Rozdzieleni - 3



BILL

Odetchnąłem z ulgą widząc, że Tom jest w dobrym stanie. Zobaczenie go pomogło mi w pozbyciu się strachu przed decyzją, którą podjąłem. Wiedziałem, że jest dobra. Bo pomoże nam obu. Uśmiechnąłem się do siebie na to wspomnienie i przymknąłem oczy. Tom... już niedługo zniszczę dzielące nas mury.

Chwilę potem siedziałem już w samolocie, który miał mnie ponieść aż na francuską wyspę, La Grande-Ile. Po odwiedzeniu jej i zwiedzeniu willi, miałem zobaczyć drugą willę, już w Grecji, na Rodos, a zaraz potem Ian miał zabrać mnie do swojego domu, na opuszczonej, włoskiej Wyspie Strachu. Nie bałem się, mimo, iż dużo czytałem na temat tego miejsca, ale czego miałbym się bać? W końcu albo stracę albo zyskam życie, prawda? O to tutaj chodziło, nie było miejsca na pośrednie opcje, dlatego się nie bałem, bo do wyboru były tylko dwie ścieżki i na obie, chyba odpowiednio, się przygotowałem. A przynajmniej taką miałem nadzieję...
Nigdy nie bałem się śmierci. Tak szczerze mówiąc, trochę mnie fascynowała, ale nigdy nie przerażała mnie sama w sobie. Jedyne, co mnie przerażało, to możliwość stracenia bliźniaka. Wiedziałem, że wtedy nie będę żył na tym świecie i nie kryłem się z tym. Z tego, co pamiętam, to nawet w jednym z wywiadów powiedziałem, że gdyby Tom'owi coś się stało, bez wahania popełniłbym samobójstwo. Nie pamiętam tego za dobrze, ponieważ był to czas zaraz po naszej kłótni, gdy wziąłem tabletki uspokajające by nie rozpłakać się na wizji, ale widziałem na granie. Miałem pusty wyraz twarzy i lekko rozszerzone źrenice, jakbym był na haju, ale mówiłem szczerze i Tom to wiedział. Dlatego po mojej wypowiedzi złapał mnie za dłoń i przytulił. Fani zaniepokoili się moją postawą, nie słowami, i dlatego potem przez jakiś czas drążono temat, czy u bliźniaków Kaulitz w rodzinie stała się tragedia. Oczywiście nic się nie stało, ale nawet mama w to uwierzyła i zmusiła Josta do zrobienia nam obu badań, i uspokoiła się dopiero, gdy nic nie wykryto, oprócz lekkiej anemii u mnie. Poza tym obaj byliśmy zdrowi jak konie. Teraz też w teorii jesteśmy, ale Tom usycha w tej przeklętej dziurze do której zesłała go nasza matka. Nie mogę uwierzyć, że sąd zabronił mi go odwiedzać!

-Posłuchaj. -poczułem rękę na ramieniu i wróciłem z rozmyślań do realnego świata, spoglądając na Iana.  -Jesteście bliźniakami, dlatego Tom, we śnie, będzie widział to, co się będzie z Tobą działo. Będziecie się łączyć. Oczywiście nie będzie tego odczuwał, ewentualnie delikatnie w ciągu dnia, ale nic mu nie będzie. Na wszelki wypadek poprosiłem przyjaciela, by codziennie go sprawdzał, będzie mnie o wszystkim informował, więc nie masz się o co martwić, w razie czego będzie pod dobrą opieką.

Uśmiechnął się do mnie a ja niepewnie odwzajemniłem gest. Ian zasłonił okno i siedział w bluzie, zupełnie, jakby nie przejmował się, że ktoś mógłby odkryć, kim jest. Ciekawe, czy i ja tak będę umiał, bo póki co założyłem na siebie bluzę, szalik i okulary przeciwsłoneczne a do tego czapkę z daszkiem i starałem się zniknąć, dlatego to ja siedziałem przy oknie. Od rozpoczęcia kariery pierwszy raz lecę bez managera publicznym samolotem, Jost zawsze stara się załatwić nam przelot prywatny bądź połączony z innym zespołem, co się zdarza niezwykle rzadko.

-Jest jeszcze coś. -zwrócił się do mnie mężczyzna, więc spojrzałem na niego ciekawy. -Wiem, że chcecie w pewnym sensie porzucić karierę, na jakiś czas, żeby się zadomowić i odpocząć. -No tak, faktycznie mu o tym wspomniałem. -Chciałbym, abyś zaczął pracę w mojej firmie, dopóki nie wrócicie do zespołu. Możesz zacząć w każdej chwili. Będziesz głównym konsultantem od stylu. Mam na myśli, że patrząc na projekty naszych reklam będziesz je poprawiał a także poprawiał i krytykował te już gotowe, niewypuszczone jeszcze na rynek. Sam możesz projektować reklamy, które zrobimy i jeśli będziesz chciał, będziesz mógł wybierać modeli. Możesz pracować w domu lub w firmie. -otworzyłem szeroko oczy, nie wierząc w to, co mi proponuje. Chyba zauważył zdziwienie w moich oczach, bo kontynuował. -Sprawdziłem Cię i wiem, że nadasz się do tej roboty. Twój brat mógłby tworzyć napisy bądź muzykę do reklam. Oczywiście, gdyby chciał, oprawa graficzna także na niego czeka, wiem, że jest w tym dobry.

Miałem ochotę pisnąć i rzucić mu się na szyję, ale wiedziałem, że tym samym zwrócę na siebie uwagę ludzi, więc się opanowałem i jedynie uśmiechnąłem się szeroko i podziękowałem. Mężczyzna poczochrał moje włosy, na co się oburzyłem i wyjąłem lusterko, by je poprawić, na co mój współpodróżnik zaczął się śmiać. Prychnąłem i po chwili odłożyłem lusterko - lakier może zdziałać cuda, gdy wszyscy niszczą ci fryzurę, łatwiej ją wtedy poprawić. Westchnąłem cicho i rozłożyłem się, zmęczony - ze strachu i ekscytacji nie mogłem spać w nocy.

-Gdy przyjdzie stewardessa, zamów mi proszę Coca-Colę i Kit-Kata, okey? I obudź mnie proszę, za godzinę do półtorej.

Szepnąłem do swojego towarzysza, nim pogrążyłem się w słodkim śnie, gdy zegar zaczął wskazywać 23:22.


TOM

Długo nie mogłem zasnąć, wpatrując się w księżyc. Myślałem o tym wszystkim, co się wydarzyło i snułem nieśmiałe plany, co się wydarzy. Mimo, że wiedziałem, iż miłość Bill'a była szczera, bałem się, że do mojego wyjścia z więzienia, to uczucie się zmieni a mój bliźniak znajdzie sobie kogoś innego. Oczywiście, gdyby go to uszczęśliwiało, zaakceptowałbym to i stałbym się na powrót tylko jego bratem, oczywiście, gdyby chciał, ale mimo to pragnąłem z nim być i nie wyobrażałem sobie nikogo innego u mego boku, jak właśnie mojego rodzonego braciszka. Jednak gdy księżyc był już wysoko na niebie, moje powieki zaczęły opadać, aż w końcu odpłynąłem, poddając się piaskowi Morfeusza.

Obudziłem się, i miałem zamiar przywitać się z zimną, więzienną celą, ale to w cale nie był ten pokój. W ogóle nie byłem w więzieniu. Byłem w... w DOM'u. Zdziwiony zamrugałem kilkakrotnie. Więc to całe więzienie to był tylko sen? Spojrzałem w bok. Obok mnie siedział Bill, oparty o moje ramię.

-Obudziłeś się. -szepnął cichutko i uśmiechnął się, by spojrzeć na mnie i po chwili klęczeć przede mną. Objął mnie za szyję i wtulił w moją klatkę piersiową, a ja otoczyłem go ramionami. -Bałem się, że nigdy więcej mnie nie przytulisz. Szczerze, to ciągle jest taka możliwość...

Zdziwiony jego słowami, odsunąłem go od siebie i spojrzałem mu w oczy.

-O czym ty mówisz, Billy?

Zacząłem głaskać go po policzku, a on wtulił twarz w moją dłoń.

-To tylko sen, Tom. -jego słowa sprawiły, że głośniej przełknąłem ślinę. -Ty siedzisz w więzieniu a ja właśnie lecę samolotem, by zmienić nasze przeznaczenie. -szepnął.

-No tak. -przytaknąłem. -Lecisz wybrać nam nasz nowy azyl. -przytaknął, ale nie do końca.

-Nie tylko. Gdy wybiorę dom, coś się zmieni... ale nie mogę ci jeszcze zdradzić, co. Musisz zaczekać z odpowiedzią na swoje pytania, odnośnie tej rzeczy. -szepnął, uśmiechając się lekko. Po chwili złożył pocałunek na moich wargach. -Ale obiecuję, że niedługo będziemy razem. Postaram się o to, nie martw się.

Zapadła cisza. Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło, jedynie obejmowaliśmy się, każdy pogrążony we własnych myślach.

-Jak to się stało, że ten sen jest tak realny? -zapytałem.

-Och. -szepnął Bill. -To moja wina. Tak jakby.. gdy dzisiaj do ciebie przyszedłem, nasze fale mózgowe się zsynchronizowały i teraz mamy wspólne sny. -wyjaśnił, czekając na moją reakcję.

Jednak ja jedynie pokiwałem głową, co widocznie zdziwiło mojego bliźniaka.

-Czyli przynajmniej w snach możemy być razem.

Tym razem to Czarny pokiwał głową.

-Tym razem niedługo. Zostanę obudzony przed lądowaniem we Francji.

-Chcesz zamieszkać we Francji?

Pasowałoby to, ponieważ Bill zawsze oprócz bycia romantykiem kochał modę.

-Może, jeśli dom mi się spodoba. Ale jeśli nie, drugą opcją jest Rodos w Grecji.

Pokiwałem głową. Grecja to byłaby bajka. Coś mnie tknęło.

-Czemu wyspa?

-Będziemy tam bardziej anonimowi, poza tym mniej mieszkańców to mniej rozgłosu i trudniej nas znaleźć. Tylko chłopaki i Jost dostaną nasz nowy adres, no i nasz prawnik, który jednocześnie wyda oficjalne pismo o naszej niezależności od rodziców. Dlatego nie będą mogli nas szukać.

-Szkoda mi Gordona.

-Mi też, ale nie obejdziemy tego. Prawie zniszczyłem mu życie, wtedy, po rozprawie, matka się mnie czepiała. Chciałem zniszczyć jej świat tak, jak ona nasz, dobrze wiem, ilu ma kochanków, kto się jak nazywa, gdzie mieszka i znam ich numery telefonów.  Mógłbym od tak zniszczyć życia kilkunastu ludziom. Ale nie potrafiłem, gdy Gordon patrzył się na mnie z takim uśmiechem i szczerością... nie potrafiłem mu tego zrobić i mścić się na nim.

Westchnąłem i przytuliłem brata do siebie. Na jego miejscu sam miałbym z tym problem. Jesteśmy blisko z ojczymem i nie chcemy dla niego źle, a Czarny nie lubi ranić innych.

-Mama codziennie śle listy. Chce, bym wrócił do domu. Nawet przestałem je czytać, gdy widzę w pierwszej linijce "Billy, wróć do domu" od razu je podpalam nad zlewem. Wkurza mnie, mogłem ją pozwać przed wyjazdem, ale spaliłem wszystkie dowody nękania. Więc to było głupie i więcej tego nie zrobię, ale kiedyś ona odpowie przed sądem za wszystko, co robi.

Przytuliłem bliźniaka mocniej. Gdy nagle zaczął blednąć, spojrzałem na niego przerażony.

-Już czas. Muszę się obudzić. Zobaczymy się jutro w nocy. Kocham cię.

To powiedziawszy, pocałował mnie mocno i zniknął, a ja wciąż zaciskałem ramiona, jakby był obok mnie.

-Kocham cię.

Szepnąłem w pustą już przestrzeń.


BILL

Obudziłem się, będąc już w hotelu, który wynajęliśmy na jedną noc. Leżałem w łóżku, a na szafce nocnej obok mnie, leżał batonik i napój, których zażyczyłem sobie przed snem. Obok leżała moja walizka i torba podręczna. Zdziwiony rozejrzałem się po pokoju. Dopiero po chwili w drzwiach od łazienki pojawił się Ian.

-Hej. Wreszcie się obudziłeś. Byłeś w takiej fazie REM, że jak cię budziłem, to nic. Kiedyś czytałem o takiej chorobie, więc wkręciłem stewarta i pomógł mi cię tu przewieźć z naszymi rzeczami. Ma pyszną krew... ale nie martw się, już jest w swoim hotelu z całą załogą samolotu. -mrugnął do mnie i uśmiechnął się -A tobie trzeba podać pierwszą dawkę. -oznajmił.

Przełknąłem lekko ślinę i skinąłem głową. Chłopak podszedł do mnie powolnym, drapieżnym krokiem. Jego kroki były ledwo słyszalne, ale nie przeszkadzało mi to. Spojrzał mi w twarz, gdy już przysiadł na moim łóżku. Jego tęczówki zapłonęły żywą czerwienią, a gdy oblizał usta, zauważyłem w jego ustach kły, które z reguły chował. Odgarnął moje włosy i uśmiechnął się.

-Spokojnie. Nie będzie bolało... no, przynajmniej nie bardzo. -obiecał.

Wiedziałem, że mówi prawdę. Westchnąłem i lekko wystraszony wypuściłem powietrze powoli z płuc, by się do końca uspokoić. Chłopak nade mną wypowiadał łacińskie inkantacje.

-Vos, rebelles lubinis, exaudi me, puer de tenebris. (Ty, który odrzucasz światło, usłysz mnie, dziecko ciemności). Sacrifice mihi sanguine, dabo eam. (Ofiaruj mi swoją krew, ja oddam swoją). Ite per Speculum et mittent hac vita. (Przejdź przez lustro i odrzuć swoje życie). Primum ritual (Rytuał pierwszy). Sol (Słońce).

Wyszeptał i pochylił się nade mną, podkładając jedną z dłoni pod mój kark i unosząc mnie tak lekko, by moja głowa opadła w tył. Zamknąłem oczy, a jego oddech na mojej szyi palił jak ogień. Krzyknąłem, czując, jak pali. Chłopak przytrzymał mnie mocno i zatopił zęby w mojej szyi. Ból ustał. Czułem jedynie ból wbitych kłów, ale poza tym nic więcej już mnie nie bolało. Pił przez chwilę, po czym odsunął mnie i ułożył na poduszkach. Uśmiechnął się a z kącika jego ust popłynęła kropla krwi.

-Zaraz oddam ci swojej. Ona jest inna, niż ludzka. Wygląda tak samo, ale jest słodka, dla każdego inna, niczym nektar z greckiej mitologii. Leczy ludzi, pomaga im. Dlatego ludzie kiedyś byli od niej uzależnieni i zmusili nas do ukrywania się. Pomoże ci przejść przez pierwszy etap, załagodzi trochę, gdy krew będzie wrzeć w twoich żyłach. Rano poczujesz się normalnie, ale będziesz zmęczony. Pójdziemy zobaczyć dom i polecimy dalej. Jutro wieczorem przejdziesz kolejny etap. Ostatni u mnie w domu. Dobrze się czujesz teraz? -zapytał, na co byłem w stanie jedynie pokiwać głową. -Kark cię będzie bolał, ale do rana przejdzie. Za około godzinę zacznie ci wrzeć krew. Pamiętaj, że nam nie szkodzi to, co ludzkie, a to, co boskie, dobrze? -widząc mój pytający wzrok, uśmiechnął się. -To oznacza, że możemy wszystko, oprócz przyjmowania chrztu i tych innych rzeczy związanych z wodą święconą. -wyjaśnił. Uśmiechnąłem się. Dobrze, że jestem ateistą. -Chcesz się przez te godzinę odświeżyć? -zapytał, na co pokiwałem głową.

Mężczyzna wstał i podszedł do swojego łóżka, a ja na lekko chwiejnych nogach poszedłem do łazienki pod prysznic. Gdy temperatura mojego ciała rosła, temperatura wody malała. W końcu wyszedłem w bokserkach i podkoszulku, cały spocony i ledwo stojący na nogach. Zdziwiony Ian przybiegł do mnie i pomógł iść do łóżka. Pokręcił głową.

-Widać, jak pragniesz wieczności z bratem, strasznie się spieszysz. Minął kwadrans a taki stan powinieneś osiągnąć za jeszcze pół godziny. No nic... -westchnął i przeciął swoją rękę żyletką, pozwalając krwi skapywać do moich ust. Faktycznie, smakowała wybornie, niczym ciastko czekoladowe, z masą z białej czekolady w środku, przyozdobione bitą śmietaną i owocami, które Tom kiedyś nauczył się robić, specjalnie, na nasze urodziny. W pewnym momencie gorączka i krew zniknęły. -Nie mogę podać ci większej dawki, ale gorączka wróci. Za kilka godzin będzie po wszystkim. Prześpisz się?

Zerknąłem na zegarek. Tom jeszcze śpi, jest pierwsza w nocy. Uśmiechnąłem się.

-Prześpię się, masz rację. Dziękuję.

Opadłem na poduszki i owinąłem kołdrą, momentalnie zapadając w sen.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Uprzedzam, że nie znam łaciny i tłumaczyłam z Google. Jeśli ktoś się na tym zna, to możecie mnie proszę poprawić?

Komentarze

  1. Boooziu ;;-; Co to jest? :D Cudo <3 Nie czytałam jeszcze historii, w której wplata się między chłopców wątek wampirzy <3 Podoba mi się :)) Czekam na next i zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy będzie nowy? :-D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty