Lodowy książę - Rozdział 11

 


-Jaki jest stan Shoto?

Młoda księżniczka momentalnie poderwała się z miejsca, gdy zobaczyła wychodzącego z pokoju jej brata blondyna i ze zdenerwowana zaczęła strzelać palcami. Bardzo się o niego bała a wyraz twarzy byłego przestępcy w cale nie napawała jej nadzieją.

-Coraz gorzej. Gorączka co prawda utrzymuje się przy 39,5 stopniach ale inne rzeczy są coraz gorsze. Ciągle ma dreszcze i targa nim kaszel. Czasem wręcz się nim dusi. Dwa razy już płakał przez ból mięśni i stawów. Kilka razy nawet zwymiotował. Co jakiś czas odpływa ale coraz częściej traci kontakt z rzeczywistością.

Wymienił widząc, jak z każdym jego słowem dziewczyna blednie. On sam okropnie czuł się z tym faktem ale nie wiedział, co może na to poradzić. Nie był lekarzem i robił tylko to, co mógł.

-Jak mu pomóc?

-Najlepiej wizytą lekarza, ale król nie chce się na to zgodzić. Można go leczyć jedynie objawowo, nic więcej nam nie pozostało.

Skwitował sarkastycznie, chociaż stojąca przed nim białowłosa nie była niczemu winna. Westchnął ciężko i podał jej zapisaną szybkim pismem kartkę.

-Potrzebuję tych rzeczy. Możesz przekazać listę służbie?

Poprosił a gdy otrzymał potwierdzenie wrócił do pokoju księcia od razu sprawdzając jego stan. Chłoapk spał niespokojnie i oddychał ciężko, niemal się dusząc. Nie było wątpliwości, że groźną chorobę złapał w kryjówce Złoczyńców, gdzie był przetrzymywany. Przysiadł przy jego łóżku i dotknął czoła z którego spadł zimny okład, który był już całkowicie rozgrzany. Niestety zgodnie z jego przewidywaniami gorączka nie spadła i coraz bardziej bał się, że młody książę tego nie przetrwa. Westchnął znów i spojrzał za okno na piękne, błekitne niebo ozdobione jedynie kilkoma chmurkami. Pogoda na zewnątrz zupełnie nie oddawała trudnej walki o zdrowie Shoto rozgrywającej się w czterech ścianach jego sypialni i była koszmarnym żartem, kontrastując ze wszystkim, co go otaczało. 

Postać na łóżku poruszyła się ale gdy spojrzał na czerwono-białego zauważył, że ten po prostu przewrócił się na bok, mrucząc coś pod nosem ale dalej śpiąc. Przez chwilę po prostu się w niego wpatrywał aż w końcu z zastanowienia wyrwało go pukanie do drzwi, więc poderwał się i otworzył kawałek drewna, zastając za nimi jednego z służących.

-Dzięki.

Mruknął odbierając zamówione rzeczy i przeglądając, czy wszystko jest. Zamknął za sobą drzwi i postawił wszystko na stole od razu wyjmując z siatki lekarstwa, które od razu chciał zaaplikować choremu. Podszedł do Mieszańca i potrząsnął go za ramię. Chwilę trwało, nim chłopak otworzył oczy budząc się w końcu.

-Mamo...

Wyszeptał, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na stojącego nad nim ochroniarza. Ten jednak nie skomentował tego i po prostu delikatnie wpakował mu do ust tabletki po czym podał mu wodę. Nastolatek posłusznie połknął leki i jednym chaustem wypił prawie połowę butelki wody po czym znów opadł bezwładnie na poduszki, wykończony tym niewielkim wysiłkiem.

-Przepraszam.

Wyrwało się z ust Mieszańca nim ten znów zapadł w niespokojny sen. 

Komentarze

Popularne posty