Opiekun - rozdział 44



Chociaż Levi w myślach modlił się, żeby to nie była prawda, jego umysł był w stu procentach świadom tego, że widok przed jego oczami nie jest jedynie wytworem jego wyobraźni. Przy zewnętrznym murze stał ogromny, spoglądający ponad murem na miasto Kolosalny Tytan. Stwór zamachnął się ogromną ręką i zmiótł straż ze szczytu budowli, a po mieście poniósł się krzyk tysięcy ludzi, którzy nie wiedzieli, jakim cudem to się stało. Tytani wdarli się aż tak daleko? Ale to by znaczyło, że... mur Maria upadł. Wciągnął gwałtowniej powietrze i odwrócił się na pięcie, zaczynając biec z powrotem do domu.

-Chowajcie się! Najlepiej pod ziemią! Zaraz zniszczy mur! Gdy ziemia przestanie się trząść, uciekajcie za wewnętrzny mur Rose!

Krzyczał, chcąc jakoś ostrzec chociaż część mieszkańców. Zdążył się już z nimi dosyć dobrze poznać i z niektórymi nawet zaprzyjaźnić, tym bardziej chciał, by wyszli z tego cało, chociaż serce podchodziło mu do gardła. Wpadł do domu, gdzie Eren był już przebrany w swój strój Zwiadowcy i mocował się właśnie ze sprzętem do trójwymiarowego manewru.

-Idziemy do piwnicy. Przebiorę się i za chwilę lecimy pomóc na froncie.

Ton jego głosu po raz pierwszy od wielu miesięcy był tak władczy i nieznoszący sprzeciwu. Jego chłopak niezwłocznie wykonał polecenie, biegnąc razem ze swoim ukochanym do wspomnianego pomieszczenia. Ledwo zamknęli za sobą drzwi, ziemia zaczęła się niebezpiecznie trząść a krzyki ludzi słychać było nawet pod powierzchnią, co przerażało młodego chłopaka. Nie chciał widzieć takiej tragedii a strach wiązał mu gardło, sprawiając, że po raz pierwszy od dawna nie zadawał pytań i po prostu wykonywał wszystko automatycznie.

-Eren.

Z gorączkowych rozmyślań na temat ich tragicznego położenia wyrwał go miękki, czuły głos wypowiadający jego imię. Spojrzał na jego właściciela i od razu natknął się na wzrok kobaltowych oczu, w których głębi tyle razy w swoim życiu już utonął, nie widząc nic poza nimi. Kapral podszedł do niego i pogłaskał delikatnie palcami jego policzek, po czym przyciągnął go do czułego, namiętnego pocałunku, w którym przelał całą swoją miłość. Nie był pewien, jak się dla nich skończy to wszystko.

-Nie waż się umierać.

Poprosił cicho, widząc niejaką ulgę w intensywnie zielonych tęczówkach, które tak bardzo kochał. Przytulił się do swojego narzeczonego i chwycił go za rękę.

-Wrócimy tu razem.

Obiecał nastolatek, odwracając się i prowadząc ich do tunelu ewakuacyjnego, którego wyjście znajdowało się dokładnie przy najbliższej części muru. Wyszli na powierzchnie i rozejrzeli się po okolicy, w której mieszkali od niemal roku i czuli, jak ich serca łamią się na małe kawałki. Dookoła widzieli ogrom zniszczenia, jakiego dokonał zaledwie jeden tytan, niszcząc mur Maria. Większość domów była zawalona lub przygnieciona kawałkami muru a w kilku miejscach powoli rozprzestrzeniał się pożar. Spojrzeli w stronę, gdzie jeszcze kilka minut temu znajdował się Kolosalny Tytan, ale już go tam nie było. Za to nawet z odległości kilkudziesięciu kilometrów mogli zauważyć ogromną dziurę zionącą w murze w miejscu, gdzie jeszcze dzisiaj rano była brama do miasta a przez nią niespiesznie wchodzili tytani, którzy zachowywali się, jakby byli na swoim własnym placu zabaw. Spojrzeli sobie w oczy i porozumieli się niemo, wiedząc, co muszą teraz zrobić. Znali swoją mowę ciała na tyle dobrze, że nie potrzebowali słów. Eren na kilka minut zamknął oczy, przypominając sobie wszelkie punkty, gdzie poukrywane były zapasy gazu do sprzętu do trójwymiarowego manewru, które porobili w całym mieście i wszystkie miejsca będące potencjalną kryjówką. Doskonale znali topografię całego miasta, więc nie musieli się tym przejmować, ale i tak wolał sobie wszystko przypomnieć by mieć pewność, że umysł nie zawiedzie go w krytycznym momencie. Spojrzał raz jeszcze na spokojnego Leviego i bez słowa ruszył w stronę tytanów, mając zamiar chociaż spróbować uratować kilkoro mieszkańców.

Kapral z kolei pozostał jeszcze przez chwilę tam, gdzie stał, wpatrując się w znikającą wśród budynków postać dumnie noszącą symbol Skrzydeł Wolności na plecach i myślał nad tym wszystkim. Obaj przeżyli długą drogę, ale o ile ma aktualne informacje są jedynymi Zwiadowcami znajdującymi się wewnątrz muru. O ile nie wydarzy się jakiś cud i Zwiadowcy nagle nie pojawią się wystarczająco szybko, marny jest ich los. Wiedział, że mimo swoich umiejętności nie poradzą sobie z pokonaniem tak wielu tytanów w pojedynkę. Spojrzał w niebo i zauważył dwa, tańczące w powietrzu ptaki, które zdawały kompletnie nie przejmować się panującym na ziemi chaosem. Postanowił, że zapewnią jedynie bezpieczną ewakuację mieszkańcom a potem sami uciekną za wewnętrzny mur i od razu skierują się do Zamku Zwiadowców. Upewni się, że mieszkańcy są bezpieczni i znajdzie Erena i bez względu na wszystko zabierze go do bezpiecznego miejsca. Z takimi myślami ruszył przed siebie, rzucając się w wir walki.

Komentarze

Popularne posty