Doki-Doki - rozdział 5

-Hinata-kun, mówiłeś, że twoje serce robi doki-doki przy Kageyamie-kun, tak?

-Uhm, i jeszcze bum-bum i wooooooooo~!

Zaśmiałem się jak małe dziecko. Suga-senpai zaśmiał się razem z Sawamurą-senpai'em. 

-Zaproś Kageyamę-kun na spacer. Idźcie na miasto. Potem nam opowiesz jak było, dobrze?

-Haaa? I to ma pomóc z doki-doki?

Obaj zachichotali.

-Po części...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Teraz jak o tym myślę.... czemu ja się dałem na to namówić?! Normalnie siedziałbym sobie teraz w domku z Natsu-chan i oglądał bajki, czekając na pyszności mamy, a tak? Idę po parku "słuchając" Kageyamy-kun, bo coś odpłynąłem z tych nerwów. Brzuch to mi się na wszystkie strony przekręca! Dosłownie! I czuję takie przyjemne ciepło w środku... to dziwne... no i kłamcy jedni - moje serce ciągle robi doki-doki i ledwo oddycham! I jestem tak spięty, jak na początku naszej przyjaźni.

-Kageyama-kun?
 
Zapytałem nagle. Sam nie wiem, co mnie podkusiło, by spytać.

-Co sądzisz o lubieniu kogoś? Ale takim... bardziej niż przyjaźń. Na przykład chłopak drugiego chłopaka?

To pytanie to już pomysł Noyi-senpai, który rozmawiał ze mną cały wczorajszy wieczór, uspokajał i mówił, o co pytać. Przez chwilę nie słyszałem nic, a potem czarnowłosy wciągnął powietrze do płuc i powiedział to.

-To obrzydliwe. Kiedy chłopak lubi innego chłopaka... to nienormalne. Nienaturalne. Odrażające.

Poczułem, jak moje serce się zatrzymuje, a przyjemne ciepło zastępuje przerażający chłód. Uśmiechnąłem się lekko sztywno.

-Tak... masz rację.

Odparłem i ruszyliśmy dalej, a on wciąż mówił. O różnych rzeczach. Nieraz coś wyłapałem, przytaknąłem, zaprzeczyłem, ale tak na prawdę w cale go nie słuchałem. Skupiałem się na tym, żeby się nie rozpłakać. W przeciwieństwie do  mamy i naszego kapitana, libero dokładnie wyjaśnił mi, co czuję. Przerażało mnie to, ale szybko poszło mi pogodzenie się z tym. A teraz... zapowiada się na to,  że więcej nikt nie ujrzy tego światła w moim uśmiechu, o którym kilka osób mi mówiło. Łzy cisnęły mi się do oczu a głos uwiązł w gardle. Drżałem od dobrych kilku minut, mimo, że na polu było ciepło. 

-Przepraszam... nie czuję się dobrze. Wrócę do domu.

Powiedziałem i nie słuchając już jego słów pobiegłem, by jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Wbiegłem do niego nie witając się z nikim i od razu ległem na łóżko. Łzy popłynęły, jedna po drugiej i nic na to nie mogłem poradzić. Płakałem długo, bardzo długo. Bo to tak strasznie bolało... Gdy już nieco się uspokoiłem, wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Noyi-senpai. Odebrał i od razu połączył nas jeszcze z Sugą-senpai.

-/I jak było? Hinata-kun, ty płaczesz?

Usłyszałem zatroskany głos "mamy" i pociągnąłem nosem. Przez chwilę nie byłem w stanie nic mówić, ale w końcu wszystko im opowiedziałem. Wyrzucałem z siebie z prędkością karabinu maszynowego, a gdy skończyłem i próbowałem złapać oddech, do pokoju weszła Natsu.

-Hinata-kun, mama mówi, że obiad na stole.

Zbyłem siostrę ruchem dłoni.

-Przepraszam, powiedz mamie, że nie jestem głodny.

-/Hinata-kun... Nie przejmuj się. Będzie dobrze.

Próbował mnie pocieszyć Noya-senpai, ale w cale nie szło mu to najlepiej. Pociągnąłem nosem.

-Przepraszam, chłopaki, położę się spać.

-/Spać? Jest 17 godzina!

Jednak nie słuchałem już drużynowej mamy. Po prostu zawinąłem się w kokon i zasnąłem. Jednak nie był to spokojny sen.

____________________________________________________________________________________
Nie wiem, kiedy będę mogła wstawić jutro rozdział, więc macie niedzielny rozdział 44 minuty przed niedzielą :)

Komentarze

Popularne posty