Opiekun - rozdział 25


Siedziałem w pokoju Erena na krześle przy jego biurku i wpatrywałem się w jego leżącą i śpiącą na łóżku postać, oświetloną srebrzystym blaskiem Księżyca, którego światło odbijało się delikatnie od jego skóry, co było zjawiskowe i mogłem tak siedzieć godzinami, obserwując go, jak śpi a jego klatka piersiowa powoli unosi się i opada, uśmiechając się delikatnie przez sen. Wyglądał tak niewinnie, tak bezbronnie... Ale jak tak o tym pomyślałem, to faktycznie siedzę już drugą godzinę i wpatruję się w ten piękny obrazek. Ten dzieciak... a właściwie młody mężczyzna urzekł mnie swoim czarem i całym sobą. Tak bardzo go kocham, że to aż nienormalne. Mógłbym przysiąc, że nigdy w życiu nie widziałem nic równie doskonałego i nigdy do nikogo nie czułem tego, co do niego. To aż irracjonalne i zdecydowanie nigdy nie powinno się wydarzyć, a jednak. Jego malinowe wargi, które w tym świetle były niezwykle blade, rozchyliły się delikatnie, a jego cichy głos wyszeptał tylko jedno słowo.

-Levi...

Aż zamarłem, słysząc to. On śni o mnie? To przecież niemożliwe! Chociaż... kto wie, co też kryje się w jego głowie. Wyciągnąłem rękę i wplątałem palce w jego miękkie, brązowe włosy i bawiłem się tymi ciemnymi kosmykami, które prześlizgiwały się między moimi palcami. Zamruczał cicho przez sen, obracając się w moją stronę i uniósł lekko kąciki swoich ust. Wyglądał tak uroczo, że aż sam się uśmiechnąłem, widząc ten piękny, wręcz nierealny, może nawet magiczny obrazek. Westchnąłem cicho, po czym wyplątałem palce z jego włosów i wstałem z krzesła, kierując się do łóżka, a drewniana podłoga delikatnie zaskrzypiała pod moim ciężarem. Zatrzymałem się i spojrzałem w kierunku śpiącego, który zdążył już za ten czas wtulić się w kołdrę i wyglądał jeszcze bardziej uroczo, niż wcześniej. Odetchnąłem z ulgą i wyszedłem z pomieszczenia, zostawiając go samego i wracając do siebie, gdzie od razu wszedłem do łazienki i spojrzałem w wiszące nad umywalką lustro, w którym się przejrzałem. Skóra na mojej twarzy była blada, jak zawsze, ale nie pozostała bez wyrazu. Można było na niej dostrzec rozczulenie i miłość, którą tak dobrze od trzech lat udawało mi się ukrywać przed wszystkimi, całym światem. To moja tajemnica i nikt nie może się o tym dowiedzieć. Inaczej stracę wszystko, co mam. Stracę jedyną bliską mi osobę. Stracę Erena. I znów zostanę sam...

***

Westchnąłem cicho i spojrzałem za okno, gdzie zza horyzontu powoli wyłaniało się Słońce, racząc zieloną trawę pierwszymi, ciepłymi promieniami. Tej nocy nie mogłem spać. W głowie ciągle miałem obraz, gdy Eren przez sen wyszeptał moje imię i po głowie krążyła mi setka myśli. Nie mam pojęcia, co mam poradzić, ale rozmyślanie o tym przez całą, bezsenną noc nie przyniosło rezultatu ani oczekiwanej ulgi. Już miałem wstać, gdy drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wszedł nie kto inny, jak bachor, przez którego nie mogłem spać i przez którego nie mogłem nic innego robić, niż o nim myśleć. Zamknął za sobą cicho drzwi i podszedł powoli do mojego łóżka, gdy nagle zorientował się, że nie śpię i uśmiechnął się szeroko, siadając w siadzie skrzyżnym na podłodze przede mną, jednak nie odzywając się ani słowem, a na pewno przyszedł do mnie w jakimś celu.

-O co chodzi?

Zapytałem po kilku minutach, chcąc się w końcu dowiedzieć, co temu dzie... młodemu mężczyźnie chodzi po głowie i nie musieć się więcej domyślać, o co mu chodzi. Odwrócił głowę w moją stronę, przestając spoglądać za okno i wzrok jego intensywnie zielonych oczu, które tak kochałem i w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia, z czego na początku nie zdawałem sobie sprawy, a w jego oczach kryła się niepewność i czułość, jakiej się po nim nie spodziewałem w stosunku do mojej osoby. Uniosłem pytająco jedną brew, gdy przez dłuższy czas milczał, nie odpowiadając na moje pytanie, na co szybko się zreflektował i odchrząknął.

-Po prostu chciałem się z tobą zobaczyć.

Wyznał, na co moje serce zabiło mocniej, ale mimo zmęczenia udało mi się zachować kamienną twarz i przyjrzałem mu się uważniej, ale nie wyglądał, jakby był chory, wręcz przeciwnie, wyglądał na zdrowego, młodego mężczyznę, którym w końcu był. Westchnąłem ciężko, podnosząc się do siadu i spuszczając nogi na podłogę, przyglądając mu się, już teraz z góry i zastanawiałem się, jak powinienem zareagować i co odpowiedzieć. Podczołgałem się na łóżko, oparłem się plecami o ścianę i poklepałem się po kolanach, dając mu znać, że powinien położyć się obok mnie i ułożyć swoją głowę na moich kolanach, co też zaraz uczynił, więc zająłem się przeczesywaniem jego włosów, podczas gdy on wciąż nie odrywał wzroku od mojej twarzy. Nie przeszkadzało mi to, ale było co najmniej dziwne.

-Coś się stało?

Zadałem w końcu pytanie, które krążyło mi po głowie od dłuższego czasu i było jedynym, które wydawało mi się odpowiednie do zadania mu na ten moment. Gdy dłuższy czas się nie odzywał, przeniosłem spojrzenie na jego twarz i zorientowałem się, że czymś się stresuje i głęboko nad czymś rozmyśla, ale nie miałem pojęcia, co też kryje się pod jego ciemną czupryną ani jak mam zareagować na jego nietypowe zachowanie. Przejechał koniuszkiem języka po dolnej wardze, co wydało mi się cholernie seksowne, po czym rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał, rezygnując. Czym on się tak stresuje? Przecież doskonale wie, że może ze mną porozmawiać o wszystkim, nie ważne, co to jest.

-Jestem już pełnoletni i.. tak się zastanawiałem, jak byś zareagował, gdybym zrobił pewną rzecz, nad którą myślę od kilku lat.

Minęła długa chwila, nim w końcu wykrztusił z siebie tych kilka słów. Widziałem, jak bardzo się denerwuje, ale chyba ja byłem bardziej zaskoczony jego wypowiedzią, niż on zestresowany, chociaż dzieciak pewnie by zaprzeczył, gdybym to powiedział. O czym on mówi i co ma na myśli? Nie rozumiem jego toku myślenia.

-Czy ta rzecz jest czymś złym albo nieodpowiedzialnym?

Wydawało mi się, że to pierwsze, o co powinienem go zapytać. Skoro aż do tego stopnia stresował się zrobieniem tego, musiało być to coś, czego się boi, a niewielu rzeczy się bał.

-Nie do końca. Znaczy... jeśli pójdzie po mojej myśli, to wszystko będzie dobrze i może być to najlepsza rzecz, jaką mogłem zrobić. Ale jeśli coś pójdzie nie tak, może się okazać dla mnie tragiczne w skutkach. Zastanawiam się, czy powinienem aż tak ryzykować, bo ciężko przewidzieć, co się po tym stanie, tak dokładnie.

Ciągle owijał w bawełnę, a ja zastanawiałem się, co mam mu poradzić. Zamyśliłem się na chwilę, wyglądając za okno i obserwując krajobraz, gdy nagle ptaki poderwały się do lotu i wzbiły ku niebu, a ja wciąż nie do końca wiedziałem, jak powinienem zareagować.

-Jeśli nikogo tym nie skrzywdzisz i chcesz to zrobić, to zrób.

Nie patrzyłem na niego, ale po przedłużającej się ciszy domyśliłem się, że zagryza wargę i mogłem dać sobie rękę uciąć, że faktycznie tak było.

-Czy jest coś, przez co możesz mnie znienawidzić?

Nie powiem, takiego pytania z jego strony się nie spodziewałem. Zaskoczył mnie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej i wątpię, by kiedykolwiek znów udało mu się mnie zszokować do tego stopnia.

-Nie.

Rzuciłem krótko, a on podniósł się do siadu, więc spojrzałem na niego, od razu zatracając się w spojrzeniu jego pięknych, wyjątkowych, zielonych oczu, które patrzyły tylko na mnie.

Komentarze

Popularne posty