednym z portali, gdzie ludzie mogą po prostu z kimś porozmawiać i właśnie jedna z takich osób do niego napisała. To przerwało jego użalanie się nad sobą i chociaż na kilka sekund oderwało jego myśli od nieprzyjemnego tematu.

-Cześć. - tylko to. Nic więcej do niego nie napisał. Jego nick, King of Guitar, nic Bill'owi nie mówił. Pociągnął nosem i zabrał się za odpisywanie, jako Black Cat. Dużo ludzi, nawet, jeśli nie przepadało za nim, nazywał go kotem. Dlaczego? Przez jego sposób poruszania się, który był wyważony, przemyślany, uwodzący i lekki, przepełniony gracją. Każdy wiedział, że skrada się jak kot, chodzi własnymi drogami, miewa różne humorki i drapie.

-Hej.

-Myślałem, że już wszyscy śpią. - odpowiedź przyszła niemal od razu. Bill, mimo zmęczenia, postanowił zająć czymś rozbiegane myśli, więc zabrał się za odpisywanie. Może ten nieznajomy poświęci mu chociaż kilka dni? Kilka rozmów... w ciągu których będzie mógł się czasem uśmiechnąć.

-Spałem, ale zostałem obudzony. - dopiero wtedy wstał i zamknął drzwi na klucz, o czym wcześniej zapomniał. Nie chciał, żeby rodzice nagle weszli mu do pokoju  i zobaczyli, że nie śpi. Wiedział, że byliby wściekli. Usiadł wygodnie na łóżku i odczytał kolejną wiadomość.

-Przez kogo?

-Mamę. - po co ma kłamać? I tak nie zna tego człowieka. Zapewne nigdy się nie spotkają. Spojrzał na datę. 11 listopada. Za dwa dni jego urodziny. Aż mu się ich odechciało. Znów spojrzał na telefon.

-Dlaczego?

-Bo miała taki kaprys. Dowiedziałem się, że jest w ciąży. - przez chwilę jego rozmówca milczał i gdy już miał kłaść się spać, zobaczył nową wiadomość od King of Guitar. Odblokował telefon i odczytał wiadomość.

-Uwah... Trochę słabo. Nie przejmuj się, dorośli tak mają. Tak w ogóle, jestem Tom.

-Bill.

-Więc słuchaj, Bill, pisz do mnie kiedy chcesz. I nie przejmuj się aż tak swoją mamą. To są kobiety, one zawsze znajdą coś, żeby się pokłócić, choćbyś stawał na głowie. - czarnowłosy mimowolnie uśmiechnął się lekko, widząc tę wiadomość. Po raz pierwszy od kilku tygodni na jego ustach wykwitł nieznaczny uśmiech. Ten ktoś nie posądzał go, że czymś sprowokował swoją rodzicielkę, nie usprawiedliwiał jej zachowania burzą hormonów, którą z resztą on sam teraz przechodził. Nie próbował posądzać go o nic - po prostu kazał mu się nie przejmować.

-Dzięki. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ktoś mnie rozumie.

-Przyjaciele Cię nie rozumieją? - chłopak myślał przez chwilę, czy powinien odpisać, ale w końcu skarcił się w myślach za to i napisał. Nie może uciekać od rzeczywistości. W końcu prawdopodobnie ta znajomość nie przetrwa miesiąca i nawet nie będą o tym za jakiś czas pamiętać. Lub raczej, Tom o tym zapomni a czarnowłosemu pozostaną tylko wspomnienia czasu, który mu umilił.

-Nie mam przyjaciół.

-Dlaczego?

-Bo ludzie tu nie akceptują tego, że jestem inny. - kilka sekund minęło, nim Tom odpisał, ale to starczyło, by nastolatek pożałował tego, że cokolwiek mu powiedział. Może to nie był dobry pomysł? Może już więcej nie napisze... Jednak nim jego myśli zdążyły pobiec dalej swoim czarnym torem, ekran zaświecił się, informując o przybyciu nowej wiadomości.

-W jakim sensie?

-W takim, że ludzie nie chcą zadawać się z trzynastolatkiem w obcisłych, wyzywających ubraniach i z makijażem.

-Wow...  nieźle. - Bill nie wiedział, jak ma zinterpretować te wiadomość, więc chciał już odłożyć telefon i pójść spać, gdy przyszła nowa wiadomość. Chyba już ostatnia tego dnia.

-Nie przejmuj się nimi. Jesteś odważny, skoro mimo braku akceptacji się nie zmieniasz, a oni głupi, że nie widzą Twojej wyjątkowości. A teraz idź spać, bo rano nie wstaniesz. Dobranoc.

-Dobranoc, Tom.

Komentarze

  1. Jestem fajna, bo to przeczytałam *lenny face* Wgl czemu ja myślałam, że Tom będzie tym dzieckiem z brzucha? Aha? Mój biedny Billy. Kochanie moje .-. Ily <333
    Pozdrawiam, się wene i czekam na next
    .
    .
    .
    Ps. Mam w planach nadrobić resztę wpisów, ale nie wiem jak tam wyjdzie z tymi moimi planami.. Wybacz ;*
    .
    .
    .
    Pps. Możesz mnie o tych rozdziałach *tego opo* powoadamiać na priv? Bo nie wchodze ostanio na bloggera, nie widzę i nie wiem, kiedy to się zmieni .-.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah xD Bo to Ty, Izu-chan :P

      Z Twoimi planami to nigdy nic nie wiadomo ;-;

      Jak będę pamiętać to nie ma problemu ;*

      Usuń
  2. Kocham ^^
    Buziaki,<3
    Azusa:*

    PS
    Nie może być szybciej next ???? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę wiem, że jestem wymagająca, ale serce nie sługa *.*
      Azu

      Usuń
    2. Azusa,
      Miło mi, że Ci sie podoba - nawet nie wiesz, jakiego kopa to dodaje ;)
      Posty są już rozplanowane do połowy września, więc niestety ich nie przyspiesze, ale kolejny już w te niedziele ^^
      Masz racje - serce nie sługa :)

      Pozdrawiam,
      Neko

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty